Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Władimir Pietrow
‹Bitwa stalingradzka›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBitwa stalingradzka
Tytuł oryginalnyСталинградская битва
ReżyseriaWładimir Pietrow
ZdjęciaJurij Jekielczik, Konstantin Pietriczenko, Grigorij Ajzenberg
Scenariusz
ObsadaAleksiej Diki, Władimir Gajdarow, Maksim Sztrauch, Wiktor Chochriakow, Jurij Szumski, Wasilij Mierkurjew, Boris Liwanow, Nikołaj Koliesnikow, Nikołaj Simonow, Nikołaj Czerkasow, Wiktor Stanicyn, Michaił Astangow, Nikołaj Komissarow, Boris Swoboda, Rostisław Pliatt
MuzykaAram Chaczaturian
Rok produkcji1949
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania183 min
Gatunekwojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Klasyka kina radzieckiego: Cios w jądro ciemności
[Władimir Pietrow „Bitwa stalingradzka” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Przyznam, że długo się wahałem, czy omawiać w tej rubryce filmy powstałe w czasach stalinowskich, będące apologią dyktatora. Z drugiej strony jednak, skoro one także są „klasyką kina radzieckiego” (choć niekiedy niechcianą), to dlaczego się od nich odżegnywać. Poza tym dzisiaj jest ważny dzień. Prima aprilis! I choćby z tego powodu mogę sobie pozwolić na monumentalną „Bitwę stalingradzką” Władimira Pietrowa z końca lat 40. XX wieku.

Sebastian Chosiński

Klasyka kina radzieckiego: Cios w jądro ciemności
[Władimir Pietrow „Bitwa stalingradzka” - recenzja]

Przyznam, że długo się wahałem, czy omawiać w tej rubryce filmy powstałe w czasach stalinowskich, będące apologią dyktatora. Z drugiej strony jednak, skoro one także są „klasyką kina radzieckiego” (choć niekiedy niechcianą), to dlaczego się od nich odżegnywać. Poza tym dzisiaj jest ważny dzień. Prima aprilis! I choćby z tego powodu mogę sobie pozwolić na monumentalną „Bitwę stalingradzką” Władimira Pietrowa z końca lat 40. XX wieku.

Władimir Pietrow
‹Bitwa stalingradzka›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBitwa stalingradzka
Tytuł oryginalnyСталинградская битва
ReżyseriaWładimir Pietrow
ZdjęciaJurij Jekielczik, Konstantin Pietriczenko, Grigorij Ajzenberg
Scenariusz
ObsadaAleksiej Diki, Władimir Gajdarow, Maksim Sztrauch, Wiktor Chochriakow, Jurij Szumski, Wasilij Mierkurjew, Boris Liwanow, Nikołaj Koliesnikow, Nikołaj Simonow, Nikołaj Czerkasow, Wiktor Stanicyn, Michaił Astangow, Nikołaj Komissarow, Boris Swoboda, Rostisław Pliatt
MuzykaAram Chaczaturian
Rok produkcji1949
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania183 min
Gatunekwojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
O bitwie pod Stalingradem – przełomowej dla przebiegu drugiej wojny światowej – napisano setki książek. Nakręcono też całkiem sporo filmów – zarówno dokumentalnych, jak i fabularnych (kinowych i seriali). Ale do powszechnej świadomości przeboło się zaledwie kilka. Ten pierwszy, a więc zrealizowany jeszcze w czasie trwania Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, dokumentalny „Stalingrad” (1943) Leonida Warłamowa (1907-1962). Czterdzieści pięć lat później swoje zdanie w temacie przedstawił twórca monumentalnych epopei wojennych Jurij Ozierow (1921-2001). Jednocześnie jego dzieło poświęcone rozgromowi armii Friedricha Paulusa okazało się ostatnim oryginalnym w karierze (potem już tylko przerabiał i montował starocie). Jedną z epizodycznych ról – snajpera Iwana – zagrał w nim dwudziestopięcioletni Fiodor Bondarczuk (syn legendarnego Siergieja), który z okazji sześćdziesiątej rocznicy zwycięstwa, czyli w 2013 roku, postanowił przedstawić własną wersję wydarzeń. Po drodze był oczywiście jeszcze głośny hollywoodzki dramat „Wróg u bram” (2001) Jean-Jacques’a Annauda, ale przede wszystkim pierwsze fabularne przedstawienie przebiegu operacji, to jest dwuczęściowa „Bitwa stalingradzka” Władimira Pietrowa.
Władimir Michajłowicz Pietrow urodził się w Petersburgu w 1896 roku. Jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej zdążył rozpocząć studia prawnicze oraz uczęszczać na kursy dramatyczne w Imperatorskiej Szkole Teatralnej, ale gdy nastał 1914 roku musiał na kilka lat rozstać się z uczelnianymi murami. Został wcielony do armii i wysłany na front; później wziął udział w wojnie domowej w Rosji. I to jest najbardziej tajemniczy epizod w jego życiorysie, skrzętnie przez samego reżysera skrywany. Do dzisiaj krążą na ten temat plotki, jakoby Pietrow służył w oddziałach białych, a nawet, że był w tym czasie agentem brytyjskiego wywiadu. W każdym razie w 1918 roku znalazł się na Wyspach Brytyjskich; do ojczyzny wrócił dopiero po dwóch latach. W połowie lat 20. ukończył kursy filmowe i został asystentem reżysera w wytwórni Sewzapkino, która później przekształciła się w dużo bardziej znany Lenfilm. Najwcześniejsze dzieła Władimira Michajłowicza nie zachowały się do dzisiaj. A było ich całkiem sporo; część zresztą – zgodnie z ówczesną modą panującą w Związku Radzieckim na pracę kolektywną – nakręcił z pomocą innych twórców (Nikołaja Bieriesniowa, Mariana Chuchunaszwilego, Borisa Brodianskiego).
Te obrazy, których już pewnie nigdy nie poznamy, to dramaty „Złoty miód” (1928), „Dżoj i Przyjaciel” (1928), „Lodowy los” (1929), „Adres Lenina” (1929), „Fritz Bauer” (1930), „Zapora wodna” (1931) oraz „Towarowy numer 717” (1931). Zachowała się natomiast polityczna krótkometrażówka „Uciekinier” (1932), opowiadająca o komuniście, który zbiegł z więzienia i ukrywa się przed policją. Rok później powstała „Burza”, oparta na sztuce Aleksandra Ostrowskiego, a po kilku kolejnych latach dwuczęściowy biograficzny „Piotr Pierwszy” (1937-1938). Kiedy hitlerowcy zaatakowali Związek Radziecki, Pietrow zabrał się za realizację filmów powstających „ku pokrzepieniu serc”. Taki charakter miały dziesięciominutowy propagandowy „Czapajew z nami” (1941), rozgrywający się w okupowanej przez nazistów Czechosłowacji „Nieuchwytny Jan” (1942) oraz historyczny „Kutuzow” (1943). Odpoczynkiem od tematyki wojennej były natomiast adaptacje „Jubileuszu” (1944) Antona Czechowa i „Grzeszników bez winy” (1945) Aleksandra Ostrowskiego. Ale nie był to długi odpoczynek, ponieważ krótko po zakończeniu wojny Władimir Michajłowicz otrzymał propozycję z gatunku tych nie do odrzucenia – miał nakręcić film o bitwie pod Stalingradem. Odnoszące się do tego wydarzenia wątki pojawiły się już wprawdzie w „Przysiędze” (1946) Michaiła Cziaurelego, ale Józef Stalin uważał (a jego wola była przecież prawem), że tak wspaniałe zwycięstwo zasługuje na osobne nobilitowanie. I miał, oczywiście, rację!
W 1948 roku, kiedy w zasadzie zakończono pracę nad filmem, pamięć wojny była bardzo żywa. Stalingrad, mimo intensywnej odbudowy, wciąż straszył ruinami; był praktycznie gotowym plenerem – wystarczyło wejść na plan i… No tak, ale przydałby się jeszcze jakiś scenariusz. Jego autorem był Nikołaj Wirta (1905-1976) – pisarz, dramaturg, dziennikarz i korespondent wojenny, który tak naprawdę nazywał się Karelski. Uznawany był za bardzo „bezpiecznego”, ponieważ bez zająknięcia uznawał za słuszne wszystkie decyzje podejmowane przez Partię i towarzysza Stalina. Pytanie tylko, czy to, co stworzył, można uznać za klasyczny scenariusz filmowy? Ale do tego jeszcze wrócę. Gdy prace zostały zakończone, okazało się, że materiału jest tyle, iż spokojnie wystarczy go na dwie pełnometrażowe części. Premiera pierwszej odbyła się 9 maja 1949 roku, a więc w czwartą rocznicę kapitulacji III Rzeszy, drugiej – siedem miesięcy później (18 grudnia). W tym samym roku dzieło Pietrowa zaprezentowano na festiwalu filmowym w Mariańskich Łaźniach (a w zasadzie to w Karlowych Warach), gdzie otrzymało główną nagrodę. Oczywiście nic, poza względami politycznymi, nie usprawiedliwiało decyzji jurorów. Film absolutnie na takie wyróżnienie nie zasługiwał. Ale czy można było w skomunizowanej już Czechosłowacji zlekceważyć wkład Stalina w pokonanie hitlerowskiej żmii?
Dlaczego ten film tak naprawdę nie ma scenariusza? Ponieważ nie ma w nim żadnej intrygi, żadnego wątku poprowadzonego przez te trzy godziny, żadnego – poza sowieckim dyktatorem – pierwszoplanowego bohatera, z którym widz mógłby się utożsamiać. Ze Stalinem też zresztą nie mógł, ponieważ nie jest on tu zwykłą postacią historyczną – jest mędrcem, geniuszem, prorokiem, mesjaszem, który zstąpił na Ziemię, aby uszczęśliwić ród ludzki. Jest chodzącym (rzadko jednak) pomnikiem, który nie mówi, ale peroruje, wygłasza, oświadcza, a każde jego słowo, każda światła myśl zmienia losy wojny. Gdy pochyla się nad mapą wojskową i bierze do ręki ołówek kopiowy, wiadomo, że za chwilę zaznaczy na niej kreskę, która nie będzie zwykłą kreską – będzie ciosem wymierzonym w samo jądro ciemności, uderzeniem, które zetrze w proch i pył setki dywizji niemieckich, rumuńskich i włoskich, które nieopatrznie (i zupełnie niepotrzebnie) zapędziły się aż tak daleko na wschód. Cudownie karykaturalny jest ten Stalin – z połkniętym kijem od miotły i wiecznie zafrasowanym obliczem. W mig, z niewielką tylko pomocą Wiaczesława Mołotowa, rozpracowujący nędzne knowania Winstona Churchilla, który wzdraga się przed otwarciem drugiego frontu na zachodzie, aby nie ulżyć przypadkiem Sowietom. Co innego Franklin Delano Roosevelt, który jawi się jako wielki przyjaciel Rosji, również psioczący na Churchilla.
Widz od pierwszych minut „Bitwy…” jest odpowiednio urabiany. Dowiaduje się więc, że w 1942 roku Związek Radziecki pozostał „sam na sam” w walce z Hitlerem. I niechybnie by przegrał, gdyby nie towarzysz Stalin, którego jasny i przenikliwy umysł pozwala w lot pojąć zamierzenia Niemców. Patrzy więc na mapę i oznajmia: „Oni idą na Stalingrad. To jasne”. A Stalingradu oddać w ręce wroga przecież nie można. Raz, że wiadomo, kto po jego kamieniach stąpał (w filmie znajdują się subtelne nawiązania do czasów wojny domowej i obrony Carycyna). Dwa, że mogłoby to zostać źle odebrane przez obywateli Kraju Rad. Jeden z drugim niedowiarek mógłby pomyśleć, że Stalin nie jest tak silny i wszechwładny, jak się kreuje, gdyby miasto jego imienia zbrukali naziści. Należy je więc obronić za wszelką cenę. Kiedy Niemcy, a zwłaszcza 6. Armia Polowa generał Friedricha Paulusa, zamykają powoli pierścień okrążenia, dowództwo na Kremlu śle kolejne oddziały – do generałów Andrieja Jeriomienki, dowódcy Frontu Stalingradzkiego, oraz Wasilija Czujkowa (dowódcy 62. Armii) dołączają zatem, na różnych etapach walk, kolejni generałowie: Aleksandr Wasiliewski (szef Sztabu Generalnego Armii Czerwonej), Nikołaj Woronow (zastępca ludowego komisarza obrony i szef artylerii), Konstanty Rokossowski (który w styczniu 1943 roku odpowiadał za realizację operacji „Pierścień”) i Aleksandr Rodimcew (dowódca 13. Gwardyjskiej Dywizji Strzeleckiej).
Szwenda się tam także między nimi Nikita Chruszczow (co można poznać po wyglądzie wcielającego się w niego aktora Nikołaja Dorochina), aczkolwiek jego nazwisko w odrestaurowanej w 2008 roku wersji nie pada. Pewnie kazał je usunąć jeszcze w latach 70. XX wieku Leonid Breżniew. Tak samo jak w 1960 roku Chruszczow kazał wyciąć wszystkie sceny z szefem NKWD Ławrientijem Berią (w którego wcielił się Michaił Kwarelaszwili). Tak w Kraju Rad zmieniano przeszłość; George Orwell w niczym nie przesadził w słynnym „Roku 1984”. Choć oczywiście nie mógł jeszcze wiedzieć, co następcy Stalina będą wyprawiać z „Bitwą stalingradzką”. Wróćmy jednak na moment do pojawiających się w dziele Pietrowa sowieckich generałów. Jest tu ich największe zagęszczenie na metr kwadratowy. Wypełniają ekran przez dwie trzecie filmu. I także nie rozmawiają, a jedynie słuchają Stalina, by zaraz potem składać meldunki i wydawać rozkazy. Jak w akademickim bryku. By jednak widzowie nie zanudzili się na śmierć, kolejne dywagacje przetykane są scenami batalistycznymi. Owszem, robiącymi wrażenie rozmachem, ale poupychanym od czapy. One tak naprawdę niczemu nie służą, poza przekonaniem oglądających, że bitwa o Stalingrad była wielką, ponieważ brały w niej udział nieprzebrane wojska. Równie dobrze można by je powycinać, wymieszać i losowo wmontować w inne momenty – w niczym nie zaburzyłoby to narracji. Bo najważniejsze przecież i tak jest to, co powie towarzysz Stalin i co zaraportują mu liczni generałowie.
Na tle kompletnie wyzutych z cech jednostkowych bohaterów radzieckich nieźle wypadają… naziści. Owszem, Adolf Hitler jest przedstawiony w sposób zamierzony karykaturalnie, ale już generał Alfred Jodl jest wręcz demoniczny, a Paulus to tak naprawdę jedyna postać z krwi i kości, która przeżywa wewnętrzne rozterki i bierze na swoje barki ciężar odpowiedzialności. Aż żal, że z góry został skazany na porażkę. Pietrow nie zapomniał też o umieszczeniu w filmie ważnych dla legendy o obronie Stalingradu miejsc w mieście: pojawiają się więc i Dom Pawłowa i Fontanna Barmalej (z tańczącymi dziećmi), przed którą kapitulujący żołnierze niemieccy składają swoje karabiny. W żaden sposób nie podnosi to, niestety, artystycznej atrakcyjności dzieła. Nad „Bitwą…” pracowało aż trzech operatorów: głównym był Jurij Jekielczik („Szczors”), a pomagali mu Konstantin Pietriczenko („Przysięga”), natomiast za efekty specjalne, które nie są szczególnie wyszukane, ale mogły wtedy na widzu radzieckim robić wrażenie, odpowiadał Grigorij Ajzenberg (tę samą funkcję powierzono mu później przy „Wojnu i pokoju” oraz… „Stalingradzie” Ozierowa). Największą atrakcją obrazu jest natomiast bezsprzecznie monumentalna muzyka ormiańskiego kompozytora Arama Chaczaturiana (1903-1978), najbardziej znanego z „Tańca z szablami” z baletu „Gajane” (1942).
Do udziału w „Bitwie stalingradzkiej” zaproszeni zostali wybitni aktorzy, często mający za sobą niezwykle bogatą karierę teatralną i filmową. W Stalina wcielił się Aleksiej Diki (1889-1955), który w latach 40. wyspecjalizował się w graniu postaci historycznych (był też Aleksandrem Kutuzowem i admirałem Pawłem Nachimowem); w Mołotowa – Maksim Sztrauch („Przysięga”), zaś w Gieorgija Malenkowa – Wiktor Chochriakow („A jeśli to miłość…”). Role sowieckich generałów przypadły z kolei: Woronowa – Wasilijowi Mierkurjewowi („Lecą żurawie”), Jeriomienki – Nikołajowi Koliesnikowowi, Wasiliewskiego – Jurijowi Szumskiemu, Rokossowskiego – Borisowi Liwanowowi („Październik”), a Czujkowa – Nikołajowi Simonowowi („Diabeł morski”). Roosevelt patrzy na nas oczyma legendarnego Nikołaja Czerkasowa („Aleksander Newski”, „Iwan Groźny”), Churchill – Wiktora Stanicyna („Wojna i pokój”), Hitler – Michaiła Astangowa („Więźniowie”, „Marzenie”), natomiast najlepiej wypadający spośród całej braci aktorskiej Paulus – Władimira Gajdarowa (1893-1976), który w latach 1920-1932 mieszkał w Niemczech, gdzie grał między innymi w filmach Carla Theodora Dreyera oraz Friedricha Wilhelma Murnaua.
Co ciekawe, po „Bitwie stalingradzkiej” Władimir Michajłowicz Pietrow nigdy już nie powrócił do tematyki drugowojennej. Można wręcz odnieść wrażenie, że uciekał od niej najdalej, jak tylko się dało. Wystarczy przywołać, że pierwszym obrazem nakręconym po tym, który jest dzisiejszym bohaterem, była sportowo-futbolowa „Drużyna” (1951); później poświęcił się głównie adaptacjom literatury, przenosząc na ekran „Rewizora” (1952) Nikołaja Gogola, „Pojedynek” (1957) Aleksandra Kuprina, „W przededniu” (1959) Iwana Turgieniewa oraz „Rosyjski las” (1964) Leonida Leonowa. Wojna zaistniała jedynie w historycznym „Trzysta lat temu…” (1956), w którym Władimir Michajłowicz opowiedział swoją wersję przebiegu powstania Chmielnickiego (akcentując głównie miłość Ukraińców do Rosjan i cara Aleksego Romanowa). Pietrow zmarł w 1966 roku w Moskwie. Wciąż, choć od jego śmierci minęło ponad pół wieku, uznawany jest za jednego z najwybitniejszych reżyserów radzieckich. I wcale nie za sprawą „Bitwy stalingradzkiej”…
koniec
1 kwietnia 2020

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Fallout: Odc. 1. Odkrywanie realiów zniszczonego świata
Marcin Mroziuk

15 IV 2024

Po obejrzeniu pierwszego odcinka z jednej strony możemy poczuć się zafascynowani wizją postapokaliptycznego świata, w którym funkcjonują bardzo zróżnicowane, mocno od siebie odizolowane społeczności, z drugiej strony trudno nie ulec lekkiej dezorientacji, gdyż na razie brakuje jeszcze połączenia pomiędzy poszczególnymi wątkami.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Odcięta głowa Jima Clarka
— Sebastian Chosiński

Słona pustynia Tadżykistanu
— Sebastian Chosiński

Uczciwy i nieszczęśliwy
— Sebastian Chosiński

Trup ściele się gęsto
— Sebastian Chosiński

Co dwie głowy, to nie jedna
— Sebastian Chosiński

Zabić człowieka – cóż łatwiejszego?
— Sebastian Chosiński

Samatow i pieriestrojka
— Sebastian Chosiński

Źli policjanci i dobrzy złodzieje
— Sebastian Chosiński

Odrażający, brzydcy i… skorumpowani
— Sebastian Chosiński

Zhańbiona siostra i kajdany niewoli
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.