East Side Story: Nie depczcie przeszłości ołtarzy! [Dmitrij Tiurin „Rubież” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Temat podróży w czasie, w wyniku której młody, cyniczny bohater przenosi się w przeszłość, by móc docenić bohaterstwo żołnierzy Wielkiej Wojny Ojczyźnianej – to w kinie rosyjskim temat obecny co najmniej od dekady. „Rubież” Dmitrija Tiurina nie jest więc żadnym zaskoczeniem. Ba! przeciwnie, można odbierać ją jako kolejne nawiązanie do chętnie eksploatowanego przez filmowców wątku. Tym bardziej że za fabułę odpowiada pisarz, który całą modę wykreował.
East Side Story: Nie depczcie przeszłości ołtarzy! [Dmitrij Tiurin „Rubież” - recenzja]Temat podróży w czasie, w wyniku której młody, cyniczny bohater przenosi się w przeszłość, by móc docenić bohaterstwo żołnierzy Wielkiej Wojny Ojczyźnianej – to w kinie rosyjskim temat obecny co najmniej od dekady. „Rubież” Dmitrija Tiurina nie jest więc żadnym zaskoczeniem. Ba! przeciwnie, można odbierać ją jako kolejne nawiązanie do chętnie eksploatowanego przez filmowców wątku. Tym bardziej że za fabułę odpowiada pisarz, który całą modę wykreował.
Dmitrij Tiurin ‹Rubież›EKSTRAKT: | 40% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Rubież | Tytuł oryginalny | Рубеж | Reżyseria | Dmitrij Tiurin | Zdjęcia | Jurij Korobiejnikow, Denis Madyszew | Scenariusz | Aleksander Szewcow | Obsada | Kristina Brodska, Aleksandr Korszunow, Jelena Liadowa, Paweł Priłucznyj, Igor Skliar, Siemion Trieskunow, Dmitrij Smirnow, Siergiej Czirkow, Aleksandr Łykow, Kirył Kiaro, Wiktor Dobronrawow, Stanisław Dużnikow | Muzyka | Jurij Potiejenko | Rok produkcji | 2017 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 98 min | Gatunek | akcja, dramat, SF, wojenny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Jak wciąż ważny jest dla Rosjan temat Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, nikomu chyba specjalnie tłumaczyć nie trzeba. Zwycięstwo nad faszyzmem to był – obok rewolucji październikowej – „kamień założycielski” komunistycznego państwa, najważniejszy powód jego istnienia. Nie bez przyczyny propaganda radziecka, a obecnie rosyjska stosuje od dekad tę samą narrację, sprowadzającą się do przekonywania całego świata, że… gdyby nie my, Anglia i Stany Zjednoczone nie pokonałyby Hitlera, a przynajmniej nie stałoby się to tak szybko. I dużo jest w tym prawdy. Nie licząc się z kosztami ludzkimi, Józef Stalin na front wojny z III Rzeszą rzucił cały potencjał Kraju Rad. Ci, którzy przeżyli wojnę, którzy doszli do Berlina, dzisiaj mają po 80, 90 lat i nieustannie cieszą się wielkim szacunkiem społeczeństwa. Szacunkiem, który umacnia rosyjska kinematografia, każdego roku – zwłaszcza wiosną (w okolicach maja) – wypuszczając nowe filmy sławiące bohaterstwo żołnierzy Armii Czerwonej („ Czołgi”, „ Sobibór”, nawet dwuczęściowy telewizyjny „ Topór”). W podobnym celu Dmitrij Tiurin nakręcił „Rubież”. „Rubież” nie jest jednak klasycznym obrazem wojennym, chociaż wojna odgrywa w nim bardzo istotną rolę. To historia częściowo melodramatyczna, częściowo fantastyczna, a przynajmniej „nie z tej ziemi” jest zawiązanie akcji, które pozwala twórcom filmu przenieść fabułę do początku lat 40. ubiegłego wieku, w sam środek Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Podobny zabieg to nic nowego, korzystali z niego już autorzy dwóch odsłon kinowego hitu „Jesteśmy z przyszłości”, czyli Andriej Maliukow (2008) oraz Aleksandr Samochwałow i Boris Rostow (2010). Wykorzystali go również – także dwukrotnie – reżyserzy telewizyjnej „Mgły”, Iwan Szurchowieki i Artiom Aksienienko (2010 i 2012). Dodatkowo „Rubież” przestaje zaskakiwać, gdy zwrócimy uwagę na osobę scenarzysty, to jest Aleksandra Szewcowa, który maczał palce przy obu częściach „Jesteśmy…”. W dużym stopniu postanowił więc powielić schemat, który – z lepszym (w 2008 roku) bądź gorszym (dwa lata później) skutkiem – sprawdził się już wcześniej. „Sprawdził się”, bo jednak oba dzieła cieszyły się popularnością. Tym razem Szewcow przekonał do swojego projektu reżysera Dmitrija Tiurina (rocznik 1976), między innymi twórcę pokazywanego przed paroma laty w ramach „Sputnika” dramatu psychologicznego „ Pragnienie” (2013) oraz komedii romantycznej „Miłość z ograniczeniami” (2016). Kinowa premiera „Rubieży” odbyła się w lutym tego roku, na DVD film został wydany natomiast na początku kwietnia. Nie jest więc gorącą nowością, co pozwala dokładniej przyjrzeć się jego wynikom finansowym, które ani nie zachwycają, ani nie wywołują u producentów stanu przedzawałowego. W sumie szacuje się, że obraz zarobił półtora miliona dolarów, choć jednocześnie trudno znaleźć informacje, ile kosztował. W każdym razie, biorąc pod uwagę efekty specjalne (całkiem przyzwoite), obsadę (z kilkoma bardzo znanymi w Rosji nazwiskami) oraz ekipę realizatorską (z cenionymi kompozytorem i operatorem na czele) – raczej trudno spodziewać się, aby był tani. Punkt wyjścia „Rubieży” jest bardzo podobny, chociaż wcale nie identyczny, do otwarcia „ Jesteśmy z przyszłości”. Michaił Szurow i Aleksandr Maliarow to młodzi mężczyźni (około trzydziestki), którzy na pewno nie narzekają na brak forsy. Są pewni siebie i cyniczni, przekonani, że świat stoi przed nimi otworem i – co najważniejsze – nigdy się to nie zmieni. Dorabiają się, współpracując z deweloperem Wiktorem Piotrowiczem, który, jak wielu przedstawicieli jego branży, ma wiele „za uszami”. Tanio wykupuje tereny, na których stawia osiedla, ośrodki wypoczynkowe, hotele. Nie patrząc na to, co uważają okoliczni mieszkańcy. Michaił i Sasza są jego ludźmi od specjalnych poruczeń – to ich wysyła na najbardziej newralgiczne odcinki. I właśnie od takiego zadania zaczyna się film. Nad brzegiem Newy, kilkadziesiąt kilometrów od Petersburga, ma za chwilę rozpocząć się wielka budowa. Ciężki sprzęt – ciężarówki i buldożery – czekają już, aby wkroczyć do akcji. Okazuje się to jednak niemożliwe z powodu protestu dwojga młodych ludzi – pięknej Jelizawiety i jej przyjaciela Siergieja, którzy blokują drogę.  Szurow i Maliarow mają zmusić ich do zakończenia protestu. Wszelkimi możliwymi środkami. Michaił gotów jest posunąć się do najgorszego świństwa. I pewnie tak by się stało, gdyby nie niespodziewany rozwój sytuacji. Liza stara się wytłumaczyć mężczyźnie, dlaczego akurat to miejsce nad Newą powinno zostać nienaruszone. Oprowadza go po pamiętających czasy wojny i blokadę Leningradu okopach, w których garstka czerwonoarmistów do lutego 1943 roku powstrzymywała Niemców. Wielu z nich poniosło tam śmierć. Zdaniem kobiety, przed rozpoczęciem jakichkolwiek prac należałoby najpierw przeprowadzić ekshumację i godnie pochować żołnierzy. Ale najlepiej – pozostawić ich w spokoju. Wszak tak naprawdę jest to cmentarz. Szurowa trudno jednak przekonać, gdy oczyma wyobraźni widzi już pieniądze, jakie może przynieść prowadzona tu inwestycja. I wtedy los wyrządza mu wielkiego psikusa. Pod wpływem wypadku – to, swoją drogą, najbardziej niedopracowany element fabuły – Michaił w ułamku sekundy przenosi się w czasie – do 1942 lub 1943 roku. Ku wielkiemu zaskoczeniu trafia na front okrutnej wojny, by na własnej skórze przekonać się, jak wielkimi bohaterami byli żołnierze broniący Leningradu. Ten wątek ma oczywiście aspekt patriotyczno-wychowawczy. Ma przekonać rosyjską młodzież, by „nie deptała przeszłości ołtarzy”, ma w niej utwierdzić przekonanie, że wszystko, co dzisiaj posiada, tak naprawdę zawdzięcza czerwonoarmistom, którzy nie oddali nazistom Leningradu, Stalingradu, Moskwy. I nic w takiej narracji złego. Problem w tym, że Szewcow i Tiurin czynią to boleśnie łopatologicznie, nie szanując przy tym szczególnie inteligencji swoich widzów. Ale skoro schemat ten przyniósł korzyści finansowe już wcześniej, czemu by go nie powtórzyć? Ale przyznajmy szczerze, w „Rubieży” pojawiają się też nowe wątki. Przynajmniej dwa. Zauroczenie Szurowa Jelizawietą (dzięki czemu film zahacza momentami o komedię romantyczną) oraz osobisty trop w przeszłości Michaiła (co z kolei ciągnie obraz w stronę dramatu). Są i sceny batalistyczne, nakręcone z nerwem i wizualnie atrakcyjne, co jednak w kinie rosyjskim jest normą. Czepiać należy się przede wszystkim skrajnie uproszczonych „przejść” między teraźniejszością a przeszłością i nie do końca doprecyzowanego statusu bohatera po jego przeniesieniu się w czasie. Dlaczego bowiem w jednej scenie kulom się nie kłania, a w innej zostaje ranny? Efekt końcowy nie nastraja szczególnie optymistycznie. Od mniej więcej połowy „Rubież” zaczyna nużyć, tym bardziej że finał opowieści jest stosunkowo łatwy do przewidzenia. Przechodzący wewnętrzną przemianę Szurow staje się ostatecznie zupełnie innym człowiekiem. Trochę jak bohater „ Źródła” Natalii Witalskiej (2016), z którym to filmem dzieło Tiurina – pomijając wątek drugowojenny – wykazuje wiele podobieństw. Producentom udało się zatrudnić kilka znanych twarzy. W Michaiła wcielił się Paweł Priłucznyj („ Dzieciom do lat 16…”, „ Mroczny świat: Równowaga”), w Saszę – Siergiej Czirkow („ W grze”, „ Młot”), w Lizę – Kristina Brodska („ Dusza szpiega”), a w ojca Szurowa – Aleksandr Korszunow („ Twierdza brzeska”, „ Dureń”, „ Terytorium”). Na drugim planie również nie zabrakło popularnych aktorów; znaleźli się wśród nich Jelena Liadowa („ Lewiatan”, „ Dowłatow”), Stanisław Dużnikow („ 1812. Ballada ułańska”, „ Metro”), Wiktor Dobronrawow („ Zwierciadła”, „ Dziewczyna z kosą”) czy Kirył Kiaro („ Gwiazda”, „ Ucieczka z Moskwabadu”). Ścieżka dźwiękowa, słabo zapadająca w pamięć, wyszła spod ręki – coraz częściej przywiązującego wagę do ilości, nie jakości (choć wciąż chętnie zatrudnianego) – Jurija Potiejenki („ Anna Karenina. Historia Wrońskiego”, „ Zimne tango”, „ Czas pionierów”), natomiast funkcję głównego operatora powierzono Jurijowi Korobiejnikowi, który za swój największy, jak dotąd, sukces uznać może „ Trzęsienie ziemi” (2016) Sarika Andreasiana. 
|