Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Danny Boyle
‹T2 Trainspotting›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułT2 Trainspotting
Dystrybutor UIP
Data premiery3 marca 2017
ReżyseriaDanny Boyle
ZdjęciaAnthony Dod Mantle
Scenariusz
ObsadaEwan McGregor, Logan Gillies, Ben Skelton, Aiden Haggarty, Daniel Smith, Elijah Wolf, Robert Carlyle, Steven Robertson
Rok produkcji2017
Czas trwania117 min
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Gdzie się podziały tamte strzykawki?
[Danny Boyle „T2 Trainspotting” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„T2: Trainspotting” stanowi ważne posłowie dla swego kultowego poprzednika. I jako takie kusi się nie tylko odpowiedzieć na pytanie, co dalej stało się z bohaterami, ale co w ogóle stało się z tym popapranym światem.

Gdzie się podziały tamte strzykawki?
[Danny Boyle „T2 Trainspotting” - recenzja]

„T2: Trainspotting” stanowi ważne posłowie dla swego kultowego poprzednika. I jako takie kusi się nie tylko odpowiedzieć na pytanie, co dalej stało się z bohaterami, ale co w ogóle stało się z tym popapranym światem.

Danny Boyle
‹T2 Trainspotting›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułT2 Trainspotting
Dystrybutor UIP
Data premiery3 marca 2017
ReżyseriaDanny Boyle
ZdjęciaAnthony Dod Mantle
Scenariusz
ObsadaEwan McGregor, Logan Gillies, Ben Skelton, Aiden Haggarty, Daniel Smith, Elijah Wolf, Robert Carlyle, Steven Robertson
Rok produkcji2017
Czas trwania117 min
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Kiedy młodość spędziło się na beztroskim ćpaniu, drobnych przestępstwach i okazjonalnych rozbojach, nie może dziwić, że po dwudziestu latach części dawnych znajomych zabraknie. Lecz Renton nie po to wraca do Edynburga, żeby przekonać się, czy wszyscy są cali i zdrowi. Widz oczywiście wie pierwszy. W końcu rzut oka na plakat pozwala zorientować się, że film będzie dotyczył rozgrywki pomiędzy nieokiełznanym kwartetem, jaki oprócz Marka tworzą Franko, Sick Boy i Kartofel. Cali – zgadza się. Zdrowi – od biedy można im to uznać. Ale bynajmniej nic w starej ekipie nie jest w porządku.
Te parę linijek mogłoby starczyć za zawiązanie akcji. Każdy, kto zna uhonorowanego poprzednika (m.in. BAFTA za scenariusz adaptowany), może dopowiedzieć sobie, dokąd meandry losu doprowadziły bohaterów. Dla porządku dopowiem, że Kartofel nadal walczy z uzależnieniem, Sick Boy kombinuje na prawo i lewo, dopomagając sobie szantażami, a Begbie zagryza więzienny wikt pałając żądzą mordu. Jednak – że pozwolę sobie posłużyć się klikbejtowym grepsem – to, do czego doprowadzi ich spotkanie, może was zaskoczyć.
Irvine Welsh w wywiadzie radiowym przed trzema laty wyznał, że wraz z Dannym Boylem i współproducentem Andrew MacDonaldem pragną stworzyć obraz świeży, dopasowany do współczesności, a zarazem zachować dziedzictwo „Trainspotting”. Udało się to dwojako. Na pierwszym planie narracji podana jest nam historia nowa, cechująca się inaczej rozłożonymi akcentami i odmienną strukturą fabularną. Lwia część gagów zdolnych zrzucić widza z fotela rozgrywa się w pierwszej połowie obrazu – z kapitalną sceną improwizowanej przyśpiewki w knajpie dla rojalistów na czele. Potem następuje gwałtowne zwolnienie, jakbyśmy poczuli, że pociąg radośnie pomykający przez tęczowo opiumowe łąki dociera do szarego miasta stateczności. Ale takie opozycje są zawarte nie tylko w przekroju przez czas projekcji. Także w warstwie formalnej widać rozbieżności. Pojawiają się hity muzyczne, ale bardzo rzadko, często można naciąć się na całkowitą ciszę w ścieżce dźwiękowej. Także warstwa wizualna jest ciemniejsza, stonowana. Obecne są mocno naświetlone, wspominkowe urywki, a na przekór im idąca dominanta nie krzyczy bogactwem barw, chociaż wciąż potrafi za ich pomocą ponętnie zaszeptać. Brakuje surrealistycznych sekwencji, jakie dla oryginału stały się cechą rozpoznawczą. Nie dostajemy czegoś tak cudownego, jak doskonały montaż z „Perfect Day” Lou Reeda w tle. Wszystko to odczuwa się przez porównanie z częścią pierwszą. I o tych porównaniach będzie w niniejszej recenzji bardzo dużo.
Film wyraźnie eksponuje nostalgiczny kierunek we współczesnej popkulturze, samemu zarazem składając się tej nostalgii w ofierze. Wychodzący z lotniska Renton spotyka hostessy witające go uśmiechem, turystyczną ulotką i słabo udawanym szkockim akcentem. Jest to pierwszy ze znaków, które ułożą się zgodnie w spostrzeżenie, że dawny Edynburg przeminie w dali. Ale nim to nastąpi, zawsze można – tak na chwilę – dać sobie w żyłę i wskrzesić zadawnioną ekstazę przy teledyskach Blondie, a potem w dyskotekowym chórze wyznawców wyśpiewać „Radio Ga Ga” na cześć legendy zbyt wielkiej, by dało się ją kiedykolwiek pogrzebać. Gdzieś w trakcie dwa stare konie mogą też opowiedzieć młodej dziewczynie o najlepszym piłkarzu XX stulecia i pooglądać zakurzone VHS-y. Polak zapewne nie powstrzymałby się w tej sytuacji także od pytania, co ma wspólnego ołówek z kasetą magnetofonową.
Miotający bohaterami potok wspomnień to nie tylko powierzchowne zachowania, nie jest też zaledwie skrytą w psychice warstwą, zdatną do odczytania w grze aktorów. Boyle ukazuje nam duchy przeszłości dosłownie, mnożąc retrospekcje w dialogowych relacjach, osobistych reminiscencjach, a nawet czyniąc z fabuły szkatułę i osadzając w niej wątek spisywanych odręcznie pamiętników. W końcu odnosi się przykre wrażenie, że jest tego wszystkiego za dużo. Gdyby ukrócić część z tych zabiegów albo przynajmniej zmniejszyć ich intensywność, obeznany z pierwowzorem widz lepiej zniósłby opowiadaną historię. Tymczasem sposób narracji serwuje nam kolejne lustrzane odbicia zapamiętanych z jedynki gagów i scen, niekiedy tylko je naśladując, co wypada sztucznie i zdaje się wciśnięte na siłę.
W kontekście przemian, najbardziej znamienne są słowa Rentona, obracającego wniwecz swoją słynną mantrę. „Wybrać życie. Wybrać pracę. Wybrać karierę. Wybrać rodzinę. Wybrać zajebisty wielki telewizor…”. I cały kontener zapełniony dobrami materialnymi i stylami życia, których lista w filmie z 1996 roku ciągnęła się jeszcze przez kilka długich zdań. Otóż nie. Życie to dziś prowadzenie szpanerskiej symulacji samego siebie na fejsbuku. Praca, kariera, rodzina, wszystko to upadło, niektórym nigdy nie było dane. Może został chociaż ten telewizor… Plazma, telefon, koszula – wszystko wykonane przez bosych ludzi po ciemnej stronie globu. Ten kontrast pomiędzy obietnicami, które niosło pozytywne zakończenie „Trainspotting”, a rozczarowaniem jakie staje się widmem „T2”, jest bolesnym, zgłuszonym rezygnacją komentarzem do zwycięstwa konsumeryzmu. Lecz zarazem próbą zerwania z jego dogmatami, gdy czterdziestosześciolatek przekonuje, że konsumpcja materialna jest jak konsumpcja heroiny. Zsyła haj szczęśliwości, wznosi aż pod niebo, ale w tym ziemskim raju, krainie gotówką i dopaminą płynącej, nie znajduje się sensu potrafiącego rozgrzać człowieka na kolejne trzydzieści lat.
A jednak sporym plusem filmu jest to, że nie sili się na dydaktyczne pouczenia. Punktem wyjścia są tu jednostkowe doświadczenia ludzi, którym nie wyszło, rozglądających się za środkami do poprawy własnej sytuacji. I mimo zawartej w obrazie krytyki, scenarzysta nie pokazuje palcem dokąd ci ludzie mają się udać, poprzestaje tutaj na zadaniu pytań. Mamy do czynienia ze spóźnionym dojrzewaniem, pogodzeniem z losem i szukaniem dla siebie nowej roli, czymś – w to nietrudno uwierzyć – co nawet podchodząc pod wiek średni można przegapić. I tu zbliżamy się do kwestii oceny filmu, a także zagadnienia, dla kogo jest on przeznaczony. Wydaje się to zależeć przede wszystkim od doświadczenia widza. Bo nawet fani pierwszej, przebojowej części, mogą zostać tutaj podzieleni. Niedosyt poczuje ten, kto oczekiwał totalnego odlotu, niepowstrzymanego tańca akcji i przypałowych sytuacji. Pod tym względem zresztą „Trainspotting” był filmem idealnym, podkręconym jak perfekcyjna maszyna do pompowania końskiej dawki adrenaliny co piętnaście minut. Brak tych zastrzyków emocji może być zarzutem wobec „T2”. Zbyt mocno zakochany w oryginale fan stwierdzi z niesmakiem, że z tego piwa uleciał gaz. Tymczasem Boyle uczciwie podchodzi do pokolenia złożonego z rówieśników Ewana McGregora (młodszego tylko o rok od granej przezeń postaci). Nie torturuje bohaterów przez wysłanie ich na niepowstrzymany rollercoaster, raczej ostrożnie szuka z nimi wyjścia z tego wesołego miasteczka i powrotu do domu. W ten sposób na poziomie tajemnych mądrości film wygrywa z materią, z której został zbudowany. Treść zdobywa przewagę nad formą. Przecież każdy weekend się kończy, trzeba się wyspać przed pracą, dzieci odesłać do szkoły… Ale co się działo w tak zwanym międzyczasie, warto pamiętać, warto przeżyć. Warto zobaczyć.
koniec
14 marca 2017

Komentarze

17 III 2017   09:36:12

Oprócz tego, że dobra recenzja, to ma jeden z najlepszych tytułów ever :-))) Ogólnie lubię tytuły będące cytatami lub parafrazami.

23 III 2017   01:36:46

Dzięki :)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Suplement filmowy 2019
— Adam Lewandowski, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Co nam w kinie gra: Steve Jobs
— Kamil Witek

6. American Film Festival: I’m fuckin’ Steve Jobs!
— Kamil Witek

Esensja ogląda: Czerwiec 2013 (3)
— Jarosław Loretz, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Człowiek kontra skała
— Karol Kućmierz

SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (1)
— Jakub Gałka

Odpowiedź D: Tak było pisane
— Ewa Drab

Gwiezdny pył
— Ewa Drab

Krwawica na zimno
— Eryk Remiezowicz

Tegoż autora

Bo najlepszy sposób na kobietę, znaleźć sobie skażoną planetę
— Przemysław Ciura

Straszna pasta z kozła
— Przemysław Ciura

Zordon, który puka się w czoło
— Przemysław Ciura

O pustej Golgocie
— Przemysław Ciura

Piosenki Wojciecha Młynarskiego
— Przemysław Ciura, Wojciech Gołąbowski, Adam Kordaś, Marcin T.P. Łuczyński, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.