Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Siergiej Liwniew
‹Van Goghi›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułVan Goghi
Tytuł oryginalnyВан Гоги
ReżyseriaSiergiej Liwniew
ZdjęciaJurij Klimienko
Scenariusz
ObsadaAleksiej Sieriebriakow, Daniel Olbrychski, Jelena Korieniewa, Aleksandr Sirin, Polina Aguriejewa, Natalia Niegoda, Swietłana Niemoliajewa, Olga Ostroumowa, Joła Sańko, Jewgienij Tkaczuk, Awangard Lieontiew, Anna Kamienkowa, Siergiej Drejden, Igor Pronin
MuzykaLeonid Diesiatnikow, Aleksiej Siergunin, Wolfgang Amadeusz Mozart
Rok produkcji2018
Kraj produkcjiBiałoruś, Izrael, Łotwa, Rosja, Wielka Brytania
Czas trwania103 minuty
Gatunekdramat, psychologiczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Miłość ojcowska… miłość synowska…
[Siergiej Liwniew „Van Goghi” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Siergiej Liwniew musiał mieć naprawdę bardzo dobry powód, aby po prawie ćwierćwieczu przerwy ponownie stanąć za kamerą w roli reżysera. Stała się nim, mimo momentami dość lekkiego tonu, przygnębiająca opowieść o skomplikowanych relacjach pomiędzy słynnym ojcem a znacznie mniej utalentowanym synem. Na dodatek w dramacie „Van Goghi” główne role zagrali wybitni europejscy aktorzy: Polak Daniel Olbrychski i Rosjanin Aleksiej Sieriebriakow.

Sebastian Chosiński

East Side Story: Miłość ojcowska… miłość synowska…
[Siergiej Liwniew „Van Goghi” - recenzja]

Siergiej Liwniew musiał mieć naprawdę bardzo dobry powód, aby po prawie ćwierćwieczu przerwy ponownie stanąć za kamerą w roli reżysera. Stała się nim, mimo momentami dość lekkiego tonu, przygnębiająca opowieść o skomplikowanych relacjach pomiędzy słynnym ojcem a znacznie mniej utalentowanym synem. Na dodatek w dramacie „Van Goghi” główne role zagrali wybitni europejscy aktorzy: Polak Daniel Olbrychski i Rosjanin Aleksiej Sieriebriakow.

Siergiej Liwniew
‹Van Goghi›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułVan Goghi
Tytuł oryginalnyВан Гоги
ReżyseriaSiergiej Liwniew
ZdjęciaJurij Klimienko
Scenariusz
ObsadaAleksiej Sieriebriakow, Daniel Olbrychski, Jelena Korieniewa, Aleksandr Sirin, Polina Aguriejewa, Natalia Niegoda, Swietłana Niemoliajewa, Olga Ostroumowa, Joła Sańko, Jewgienij Tkaczuk, Awangard Lieontiew, Anna Kamienkowa, Siergiej Drejden, Igor Pronin
MuzykaLeonid Diesiatnikow, Aleksiej Siergunin, Wolfgang Amadeusz Mozart
Rok produkcji2018
Kraj produkcjiBiałoruś, Izrael, Łotwa, Rosja, Wielka Brytania
Czas trwania103 minuty
Gatunekdramat, psychologiczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
To nie jest tak, że przez minione dwadzieścia pięć lat Siergiej Dawidowicz Liwniew (rocznik 1964) nie miał nic wspólnego z kinematografią. Przeciwnie! Ten absolwent wydziałów operatorskiego (1985) i scenariuszowego (1987) Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK) zajmował się jednak głównie wymyślaniem fabuł („Zapis namiętności”) i produkcją filmową („Biurowy romans. Nasze czasy”, „PiraMMMida”). Po dwóch próbach podjętych na początku lat 90. ubiegłego wieku – vide współczesny dramat sensacyjny „Kiks” (1991) oraz rozgrywający się w epoce wczesnego stalinizmu dramat historyczny „Sierp i młot” (1994) – reżyseria przestała go bawić. Więcej nawet: przestała bawić go Rosja, zdecydował się więc na emigrację do Stanów Zjednoczonych. Wrócił do ojczyzny po prawie dekadzie.
A co sprawiło, że po tak długiej przerwie przerwał swoje reżyserskie milczenie? Musiał mieć bardzo dobry pretekst. Okazał się nim scenariusz, który zresztą sam napisał. Kiedy i jak długo zwlekał z jego realizacją – nie wiadomo. Na szczęście zdecydował się na jego ekranizację, dbając przy okazji o to, aby na planie filmowym zgromadzić wybitnych aktorów, nie tylko zresztą rosyjskich. „Van Goghi” (choć poprawniejsza byłaby forma „Van Goghowie”) to produkcja międzynarodowa – powstała na Łotwie, ale finansowo dorzucili się do niej również Rosjanie, Anglicy, Białorusini i Izraelczycy. Biorąc pod uwagę masę nagród, jakie obraz zdobył – opłacało się! Po raz pierwszy dzieło Liwniewa pokazano publicznie na ubiegłorocznym (2018) festiwalu „Kinotawr” w Soczi, gdzie zdobyło ono nominację do Grand Prix oraz laur za najlepszą muzykę. Z kolei podczas przyznawania dorocznych nagród Rosyjskiej Akademii Filmowej Nika (za 2019 rok) do twórców „Van Goghów” powędrowały aż cztery statuetki: za najlepszą rolę męską (dla Aleksieja Sieriebriakowa), najlepszą drugoplanową rolę żeńską (dla Jeleny Korieniewej) oraz za najlepsze zdjęcia (dla Jurija Klimienki) i najlepszą muzykę.
W tym kontekście może trochę dziwić fakt, że na premierę filmu trzeba było długo czekać. Do kin w Rosji wszedł on bowiem dopiero na początku marca tego roku. Najważniejsze jednak, że widzowie w końcu mogli go obejrzeć. Ba! że trafił również – dzięki organizatorom festiwalu „Sputnik nad Polską” – nad Wisłę. Nie tylko dlatego, że jedną z głównych ról – wybitnego dyrygenta Wiktora Ginzburga – gra zadomowiony w kinie rosyjskim od lat Daniel Olbrychski („Legenda z numerem 17”, „Rówieśnicy”). W jego syna Marka wcielił się natomiast – mieszkający od prawie ośmiu lat na emigracji w Kanadzie – fenomenalny, jak niemal zawsze (nawet w kiepskich filmach wypada zazwyczaj doskonale), Aleksiej Sieriebriakow („Ładunek 200”, „Jak Witia Czesnok Liochę Sztyra do domu opieki wiózł”, „Lewiatan”). To bardzo istotne, że właśnie ich zaprosił do współpracy Liwniew – pogłębione, niezwykle skomplikowane relacje ojcowsko-synowskie są bowiem główną osią dramatyczną „Van Goghów”. To musieli zagrać najlepsi aktorzy!
Mark Ginzburg jest niespełnionym artystą. Pełnym traum wyniesionych z dzieciństwa. Przekonanym o swojej nieuleczalnej chorobie. Tworzy instalacje ze sznurków, co ma swoją ponurą symbolikę – poznajemy go bowiem w momencie, kiedy próbuje popełnić samobójstwo, wieszając się właśnie na sznurze. Przeszkadza mu w tym dzwoniący telefon. Prawdopodobnie zignorowałby go, gdyby nie był to telefon od mieszkającego w Rydze ojca. Wiktor Ginzburg – światowej sławy dyrygent – informuje go o śmierci bliskiej im obu osoby. W obliczu tragedii Mark rezygnuje ze swoich samobójczych planów, wsiada w samolot i leci z Izraela do Łotwy. Wiele go to kosztuje, bo przecież właśnie przed ojcem uciekł niegdyś na drugi koniec świata. Uciekł, ale nie zerwał stosunków – w chwili gniewu Wiktor wypomina synowi, że to przecież on płacił za jego studia artystyczne, on wykupił go przed służbą wojskową (możemy domyślać się, że w Afganistanie), on wreszcie wciąż opłaca jego mieszkanie w Izraelu. I czego żąda(ł) w zamian? Pytanie zdaje się być retoryczne, bo tak naprawdę Ginzburg senior wcale nie chce usłyszeć na nie odpowiedzi…
Wiktor dobiega już osiemdziesiątki. Zdaje sobie sprawę, że jego kariera znajduje się u kresu. Ale jeszcze bardziej doskwiera mu świadomość, że sypie się jego zdrowie. Człowiek, który przez lata przyzwyczajony był do kontrolowania innych, do wydawania poleceń – za chwilę może znaleźć się na ich łasce bądź niełasce. Syna Marka, który jednocześnie kocha go i nienawidzi. Albo Iriny Pietrownej, która niegdyś była jego bardzo zdolną studentką, później została asystentką (i przelotnie kochanką), wreszcie gospodynią, a na koniec może być jej pisana rola niańki. Mark podejrzewa, że ojciec jak najbardziej świadomie złamał jej karierę, aby ją od siebie uzależnić. Choć więc w domu Ginzburgów wszystko – na wierzchu – wygląda jak dawniej, czuć gęstniejący mrok i nadchodzącą grozę. Wiktor cierpi na agresywną formę demencji, Mark od lat skarży się na migrenowe bóle głowy. Wyprawa w przeszłość, jaką staje się jego podróż do Rygi, jedynie pogarsza jego stan psychiczny i fizyczny. To, przed czym całe dorosłe życie próbował uciec, dopada go ponownie, drażni go, bawi się z nim z ciuciubabkę.
Mark stopniowo odkrywa kolejne kłamstwa ojca, na których zbudowane było całe życie ich rodziny. Jego traumy wyrosły właśnie z tych kłamstw. Jak więc teraz ma mu wybaczyć? Jak go zrozumieć? Jak rzucić wszystko i zająć się coraz bardziej niedołężnym Wiktorem? Odpowiedzieć mu teraz agresją, odrzuceniem, obojętnością, czy też spełnić swój synowski obowiązek, nie patrząc na zaszłości? Dramatyczną fabułę Siergiej Dawidowicz Liwniew równoważy subtelnym dowcipem i nieco przerysowanymi portretami głównych bohaterów (choć ani razu nie przekracza granicy dobrego smaku). Dorzuca szczyptę nostalgii, a na koniec funduje potężną dawkę emocji i wzruszeń. Całości dopełnia monumentalna ścieżka dźwiękowa, w której – obok współczesnych kompozycji Leonida Diesiatnikowa („Zakładnik”) i debiutującego w tej roli pianisty klasycznego (po Konserwatorium Moskiewskim) Aleksieja Siergunina – wybrzmiewa, jak złowrogie memento unoszące się nad Ginzburgami – ojcem i synem – „Requiem” Wolfganga Amadeusza Mozarta.
„Van Goghi” nie nastrajają może nazbyt optymistycznie, ale mimo wszystko niosą ze sobą pozytywne przesłanie. Wielka w tym zasługa wspaniałych aktorów. O Danielu Olbrychskim i Aleksieju Sieriebriakowie była już mowa. Lecz także na drugim i trzecim planie możemy zobaczyć artystów wybitnych. W Irinę Pietrowną wcieliła się Jelena Korieniewa („Romanca o zakochanych”, „Nazywali ją Mumu”), w młodego Wiktora – Jewgienij Tkaczuk („Dwa bilety do domu”, „Brudnopis”), w lekarza – Aleksandr Sirin („Jelcyn. Trzy dni sierpnia”, „Czysta sztuka”), natomiast w dojrzałe już kobiety, które przed laty w jakiś sposób były związane z Ginzburgiem seniorem, Natalia Niegoda („Mała Wiera”, „Bęben, bębenek”), Swietłana Niemoliajewa („Biurowy romans”, „Trzynaście miesięcy”) oraz Olga Ostroumowa („Tak tu cicho o zmierzchu”, „Admirał”). Dużym wkładem w jakość filmu były również – nagrodzone przez Rosyjską Akademię Filmową zdjęcia doświadczonego operatora Jurija Klimienki („Łzy płynęły”, „Trudno być bogiem”, „Matylda”), który świetnie sprawdza się w wysmakowanych artystycznych produkcjach.
koniec
22 grudnia 2019

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
Sebastian Chosiński

21 IV 2024

Mariupol to prawdopodobnie najboleśniej doświadczone przez los ukraińskie miasto w toczonej od ponad dwóch lat wojnie. Oblężone przez wojska rosyjskie, przez wiele tygodni sukcesywnie niszczone ostrzałami z lądu, powietrza i morza. Miasto zamordowane po to, by złamać opór jego mieszkańców i ukarać ich za odrzucenie „ruskiego miru”. O tym opowiada dokument Maksyma Litwinowa „Mariupol. Niestracona nadzieja”.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.