Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Esensja ogląda: Czerwiec 2017 (5)
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W piątej czerwcowej edycji krótkich recenzji filmowych, spoglądamy krytycznie na ostatnie (na szczęście) podejście Michaela Baya do „Transformersów”, nieco łagodniej na szpiegowski thriller z Noomi Rapace i Orlando Bloomem („Tożsamość zdrajcy”), oraz pozytywnie na dwa filmy z „Kina świata”.

Sebastian Chosiński, Kamil Witek

Esensja ogląda: Czerwiec 2017 (5)
[ - recenzja]

W piątej czerwcowej edycji krótkich recenzji filmowych, spoglądamy krytycznie na ostatnie (na szczęście) podejście Michaela Baya do „Transformersów”, nieco łagodniej na szpiegowski thriller z Noomi Rapace i Orlando Bloomem („Tożsamość zdrajcy”), oraz pozytywnie na dwa filmy z „Kina świata”.
Kino
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Kamil Witek [20%]
Michael Bay musi faktycznie dysponować jedną z największych reżyserskich wolności w Hollywood, skoro udaje mu się regularnie wypychać na ekrany gnioty w stanie czystym. Logika nigdy nie należała do cnót tak transformerskiej serii jak i reżysera, zatem jej założenia należy zawiesić we własnej świadomości na cały czas trwania filmu. Ok, super zaawansowane technologicznie istoty w czasach arturiańskich czy II Wojny Światowej to „historia B” jeszcze do przełknięcia, jeśli stanowi tylko niezobowiązujący storytellingowy podkład do zmasowanego i wyrywającego z fotela CGI. Znany również ze słabości do przedkładania formy przed treścią George Lucas, miał zwyczaj niezbyt wyrafinowanego zarządzania planem i aktorami, gdzie słowa „szybciej” i „intensywniej” należały do najczęściej udzielanych przez niego wskazówek. Bay za wszelką cenę chce przenieść dewizę kreatora „Gwiezdnych wojen” o kilka oczek wyżej. Do filmowego pojazdu wlewa wszystkie możliwe paliwa w oczekiwaniu aż stworzą mieszankę, której celem jest niechybny wybuch – dla Amerykanina najwyższego znaku jakości w standardach wybitnego kina. Tym bardziej, że finalny efekt podpisanego przez siedem(!) osób tekstu „Ostatniego Rycerza” sugeruje, że na wszystkich etapach realizacji funkcjonowała inna wersja scenariusza. Bay postaci i wątki traktuje bowiem jak multimilioner ze zbyt dużym garażem. Prowadzi je, zmienia i porzuca, kiedy tylko przyjdzie mu na to kapryśna ochota. Iskierka nadziei, na choć klasyczną 3-godzinną epicką batalię między dobrem a złem gaśnie w tyglu marsowych min, patetycznych bełkotów i multum niekontrastujących ze sobą stron mało rozumianego konfliktu. Oczywiście, seria „Transformers” ma ustaloną renomę i trudno spodziewać się, że jej najnowsza odsłona zaskoczy pogłębionym profilem bohaterów i ukrytym, pod pokładami efektów specjalnych, komentarzem do współczesności. Wymóg rozrywki na przyzwoitym poziomie to jednak faktor, bez którego kino blockbusterowe zionie większą niż w czarnej dziurze pustką. Dlatego jeśli komuś wydaje się, że znęcanie się nad „Ostatnim Rycerzem” to czynność przyjemna, to ma rację – wydaję mu się. Nie da się bowiem poddać piątych "Transformers" w pełni zasłużonej krytyce bez bolesnego obejrzenia ich w całości.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Kamil Witek [60%]
Niepokojąco prawdopodobna wizja niewidzialnego terroryzmu oraz wartka sensacja to dwie mocne zalety „Tożsamości zdrajcy”. W ambicjach zasłużonego rzemieślnika kina Michaela Apteda nie ma prób wzruszenia formy gatunku, wtórujący mu w zachowawczości początkujący scenarzysta Peter O′Brien, także nie wychodzi ponad zapożyczenia z najpopularniejszych schematów kina sensacyjnego. To wciąż jednak sprawny, nienużący film szpiegowski z aktualnym tematem w tle. Treść bowiem zaskakująco trafnie wstrzeliwuje się we współczesne wydarzenia. Akcja rozgrywa się w Londynie, w realnym świecie całkiem niedawno zranionym atakiem terrorystycznym. Brytyjskie służby wywiadowcze przechwytują kuriera islamskich radykałów. W powietrzu unosi się groźba zamachu, dlatego każda informacja o jego miejscu i czasie jest na wagę złota. Od tego momentu będziemy równolegle śledzić szpiegowską i terrorystyczną „kuchnię”. CIA i MI5 krwawymi i bezwzględnymi metodami rozpracowują planowany atak biologiczny. Zamachowcy za wszelką cenę chcą doprowadzić do jego powodzenia. W zgodzie z rodzimym tytułem, gra bohaterów będzie toczyć się na kilku frontach. Ustalenie tożsamości „kreta” nie będzie jednak na tyle karkołomne, by widz w trakcie rozwikłania zagadki zaliczył zawrót głowy. Twórcy jednakże nie tyle ignorują inteligencję widza co rezygnują z jej stymulowania kosztem dynamiki i zmienności akcji. Dlatego z przymrużeniem oka należy traktować łatwość wpadek i nieporadność potężnych służb, podobnie jak skłonność do poddawania się manipulacji bohaterki granej przez Noomi Rapace, w świecie gdzie przecież z założenia zaufanie nie istnieje. Szwedzka aktorka to zresztą najjaśniejszy punkt „Tożsamości zdrajcy”. Mając za plecami całą plejadę bardziej uznanych gwiazd, bez wysiłku dźwiga rolę twardej i skutecznej agentki. W swej kreacji nie ogranicza się wyłącznie do jednowymiarowości. Wzbogaca postać o toczące się przez nią moralne konflikty i ludzkie odruchy, zarazem dając wyraźnie do zrozumienia, że w brutalnym świecie jest heroiną, którą lepiej mieć po swojej stronie.
DVD / BD
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Sebastian Chosiński [80%]
Oryginalny tytuł tego filmu brzmi inaczej – „Lyończycy” – i nawiązuje do nazwy grupy przestępczej, która działała we Francji w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. Jednym z jej przywódców był Edmond Vidal, który po odsiedzeniu wyroku zdecydował się na opisanie historii gangu (w czym pomógł mu Edgar Marie). Na podstawie tej właśnie książki powstał następnie scenariusz obrazu. Gwoli ścisłości warto dodać, że jest to drugie podejście do tematu; pierwsze miało miejsce w 1980 roku, kiedy to powstał miniserial Philippe’a Lefebvre’a „La traque”. „Lyończyków” wyreżyserował Olivier Marchal, eksoficer policji, który wyspecjalizował się w kinie sensacyjnym („Gangsterzy”, 2002; „36”, 2004; „MR 73”, 2008). Międzynarodowi dystrybutorzy zdecydowali się jednak na zmianę tytułu jego dzieła – w efekcie poza Francją film wyświetlany był jako „Gang Story”, co prawdopodobnie jest świadomym nawiązaniem do klasycznego dramatu policyjnego Jacques’a Deraya (z Alainem Delonem w roli głównej) „Flic Story” (1975). Bohaterami obrazu Marchala są dwaj przyjaciele z dzieciństwa, Cyganie, którzy wychowywali się w taborze: Edmond Vidal zwany Monmon (w tej roli Gérard Lanvin, znany z „Wyboru broni”) oraz Serge Suttel (gra go Tchéky Karyo, który pojawił się między innymi u boku Jean-Paula Belmondo w Raptusie”). Są jak bracia, niemal wszystko robią razem, wspólnie wchodzą więc także na drogę konfliktu z prawem. Przez dziesięć lat są nieuchwytni. A potem ich świat wali się w gruzy, drogi zaś rozchodzą się. Po wyjściu z „pierdla” Monmon postanawia ustatkować się, zalegalizować interesy, ale Serge nie potrafi uczciwie żyć. Wpada po raz kolejny w tarapaty i liczy na pomoc starego druha. Edmond staje przed dylematem – zaryzykować dla przyjaciela spokój rodziny czy odwrócić się od niego plecami? Akcja „Gang Story” rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych – współcześnie i w latach 70. – które nieustannie się przenikają. Jest to o tyle usprawiedliwione, że na obecne relacje dawnych kompanów wciąż rzuca się cieniem nierozwiązana tajemnica sprzed lat. Marchal świetnie czuje się w męskim kinie akcji; jest pojętnym uczniem Deraya i Jean-Pierre’a Melville’a, potrafi tworzyć odpowiedni nastrój, przyprawiać o ciarki na plecach. Zwłaszcza jeżeli ma do dyspozycji aktorów tej miary co Lanvin i Karyo.
Kino świata
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Sebastian Chosiński [70%]
Drugi pełnometrażowy film Cédrica Angera (twórcy mrocznego dramatu kryminalnego „Poza wszelkim podejrzeniem” sprzed trzech lat) nie zaskakuje oryginalnością, ale na pewno ogląda się go z zainteresowaniem. To opowieść o młodym prawniku Léo Demarsanie, który po ukończeniu studiów i uzyskaniu aplikacji zaczyna pracę w kancelarii prowadzonej przez doświadczonego Jacques’a Meco (w tej roli znany również jako reżyser Barbet Schroeder, autor „Ćmy barowej” i „Sublokatorki”). Léo (którego gra Benoït Maginel, bohater „Pianistki”) nie był wyróżniającym się studentem, ale ma talent krasomówczy, na dodatek w czasie publicznych wystąpień czuje się jak ryba w wodzie. Pierwsza sprawa, jaką prowadzi, kończy się sukcesem dzięki temu, że wykazuje przed sądem niedopełnienie przez policję procedur. Człowiekiem, którego ratuje w ten sposób przed odsiadką, jest Ben Corey (Samir Guesmi), pracownik miejscowego potentata na rynku utylizacji odpadów Paula Vanoniego (Gilbert Melki). Vanoni, doceniając starania Demarsana, proponuje mu stałą pracę – jako reprezentanta prawnego jego firmy. Léo waha się, ale proponowana płaca jest tak zachęcająca, że dusi w zarodku wszelkie pojawiające się wątpliwości. Inna sprawa, że młody adwokat potrzebuje pieniędzy, planuje bowiem ślub z piękną Ève (pochodząca z Senegalu Aïssa Maïga). Szybko okazuje się, że Paul nie bez powodu płaci aż tyle za usługi prawne; ma wiele do ukrycia, a jego sposoby radzenia sobie z konkurencją – mówiąc eufemistycznie – pod względem moralnym pozostawiają wiele do życzenia. Z biegiem czasu Demarsan czuje coraz większy dyskomfort, a gdy na jego drodze staje tajemniczy „urzędnik” (Éric Caravaca, widziany w „Kurczaku ze śliwkami”), sytuacja robi się jeszcze dramatyczniejsza. Mimo że widz domyśla się, jaki będzie rozwój fabuły – w pewnym stopniu zdradza to zresztą we wstępie nawet sam Anger – reżyserowi udaje się utrzymać napięcie. Skupia się bowiem na budowaniu portretu psychologicznego głównego bohatera, z którym w wielu kwestiach możemy się nie zgadzać, ale który mimo wszystko wzbudza sympatię – i choćby z tego powodu będziemy mu w tej rozgrywce kibicować. Na marginesie swej opowieści autor stawia podstawowe pytania natury moralnej dotyczące zawodu adwokata – pytania, dodajmy, zadawane od lat, lecz, jak widać, wciąż aktualne. Jedyne, co w tej historii nieco razi, to nieprzystający do zapowiedzi z pierwszych minut finał.
koniec
30 czerwca 2017

Komentarze

30 VI 2017   20:15:19

z recenzji Pana chosińskiego o tym czy warto obejrzeć można dowiedzieć się tylko po ocenie, bo teksty to strzeszczenia i biografie tworcow i wszytskich ludzi w filmie.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja ogląda: Listopad 2017 (2)
— Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Esensja ogląda: Lipiec 2017
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Z tego cyklu

Marzec 2018 (2)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski

Marzec 2018 (1)
— Piotr Dobry, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Luty 2018 (2)
— Jarosław Loretz, Anna Nieznaj, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Luty 2018 (1)
— Marcin Mroziuk, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Styczeń 2018 (1)
— Jarosław Loretz

Grudzień 2017 (4)
— Konrad Wągrowski

Grudzień 2017 (3)
— Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Grudzień 2017 (2)
— Sebastian Chosiński

Grudzień 2017 (1)
— Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Marcin Mroziuk

Listopad 2017 (3)
— Jarosław Loretz, Kamil Witek

Tegoż twórcy

Na filmowym szlaku: Indianin z Waszyngtonu
— Adam Lewandowski

Trójwymiarowy gwóźdź do trumny
— Mateusz Kowalski

Fantasy na koturnach
— Agnieszka Szady

SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (7)
— Jakub Gałka

Napierformers
— Marcin T. P. Łuczyński

Jeden upadnie. Przetrwa tylko jeden
— Jakub Gałka

SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (5)
— Jakub Gałka

Marne opiłki
— Ewa Drab

Gra w kości
— Ewa Drab

Symulowana gorączka
— Urszula Lipińska

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.