Czytaliście w ciągu minionych nieco ponad dwóch tygodni od premiery trzeciej części „Psów” pozytywną recenzję najnowszego dzieła Władysława Pasikowskiego? Jeżeli nie, to za moment będziecie mieli taką okazję. Co by bowiem o „W imię zasad” nie powiedzieć krytycznego (a da się ten film w paru miejscach wypunktować), to mimo wszystko jest to kawał przyzwoitego kina gatunkowego z potężną porcją nostalgii.
Kłopoty to jego specjalność
[Władysław Pasikowski „Psy III. W imię zasad” - recenzja]
Czytaliście w ciągu minionych nieco ponad dwóch tygodni od premiery trzeciej części „Psów” pozytywną recenzję najnowszego dzieła Władysława Pasikowskiego? Jeżeli nie, to za moment będziecie mieli taką okazję. Co by bowiem o „W imię zasad” nie powiedzieć krytycznego (a da się ten film w paru miejscach wypunktować), to mimo wszystko jest to kawał przyzwoitego kina gatunkowego z potężną porcją nostalgii.
Władysław Pasikowski
‹Psy III. W imię zasad›
EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Psy III. W imię zasad |
Dystrybutor | Kino Świat |
Data premiery | 17 stycznia 2020 |
Reżyseria | Władysław Pasikowski |
Zdjęcia | Maciej Lisiecki |
Scenariusz | Władysław Pasikowski |
Obsada | Bogusław Linda, Cezary Pazura, Marcin Dorociński, Mirosław Baka, Jan Frycz, Sebastian Fabijański, Tomasz Schuchardt |
Rok produkcji | 2020 |
Kraj produkcji | Polska |
WWW | Polska strona |
Gatunek | akcja, dramat, kryminał |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
To prawda, mam słabość do twórczości Władysława Pasikowskiego. Kupił mnie przed laty „Gliną” (2003-2008), najlepszym serialem kryminalnym nakręconym w III RP. Wzruszył do łez „
Pokłosiem” (2012). Trzymał w dużym napięciu do ostatnich scen „
Jacka Stronga” (2014). Nawet w „
Kurierze” (2019) z takim nerwem przedstawił spotkanie Jana Nowaka-Jeziorańskiego z „wierchuszką” Armii Krajowej, że miałem – absolutnie absurdalną – nadzieję, iż przywódcy polskiego podziemia mimo wszystko zrezygnują z podjęcia samobójczej decyzji o wywołaniu w Warszawie powstania. Wiem też jednak doskonale, że w przeszłości zdarzało mu się realizować filmy, podczas oglądania których można było zgrzytać zębami, jak chociażby „Słodko gorzki” (1996), „Operacja Samum” (1999) czy „Reich” (2001). Ale „Psy”…
„Psy” to zupełnie inna kategoria!
Pierwsza część trylogii (bo to się chyba jednak na trzech częściach skończy) prawie trzy dekady temu zrewolucjonizowała polskie kino sensacyjne. Wytyczyła nowe standardy i tak wysoko podniosła poprzeczkę, że nikomu innemu – włącznie z jej twórcą – przez kolejne lata nie udało się przeskoczyć ponad nią. „Ostatnia krew” (1994) nieco bowiem zawodziła, chociaż udział w niej
Siergieja Szakurowa (w roli pułkownika Jakuszyna) na pewno był nobilitujący. Powrót do starych bohaterów po ponad ćwierć wieku milczenia musiał być ryzykowny. I Pasikowski doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego zdecydował się na wiele mrugnięć okiem w stronę widza. Dlatego nie stronił od nawiązań zarówno do kryminalno-sensacyjnej klasyki w postaci „Rififi” (1955) Juliusa Dassina (który w 1989 roku doczekał się nawet polskiej komediowej przeróbki jako „Rififi po sześćdziesiątce” Pawła Trzaski) czy też – tu już inspiracje były nieco luźniejsze – jak najbardziej współczesnych „Niezniszczalnych” (2010-2014).
Pasikowski-scenarzysta podjął też swoisty dialog ze starymi „Psami”. Stąd na przykład pojawienie się bohaterki, która w pierwszym filmie miała niebagatelny wpływ na rozwój dramatycznych wydarzeń, jak też przywołanie ducha pułkownika Jakuszyna. Zresztą otwarcie „W imię zasad” jest nieznacznie tylko przerobionym wstępem do „Ostatniej krwi”, włącznie z bliźniaczymi kreacjami Sławomira Suleja („wyrywający chwasta” więzień Wyrek) i
Arkadiusza Jakubika (kryminalista o ksywce „Morales”). Dla jednych będzie to autoplagiat, inni – w tym niżej podpisany – dostrzegą w tym świadome działanie autoironiczne. Ironii nie ma natomiast w innych momentach, w których twórca odnosi się do otaczającej nas rzeczywistości. Jak chociażby do głośnej przed paru laty śmierci Igora Stachowiaka, którą Pasikowski wykorzystał zresztą jako istotny wątek fabularny, bądź do zabójstwa Aleksandra Litwinienki – byłego wysokiego rangą oficera kontrwywiadu wojskowego KGB i FSB – którą to sprawą w 2006 roku żył cały świat. Najważniejsze jednak, że oba wątki nie pojawiają się w „Psach” ot tak, „od czapy”, ale ich wykorzystanie jest umotywowane.
Główną postacią dramatu jest oczywiście Franz Maurer (postarzały, z mocno przerzedzonymi włosami
Bogusław Linda), który po dwudziestu pięciu latach opuszcza więzienne mury. Jeszcze nim na dobre zaczyna cieszyć się wolnością, otrzymuje wiadomość, która sprawia, że musi działać szybko i stanowczo. Szuka więc starych znajomych, w czym niezwykle pomocny okazuje się jego dawny esbecki informator „Panicz” (Jan Frycz). Dzięki niemu Franz dociera do będącego od lat na rencie inwalidzkiej Waldka Morawca (wreszcie po długim okresie posuchy świetna rola Cezarego Pazury), który ma właśnie spore zmartwienie – zaginął gdzieś jego syn Tomek. Chłopak widziany był ostatnio na posterunku policji, dokąd zgarnięto go z ulicy wraz z przyjacielem Damianem (
Sebastian Fabijański). Zgodnie z raportem, obaj zostali wypuszczeni, ale młody Morawiec do domu już nie wrócił. Maurer wiąże jego zniknięcie z ostrzeżeniem, jakie otrzymał po wyjściu z więzienia – dlatego nie lekceważy obaw Waldka i postanawia zrobić wszystko, by mu pomóc.
Tak po prostu? Nie. W imię zasad!
Franz, Waldek i „Panicz” podejmują własne śledztwo, które prowadzi ich do komisarza Witkowskiego (
Marcin Dorociński) – ponoć jednego z nielicznych uczciwych gliniarzy w Warszawie. Ale skoro naprawdę jest uczciwy, nie może przecież zaangażować się w prywatną wendetę. W takiej sytuacji tym gorętszą koniecznością okazuje się odszukanie nielegalnego handlarza bronią Radosława Wolfa (
Artur Żmijewski), bez jego pomocy akcja planowana przez Maurera i Morawca nie ma najmniejszych szans powodzenia. Przyglądając się kolejnym częściom „Psów”, widać zamiłowanie Pasikowskiego do coraz bardziej spektakularnych fabularnych przesileń; w „Ostatniej krwi” jest to na przykład wysadzenie pociągu z bronią transportowaną do Sarajewa. Podobnej sceny nie brakuje również w najnowszej odsłonie serii. I jakkolwiek wydaje się ona momentami mocno przerysowana, należy oddać reżyserowi, że spowalniając narrację w jej finale, wyszedł z niej zwycięsko.
Udowodnił tym samym, że nie chodzi mu jedynie o „totalną rozpierduchę”. Napięcia całej tej kilkunastominutowej sekwencji przydają aktorskie starcia Cezarego Pazury z
Wojciechem Zielińskim (policjant Kołodziej) oraz Marcina Dorocińskiego z
Tomaszem Schuchardtem (Cegielski, kumpel Witkowskiego z wydziału). W ogóle aktorstwo jest jedną z mocniejszych stron „W imię zasad”. Podobnie jak i ścieżka dźwiękowa autorstwa
Michała Lorenca, w której nie brakuje subtelnych, aczkolwiek oczywistych nawiązań do wcześniejszych odsłon serii. Dzięki nim dzieło Pasikowskiego nabiera bardzo nostalgicznego, a miejscami wręcz wzruszającego charakteru. Owszem, nie jest to arcydzieło współczesnego kina sensacyjnego, lecz na pewno wyróżnia się pozytywnie na tle innych rodzimych produkcji z tego gatunku. To po prostu przykład doskonałego reżyserskiego rzemiosła, które wciąż ma w sobie ten urok, jaki – za sprawą pierwszych „Psów” – objawił się widzom na początku lat 90. ubiegłego wieku.

Nie oglądałem jeszcze ale... przecież w "dwójce" Franz wylądował u brata na antypodach. To skąd więzienie?