Nordic noir w postaci czystej [Trygve Allister Diesen, Katarina Launing „Wisting” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Mijają kolejne lata, a moda na nordic noir – zarówno w wydaniu literackim, jak i filmowym – wciąż trwa. Nietrudno to zresztą wytłumaczyć. Mroczne kryminały ze Skandynawii urzekają skomplikowaną, wielowarstwową fabułą, rozbudowanym tłem obyczajowym, wyrazistymi bohaterami oraz niezwykłymi plenerami. To wszystko znaleźć można również w serialu „Wisting”, którego fabuła oparta została na powieściach Norwega Jørna Liera Horsta.
Nordic noir w postaci czystej [Trygve Allister Diesen, Katarina Launing „Wisting” - recenzja]Mijają kolejne lata, a moda na nordic noir – zarówno w wydaniu literackim, jak i filmowym – wciąż trwa. Nietrudno to zresztą wytłumaczyć. Mroczne kryminały ze Skandynawii urzekają skomplikowaną, wielowarstwową fabułą, rozbudowanym tłem obyczajowym, wyrazistymi bohaterami oraz niezwykłymi plenerami. To wszystko znaleźć można również w serialu „Wisting”, którego fabuła oparta została na powieściach Norwega Jørna Liera Horsta.
Trygve Allister Diesen, Katarina Launing ‹Wisting›EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Wisting | Reżyseria | Trygve Allister Diesen, Katarina Launing | Zdjęcia | Linus Eklund, Jørgen Johansson, Ian N. Tomkins, Håvar Karlsen | Scenariusz | Trygve Allister Diesen, Kathrine Valen Zeiner, Vegard Steiro Amundsen, Anne Elvedal, Kjersti Ugelstad | Obsada | Camilla Glaister, Merete Vold, Avy Kaufman, Gard B. Eidsvold, Lars Berge, Ulrikke Hansen Døvigen, Irina Eidsvold Tøien, Heidi Goldmann | Muzyka | Ole Bo, Jacob Groth, Sören Möller | Kraj produkcji | Norwegia | Czas trwania | 1 min | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
A wszystko zaczęło się przed piętnastu laty od wielkiego sukcesu szwedzkiego serialu „ Wallander”, którego współtwórcą był autor powieści o komisarzu z Ystad Henning Mankell. Później światową sławę zyskała trylogia „Millennium” (2005-2007) Stiega Larssona oraz oparte na niej skandynawskie filmy (2009). A potem już… popłynęła wielka fala, która nie maleje do dzisiaj. Co rusz rozgłos zdobywa kolejny twórca (bądź twórczyni) kryminałów ze Szwecji, Danii i Norwegii, na którego (bądź której) książki rzucają się wygłodniali filmowcy. Ich najnowszym odkryciem jest Jørn Lier Horst, autor – jak dotąd – piętnastu (tyle przynajmniej wymienia norweska Wikipedia) powieści o Williamie Wistingu, komisarzu wydziału zabójstw z Larvik. Larvik to położone nad Morzem Północnym, w rejonie Vestfold (na południu kraju), niespełna pięćdziesięciotysięczne miasto; od zachodu graniczy ono z okręgiem Telemark, w którym – w gminie Bamble – Horst przyszedł na świat (w 1970 roku). Przez dwadzieścia lat pracował on jako policjant, by następnie zdobyte w ten sposób doświadczenie wykorzystać na niwie artystycznej. Zadebiutował w 2004 roku powieścią „Kluczowy świadek”, której głównym bohaterem uczynił Wistinga. Do Polski seria ta trafiła stosunkowo późno, bo dopiero przed sześcioma laty. Sopockie wydawnictwo Smak Słowa zdecydowało się wówczas sięgnąć po „Jaskiniowca” (2013), a zaraz potem wydało „Psy gończe” (2012) i „Poza sezonem” (2011). Jak więc widać, czytelnicy nad Wisłą zaczęli poznawać śledztwa prowadzone przez Wistinga od… końca. Z drugiej strony trudno się temu dziwić – wszak dopiero w tych książkach Horst osiągnął prawdziwe mistrzostwo, co bezpośrednio potwierdziła przyznana „Psom gończym” przed siedmioma laty Nagrodę Rivertona, niezwykle prestiżowy laur dla najlepszego w danym roku skandynawskiego kryminału. Zrozumieć można więc także filmowców, którzy rozpoczęli swój flirt z twórczością Norwega od późniejszych powieści. W pierwszym sezonie serialu postanowili zekranizować – w takiej właśnie kolejności, odwrotnej do chronologii – „Jaskiniowca” i „Psy gończe”. Powstały, co ciekawe, dwa warianty serialu: jeden składający się z dziesięciu czterdziestopięciominutowych odcinków, drugi natomiast – z czterech półtoragodzinnych filmów. Za oba odpowiadali oczywiście ci sami reżyserzy, czyli Trygve Allister Diesen (za całość) oraz Katarina Launing (za drugą połowę). Dziwić może również fakt, że w napisach początkowych nie pojawia się wcale informacja o pierwowzorze literackim, mimo że Horst jest współproducentem filmu. Ale co tam, przecież takie drobiazgi nie wpływają na jakość artystyczną dzieła. A mamy tu do czynienia nie tylko z nordic noir w najbardziej klasycznym wydaniu, lecz także z serialem, który spokojnie można zaliczyć do „górnej półki”. Pierwsza historia zaczyna się od znalezienia w śniegu na plantacji choinek nieopodal Larvik trupa mężczyzny, który przeleżał tam prawdopodobnie kilka dobrych tygodni, jeśli nie miesięcy. Nikt go w okolicy nie zna, więc całkiem możliwe, że to przyjezdny bądź turysta. Zaczyna się żmudne dochodzenie, w które zaangażowani zostają William Wisting (w tej roli Sven Nordin) i jego ludzie. W tym samym czasie, a jest to okres poprzedzający Boże Narodzenie, do rodzinnego miasta przyjeżdża córka Williama, Line ( Thea Green Lundberg), na co dzień pracująca w Oslo jako dziennikarka poczytnego tabloidu „VG” („Verdens Gang”). Chce napisać artykuł o śmierci w samotności, jako pretekst traktując sąsiada ojca Viggo Hansena, który zmarł we własnym domu, siedząc w fotelu przed telewizorem, i którego zgon odkryto dopiero po czterech miesiącach. Badając tę sprawę, Line nabiera przekonania, że Hansen został zamordowany, próbuje zainteresować tym Wistinga, ale ten jest tak pochłonięty prowadzonym dochodzeniem, że bagatelizuje wiadomości córki. Dlaczego? Okazuje się bowiem, że przy znalezionym pod miastem nieboszczyku odkryto odciski palców poszukiwanego od dwudziestu lat przez FBI seryjnego zabójcy. Do Larviku przybywają amerykańscy agenci – Maggie Griffin (znana z „Matrixa” Carrie-Anne Moss) oraz John Bantham (Richard Campbell) – którzy mają sprawdzić, czy zabity to poszukiwany Robert Godwin, czy też jego kolejna ofiara. Jaka będzie odpowiedź na to pytanie – wie chyba każdy, kto przeczytał (bądź obejrzał w kinie lub telewizji) choć jeden skandynawski kryminał. W każdym razie szybko okazuje się, że policyjne dochodzenie Williama i dziennikarskie śledztwo Line mają przynajmniej kilka punktów stycznych. Trygve Allister Diesen mistrzowsko prowadzi narrację, zrazu dość leniwie, by pod koniec podkręcić tempo aż do dramatycznego finału. Nie brakuje przy tym zaskakujących zwrotów akcji, fałszywych tropów (o których, że są fałszywe, przekonujemy się odpowiednio późno), a wyjaśnienia zagadki trzeba szukać w odległej przeszłości. Pewne jest jedno – że musi ona zostać rozwikłana. W każdym razie, gdy już wszystko dobiega końca, Wisting staje się bohaterem mediów; udziela wywiadów, jest zapraszany do telewizji. W czasie jednego z emitowanych na żywo programów zostaje skonfrontowany z kontrowersyjnymi wydarzeniami sprzed siedemnastu lat. Za zamordowanie młodej dziewczyny William aresztował wówczas Vidara Haglunda (gra go Christoffer Staib); teraz wychodzi on na wolność, ponieważ zaistniało podejrzenie, że oskarżono go i skazano na podstawie sfabrykowanych dowodów. Policja wszczyna wewnętrzne postępowanie, a Wisting, któremu może grozić za to nawet wieloletnie więzienie, zostaje zawieszony w czynnościach. Jego koledzy z pracy – a zwłaszcza spec od narkotyków Nils Hammer (Mads Ousdal) oraz młody, ale ambitny i zdolny Benjamin Fjeld (Lars Berge) – nie wierzą w winę Williama, muszą jednak podporządkować się szefowej. Niefart ojca głęboko przeżywa również Line, tym bardziej że jej gazeta drukuje demaskatorski artykuł na temat Wistinga. Jedyne co może zrobić córka, to pisząc o jakimś aktualnym bulwersującym wydarzeniu, sprawić, że przynajmniej zostanie on zdjęty z okładki. Dlatego zajmuje się dokonanym w Oslo morderstwem, którego ofiarą – o tym dowiaduje się jednak dopiero później – jest człowiek przed laty mieszkający w Larviku. Idąc po nitce do kłębka, po raz kolejny wraca do rodzinnego miasta; ma już przy tym pewność, że zabity skrywał jakąś tajemnicę i że nie przypadkiem zginął w tym właśnie momencie. Jakby nieszczęść było mało, znika piękna blogerka Cecilia Kaupang, a jej matka Hanne ( Ellen Dorrit Petersen) oskarża policję o to, że nie zareagowała, gdy jej córka prosiła o pomoc, przekonana, że jest przez kogoś śledzona. Wisting w tym czasie przebywa w domku nad morzem. Ale nie siedzi wcale z założonymi rękoma: z jednej strony próbuje odkryć, kto siedemnaście lat temu sfabrykował dowody winy Haglunda (i tym samym oczyścić siebie z podejrzeń), z drugiej – co stało się z Cecilią i czy za jej porwanie odpowiada ten sam człowiek, którego winę niegdyś przypisano Vidarowi. Ekranizacja „Psów gończych” nie jest tak ekscytująca jak „Jaskiniowca”. Widz przyzwyczaja się już bowiem do klimatu, zaczyna też dostrzegać pewne schematy w działaniach bohaterów (vide Line, która po raz kolejny, wbrew ostrzeżeniom ojca, naraża życie, robiąc to, co nie należy do jej obowiązków). Zdając sobie też sprawę z tego, że logika wydarzeń każe scenarzystom (i autorowi powieści) spiąć całość klamrą – od pewnego momentu widz coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, kto jest mordercą. Najważniejszym znakiem zapytania pozostaje, czy uda mu się udowodnić winę i… uratować Cecilię. W jednym za to filmowe „Psy gończe” przebijają poprzednika – lepiej prezentuje się ścieżka dźwiękowa, z przyprawiającym o ciarki elektronicznym motywem przewodnim.
|
"Czas trwania: 1 min"
...co za tempo musi mieć ten kryminał - zero szans na dłużyzny :)