East Side Story: Gdy chce się być Zwiagincewem, ale… [Sarik Andreasian „Bez przebaczenia” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl To jedna z najbardziej wyczekiwanych jesiennych premier kinowych w Rosji. Film oparty na faktach, którego tematem jest katastrofa lotnicza, do jakiej doszło w lipcu 2002 roku nad Jeziorem Bodeńskim (w jej wyniku zginęło ponad siedemdziesiąt osób, w tym większość dzieci). Sarik Andreasian nakręcił „Bez przebaczenia” w ascetycznym stylu, kojarzącym się z Andriejem Zwiagincewem. Tylko że ormiański reżyser nie ma takiego talentu, jak jego rosyjski kolega po fachu.
East Side Story: Gdy chce się być Zwiagincewem, ale… [Sarik Andreasian „Bez przebaczenia” - recenzja]To jedna z najbardziej wyczekiwanych jesiennych premier kinowych w Rosji. Film oparty na faktach, którego tematem jest katastrofa lotnicza, do jakiej doszło w lipcu 2002 roku nad Jeziorem Bodeńskim (w jej wyniku zginęło ponad siedemdziesiąt osób, w tym większość dzieci). Sarik Andreasian nakręcił „Bez przebaczenia” w ascetycznym stylu, kojarzącym się z Andriejem Zwiagincewem. Tylko że ormiański reżyser nie ma takiego talentu, jak jego rosyjski kolega po fachu.
Sarik Andreasian ‹Bez przebaczenia›EKSTRAKT: | 50% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Bez przebaczenia | Tytuł oryginalny | Непрощённый | Reżyseria | Sarik Andreasian | Zdjęcia | Morad Abdel-Fattakh | Scenariusz | Sarik Andreasian, Aleksiej Grawicki, Siergiej Wołkow | Obsada | Dmitrij Nagijew, Mardżan Awetisian, Samweł Mużykian, Roza Chajrullina, Karina Kagramanian, Artiom Szkłajew, Michaił Gor / Goriewoj, Irina Biezrukowa, Wadim Całłati, Sebastien Sisak, Andrius Paulavičius, Olivier Siou, Mikael Dżanibekian, Dmitry Brauer, Lisawieta Sachnowa | Rok produkcji | 2018 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 106 min | Gatunek | dramat | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
To była bardzo głośna sprawa. W nocy z 1 na 2 lipca 2002 roku nieopodal miejscowości Überlingen nad Jeziorem Bodeńskim w południowych Niemczech, tuż przy granicy ze Szwajcarią, lecący z Moskwy do Barcelony pasażerski samolot baszkirskich linii lotniczych Tu-154 zderzył się z transportowym Boeingiem 757 firmy spedycyjnej DHL, który zmierzał z Bahrajnu – z międzylądowaniem w Bergamo – do Brukseli. Zginęło siedemdziesiąt jeden osób, w tym czterdzieści sześć dzieci, które udawały się właśnie do Katalonii na wakacje. Większość mieszkała w Ufie, stolicy Baszkirii. Ale byli też na pokładzie pasażerowie przypadkowi, którzy zabrali się wyczarterowanym lotem, ponieważ spóźnili się na swój rejsowy samolot. To czterdziestoczteroletnia Swietłana Kałojewa, jej jedenastoletni syn Konstantin i młodsza od niego o siedem lat córka Diana – najbliższa rodzina pracującego w okolicach Barcelony północnoosetyjskiego architekta Witalija Kałojewa. Oni są głównymi bohaterami dramatu psychologicznego Sarika Andreasiana. Wybór ten nie jest przypadkowy; wynika z tego, co uczynił Kałojew niespełna dwa lata po tragicznym w skutkach wypadku, dzięki czemu świat ponownie usłyszał o katastrofalnych zaniedbaniach, jakich dopuścili się kontrolerzy lotów szwajcarskiej kompanii „Skyguide” (w filmie nazywanej „Sky Guidance”). Ormianin Sarik Andreasian (rocznik 1984) to bardzo płodny twórca, który nie stroni od żadnego gatunku filmowego. Ma na swoim koncie komedie obyczajowe i romantyczne („ Romans biurowy. Nasze czasy”, 2011; „Ciężarny”, 2011; „Co robią mężczyźni 1-2”, 2013-2015; „Miłość w Los Angeles”, 2015), kino akcji („Skok życia”, 2014; „ Mafia: Gra o przeżycie”, 2015), oparte na autentycznych wydarzeniach dramaty („ Trzęsienie ziemi”, 2016), wreszcie klasyczny film superbohaterski („ Obrońcy”, 2017). Zdecydowana większość jego dokonań to obrazy błahe i bardzo błahe, najczęściej średnio udane. Na ich tle, jak dotąd, wyróżniał się pozytywnie jedynie obraz o trzęsieniu ziemi, do jakiego doszło w Armenii w grudniu 1988 roku. Jego symboliczną – z dwóch powodów – kontynuacją jest „Bez przebaczenia”: raz, że także oparte na faktach, dwa, że nakręcone dokładnie w takiej samej poetyce, wzorowanej na niespiesznej narracji typowej dla Andrieja Zwiagincewa. Dzieło Andreasiana mogło liczyć na spory, jak na kino rosyjskie, budżet. Film kosztował bowiem 90 milionów dolarów. Jego światowa premiera miała miejsce 12 września tego roku na mało prestiżowym Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w niemieckim Oldenburgu; dwa tygodnie później „Bez przebaczenia” trafiło do kinowej dystrybucji w Rosji. I nie podbiło serc widzów. Krytycy też zachowali sceptycyzm. Ale na przykład użytkownicy portalu IMDB ocenili go nieco wyżej niż pokrewny tematycznie „Po katastrofie” (2017) Elliotta Lestera z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej. Szczerze mówiąc, jest to jednak i tak ocena nieco na wyrost. Docenić bowiem należy Sarika Andreasiana za to, że od czasu do czasu podejmuje tematy poważne i istotne społecznie, lecz jednocześnie należy zganić, że – przynajmniej w tym konkretnym przypadku – robi to w sposób całkowicie pozbawiony emocji i irytujący do tego stopnia, że w kilku momentach ma się ochotę, z powodu nieuzasadnionych dłużyzn, zrezygnować z seansu. Jak widać, dziełu nie pomógł nawet fakt, że za scenariusz odpowiadali Aleksiej Grawicki (współautor przyzwoitego „Trzęsienia ziemi”) i Siergiej Wołkow (ceniony autor książek dla dzieci), jak również, nie wiedzieć czemu, ukrywający się pod anglojęzycznym pseudonimem Matthew Jacobs, sam reżyser (który zresztą tą samą tożsamością posłużył się, pisząc scenariusz do horroru Andrieja Konsta „ Krwawa hrabina Batory”). Na dramat pasażerów lotu z Moskwy do Barcelony Andreasian patrzy przez pryzmat losu jednej rodziny – Kałojewów. Główną postacią jest pochodzący z Osetii Północnej architekt Witalij. To świetny specjalista, który dostaje zlecenia nie tylko w ojczyźnie, ale także poza jej granicami. Teraz buduje potężną willę w okolicach stolicy Katalonii. Doskwiera mu jednak tęsknota za najbliższymi – żoną Swietłaną i dziećmi, Konstantinem i Dianą, którą chyba nie tylko z powodu imienia nazywa „księżniczką”. Dlatego pewnego letniego dnia proponuje im, aby przylecieli na wakacje do niego, do Hiszpanii. Pech chce, że nie zdążywszy na samolot rejsowy, Kałojewowie dołączają do czarteru wynajętego dla mieszkańców Ufy. Witalij czeka na nich na lotnisku w Barcelonie – i to tam właśnie dowiaduje się o katastrofie nad Jeziorem Bodeńskim. Jest zrozpaczony i przybity, ale nie chce pokornie czekać na wieści; najszybciej, jak to tylko możliwe, dostaje się więc w okolice Überlingen, by na miejscu katastrofy pomóc służbom szukać ciał swoich bliskich. Zabiera je potem do ojczyzny, by urządzić godny pochówek. Od tej pory może liczyć już tylko na wsparcie matki i starszego brata, którzy w miarę możliwości podtrzymują go na duchu. Witalijowi trudno jednak jest wrócić do normalnego życia. Stracił przecież wszystko, co było mu najdroższe. Ożywia się jedynie, gdy w telewizji bądź radiu słyszy informacje na temat wyjaśniania przyczyn katastrofy, a następnie przebiegu procesu sądowego. Z czasem jest coraz bardziej rozżalony; irytuje go fakt, że firma, której pracownicy dopuścili się zaniedbań, nie potrafi publicznie przeprosić za swoją winę. Kroplą, która przelewa czarę goryczy, jest natomiast list, jaki otrzymuje od szefa „Sky Guidance” w sprawie odszkodowań za śmierć rodziny. I nie… nie chodzi wcale o wysokość zadośćuczynienia. Sarik Andreasian, zdając sobie sprawę, że opowiada o wydarzeniach nadzwyczaj tragicznych, postanowił nakręcić „Bez przebaczenia” w tonacji arcypoważnej. To zrozumiałe, ale tylko częściowo. Bo czym usprawiedliwić fakt, że nawet introdukcja – a więc to wszystko, co poprzedza tragedię – rozegrana jest w nastroju minorowym? Kałojewa nie stać na choćby najmniejszy uśmiech. Gdy próbuje być mniej zasadniczy, jego twarz wykrzywia się w jakimś niezrozumiałym grymasie. Widocznie od pierwszych sekund mamy wiedzieć, że cierpi. I cierpieć będzie do samego końca. Wraz z Kałojewem cierpią też jednak przy okazji widzowie. I nieświadomie cierpi również sam reżyser, który wykreował bohatera nudnego i na wskroś przewidywalnego. W efekcie wcielający się w osetyńskiego architekta Dmitrij Nagijew („ Powrót muszkieterów, czyli Skarby kardynała Mazzariniego”, „ Klatka”) gra przez pełne sto minut bez żadnego niuansu, z zaciśniętymi zębami i nieobecnym wzrokiem; bardziej przypomina robota, któremu za chwilę wyładuje się bateria, a nie targanego skrajnymi emocjami człowieka, mniej lub bardziej cierpliwie czekającego na wymierzenie sprawiedliwości winnym śmierci jego żony i dzieci. Pod tym względem aktorsko znacznie lepiej wypada chociażby pojawiający się jedynie w dwóch epizodach Litwin Andrius Paulavičius („ Sobibór”), który wcielił się w szwajcarskiego kontrolera lotu Petera Nielsena. Poza nimi na ekranie zobaczyć możemy jeszcze: Ormiankę Mardżan Awetisian („Trzęsienie ziemi”), która wcieliła się w Swietłanę, Tatarkę Rozę Chajrulliną („ Suchodoły”, „ Kochany Hans, najdroższy Piotr”, „ Nauczycielka”), czyli matkę Witalija, oraz Ormianina Samweła Mużykiana („ Jelcyn. Trzy dni sierpnia”, „ Trzej muszkieterowie”), który podarował swą twarz bratu Kałojewa. Na drugim planie przewija się także ceniony rosyjski aktor Michaił Goriewoj („ Dom Słońca”, „ Pięć narzeczonych”, „ Rozbójnik Sołowiej”), który zagrał ojca dwóch dziewczynek, ofiar tej samej katastrofy lotniczej. Za zdjęcia odpowiadał Morad Abdel-Fattakh, operator pochodzenia arabskiego, ale urodzony w 1987 roku w Moskwie. Sześć lat temu ukończył on Wszechrosyjski Państwowy Instytut Kinematografii (WGIK) i od tamtej pory pracował przede wszystkim przy serialach i filmach telewizyjnych. Pewnie też z tego powodu zdjęcia nie przydają dziełu Andreasiana rozmachu. Nie mówiąc już o samej katastrofie, której na ekranie wcale nie widać. Co trochę dziwi w kontekście sporego budżetu i faktu, że ormiański reżyser miał już w dorobku filmy oparte w dużej mierze na efektach specjalnych („ Mafia: Gra o przeżycie”, „ Obrońcy”), wie więc doskonale, z czym się to je. Odpowiednio monumentalna jest za to ścieżka dźwiękowa autorstwa Marka Dorbskiego („ Zdjęcie na pamiątkę”, „Miłość w Los Angeles”), który znajduje się dopiero u progu kariery. W każdym razie start ma całkiem przyzwoity. Soundtracku do „Bez przebaczenia” też nie będzie musiał się wstydzić.
|