Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Josif Chejfic
‹„Ta jedyna…”›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł„Ta jedyna…”
Tytuł oryginalnyЕдинственная…
ReżyseriaJosif Chejfic
ZdjęciaGienrich Marandżian
Scenariusz
ObsadaWalerij Zołotuchin, Jelena Prokłowa, Ludmiła Gładunko, Włodzimierz Wysocki, Łarisa Maliewanna, Wiaczesław Niewinny, Liubow Sokołowa, Władimir Zamanski, Walentina Wladimirowa, Aleksandr Diemianienko
MuzykaNadieżda Simonian, Włodzimierz Wysocki
Rok produkcji1975
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania91 min
Gatunekmelodramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Klasyka kina radzieckiego: Kochać? Nie ma nic trudniejszego
[Josif Chejfic „„Ta jedyna…”” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Miłość to niezwykle skomplikowana materia. Nic więc dziwnego, że powstało na jej temat tyle filmów. Także w Związku Radzieckim – kraju, w którym nawet najbardziej intymne sfery życia były zideologizowane. „Ta jedyna…” Josifa Chejfica to historia, której autor balansuje na granicy lirycznej tragikomedii i melodramatu. Z czasem przeciągając linę w tę drugą stronę.

Sebastian Chosiński

Klasyka kina radzieckiego: Kochać? Nie ma nic trudniejszego
[Josif Chejfic „„Ta jedyna…”” - recenzja]

Miłość to niezwykle skomplikowana materia. Nic więc dziwnego, że powstało na jej temat tyle filmów. Także w Związku Radzieckim – kraju, w którym nawet najbardziej intymne sfery życia były zideologizowane. „Ta jedyna…” Josifa Chejfica to historia, której autor balansuje na granicy lirycznej tragikomedii i melodramatu. Z czasem przeciągając linę w tę drugą stronę.

Josif Chejfic
‹„Ta jedyna…”›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł„Ta jedyna…”
Tytuł oryginalnyЕдинственная…
ReżyseriaJosif Chejfic
ZdjęciaGienrich Marandżian
Scenariusz
ObsadaWalerij Zołotuchin, Jelena Prokłowa, Ludmiła Gładunko, Włodzimierz Wysocki, Łarisa Maliewanna, Wiaczesław Niewinny, Liubow Sokołowa, Władimir Zamanski, Walentina Wladimirowa, Aleksandr Diemianienko
MuzykaNadieżda Simonian, Włodzimierz Wysocki
Rok produkcji1975
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania91 min
Gatunekmelodramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Chyba niewielu widzów i krytyków w Kraju Rad spodziewało się w połowie lat 70. ubiegłego wieku, że będący już w wieku emerytalnym Josif Jefimowicz Chejfic (1905-1995) nakręci jak najbardziej współczesny melodramat o pokoleniu trzydziestolatków. Tym bardziej że zrobi to, zapraszając do współpracy dwóch niezwykle popularnych wśród młodych obywateli Związku Radzieckiego aktorów legendarnego moskiewskiego Teatru na Tagance – od dekady blisko zaprzyjaźnionych ze sobą Walerija Zołotuchina (1941-2013) i Włodzimierza Wysockiego (1938-1980). Oni jednak przede wszystkim mieli zagwarantować dziełu popularność, nawet w przypadku gdyby coś poszło nie tak i reżyser schrzanił sprawę. Urodzony w białoruskim Mińsku Chejfic był już wtedy ikoną kina radzieckiego, debiutował w 1928 roku i przez ćwierć wieku tworzył udany duet artystyczny z przyszłym twórcą najbardziej znanej ekranizacji „Anny Kareniny” (1967), Aleksandrem Zarchim (razem nakręcili jedenaście pełnometrażowych fabuł).
Pierwszym w pełni samodzielnym obrazem Josifa Jefimowicza był dramat „Wielka rodzina” (względnie „Żurbinowie”, 1954). Później Chejfic poświęcił się głównie przenoszeniu na ekran dzieł literackich – zarówno tych klasycznych, jak i powstających współcześnie. Wśród prozaików i dramaturgów, po których dzieła sięgał, znaleźli się między innymi Jurij German („Mój ukochany”, 1958; „Jeden dzień szczęścia”, 1963), Anton Czechow („Dama z pieskiem”, 1959; „W mieście S.”, 1966; „Zły dobry człowiek”, 1973), Iwan Turgieniew („Asia”, 1977), Aleksandr Kuprin („Szuroczka”, 1982) oraz Paweł Nilin („Pierwsze zamążpójście”, 1979) i Boris Wasiljew („Oskarżony”, 1985). Trzeba przyznać, że z tej literackiej specjalizacji Josifa Jefimowicza korzyść była podwójna – i dla samego reżysera (który wreszcie mógł sie uwolnić od przepełnionych propagandą filmów, jakie realizował głównie w latach 30. i 40. XX wieku), i dla radzieckiej kinematografii.
Melodramat „Ta jedyna…” również jest adaptacją literatury, choć niekoniecznie tej wysokich lotów. Podstawą scenariusza stało się, opublikowane w 1972 roku, opowiadanie „Głupota” wspomnianego już powyżej Pawła Filippowicza Nilina (1908-1981). To ciekawa postać. Syn carskiego zesłańca, który w młodości zachorował na chorobę Heinego-Medina. Z tego też powodu nie odebrał normalnej edukacji; czytać i pisać uczyła go w domu matka, wychowawczyni w irkuckim domu dziecka. Kalectwo nie stanęło jednak na przeszkodzie, by – oczywiście już po rewolucji – Nilin wstąpił do milicji i został śledczym w syberyjskim Tułunie. Karierę stróża porządku szybko jednak porzucił na rzecz dziennikarstwa. Jako żurnalista pracował najpierw na Syberii, potem przeniósł się na Powołże, następnie na Ukrainę, by ostatecznie zamieszkać w Moskwie. Debiut literacki zaliczył w pamiętnym z powodu Wielkiej Czystki 1937 roku; jego największym sukcesem okazała się natomiast opowiadająca o czasach wojny domowej w Rosji powieść „Okrucieństwo” (1956). Ale to jednak nie po nią sięgnął Chejfic…
Zdjęcia do „Tej jedynej…” kręcono w ukraińskim Zaporożu. Premiera filmu odbyła się w połowie marca 1976 roku (do Polski obraz zawędrował cztery miesiące później). Patrząc z perspektywy czasu, można stwierdzić, że odniósł on olbrzymi sukces – w kinach radzieckich oglądnęło go bowiem 32,5 miliona widzów (inne źródła podają, że nawet nieco ponad 33 miliony), co dało mu trzecie miejsce wśród rodzimych produkcji (dla porównania: znakomity dramat Akiry Kurosawy „Dersu Uzała” dopiero zamknął pierwszą dziesiątkę). Nieco gorzej dzieło Chejfica radziło sobie poza granicami Związku Radzieckiego; w zasadzie dostrzeżono je tylko na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Panamie, gdzie aktorka Jelena Prokłowa otrzymała nagrodę za najlepszą rolę żeńską. Ta sama artystka podobne wyróżnienie (z tą różnicą, że było to drugie miejsce) otrzymała na krajowym IX Wszechzwiązkowym Festiwalu Filmowym, który w 1976 roku odbywał się w miejscowości Frunze (obecnym Biszkeku, stolicy Kirgizji). Nie dostrzeżono ani Zołotuchina, ani Wysockiego…
Udział tego drugiego, choć na pewno wydatnie wpłynął na sukces filmu – w końcu to czas, kiedy Wołodia znajdował się u szczytu popularności – był raczej symboliczny. Aktor Taganki i piosenkarz miał bardzo napięty harmonogram; nie mógł brać udziału w przygotowaniach do zdjęć, z kolei Chejfic nie mógł czekać z ich rozpoczęciem na niego. Dokrętki z Wysockim zrobiono więc praktycznie na koniec. Pojawił się on jedynie w trzech scenach i nie ma co ukrywać, że sprawia wrażenie człowieka, który spadł na plan z zupełnie innego świata. Jakby nawet nie wiedział, czego dokładnie dotyczy scenariusz i czego tym samym oczekuje od niego reżyser. Choć przecież to wielki i charyzmatyczny artysta, tutaj wyraźnie jest nie na swoim miejscu. Głównie liczy się jednak to, że widać go na ekranie i że śpiewa swoją własną piosenkę. Podobno Josif Jefimowicz pozwolił mu nawet samemu podjąć decyzję (mimo wszechobecnej cenzury), jaki utwór chce wykonać. Trochę szkoda, że tak to wyglądało, wszak aktorski duet Zołotuchin/Wysocki stać było w tamtym czasie na wiele, o czym przekonywały nie tylko spektakle Taganki, ale też na przykład sensacyjny dramat Władimira Nazarowa „Gospodarz tajgi” (1968).
Główną postacią „Tej jedynej…” jest skromny i sympatyczny szofer Nikołaj Kasatkin. Poznajemy go, kiedy po odbyciu służby wojskowej wraca z Dalekiego Wschodu do europejskiej części Związku Radzieckiego. W domu czeka na niego młoda i piękna żona Tatiana (kelnerka w restauracji) oraz ich malutka córeczka Elwira. Kolę przepełnia radość – teraz w końcu będzie mógł zaznać szczęścia rodzinnego i realizować się w pracy, którą kocha. Jednak już pierwszy dzień pobytu w rodzinnym mieście wywołuje w nim mieszane uczucia. Matka i siostra sugerują bowiem, że w czasie jego nieobecności Tania nie zawsze zachowywała się tak, jak powinna; na dodatek w czasie imprezy z okazji powrotu Kasatkina z armii przy stole pełnym gości córeczka parokrotnie przebąkuje coś o „wujku Szuriku”. Czym wywołuje ogólną konsternację. Nikołaj nie należy jednak do ludzi zawziętych, poza tym kocha żonę – postanawia więc przejść nad wszystkim do porządku dziennego, spuścić zasłonę milczenia. I zacząć od nowa.
Tatiana, nawet jeśli wcześniej pozwalała sobie na flirty z obcymi mężczyznami, teraz zachowuje się wzorowo. Pech jednak sprawia, że pewnej deszczowej nocy przed dalekim kursem ciężarówką do Kijowa Kola wpada na chwilę do domu i… zastaje małżonkę w niedwuznacznej sytuacji z Borisem Iljiczem, niespełnionym artystą prowadzącym zajęcia żeńskiego zespołu wokalnego, w którym udziela się Tania. To jedno wydarzenie przewraca całe życie Kasatkina do góry nogami, ale wpływa również na jego najbliższych – lekkomyślną żonę, a w późniejszym czasie również na bibliotekarkę Nataszę, która stara się ukoić ból Nikołaja. On z kolei na pozór robi wszystko, aby ułożyć sobie życie od nowa i zaznać szczęścia w nowym związku. Cóż z tego jednak, skoro tak naprawdę wciąż kocha Tatianę i nie potrafi o niej zapomnieć. Mimo, przynajmniej początkowo, dość lekkiego, a momentami wręcz frywolnego charakteru, z biegiem czasu „Ta jedyna…” zamienia się w nadzwyczaj gorzką opowieść o miłości, w której pobrzmiewają dalekie echa wcześniejszej o kilkanaście lat Czechowowskiej „Damy z pieskiem”.
W dużej mierze jest to też dzieło opowiadające o ludziach przegranych. Boris Iljicz, choć utalentowany, wciąż porównywany jest do swego szkolnego kolegi – piosenkarza, któremu udało się zrobić karierę. Sam wspomina, że w tym czasie, gdy on uczy śpiewu kelnerki i kucharki, Sasza Szeremietiew koncertuje w Argentynie. Natasza jest urodziwa i inteligentna, zaczytana w poezji, marzy o wielkiej miłości – tyle że spełnieniem tych marzeń ma być przetrącony przez los Nikołaj. Kasatkin też nie potrafi poradzić sobie z zaistniałą sytuacją; gdzieś w tyle głowy kołacze mu myśl, aby rzucić wszystko i wyjechać na Daleki Wschód – tam, gdzie odbywał służbę wojskową. Po rozstaniu z Kolą w nowej rzeczywistości nie potrafi się też odnaleźć Tatiana… Ech, im bliżej końca, tym bardziej do oczu cisną się łzy. Aż dziw, że taką wrażliwością na los młodszych o czterdzieści lat bohaterów popisał się reżyser już przecież wiekowy. Choć z drugiej strony, gdy dwa lata później Julij Rajzman kręcił pokrewną tematycznie „Dziwną kobietę” był jeszcze starszy od Chejfica.
Szofera Nikołaja Kasatkina zagrał oczywiście wspomniany we wstępie Walerij Zołotuchin („Pięć narzeczonych”), a Borisa Iljicza – Wołodia Wysocki („Pion”). W tak chwaloną na festiwalach Tatianę wcieliła się natomiast dwudziestodwuletnia wówczas Jelena Prokłowa („Klucz bez prawa przekazania”, „Mimino”), Natasza z kolei ma twarz mocno już dzisiaj zapomnianej Ludmiły Gładunko, a siostra Nikołaja – wciąż grającej w teatrze i filmach Łarisy Maliewannej („Dom”, „Związek Ocalenia”). W epizodach pojawiają się też Wiaczesław Niewinny („Niezłomny [Komunista]”, „Garaż”) jako Jurij, przyjaciel Koli, Liubow Sokołowa („Ballada o żołnierzu”, „Biały Bim Czarne Ucho”) jako matka głównego bohatera, wreszcie Władimir Zamanski („Próba wierności”, „Dni zaćmienia”) w roli naczelnika bazy transportowej. Znaczący, choć zaledwie kilkusekundowy epizodzik gra zaś… Aleksandr Diemjanienko („Operacja Y, czyli Przypadki Szurika”, „Kaukaska branka, czyli Nowe przygody Szurika”, „Iwan Wasiljewicz zmienia zawód”) – legendarny Szurik. Czyżby więc reżyser sugerował tym samym, że to on jest wspominanym przez Elwirę „wujkiem Szurikiem”? Za zdjęcia do „Tej jedynej…” odpowiadał Ormianin Gienrich Marandżian (1926-2011), etatowy operator Chejfica w latach 1963-1977; muzykę skomponowała natomiast rodaczka Marandżiana, Nadieżda Simonian (1922-1997), z której usług Josif Jefimowicz korzystał równie chętnie.
koniec
22 kwietnia 2020

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
Sebastian Chosiński

21 IV 2024

Mariupol to prawdopodobnie najboleśniej doświadczone przez los ukraińskie miasto w toczonej od ponad dwóch lat wojnie. Oblężone przez wojska rosyjskie, przez wiele tygodni sukcesywnie niszczone ostrzałami z lądu, powietrza i morza. Miasto zamordowane po to, by złamać opór jego mieszkańców i ukarać ich za odrzucenie „ruskiego miru”. O tym opowiada dokument Maksyma Litwinowa „Mariupol. Niestracona nadzieja”.

więcej »

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.