East Side Story: Na Kościeja zawsze można liczyć [Dmitrij Diaczenko „Ostatni bohater” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Podróże w czasie to wciąż fascynujący temat dla filmowców obracających się w kręgach fantasy i science fiction. Gdy można wysłać swoich bohaterów w dowolny moment w przeszłości (bądź przyszłości) – praktycznie nic nie ogranicza naszej wyobraźni. Trzeba tylko stworzyć w miarę sensowną fabułę. Twórcom „Ostatniego bohatera” – reżyserowi Dmitrijowi Diaczence i całemu zastępowi scenarzystów – to się, na szczęście, udało.
East Side Story: Na Kościeja zawsze można liczyć [Dmitrij Diaczenko „Ostatni bohater” - recenzja]Podróże w czasie to wciąż fascynujący temat dla filmowców obracających się w kręgach fantasy i science fiction. Gdy można wysłać swoich bohaterów w dowolny moment w przeszłości (bądź przyszłości) – praktycznie nic nie ogranicza naszej wyobraźni. Trzeba tylko stworzyć w miarę sensowną fabułę. Twórcom „Ostatniego bohatera” – reżyserowi Dmitrijowi Diaczence i całemu zastępowi scenarzystów – to się, na szczęście, udało.
Dmitrij Diaczenko ‹Ostatni bohater›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Ostatni bohater | Tytuł oryginalny | Последний богатырь | Reżyseria | Dmitrij Diaczenko | Zdjęcia | Siergiej Trofimow | Scenariusz | Witalij Szliappo, Wasilij Kucenko, Dimitrij Jan, Paweł Daniłow, Igor Tudwasiew | Obsada | Wiktor Choriniak, Ludmiła Siwacka, Jekatierina Wiłkowa, Konstantin Ławronienko, Jelena Jakowlewa, Siergiej Burunow, Jewgienij Diatłow, Timofiej Tribuncew, Swietłana Kołpakowa, Aleksandr Siemczow, Yuriy Tsurilo, Wolfgang Cerny | Muzyka | George Kallis | Rok produkcji | 2017 | Kraj produkcji | Kazachstan, Rosja, USA | Czas trwania | 114 minut | Gatunek | fantasy, przygodowy | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Jesienią 2017 roku wielbiciele filmów fantasy za naszą wschodnią granicą na pewno nie mieli prawa do narzekania. Najpierw 12 października premierę miała ukraińska „ Twierdza” Jurija Kowalowa (pokazana następnie, mimo konfliktu pomiędzy oboma państwami, w telewizji rosyjskiej), dwa tygodnie później natomiast w kinach w Rosji pojawił się „Ostatni bohater” Dmitrija Diaczenki, obraz wyprodukowany przez… Walt Disney Pictures. Nie była to zresztą wcale pierwsza produkcja Disneya na rynku wschodnim. Swoją współpracę z wytwórnią „Mosfilm” Amerykanie rozpoczęli równo dekadę temu, realizując wspólnymi siłami baśń fantasy Wadima Sokołowskiego „ Księga Mistrzów” (2009). Obok wielu słynnych aktorów (w tym gwiazd kina radzieckiego), zagrała w niej również (rusałkę!) między innymi młodziutka Jekatierina Wiłkowa, którą można zobaczyć także w „Ostatnim bohaterze”. Reżyser filmu (rocznik 1972) nie pochodzi z Moskwy. Drogę do kariery zaczął, studiując w Instytucie Sztuki w Woroneżu. Dopiero później przeniósł się do stolicy, aby zaliczyć kursy reżyserskie przy Wszechrosyjskim Państwowym Instytucie Kinematografii (WGIK), dzięki którym znalazł zatrudnienie w telewizji. Zaczął od kręcenia seriali: kryminalnych („Awanturnica”, 2005; „Miłość na ostrzu noża”, 2007; „Grupa specjalna: Gwiazda ekranu”, 2007) i melodramatycznych („Koniec świata”, 2006). Debiut kinowy zaliczył w 2008 roku za sprawą komedii przygodowej „Święto radia”. Film spodobał się na tyle, że na kolejne zamówienia Diaczenko nie musiał długo czekać. Jednocześnie też po sukcesie swej pierwszej pełnometrażowej fabuły uznał, że jego przyszłość leży w komedii. W tym stylu utrzymane były więc jego kolejne obrazy: hitowa romantyczna dylogia „O czym rozmawiają mężczyźni” (2010) i „O czym jeszcze rozmawiają mężczyźni” (2011) oraz „Szybciej niż króliki” (2013), będąca rozwinięciem wątków popularnego sitcomu „Kuchnia w Paryżu” (2014), jak również dwie części – prawdopodobnie zainspirowanych amerykańską animacją „Iniemamocni” – historii „SuperBobrowy” (2016-2018). W przerwie pracy nad tymi ostatnimi, za namową producentów od Disneya, Diaczenko zdecydował się nakręcić „Ostatniego bohatera”. Pewnie nikt, będąc na jego miejscu, by nie odmówił, bo warunki stworzono twórcom doskonałe. Nad scenariuszem pracował pięcioosobowy zespół (pod kierownictwem Witalija Szliappa), który dopieszczał najdrobniejsze szczegóły. Budżet, jaki przeznaczono na realizację, też był niezły – 370 milionów rubli. Co wystarczyło także na zatrudnienie aktorów o wielkim dorobku i uznanej pozycji na rynku. Co z tego wyszło? Bardzo przyzwoita baśń fantasy, która – gdyby została wydana w Polsce na DVD – mogłaby być doskonałym prezentem z okazji Dnia Dziecka. Od bliźniaczo podobnej „ Twierdzy” różni ją przede wszystkim fakt, że Ukraińcy zakorzenili swoją opowieść w konkretnej przeszłości (pierwsza połowa XII wieku), natomiast Rosjanie zrezygnowali z otoczki historycznej, podkreślając głównie baśniowość fabuły. Co nie zmienia faktu, że na ekranie możemy zobaczyć tych samych, co w „Twierdzy”, bohaterów ruskich bylin: Ilję Muromca (w którego wcielił się Jurij Curiło, znany między innymi z „ Durnia” i „ Scyty”), Aloszę Popowicza (zagrał go często pojawiający się w rosyjskich produkcjach austriacki aktor Wolfgang Cerny – vide „ Korespondent wojenny” i „ T-34”) oraz najmocniej wyeksponowanego – i pokazanego z zupełnie innej perspektywy, niż zrobili to Ukraińcy – Dobrynię Nikiticza (mającego twarz Jewgienija Diatłowa, który zagrał w „ Batalionie” i „ Tobole”). Podobny jest również punkt wyjścia obu dzieł, czyli motyw przeniesienia głównego bohatera w czasie i przestrzeni do innego świata. W tym przypadku jest nim Iwan Najdionow, młody moskwianin, wychowanek domu dziecka, który robi karierę telewizyjną w programie „Bitwa magów”. Pojawia się w nim jako Biały Maks – człowiek o nadzwyczajnych zdolnościach, potrafiący przepowiedzieć przyszłość. Co okazuje się zresztą dla niego bardzo niebezpieczne, ponieważ podpada pewnemu wpływowemu biznesmenowi, który wysyła za Wanią swoich goryli. To właśnie uciekając przed nimi, mężczyzna przenosi się do świata baśni. Nie dzieje się to tak do końca przypadkowo. Ściąga go tam stary biały mag, który zna największą tajemnicę Najdionowa – wie, że jest on… synem Ilji Muromca, ukrytym w przyszłości przed wrogami ojca i matki. Tylko kim oni są? Kogo Wania powinien się wystrzegać? Bardzo szybko się o tym przekonuje. Kiedy trafia do grodu, w którym włada Dobrynia, zostaje przyjęty z wielkimi honorami jako syn jego przyjaciela; tyle że gdy tylko znika z jego oczu, księżna Warwara, żona Nikiticza, każe go swoim ludziom pojmać i uwięzić w lochu. Tam od lat spoczywa w lodowym „więzieniu” pocięty na kawałki Kościej, marzący o tym, aby wydostać się na wolność i odzyskać magiczny kamień, który wraz z drogocennym mieczem uczyni go na powrót potężnym i nieśmiertelnym. A pomóc mu w tym może właśnie Wania Najdionow… Film Diaczenki jest o tyle zaskakujący, że odwraca wektory i stawia do góry nogami to, co wiemy z ruskich bylin. Ci, którzy są w nich bohaterami pozytywnymi, tutaj stają się czarnymi charakterami i odwrotnie. Co jest o tyle ciekawym zabiegiem, że wprowadza zupełnie nową jakość w budowaniu portretów psychologicznych postaci. Rodzi też niepokój w widzu, który do samego finału nie wie, czego po kim może się spodziewać. Sama fabuła nie jest nadzwyczaj odkrywcza. Pod wieloma względami przypomina filmowe adaptacje „Władcy pierścieni” i „Hobbita” – zostaje skompletowana grupa bohaterów (zaiste, niezwykłych, bo są w niej i Kościej Nieśmiertelny, i Baba Jaga, i piękna Wasilisa, a nawet Wodnik), którzy przemierzają baśniowy świat, pokonując mnóstwo przeciwieństw, aby zdobyć starożytny artefakt. Ich wrogowie starają się za wszelką cenę im to uniemożliwić. Jak w bajce – a zwłaszcza w bajce Disneya – happy end jest obowiązkowy, ale nawet wiedząc o tym, z przyjemnością i zainteresowaniem śledzi się losy „drużyny”. Tym bardziej że nie szczędzono pieniędzy na efekty specjalne, które tylko nieznacznie ustępują tym, jakie znamy z filmów amerykańskich. Na dodatek wszystko świetnie „skręcił” odpowiadający za zdjęcia, mający ogromne doświadczenie w podobnych produkcjach operator Siergiej Trofimow („Straż Nocna”, „Straż Dzienna”, „ Czarna Błyskawica”, „ Gogol”). Co nieco dołożył od siebie pochodzący z Cypru kompozytor George Kallis („ Gagarin. Pierwszy w kosmosie”), choć akurat ścieżka dźwiękowa jest mimo wszystko nazbyt sztampowa. W obsadzie pojawili się aktorzy młodzi i doświadczeni, początkujący i starzy wyjadacze. W Wanię wcielił się Wiktor Choriniak, absolwent (rocznik 2011) szkoły działającej przy Moskiewskim Akademickim Teatrze Artystycznym, dzisiaj znajdujący się zresztą na etacie w MChAT. Wcześniej pojawiał się głównie w projektach telewizyjnych. Podobnie zresztą jak (Lud)Miła Siwacka – ukraińska tancerka i modelka, która nie bez powodu użyczyła swej twarzy uroczej Wasilisie. Nie mniej piękną, ale dużo bardziej niebezpieczną Warwarę zagrała natomiast Jekatierina Wiłkowa („ Trzej muszkieterowie”, „ Tak tu cicho o zmierzchu…”), z kolei w Babę Jagę wcieliła się Jelena Jakowlewa („ Rita”, „ Załoga”). Klasą samą dla siebie pozostaje jednak fenomenalny, kostyczny – co ma w stu procentach swoje uzasadnienie – Konstantin Ławronienko („ Jak mam na imię”, „ Terytorium”, „ Trzęsienie ziemi”) w roli Kościeja Nieśmirtelnego. Choćby dla niego, jeżeli nie jest się dzieckiem, warto obejrzeć ten film.
|