East Side Story: Listonosze zawsze mają najgorzej [Władimir Markow „Koperta” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Horrory nie są rosyjską specjalnością. To znaczy, owszem, od czasu do czasu trafiają do rosyjskich kin rodzime filmy grozy, ale rzadko robią one naprawdę dobre wrażenie. „Koperta” debiutującego w roli reżysera Władimira Markowa tendencji tej nie odwraca, ale film może się podobać – ma klimat, trzyma w napięciu, w paru momentach straszy i przede wszystkim nie obraża inteligencji widza.
East Side Story: Listonosze zawsze mają najgorzej [Władimir Markow „Koperta” - recenzja]Horrory nie są rosyjską specjalnością. To znaczy, owszem, od czasu do czasu trafiają do rosyjskich kin rodzime filmy grozy, ale rzadko robią one naprawdę dobre wrażenie. „Koperta” debiutującego w roli reżysera Władimira Markowa tendencji tej nie odwraca, ale film może się podobać – ma klimat, trzyma w napięciu, w paru momentach straszy i przede wszystkim nie obraża inteligencji widza.
Władimir Markow ‹Koperta›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Koperta | Tytuł oryginalny | Конверт | Data premiery | 5 maja 2018 | Reżyseria | Władimir Markow | Zdjęcia | Irek Hartowicz | Scenariusz | Ilja Kulikow | Obsada | Julia Pieriesild, Igor Lizengiewicz, Olga Miedynicz, Igor Chripunow, Ludmiła Czirkowa, Diana Jenakajewa, Siergiej Barkowski, Dmitrij Kuliczkow, Aleksiej Kirsanow, Stanisław Liesnoj | Muzyka | Siergiej Sztern | Rok produkcji | 2017 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 74 minuty | Gatunek | groza / horror, thriller | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Z realizowanymi w ostatnich latach w Rosji horrorami bywa bardzo różnie. Większość z nich prezentuje się fatalnie (jako jedne z najlepszych przykładów można podać obie części „ Mrocznego świata” Antona Miegierdiczowa i Olega Asadulina oraz „ Wurdałaki” Siergieja Ginzburga); niektóre prezentują się ciekawie od strony wizualnej, ale rażą schematyczną fabułą (na przykład „ Strażnicy nocy” Emilisa Velyvisa); od czasu do czasu trafiają się jednak filmy przyzwoite, w których ambicje reżyserów idą w parze z efektami specjalnymi i ukłonami w stronę szerszej publiczności (vide „ Czarna woda” Romana Karimowa, „ Trasa wybrana” Asadulina, „ Narzeczona” Swiatosława Podgajewskiego oraz „ Gogol” Jegora Baranowa). Jakie miejsce w tej wyliczance należałoby przyznać „Kopercie” – kinowemu debiutowi Władimira Markowa? Zdecydowanie w ostatniej grupie, do której trafiły filmy mogące się podobać, udanie łączące rosyjską specyfikę z umiejętnym budowaniem nastroju grozy. Co, czego dowodzi chociażby polska kinematografia po 1989 roku (wcześniej zresztą też), wcale nie jest takie proste. Władimir Markow (rocznik 1980), choć „Kopertą” zadebiutował jako reżyser, wcale nie jest żółtodziobem w branży. Chociaż początkowo wcale nie planował kariery filmowej. Najpierw ukończył wydział dziennikarski Uniwersytetu Moskiewskiego (w 2001), później prywatną szkołę dziennikarską „Internews” (w 2005 roku), by zaraz potem zacząć pracę jako… montażysta. W tej roli pojawił się między innymi w ekipie realizującej sensacyjny western „ Miraż” (2008) Tigrana Keosajana oraz komediodramat „ Generation Π” (2011) Wiktora Ginzburga. Na swoją kolej musiał jednak poczekać, aż do 2016 roku, kiedy to dzięki wsparciu producenta (i scenarzysty) Konstantina Busłowa mógł zabrać się za zdjęcia do swego reżyserskiego debiutu. „Koperta” kosztowała ponad 80 milionów rubli, co – nie ukrywajmy – nie jest jakąś gigantyczną kwotą. Ale może to i lepiej, ponieważ chcąc skutecznie postraszyć widza, Markow musiał mocno ruszyć głowę, nie zdając się jedynie, jak wielu jego kolegów po fachu, na zapierające dech w piersiach efekty specjalne. Premiera dzieła miała miejsce ostatniego dnia listopada ubiegłego roku; parę tygodni później natomiast horror ukazał się w wersji DVD. Zalążek fabuły przenosi nas w początek XIX wieku (lub gdzieś w jego okolice). Nocą w lesie trwa polowanie na starszego mężczyznę, którego los, z racji desperacji ścigającej go tłuszczy, od razu wydaje się przesądzony. Co takiego uczynił uciekinier? Czym zasłużył sobie na takie traktowanie? Zbyt dużo zdradzić nie można, w każdym razie istotną rolę w całej intrydze odgrywa koperta – niedostarczony list, który zawiera nadzwyczaj ważną informację. Następnie akcja przenosi się w czasy współczesne. Głównym bohaterem tej – właściwej – części filmu jest Igor, kierowca w firmie architektonicznej, który pewnego dnia, przywiózłszy na spotkanie swego szefa, przy okazji grzecznościowo dostarcza do sekretariatu również codzienną pocztę. Wśród wielu przesyłek sekretarka dostrzega także dziwną kopertę, na której widnieje adres na sąsiedniej ulicy. Prawdopodobnie list zaplątał się przez przypadek. Korzystając z siły swego uroku, kobieta prosi Igora, aby dostarczył go adresatce. Ten, wprawdzie niechętnie, wyraża zgodę. Tym sposobem trafia do starej kamienicy, do mieszkania, które wygląda, jakby od stu kilkudziesięciu lat nic się w nim nie zmieniło. Takie samo wrażenie robi jedyna lokatorka, zasuszona, kostyczna staruszka, która stwierdza, że… na kopercie widnieje przecież inny adres. Zdziwiony Igor, który kompletnie nic z tego nie rozumie, musi przyznać jej rację. A to oznacza, że jego misja jeszcze się nie zakończyła. Choć wcale nie ma na to ochoty, zgadza się po raz kolejny zabawić w listonosza. Głównie dlatego, by wyrwać się z miejsca, które przeszywa go strachem i napawa grozą. Jakby tego było mało, w najmniej spodziewanych momentach mężczyźnie zaczyna objawiać się duch dziewczynki, za którym podążając, trafia na komisariat policji. Tam stara się przekonać do swojej opowieści policjantkę Marinę, która pewnie by mu nie uwierzyła, gdyby nagle nie wydarzyło się coś zaskakującego i dramatycznego. W efekcie zgadza się ona wraz z Igorem dostarczyć przesyłkę pod kolejny adres. To, co ich tam spotyka, nie daje się racjonalnie wytłumaczyć – co w horrorze w żaden sposób nie dziwi. A czy daje się wyjaśnić logicznie? Na szczęście tak. Scenarzyści „Koperty” – tym najważniejszym był, znany z kilkudziesięciu produkcji telewizyjnych, Igor Kulikow (a wspomagali go Konstantin Busłow i pomysłodawca całego projektu Oleg Smirnow) – postarali się wszystko poukładać tak, aby elementy łamigłówki dokładnie do siebie pasowały. Historia z przeszłości, która w alternatywnej rzeczywistości ma swój ciąg dalszy we współczesnej Moskwie, nakłada się na dramatyczne wydarzenia, jakie rozegrały się tu i teraz. Przez dłuższy czas trudno oba wątki rozdzielić, dopiero w finale okazuje się, że mamy do czynienia z takim niecodziennym zabiegiem. Dlaczego niecodziennym? Ponieważ najczęściej twórcy fabuł dokładają starań, aby prowadzone równolegle opowieści w ostatnich minutach ze sobą ściśle powiązać. Tutaj mamy dokładnie na odwrót. Ale, co najistotniejsze, to wcale nie prowadzi do rozejścia się w szwach całej narracji. Przeciwnie, tym sposobem zostaje ona dopełniona, a postępowanie głównego bohatera, przez dłuższy czas zaskakujące, ostatecznie uwiarygodnione. I za to należą się twórcom „Koperty” brawa. Budżet filmu nie pozwolił Markowowi na zatrudnienie gwiazd dużego formatu. Dlatego też w Igora musiał wcielić się Igor Lizengiewicz – absolwent wydziału reżyserskiego moskiewskiej Rosyjskiej Akademii Sztuk Teatralnych, dla którego występ w „Kopercie” był debiutem na wielkim ekranie. Za to Marinę zagrała ceniona przez krytyków Julia Pieriesild („ Paradżanow”, „ Bitwa o Sewastopol”, „ Zimne tango”). Kilku znanych aktorów pojawiło się również na drugim planie, jak chociażby obdarzony charakterystycznym emploi Igor Chripunow („ Pojedynek”, „ Lodołamacz”) w roli starca Tichona, Siergiej Barkowski („ Półtora pokoju, czyli Sentymentalna podróż do ojczyzny”, „ Mnich i demon”) jako szef Igora, wreszcie dobrotliwy Dmitrij Kuliczkow („ Kraina Oz”, „ Selfie”, „ Rubież”), wcielający się w policjanta dyżurującego w komisariacie. Oryginalna ścieżka dźwiękowa wyszła spod ręki rosyjskiego emigranta Siergieja Szterna, który ma na koncie muzykę do sześciu filmów pełno- i ponad siedemdziesięciu krótkometrażowych. Jak dotąd, żaden z nich nie zyskał rozgłosu. Z kolei za zdjęcia odpowiada nasz rodak, absolwent łódzkiej „filmówki”, Ireneusz Hartowicz, który po krótkim pobycie w Hollywood, od połowy poprzedniej dekady na dobre zadomowił się w Rosji („ Hitler kaput!”, „ Zapis namiętności”, „ Legenda z numerem 17”, „ Załoga”), gdzie zresztą cieszy się coraz większym uznaniem. I nic dziwnego. Zdjęcia do „Koperty”, idealnie wpisujące się w mroczny nastrój dzieła, są jednym z największych walorów debiutu Władimira Markowa. Bez nich obraz nie miałby takiej siły oddziaływania, nie wpływałby na emocje, a w finale – zwyczajnie nie wzruszał.
|