East Side Story: Z klaustrofobicznej miłości do kina [Kirył Sokołow „Zdychaj, tatulku!” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Zdarzały się w historii kina olśniewające debiuty (vide Quentin Tarantino, by nie sięgać zbyt głęboko w czasie). Zdarzały się i takie, które wywoływały efekt „wow!”. Niekiedy działający z opóźnionym zapłonem (przykład Roberta Rodrigueza). Kirył Sokołow lokuje się gdzieś pośrodku, a jego nasycony czarnym humorem thriller „Tato, umrzyj!” wydaje się jednym z ciekawszych rosyjskich obrazów ubiegłego roku.
East Side Story: Z klaustrofobicznej miłości do kina [Kirył Sokołow „Zdychaj, tatulku!” - recenzja]Zdarzały się w historii kina olśniewające debiuty (vide Quentin Tarantino, by nie sięgać zbyt głęboko w czasie). Zdarzały się i takie, które wywoływały efekt „wow!”. Niekiedy działający z opóźnionym zapłonem (przykład Roberta Rodrigueza). Kirył Sokołow lokuje się gdzieś pośrodku, a jego nasycony czarnym humorem thriller „Tato, umrzyj!” wydaje się jednym z ciekawszych rosyjskich obrazów ubiegłego roku.
Kirył Sokołow ‹Zdychaj, tatulku!›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Zdychaj, tatulku! | Tytuł oryginalny | Папа, сдохни | Dystrybutor | Mayfly | Data premiery | 25 października 2019 | Reżyseria | Kirył Sokołow | Zdjęcia | Dmitrij Uliukajew | Scenariusz | Kirył Sokołow | Obsada | Aleksandr Kuzniecow, Witalij Chajew, Jewgienija Kregżde, Michaił Gor / Goriewoj, Jelena Szewczenko, Igor Grabuzow, Siergiej Szełgunow, Aleksandr Domogarow młodszy, Oksana Dorochina, Filip Sawinkow, Oleg Sawcow, Alina Aleksiejewa | Muzyka | Wadim Karpienko, Siergiej Sołowjow | Rok produkcji | 2018 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 100 minut | Gatunek | dramat, komedia, thriller | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Jest taka kategoria filmów, które nie są ani doskonałe (od strony technicznej bądź fabularnej), ani szczególnie odkrywcze, ale po ich obejrzeniu czujemy satysfakcję, wiedząc, że poświęcony im czas nie poszedł na marne. Najczęściej są to filmy robione przez twórców, którzy dopiero wkraczają do świata kinematografii i których cechuje nieposkromiona niczym, jak do tej pory, miłość do kina. Nie są oni jeszcze naciskani przez producentów, nie wisi nad nimi widmo box-office’u, mogą więc pokazać na ekranie dokładnie to, co mają w sercu i duszy. „Tato, umrzyj!” to idealny przykład takiego właśnie dzieła – bezpretensjonalnego i szokującego, w wielu momentach przekraczającego granice dobrego smaku, ale dzięki temu również wywołującego niewymuszony uśmiech. A na dodatek bardzo inteligentnego i pomiędy wierszami wiele mówiącego o naszej kondycji moralnej. Tak, naszej, bo nie tylko rosyjskiej. Podobne historie mogłyby się przecież wydarzyć zarówno w Polsce, jak i Stanach Zjednoczonych. Choć lepiej, aby się jednak nie zdarzały… Kirył Sokołow urodził się w 1989 roku w ówczesnym Leningradzie. Od samego początku wydawało się, że będzie mniej lub bardziej wybitnym specjalistą od nauk ścisłych. Najpierw ukończył bowiem liceum fizyko-matematyczne, potem rozpoczął studia na wydziale fizyko-technicznym politechniki petersburskiej, który ukończył jako dwudziestotrzylatek. Ale już wtedy pociągało go kino. Pierwsze krótkometrażowe filmy nakręcił ze swymi przyjaciółmi, będąc jeszcze studentem. Były to pełne absurdalnego humoru komediodramaty „Bywa i gorzej” (2011) oraz „Syzyf szczęśliwy” (2012). I to właśnie one stały się dla Sokołowa przepustką do przyjęcia na Wyższe Kursy Scenariopisarstwa i Reżyserii. W tym celu musiał opuścić rodzinne miasto i przenieść się do Moskwy. Kolejne filmiki – „Wynik” (2013) i „Ogień” (2015) – konsekwentnie utrzymane były w tej samej stylistyce co poprzednie. Można więc było odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z początkującym reżyserem (i scenarzystą w jednym), który doskonale wie, czego chce i uparcie dąży do celu. Tym celem, jak okazało się w ubiegłym roku, był nakręcony za 50 milionów rubli pełnometrażowy debiut „Tato, umrzyj!” – szalona czarna komedia, w której poziom makabry sięga zenitu. Takie filmy rzadko trafiają na festiwale, a jeżeli już – to raczej nie opuszczają ich z nagrodami. Lecz w tym przypadku było na odwrót. Dzieło Sokołowa zostało zakwalifikowane do udziału w XVI edycji „Okna na Europę” i otrzymało tam – w sierpniu 2018 roku – Grand Prix. Przegląd odbywający się w karelskim Wyborgu nie cieszy się wprawdzie taką renomą, jak festiwale w Moskwie (międzynarodowy) czy „Kinotawr” w Soczi (krajowy), ale na pewno lokuje się w rosyjskiej czołówce. Jeżeli więc jury „Okna…” uznało, że obrazowi Sokołowa należy się tak ważny laur – to na pewno się nie pomyliło. Inna sprawa, że musiało to być jury niestroniące od wczesnych filmów Quentina Tarantino czy Roberta Rodrigueza, ponieważ „Tato, umrzyj!” wyrasta właśnie z ich ducha i doświadczeń. Nie licząc długiej introdukcji, film podzielony jest na trzy rozdziały. Całość rozgrywa się w myśl zasad teatru antycznego, zachowane są bowiem wszystkie trzy jedności – miejsca, czasu i akcji. Jedynie w retrospekcjach reżyser opuszcza wnętrze mieszkania głównego bohatera, które znajduje się w postsowieckim bloku z lat 70. bądź 80. ubiegłego wieku. A tym bohaterem jest Andriej Giennadjewicz Liechowski – policjant z wieloletnim doświadczeniem, wśród swoich podwładnych cieszący się ogromnym autorytetem. Nie jest to jednak, jak szybko się przekonujemy, postać, którą można by postawić na piedestale. Pewny siebie, zadufany, apodyktyczny, skłonny do przemocy (także wobec najbliższych), nie znosi sprzeciwu. Bardziej pasowałby do portretu zagorzałego kagiebisty z lat 40. lub 50. Ale nie ma wątpliwości, że i dzisiaj pod każdą szerokością i długością geograficzną trafiają się tacy gliniarze. Ale może chociaż jest uczciwy? Gdzie tam, to kanalia gotowa zdradzić i oszukać każdego, nawet najbliższego przyjaciela. Czy zatem powinien dziwić nas fakt, że pewnego dnia do mieszkania Andrieja Giennadjewicza przychodzi młody mężczyzna, który za pazuchą skrywa młotek? Wcale nie po to, by pomóc Liechowskiemu powbijać gwoździe w ścianę. Matwiej przedstawia się jako chłopak Oli, córki policjanta. Co jeszcze bardziej podsyca wyobraźnię, bo przecież nieczęsto się zdarza, aby kandydat na zięcia próbował zaciukać kandydata na teścia podczas pierwszego spotkania. Andriej – jak na prawdziwego „psa” przystało – natychmiast wyczuwa zagrożenie (i nic dziwnego, jest bowiem podejrzliwy aż do przesady) i postanawia rozprawić się z chłopakiem, wytaczając przeciwko niemu najpotężniejszą amunicję, jaką skrywa w mieszkaniu. Tak zaczyna się jatka, do której z czasem – w następnych rozdziałach – dołączają kolejne postaci, w tym Ola i Jewgienicz, przyjaciel i kolega z pracy Liechowskiego. Krew leje się strumieniami – i nie jest to wcale chwyt retoryczny, ale oddanie ekranowej rzeczywistości. Przemoc pojawiająca się w filmie Sokołowa ma jednak sens i logiczne uzasadnienie. Wplatając do głównego wątku narracji retrospekcje, reżyser wyjaśnia wszystkie zawiłości w relacjach pomiędzy bohaterami, przy okazji budując ich intrygujące portrety psychologiczne. A każda z osób – dodajmy do kompletu jeszcze żonę Liechowskiego – jest zupełnie inna. Kieruje się w życiu odmiennymi ideałami, dąży do innych celów. Ale przestaje to mieć znaczenie, gdy na plan pierwszy przebijają się nienawiść i chciwość. „Tato, umrzyj!” to film, który boli. Warto jednak spojrzeć na niego z nieco innej perspektywy, nie odbierać go jedynie jako orgię przemocy z hektolitrami krwi. Gdy zerkniemy głębiej, dowiemy się czegoś o sobie. I będzie to niestety bardzo przykre i dojmujące doświadczenie. Nawet jeśli nie wszyscy jesteśmy tacy, jak Andriej Giennadjewicz, to mimo wszystko mamy w sobie potencjał na kogoś takiego. W roli Liechowskiego producenci obsadzili charyzmatycznego Witalija Chajewa („ Rajskie Ogrody”, „ Salut 7”); Jewgienicza zagrał równie doświadczony Michaił Goriewoj („ Pięć narzeczonych”, „ Klatka”), coraz częściej – jako Michael Gor – pojawiający się także w filmach hollywodzkich. W Matwieja wcielił się dwudziestosześcioletni Aleksandr Kuzniecow („ Scyta”, „ Spitak”), a w Olę – starsza od niego o dziesięć lat (choć na ekranie wcale tego nie widać) Łotyszka Jewgienija Kregżde („ Geograf przepił globus”); matka dziewczyny ma z kolei twarz Jeleny Szewczenko („ Boris Godunow”). Za zdjęcia odpowiadał Dmitrij Uliukajew („ Kraina Oz”), natomiast autorami ścieżki dźwiękowej, nie licząc wykorzystanych w filmie piosenek innych wykonawców, byli raper Wadim „QP” (czyli Wadim Karpienko) oraz Siergiej Sołowjow („ Judasz”). Ten drugi skomponował klasyczną muzykę ilustracyjną, pierwszy zanurzył się w odmętach elektroniki. I tylko jedno nie daje mi spokoju. Skoro film otrzymał ważną nagrodę już w sierpniu ubiegłego roku, dlaczego ze skierowaniem go do dystrybucji kinowej czekano aż osiem miesięcy (do początku kwietnia tego roku)? Można snuć teorie spiskowe!
|