Po ośmiu latach przerwy na ekrany telewizorów powrócił w dwóch pełnometrażowych filmach pułkownik Siergiej Michajłowicz Diedow – weteran chyba wszystkich wojen, w jakie zaangażowany był Związek Radziecki i Rosja od czasów interwencji w Afganistanie. I ponownie odpowiedzialny za jego „przygody” został Andriej Szczerbinin. Szkoda jedynie, że „Jeden za wszystkich” – czwarta odsłona serii „W stanie spoczynku” – tak bardzo odstaje poziomem od trzech wcześniejszych.
East Side Story: Gdzie Rzym, gdzie Krym… a gdzie Władywostok
[Andriej Szczerbinin „W stanie spoczynku 4: Jeden za wszystkich” - recenzja]
Po ośmiu latach przerwy na ekrany telewizorów powrócił w dwóch pełnometrażowych filmach pułkownik Siergiej Michajłowicz Diedow – weteran chyba wszystkich wojen, w jakie zaangażowany był Związek Radziecki i Rosja od czasów interwencji w Afganistanie. I ponownie odpowiedzialny za jego „przygody” został Andriej Szczerbinin. Szkoda jedynie, że „Jeden za wszystkich” – czwarta odsłona serii „W stanie spoczynku” – tak bardzo odstaje poziomem od trzech wcześniejszych.
Andriej Szczerbinin
‹W stanie spoczynku 4: Jeden za wszystkich›
EKSTRAKT: | 30% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | W stanie spoczynku 4: Jeden za wszystkich |
Tytuł oryginalny | Отставник 4: Один за всех |
Reżyseria | Andriej Szczerbinin |
Zdjęcia | Aleksiej Sołodow |
Scenariusz | Andriej Szczerbinin, Dmitrij Kamorin, Boris Gałkin |
Obsada | Boris Gałkin, Siergiej Cepow, Igor Kaczajew, Natalia Krugłowa, Iwan Parszyn, Siergiej Triebiesow, Natalia Burmistrowa, Oleg Żylin, Anton Bagmiet, Siergiej Jewsiejew, Anatolij Dubanow |
Muzyka | Witalij Mukaniajew |
Rok produkcji | 2019 |
Kraj produkcji | Rosja |
Cykl | W stanie spoczynku |
Czas trwania | 95 min |
Gatunek | sensacja |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Dziesięć lat temu, recenzując dziełko, które zapoczątkowało serię, tak o nim pisałem: „Bohaterem obrazu Andrieja Szczerbinina jest Siergiej Michajłowicz Diedow, pułkownik Specnazu (to skrót od „specjalnoje naznaczenije”), czyli sił specjalnych armii rosyjskiej. Zaawansowany już wiekiem, podłamany niepowodzeniem ostatniej akcji (możemy się tylko domyślać, że miała ona miejsce w Czeczenii, w filmie nie pada bowiem na ten temat ani jedno słowo), zostaje przeniesiony na emeryturę. To bardzo trudny dla niego moment. Diedow całe dorosłe życie poświęcił przecież wojsku, tak naprawdę nie pamięta już nawet, jak to jest być cywilem”. Jeśli chodzi o charakterystykę postaci, niewiele się w ciągu dekady zmieniło. Stary wiarus wciąż tęskni za mundurem i wykorzystuje każdą okazję, aby go założyć. Kiedy więc otrzymuje propozycję, aby pracować ze specnazowską młodzieżą ze stacjonującej w obwodzie pskowskim 10. Brygady Powietrzno-Desantowej, nie zastanawia się ani chwili.
Ale przecież filmy z serii „W stanie spoczynku” – dwa pierwsze wyreżyserowane przez Andrieja Szczerbinina (w
2009 i
2010 roku) oraz jeden autorstwa Igora Moskwitina (z
2011 roku) – nie są przecież wcale obrazkami obyczajowymi z życia wojskowego emeryta. To rasowe, chociaż przeznaczone na „mały ekran”, kino akcji, w którym nie brakuje parszywych mord zdrajców i niegodziwców, trup natomiast zazwyczaj ściele się gęsto. Pamiętajcie bowiem z kim mamy do czynienia! Diedow nie był szkolony do tego, aby złym ludziom grozić palcem, ale aby najskuteczniej jak się da „wyrywać chwasty”. Pomysłodawcą serii był scenarzysta Andriej Tumarkin i trzeba przyznać, że dopóki to on trzymał pieczę nad projektem, dopóty trudno było narzekać. Ba! w 2017 roku napisał on scenariusz czwartej części i nawet została ona zrealizowana (z podtytułem „Hasło Włóczęga”), ale odpowiadał za nią inny reżyser (Aleksandr Jakimczuk) i – z powodu odmowy udziału aktora Borisa Gałkina – pojawił się w niej zupełnie inny bohater (grany przez Igora Boczkina).
Teraz wszystko wróciło do punktu wyjścia. No… może prawie wszystko. Zadanie wymyślenia fabuły kolejnego filmu – tym razem z Gałkinem w roli Diedowa – stacja NTW zleciła Dmitrijowi Kamorinowi, który do tej pory niczym szczególnym sobie na to nie zasłużył. Możliwe też, że scenariusz nie był nadzwyczaj udany, skoro później „grzebali” przy nim jeszcze i sam Szczerbinin, i nawet Gałkin. Cóż, o głównej postaci na pewno wiedzieli znacznie więcej niż nowy scenarzysta. Premierowy pokaz „Jednego za wszystkich” miał miejsce 23 lutego tego roku od razu w pakiecie z częścią piątą, czyli „Uratować wroga”. Dla Szczerbinina był to jednocześnie powrót do pełnego metrażu, ponieważ w ciągu ostatnich sześciu lat kręcił przede wszystkim seriale i miniseriale, w przeważającej części sensacyjno-kryminalne, jak na przykład „Hasło Stado” (2013), „Kobieta w tarapatach” (2014), „Obcy” (2014), „Kuba” (2017) oraz „Akwen” (2017). Możliwość współpracy z aktorem pokroju Borisa Gałkina („
Jesteśmy z przyszłości”, „
Zadziw mnie”) – po kilku latach przerwy – zapewne była dla niego przeżyciem sentymentalnym.
Wróćmy zatem do filmu. Pułkownik Diedow po powrocie do służby szkoli młodych komandosów. Z okazji pułkowego święta odbywa się specjalny pokaz umiejętności specnazowców, na który przyjeżdża delegacja ze Sztabu Generalnego. Na jej czele stoi generał Wiaczesław Siłajew, stary kompan Siergieja Michajłowicza. Ostatni raz widzieli się szesnaście lat wcześniej, biorąc udział w ściśle tajnej misji wojskowej w Angoli – podczas wojny, której oficjalnie nie było. Gdy Sierioża i Sława ściskają się serdecznie, głowę zawraca im pewien dziennikarz, który korzystając z okazji, pyta o tamte wydarzenia. Są one o tyle istotne, że w czasie akcji w wyniku eksplozji helikoptera zginęło kilkunastu rosyjskich żołnierzy. Poza tym zaginęła gdzieś broń warta dwa miliony dolarów. I do dzisiaj nie wyjaśniono żadnej z tych zagadek. To nieoczekiwane spotkanie pułkownika z generałem uruchamia lawinę wydarzeń, jeszcze tego samego dnia bowiem do mieszkania Diedowa włamuje się wynajęty zabójca, który próbuje wysłać go na tamten świat. Co oczywiście mu się nie udaje, a swoją zuchwałość sam przypłaca życiem.
Efekt zatargu między nimi jest jednak taki, że Siergiej Michajłowicz ląduje w areszcie, gdzie niebawem odwiedza go dawny podwładny, teraz major służb specjalnych Andriej Zwonariew. Diedow na razie musi pozostać pod strażą, ale stary kumpel obiecuje mu, że najszybciej, jak się da, znajdzie odpowiedź na kluczowe pytanie, czyli: Kto wynajął killera? Komu tak bardzo zależało na śmierci Diedowa? I – przede wszystkim – dlaczego? Przeziębiony pułkownik na rozkaz Zwonariewa zostaje przeniesiony do więziennej przychodni, a tam dociera do niego kolejna przykra informacja – o zabójstwie Pawła Jegorowa. Siergiej Michajłowicz zaczyna nabierać podejrzeń, że to nie przypadek, iż tego samego dnia miało zginąć dwóch eksoficerów biorących udział w nieszczęsnej misji w Angoli. Obawia się jednocześnie, że to wcale nie koniec. Że zagrożone może być życie, których los rozrzucił po całym dawnym Związku Radzieckim – od Pskowa, przez Moskwę i Krym, aż po Władywostok. Diedow wie też, że nie rozwiąże tej zagadki, siedząc za kratami, dlatego postanawia uciec, korzystając z pomocy więziennej lekarki Darii.
Możemy się oczywiście domyślać, że prywatne śledztwo prowadzone przez pułkownika obfitować będzie w dramatyczne zdarzenia i że finał tej historii nie będzie szczęśliwy. Taki jest schemat podobnych opowieści, nad którym można przejść do porządku dziennego. Problem filmu Szczerbinina jest jednak taki, że wszystko to zostało przedstawione w maksymalnie uproszczony sposób. Diedow, szukając winnych, bez najmniejszych problemów omija wszystkie rafy i mielizny – radzi sobie znacznie lepiej niż większość doświadczonych policjantów-dochodzeniowców, choć przecież całe życie był „jedynie” komandosem. A tymczasem mógłby zawstydzić samego Sherlocka Holmesa do spółki z Jules’em Maigretem. Na dodatek jakimś cudem udaje mu się podróżować samolotami po całej Rosji – w te i z powrotem – mimo że formalnie jest poszukiwany jako zabójca i zbieg z aresztu. Owszem, gdyby było inaczej, ten film nie mógłby w ogóle postać, szkoda jednak, że twórcy scenariusza przynajmniej nie starają się udawać, że Siergiej Michajłowicz musi pokonywać po drodze jakieś przeszkody.
Poza Borisem Gałkinem niewielu pojawiło się na planie „Jednego za wszystkich” wybitnych aktorów. Do tych nieco bardziej znanych zaliczyć można jedynie wcielających się w generała Siłajewa Siergieja Cepowa („
Arytmia”, „
Uciekinierzy”, „
Scyta”) oraz w mieszkającego w krymskiej Ałuszcie ekskomandosa Basyra Siergieja Triebiesowa („
Też chcę”, „
Stalingrad”, „
Pojedynek”). Zwonariewa i lekarkę Darię zagrali odpowiednio Igor Kaczajew („
Ostatni bohater”) i Natalia Krugłowa – znani przede wszystkim z seriali i filmów telewizyjnych. Z „małym ekranem” związani są też inni członkowie ekipy realizatorskiej, jak kompozytor Witalij Mukaniajew, etatowy twórca ścieżek dźwiękowych do obrazów powstających w firmie producenckiej „TriIks Media”, oraz operator Aleksiej Sołodow, któremu jednak dane było również pracować przy amerykańsko-rosyjskim thrillerze „Assasins Run” (2013) z Christianem Slaterem w roli głównej. Ale to jedyne takie jego osiągnięcie. Na co dzień musi zadowalać się obrazami o znacznie mniejszym budżecie.