Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 1 czerwca 2023
w Esensji w Esensjopedii

Mike Flanagan
‹Doktor Sen›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDoktor Sen
Tytuł oryginalnyDoctor Sleep
Dystrybutor Warner Bros
Data premiery15 listopada 2019
ReżyseriaMike Flanagan
ZdjęciaMichael Fimognari
Scenariusz
ObsadaRebecca Ferguson, Ewan McGregor, Jacob Tremblay, Zahn McClarnon, Emily Alyn Lind, Carel Struycken, Bruce Greenwood, Chelsea Talmadge
MuzykaThe Newton Brothers
Rok produkcji2019
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania151 min
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Here’s Danny!
[Mike Flanagan „Doktor Sen” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Śmiem twierdzić, że „Doktor Sen” jest filmem zdecydowanie lepszym od rozreklamowanego „To. Rozdział 2”, a wszelkie nawiązania do legendarnego „Lśnienia” ani nie są dla filmu atutem, ani obciążeniem.

Konrad Wągrowski

Here’s Danny!
[Mike Flanagan „Doktor Sen” - recenzja]

Śmiem twierdzić, że „Doktor Sen” jest filmem zdecydowanie lepszym od rozreklamowanego „To. Rozdział 2”, a wszelkie nawiązania do legendarnego „Lśnienia” ani nie są dla filmu atutem, ani obciążeniem.

Mike Flanagan
‹Doktor Sen›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDoktor Sen
Tytuł oryginalnyDoctor Sleep
Dystrybutor Warner Bros
Data premiery15 listopada 2019
ReżyseriaMike Flanagan
ZdjęciaMichael Fimognari
Scenariusz
ObsadaRebecca Ferguson, Ewan McGregor, Jacob Tremblay, Zahn McClarnon, Emily Alyn Lind, Carel Struycken, Bruce Greenwood, Chelsea Talmadge
MuzykaThe Newton Brothers
Rok produkcji2019
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania151 min
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Po ponad trzydziestu latach od napisania jednej ze swych najsłynniejszych książek, Stephen King pokusił się o stworzenie bezpośredniego sequela. Mowa oczywiście o „Lśnieniu” i „Doktorze Śnie”. King przyznawał, że od wielu lat słyszał pytania o dalsze losy Danny’ego Torrence’a, syna niedoszłego pisarza, chłopca, który „lśnił” – czyli potrafił zobaczyć więcej niż inni ludzie. Król horroru zwykł odpowiadać żartobliwie, że Danny poślubił główną bohaterkę „Popalaczki”, ale pytanie zaczęło go coraz bardziej zaprzątać i ostatecznie więc w 2013 roku powstał „Doktor Sen” – dalsza opowieść o losach młodego, a potem już nie tak młodego Torrance’a. Danny’ego pożegnaliśmy, gdy wraz z matką opuszczał hotel Overlook po dramatycznych wydarzeniach, jakie tam się wydarzyły pewnej zimy. Oboje próbują zacząć nowe życie, ale przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć. Duchy z hotelu wciąż nawiedzają chłopca, musi nauczyć się sobie z nimi razić, musi pozbierać z problemów, jakie w jakimś stopniu otrzymał w spadku od ojca (alkoholizm i ataki gniewu), musi znaleźć swoje nowe miejsce w życiu i musi stawić czoła nowemu, straszliwemu przeciwnikowi.
„Doktor Sen” spotkał się ze stosunkowo pozytywnym odbiorem czytelników i krytyków, wkrótce więc pojawiła się kwestia ekranizacji. Za projekt zabrał się Mike Flanagan, twórca kilku różnie ocenianych horrorów, który jednak zebrał przyzwoite opinie (również w Esensji) za ekranizację opowiadania „Gra Geralda”. Rzec można, że filmowy „Doktor Sen” jest w dużej mierze jego autorskim dziełem – Flanagan odpowiada za scenariusz, reżyserią i montaż.
Od razu jednak pojawił się problem – czego właściwie kontynuacją ma być „Doktor Sen”? Książki czy filmu? Bo przecież w roku 1980 powstało słynne dzieło Stanleya Kubricka, filmowe „Lśnienie”. „Lśnienie”, którego King do tego stopnia nie polubił za zmiany wobec swego literackiego pierwowzoru, że po latach sam wyprodukował pobłogosławioną przez siebie telewizyjną kontynuację. Ale jego wersja kariery nie zrobiła, a Kubrickowskie „Lśnienie” weszło do klasyki kina i zaczęło przyćmiewać nawet powieść. Co więc wziąć za pierwowzór?
Flanagan – całkiem słusznie – zdecydował się na dzieło Kubricka. Zapewne mogło to nie do końca przypaść do gustu samemu Kingowi, ale nawet i on musi zdawać sobie sprawę, że rozpoznawalność filmu bije na głowę rozpoznawalność książki i telewizyjnego miniserialu. Flanagan skorzystał więc chętnie z Kubrickowskich tropów, choć bardzo postarał się również, by pojawiły się w jego filmie jawne odwołania do książki. To bardzo dobra decyzja – dzięki niej kluczowe sceny filmu mogą rozegrać się we opuszczonych od dawna wnętrzach kultowego hotelu (przypomnijmy, że w książkowym „Lśnieniu” hotel zostanie zniszczony i w książkowym „Doktorze Śnie” są już tylko jego ruiny), które z pewnością dodają filmowi wizualnej jakości, a szacunek dla wszystkich wersji pierwowzoru może zadowolić szerokie spektrum widzów i czytelników.
Oczywiście, w jawnym nawiązywaniu do arcydzieła kryją się pułapki. Możliwe zarzuty o odcinanie kuponów, o profanowanie kultowego filmu. Na szczęście raczej nic takiego nie ma miejsca. Flanagan momentami dosłownie korzysta z Kubrickowskich ujęć, ale ma to charakter hołdu i smaczków dla fanów, jest tylko jednym z elementów filmu – nawet niespecjalnie niezbędnym, ale dodającym dziełu atrakcji i pozycjonującym go wyraziście jako kontynuację filmowego „Lśnienia”. Elementem najbardziej ryzykownym jest chyba nakręcenie niektórych klasycznych scen ponownie, z nowymi aktorami, nie zawsze podobnymi do pierwowzorów. Na przykład Alex Essoe, odtwarzająca rolę Wendy Torrance, różni się dosyć znacznie od obdarzonej bardzo oryginalną urodą Shelley Duvall. Na szczęście sceny są krótkie, dynamicznie zmontowane i przyciągną uwagę tylko najbardziej wnikliwych widzów. Z kolei mały epizod Henry’ego Thomasa (czyli dawnego Elliotta z „E.T.”) w roli powracającego w epizodzie Jacka Torrance’a jest już zupełnie przyzwoity i akceptowalny.
Ale zostawmy to „Lśnienie”, bo „Doktor Sen” dobrze się broni jako zupełnie niezależny film. Nie jako film z głębszym podtekstem, nie horror, w którym zło jest jakąś alegorią problemów naszego świata (w filmie, podobnie jak w książce, niemałą rolę odgrywa alkoholizm, ale do tego – z wiadomych względów – u Kinga się już przyzwyczailiśmy, nadal nie jest to jednak temat szczególnie dla „Doktora Snu” ważny). Nie. Po prostu, jako produkcja czysto rozrywkowa, trzymająca w napięciu, w której role strony dobrej i złej zostały jasno określone, a tematem będzie starcie między nimi. Ale ukazanie tego starcia bije na głowę to, co obejrzeliśmy niedawno w „To. Rozdział 2”.
Po pierwsze ze względu na jasne określenie sił i słabości obu stron. Jednym z głównych problemów „To” była kwestia tego, jakiego rodzaju istotą jest Pennywise. Duchową, czy cielesną, gdzie kończą się jego moce, w jaki sposób można zrobić mu krzywdę. Te rzeczy nijak nie zostały wyjaśnione, więc walka z nim nie budziła emocji, bo nie było wiadomo, na jakich rozgrywa się zasadach. W „Doktorze Śnie” bardzo dobrze udało się scharakteryzować wroga, jego wrażliwe miejsca i zagrożenie, jakim jest dla bohaterów. Rzecz można, że pierwsza połowa filmu służy właśnie do zbudowania tej charakterystyki (praktycznie dla każdego z bohaterów z osobna, nierzadko za pomocą wstępnych potyczek) i chwała za to.
Drugą wielką zaletę filmu Flanagana jest brak tak wielkiego powierzenia opowieści specjalistom od CGI. Kolejne potwory z komputera w „To” w pewnym momencie nie straszyły już zupełnie, zaczęły za to nudzić. W „Doktorze Śnie” oczywiście efekty specjalne również się pojawią, ale nie będą aż tak dominowały nad fabułą. I to nie na nich oparte zostanie całe straszenie, ani też na prostych chwytach w stylu gwałtownych wtargnięć na ekran, szybkiego montażu, hałaśliwej muzyki. Strach w filmie zbudowany zostaje na nieomal zwykłym ludzkim okrucieństwie, a scena jednego z morderstw jest wprost wstrząsająca w swej bezpośredniości i drastyczności. Od momentu tej sceny widz zaczyna naprawdę czuć więź emocjonalną z ruszającymi na wojnę ze złem bohaterami.
A i owi bohaterowie są kolejnym atutem filmu (choć akurat w tej kwestii i „To” nie można wiele zarzucić). Rolę tytułową odgrywa Ewan McGregor, jak zwykle dobrze potrafiący ukazać pozornego nierzucającego się w oczy everymana z mroczną tajemnicą. Ale prawdziwym objawieniem filmu jest grająca następczynię Danny’ego, „lśniącą” dziewczynkę Abrę Stone, Kyliegh Curran. Osoba z najbardziej olśniewającym uśmiechem ostatnich lat, z którym trudno nie czuć do niej sympatii, ale też sprawdzająca się w scenach dramatycznych i smutnych. Ta para wnosi do filmu dużo zaskakującego ciepła i budzi łatwo u widzów więź emocjonalną, z kolei po przeciwnej stronie Rebecca Ferguson w roli Rose the Hat jest odpowiednio sugestywna, mroczna i na swój sposób intrygująca by jej się bać i nienawidzić.
Nie obiecuję wam, że po seansie „Doktora Snu” inaczej spojrzycie na świat, zmienicie swe życie, czy nawet postrzeganie horroru jako gatunku. Ale na zajmujące i emocjonujące dwie i pół godziny w kinie z pewnością możecie liczyć.
koniec
22 listopada 2019

Komentarze

22 XI 2019   22:43:25

Ja śmiem twierdzić, że oba rozdziały "Tego" to przereklamowane przeciętniaki, które zamiast straszyć śmieszą kiepskim CGI.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Nocą, w drodze nad Bałtyk
Sebastian Chosiński

31 V 2023

Zmarły w styczniu tego roku żydowski prozaik Grigorij Kanowicz był nie tylko autorem nadzwyczaj interesujących powieści o tematyce żydowskiej, ale także cenionym scenarzystą filmowym, którego teksty przenosili na ekran reżyserzy litewscy, łotewscy i estońscy. „Długa podróż nad morze” Algirdasa Araminasa to skromny, ale przejmujący współczesny obraz obyczajowy, w którego centrum pozostaje stara kołchoźnica jadąca na spotkanie z synem.

więcej »

Kulawe konie: Sez. 1. odc. 3. Haki i wtyczki
Marcin Mroziuk

29 V 2023

Oczywiste jest, że służby specjalne często nie grają czysto, ale coraz więcej wskazuje, że tajna operacja, którą zaplanowała Diana Taverner, jest nie tylko nieetyczna, ale także łączy się z nadmiernym ryzykiem, a konsekwencje mogą ponieść wplątani w nią wbrew swej woli agenci z Slough House.

więcej »

East Side Story: Po nitce do (terrorystycznego) kłębka
Sebastian Chosiński

28 V 2023

Mogłoby się wydawać, że czasy, w których powstają bałwochwalcze filmy na temat funkcjonariuszy tajnych służb, już dawno minęły. Nawet w państwach postradzieckich. A jednak nie! Sześć lat temu w Kazachstanie Wiktor Klimow nakręcił obraz z okazji ćwierćwiecza istnienia Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego. Osią fabularną tego propagandowego dzieła jest walka z islamistami z organizacji „Żołnierze Kalifatu”.

więcej »

Polecamy

Indianie też nie mieli się czego wstydzić

Z filmu wyjęte:

Indianie też nie mieli się czego wstydzić
— Jarosław Loretz

Życie miejskie dla ubogich
— Jarosław Loretz

Drama na trzy ręce
— Jarosław Loretz

Nie, nie, wejście od frontu odpada
— Jarosław Loretz

Technika zgniłego Zachodu
— Jarosław Loretz

Tam, gdzie nikt nie patrzy
— Jarosław Loretz

Czy Herkules była kobietą?
— Jarosław Loretz

Prosimy nie regulować monitora
— Jarosław Loretz

Patyki eliminacji
— Jarosław Loretz

Pieczęć średniego zapieczętowania
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja ogląda: Styczeń 2017 (1)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz

Pojedynek w mroku
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Kac Vegas w Zakopanem
— Konrad Wągrowski

Żyje się tylko dziewięć razy
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.