East Side Story: Nawet Kafka by się w tym pogubił [Denis Siliakow „Zagubiona wyspa” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl To miała być bardzo ambitna produkcja, oparta na symbolicznej i wieloznacznej współczesnej sztuce rosyjskiej. Niestety, niewiele z tego wyszło. Bez czaru, bez klimatu, bez nastroju. Wyszła proteza opowieści o ludziach przepadłych w czasie i przestrzeni. Ni to dramat psychologiczny, ni to horror, ni to thriller. Kręcąc „Zagubioną wyspę”, Denis Siliakow zaliczył bolesny falstart.
East Side Story: Nawet Kafka by się w tym pogubił [Denis Siliakow „Zagubiona wyspa” - recenzja]To miała być bardzo ambitna produkcja, oparta na symbolicznej i wieloznacznej współczesnej sztuce rosyjskiej. Niestety, niewiele z tego wyszło. Bez czaru, bez klimatu, bez nastroju. Wyszła proteza opowieści o ludziach przepadłych w czasie i przestrzeni. Ni to dramat psychologiczny, ni to horror, ni to thriller. Kręcąc „Zagubioną wyspę”, Denis Siliakow zaliczył bolesny falstart.
Denis Siliakow ‹Zagubiona wyspa›EKSTRAKT: | 30% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Zagubiona wyspa | Tytuł oryginalny | Потерянный остров | Reżyseria | Denis Siliakow | Zdjęcia | Jekatierina Kobzar | Scenariusz | Natalia Moszyna | Obsada | Daniił Masliennikow, Tatiana Dogilewa, Natalia Frej, Dmitrij Astrachan, Gieorgij Nazarienko, Ilja Jermołow, Jurij Dołgincow, Marina Czierkunowa | Muzyka | Dmitrij Jemieljanow | Rok produkcji | 2019 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 90 minut | Gatunek | dramat, thriller | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Świetny, niepokojąco-mroczny plakat obiecywał znacznie więcej niż to, co ostatecznie widzom zaoferowano. Czyja to wina? Reżysera, który nie miał pomysłu na atrakcyjne przedstawienie kolejnej wersji „kafkowskiej pułapki”? Scenarzystki, która na potrzeby filmu zaadaptowała własną sztukę sceniczną? A może aktorów, którzy nie do końca wiedzieli, w jakiej formule grają i byli na planie filmowym zagubieni jak dzieci we mgle? Tak naprawdę wszystkich po trochu. Twórców „Zagubionej wyspy” poniosła – i jednocześnie przerosła – ambicja. Nadmuchali balon, który ostatecznie urwał się z linki i podryfował w stronę, z której nie było już powrotu. Być może tym sposobem Denis Siliakow zapłacił typowe dla debiutantów frycowe. Ale przecież nie jest on artystą początkującym. Do pracy nad swoim pierwszym fabularnym pełnometrażowym dziełem przystąpił, mając lat… czterdzieści. Co robił wcześniej? Urodził się w 1978 roku w miejscowości Ust’-Ilimsk w obwodzie irkuckim. Jako dwudziestojednolatek został absolwentem uniwersytetu w Irkucku (specjalność: systemy informatyczne). O dziwo jednak nie interesowała go kariera w branży IT; porzucił rodzinne strony i przeniósł się do Moskwy, gdzie rozpoczął naukę najpierw w Instytucie Telewizji i Radia „Ostankino”, a potem we WGIK-u, czyli Wszechrosyjskim Państwowym Instytucie Kinematografii (ukończył tam kursy reżyserskie). Jako dyplom przedstawił komedio dramatyczną krótkometrażówkę „Dom z oknami na pole” (2017), a zaraz potem przystąpił do pracy nad debiutem kinowym, który postanowił także współprodukować. Szukając odpowiedniego materiału na scenariusz, skontaktował się z pisarką Natalią Moszyną. Moszyna (rocznik 1975) pochodzi z Ufy, stolicy Baszkirii; studiowała psychologię na Uniwersytecie Pedagogicznym w Nowosybirsku i – podobnie jak Siliakow – po uzyskaniu dyplomu postanowiła… poświęcić się nieco innemu zajęciu. W 2004 roku zadebiutowała jako dramaturg, przedstawiając sztukę zatytułowaną „Trójkąt” na niezależnym i niekomercyjnym Festiwalu Młodej Dramaturgii „Liubimowka”. A potem, jak z rękawa, posypały się kolejne teksty: „Technika oddychania bez powietrza” (2005), „Kula” (2006), „Wyspa Rikotu” (2006), „Pod niebiosami” (2008), „Bliscy” (2009), „Ciepło” (2009), „Do gwiazd” (2011), „Dźwig” (2017), „Córa” (2017), „Różowa sukienka z zielonym paskiem” (2018) oraz „Gwiezdne wojny w Mosfilmie” (2018). Najczęściej wystawianą (od 2008 roku doczekała się co najmniej czternastu adaptacji w całej Rosji) sztuką Moszynej i tym samym, jak można sądzić, najpopularniejszą, a pewnie i najlepszą, okazała się „Wyspa Rikotu” – i to właśnie po nią postanowił sięgnąć Siliakow. Premiera filmowej wersji miała miejsce 4 kwietnia tego roku. Minęło już zatem kilka tygodni, możemy więc ocenić, że sukcesu „Zagubiona wyspa” nie odniosła. Zresztą zdziwiłbym się ogromnie, gdyby było inaczej. Głównym bohaterem dramatu jest moskiewski dziennikarz Igor Wojewodin. Na co dzień zajmuje się analizami ekonomicznymi; tematyka, zdawało się, bezpieczna i neutralna, ale i tak popada w konflikt ze swoim przełożonym. W efekcie, wyrażając w ten sposób swój protest wobec postępowania redaktora naczelnego, postanawia opuścić stolicę i wybrać się w jakieś odludne miejsce, aby napisać tekst o żyjących tam osobach. Na chybił trafił wskazuje palcem malutką wysepkę na Oceanie Spokojnym, gdzieś na wschód od Sachalinu, w archipelagu Kuryli. Gdy dociera na miejsce, okazuje się, że wulkaniczna wysepka liczy zaledwie dwanaścioro mieszkańców, w większości starszych już wiekiem. Jak na odludków przystało, zachowują się dziwnie, niektórzy sprawiają wrażenie, jakby już dawno pomieszało im się w głowach. Wariaci, owszem, ale nieszkodliwi. Niektórzy, jak Aleksandra Pietrowa, wydają się nawet sympatyczni i opiekuńczy. Podobnie jak tajemnicza Anna. Anna jest najmłodszą kobietą na wyspie. Na dodatek piękną. Nic więc dziwnego, że wpada w oko przystojnemu dziennikarzowi. Przedstawia mu się jako naukowczyni, która bada miejscową społeczność. W czasie uroczystej kolacji, wydanej na cześć gościa, trzyma się z boku, mało mówi, jedynie znacząco się uśmiecha. W rozmowie w cztery oczy ostrzega natomiast Wojewodina, aby nie zbliżał się do brzegu klifu, bo łatwo poślizgnąć się i stracić kark, spadając z kilkudziesięciu metrów. Niby nic szczególnego. Rozmawiając z innymi mieszkańcami wyspy, Igora zaskakuje jeszcze jedna rzecz: gdy dziennikarz mówi o swojej pracy w stolicy, oni odpowiadają, że przecież „nie ma Moskwy” ani „nie ma Rosji”. I są o tym święcie przekonani. Wojewodzin zaczyna więc zastanawiać się, jaką tajemnicę skrywa wyspa, a jedyną osobą skłonną mu cokolwiek wyjawić jest wzbudzająca mieszane uczucia Ludmiła Sieliezniowa. Początek filmu wiele obiecuje. Bohater trafia w tajemnicze miejsce zamieszkane przez nieliczną, odciętą od świata społeczność, która ewidentnie coś ukrywa, oddając się przy tym dziwnym rytuałom. Igora zachowanie mieszkańców najpierw dziwi, potem zaskakuje, a z czasem zaczyna przerażać. Najchętniej wyniósłby się stąd jak najszybciej. Co – jak pewnie się domyślacie – wcale nie będzie takie łatwe. Problem „Zagubionej wyspy” polega na tym, że ta kafkowska sytuacja bez wyjścia zostaje dorżnięta dialogami. Zdecydowanie za dużo pada tu słów, można odnieść wrażenie, że dialogi z dramatu zostały żywcem przeniesione do scenariusza. W efekcie pryska gdzieś nastrój tajemniczości, który bardzo łatwo byłoby podkreślić, wykorzystując do tego otaczającą bohaterów przyrodę. I tu docieramy do drugiego problemu. Mając do wykorzystania otwartą przestrzeń (wyspa plus ocean), reżyser zdecydował się przede wszystkim na bliskie plany. Może chciał w ten sposób uzyskać efekt klaustrofobicznego osaczenia, ale o ileż bardziej przerażająca byłaby śmiertelna pułapka bez granic… To, co zapewne świetnie sprawdzało się na teatralnej scenie, nie zagrało, niestety, na wielkim ekranie. O ile bowiem można uwierzyć w gadające głowy znajdujące się w zamkniętym pomieszczeniu, o tyle takie obrazki wyglądają mało dorzecznie w otwartej, niczym nieograniczonej przestrzeni. W dziennikarza Igora wcielił się Daniił Masliennikow („ Rajskie Ogrody”), absolwent Państwowego Moskiewskiego Uniwersytetu Kultury i Sztuki, a obecnie student Wyższej Szkoły Teatralnej imienia Borisa Szczukina. Annę zagrała debiutująca w pełnym metrażu Natalia Frej, Aleksandrę Pietrową – Tatiana Dogilewa („ Dworzec dla dwojga”, „ Na żywo!”), odpowiedzialnego za bezpieczeństwo mieszkańców wyspy Michaiła Timofiejewa – Gieorgij Nazarienko („ Jarosław. Tysiąc lat temu”, „ Mnich i demon”), natomiast Siergieja Borisowicza, przełożonego Wojewodina w redakcji gazety – Dmitrij Astrachan („ Chagall – Malewicz”, „ Koniec pięknej epoki”). Autorką zdjęć była debiutantka (a więc podobnie jak reżyser) Jekatierina Kobzar, do tej pory pracująca głównie przy teledyskach. Ścieżka dźwiękowa wyszła natomiast spod ręki również niezbyt doświadczonego Dmitrija Jemieljanowa (dwie części filmowych antologii pod wspólnym tytułem „ O miłości”), dla którego było to pierwsze tak poważne wyzwanie.
|