East Side Story: Uważaj na fotografa! [Anton Zienkowicz „Zdjęcie na pamiątkę” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl I oto kontynuujemy przegląd rosyjskich horrorów mających premierę na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy. Po „Kopercie” i „Rusałce” dzisiaj nadeszła pora na „Zdjęcie na pamiątkę” – reżyserski debiut operatora Antona Zienkowicza, który szlifował ostrogi na planach innych filmów grozy. Ale, niestety, nie przekuł w artystyczny sukces zdobytej przy tej okazji wiedzy.
East Side Story: Uważaj na fotografa! [Anton Zienkowicz „Zdjęcie na pamiątkę” - recenzja]I oto kontynuujemy przegląd rosyjskich horrorów mających premierę na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy. Po „Kopercie” i „Rusałce” dzisiaj nadeszła pora na „Zdjęcie na pamiątkę” – reżyserski debiut operatora Antona Zienkowicza, który szlifował ostrogi na planach innych filmów grozy. Ale, niestety, nie przekuł w artystyczny sukces zdobytej przy tej okazji wiedzy.
Anton Zienkowicz ‹Zdjęcie na pamiątkę›EKSTRAKT: | 50% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Zdjęcie na pamiątkę | Tytuł oryginalny | Фото на память | Reżyseria | Anton Zienkowicz | Zdjęcia | Anton Zienkowicz | Scenariusz | Wiktor Bondariuk | Obsada | Irina Tiemiczewa, Anastazja Zienkowicz, Sanżar Madi / Madijew, Stiepan Jurpałow, Sofia Zajka, Jegor Charłamow, Garik Petrosian, Karen Badałow, Jewgienij Koriakowski, Nikołaj Kozak, Irina Szejanowa | Muzyka | Mark Dorbski | Rok produkcji | 2018 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 73 minuty | Gatunek | groza / horror | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Swoją drogą ciekawe czy to jakaś ogólniejsza tendencja, czy też zwykły przypadek, że w ciągu ostatnich dwóch lat powstało w Rosji tak dużo filmowych horrorów. Bo to przecież nie tylko „ Trasa wybrana” (2016) Olega Asadulina, „ Koperta” (2017) Władimira Markowa czy „ Narzeczona” (2017) i „ Rusałka. Jezioro martwych” (2018) Swiatosława Podgajewskiego, ale również zahaczające o stylistykę kina grozy i fantasy „ Źródło” (2016) Natalii Witalskiej, „ Ryba-marzenie” (2016) Antona Bilżo i „ Anomalia” (2017) Wasilija Cziginskiego. Do tego należałoby dodać jeszcze adaptacje dzieł dziewiętnastowiecznych klasyków – Nikołaja Gogola (vide „ Początek” i „ Wij” Jegora Baranowa) oraz Aleksandra Puszkina („ Wurdałaki” Siergieja Ginzburga). A gdyby pogrzebać głębiej, zapewne jeszcze kilka innych filmów by się odnalazło. Chociażby omawiane dzisiaj „Zdjęcie na pamiątkę”, pod którym jako reżyser podpisał się Anton Zienkowicz. Zienkowicz – moskwianin, urodzony w 1984 roku – dotąd dał się poznać głównie jako operator pracujący, zwłaszcza w ostatnim czasie, przy widowiskowych, choć nie zawsze wartościowych artystycznie obrazach („ Mafia: Gra o przeżycie”, „ Dziadek Mróz. Bitwa magów”) oraz niektórych ze wspomnianych powyżej horrorów („ Trasa wybrana”, „ Rusałka. Jezioro martwych”). W kontekście tego ostatniego przestaje dziwić, że mając już całkiem spore doświadczenie, postanowił sam zadebiutować jako reżyser – i to właśnie obrazem grozy. A że zaprzyjaźnieni producenci podjęli decyzję o wysupłaniu na ten cel 23 milionów rubli – głupio byłoby odmawiać. Tym sposobem powstało „Zdjęcie na pamiątkę” – połączenie horroru i dzieła o charakterze towarzysko-rozrywkowym. Scenariusz wyszedł bowiem spod ręki zaprzyjaźnionego z Zienkowiczem Wiktora Bondariuka, który do obsady „wcisnął” swoją małżonkę, wokalistkę i aktorkę znaną dotychczas z seriali i telenowel Irinę Tiemiczewą (zagrała Irę). Sam Bondariuk do tej pory niewiele miał wspólnego z kinematografią. Urodził się w 1967 roku w kazachskim Kustanaju; od początku lat 90. para się muzyką jako lider i główny kompozytor grupy z pogranicza synth-popu i eurodance’u Russkij Razmier; akompaniuje również swej młodszej o osiemnaście lat małżonce w projekcie Irina i Razmier. Nie gorszy od Bondariuka był jednak także sam reżyser, który drugą z ważnych ról żeńskich (Aliony) powierzył swojej żonie, Anastazji Zienkowicz, do niedawna jeszcze Ukołowej (pod panieńskim nazwiskiem zagrała w „ Dziadku Mrozie”). Mając załatwione najważniejsze kwestie, można było przystąpić do realizacji filmu; poszło to szybko i bezboleśnie, w efekcie czego „Zdjęcie…” trafiło do kin w połowie czerwca tego roku. Moment nie był najlepszy, biorąc pod uwagę, że dokładnie tego samego dnia reprezentacja Sbornej rozbiła na otwarcie futbolowych mistrzostw świata drużynę Arabii Saudyjskiej. Lecz nie tylko w tym należy upatrywać kiepskich wyników finansowych reżyserskiego debiutu Zienkowicza. Początek filmu jest jeszcze obiecujący. Mamy przełom lat 40. i 50. ubiegłego wieku, lata schyłkowego stalinizmu, może nie aż tak okrutne, jak epoka Wielkiej Czystki (dekadę wcześniej), ale również znaczone wzmożonymi prześladowaniami (zwłaszcza Żydów). Michaił Sztern jest słynnym jasnowidzem, któremu udało się przewidzieć śmierć Hitlera. Teraz zarabia na życie, dając występy przed publicznością – robi trochę za cyrkowego magika. Przez cały czas nadzoruje go młody oficer NKWD. Wszak przepowiadanie przyszłości w kraju totalitarnym, o czym przekonał się chociażby Erik Jan Hanussen, nie jest nazbyt bezpiecznym zajęciem. Łatwo się narazić, zwłaszcza jeżeli proroctwa nie są po myśli rządzących. Tym razem jednak Sztern przedstawia niezwykły aparat fotograficzny (przypominający późniejszego Polaroida), który robi zdjęcia… przepowiadające przyszłość. To znaczy można na nich zobaczyć to, co dopiero się wydarzy. Na widowni obecny jest docent uniwersytetu w Leningradzie, Michaił Abrikosow, który – kierując się rozumem – oskarża Michała o kłamstwo. By to potwierdzić, godzi się wziąć udział w publicznym eksperymencie. Nie kończy się on jednak tak, jak zostało to przewidziane. Przypadek sprawia bowiem, że zostaje wykryta jeszcze jedna zdolność, jaką posiada aparat skonstruowany przez Szterna. Okrutna! Tyle tytułem wstępu. Chwilę później akcja filmu zostaje przeniesiona w czasy nam współczesne, w wyniku czego z każdą kolejną minutą „Zdjęcie…” przybiera postać klasycznego slashera. W moskiewskiej kawiarni zbiera się grupa młodych ludzi – po dwudziestce, przed trzydziestką. Są tam Aliona, jej siostra Wiera, Nikołaj, Jura, Gagik i Ilja. Jako ostatnia pojawia się Ira. To ona proponuje pozostałym wspólny projekt. W tym celu jadą poza miasto. Gdy tylko wjeżdżają w las, zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Prowadzący busa Ilja, zagadany ze swoją dziewczyną Alioną, nie zauważa stojącego na drodze łosia i uderza w zwierzę. Kiedy ranni pasażerowie dochodzą do siebie, jest już środek nocy. Z trudem udaje im się wydostać z wozu. Chcą wezwać pomoc, ale na tym odludziu nie ma, niestety, zasięgu, nie działają więc telefony komórkowe. Jura oferuje się, że wróci drogą, którą przyjechali – tym sposobem dotrze do jakiejś wsi albo miasteczka i ściągnie odsiecz. A co robią pozostali? Aliona w oddali, między drzewami, dostrzega postać. Może jej się zwidywać, ale jeżeli nie – kto wie, może jakiś człowiek naprawdę mieszka w lesie niedaleko od drogi i byłby w stanie im pomóc. Gagik, Nikołaj, Wiera i Ira postanawiają to sprawdzić. Znajdują dom – pusty, lecz na pewno zamieszkały. W jednym z pomieszczeń trafiają na zabytkowy aparat fotograficzny. Szczególnie zaintrygowany jest nim Kola, który interesuje się fotografią i ma zamiar zajmować się nią w przyszłości zawodowo. Z ciekawości robi zdjęcie Gagikowi… i tym samym uruchamia lawinę dramatycznych wydarzeń. Skoro to slasher, domyślacie się zapewne, co dzieje się w dalszym ciągu. Bondariuk i Zienkowicz nie odeszli tu od schematu gatunku. Postanowili natomiast zaszokować okrucieństwem. Otwarta pozostaje tylko kwestia, czy w tej dziedzinie można zaprezentować jeszcze coś nowego. Dlatego też najistotniejszym pytaniem, jakie zadaje sobie widz jest niekoniecznie to, czy ktoś (i kto) ewentualnie przeżyje, ale jak – do cholery! – to szatańskie urządzenie trafiło do domu w lesie. Kto go używa? I w jakim celu? Każda kolejna minuta przybliża nas do odpowiedzi. Czy jest ona satysfakcjonująca – to już zupełnie inna kwestia. Żałować tylko można, że to, co najoryginalniejsze, a więc nawiązania do przeszłości (wątek Szterna, Abrikosowa, oficera NKWD) z czasem utopione zostało w typowych slasherowych banałach, a głównym motorem napędowym fabuły, co należy zresztą do klasyki gatunku, stała się… głupota bohaterów. Świetnie prezentuje się natomiast pojawiająca się w tle natura; piękne zaśnieżone połacie lasu, skute lodem jezioro – wszystko to wygląda bardzo klimatycznie i zostało ze smakiem przedstawione przez Zienkowicza (tym razem w roli operatora). Mniej pasuje do całości muzyka skomponowana przez Marka Dorbskiego, który jako twórca soundtracków zadebiutował zaledwie rok wcześniej komedią romantyczną Sarika Andreasiana (współproducenta „Zdjęcia…”) „Miłość w Mieście Aniołów”. Poza wspomnianymi już odtwórczyniami głównych żeńskich postaci na planie możemy zobaczyć jeszcze między innymi: Kazacha Sanżara Madiego („ Druga strona”, „ Obrońcy”) jako Nikołaja, Stiepana Jurpałowa („ Mafia: Gra o przeżycie”) jako Ilję i Jegora Charłamowa („ Znalezisko”), który wcielił się w Jurę. Michaił Sztern ma z kolei twarz Gruzina Karena Badałowa („ Paradżanow”, „ Główny”), Abrikosow – Jewgienija Koriakowskiego („ Przyciąganie”), natomiast enkawudzista Gołowow – Nikołaja Kozaka („ Kozak”, „ Wiking”).
|