East Side Story: Ośmioro wspaniałych i „Katiusza” [Konstantin Statski „Rozkaz: zniszczyć!” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Film „Rozkaz: zniszczyć!” Konstantina Statskiego jest w miarę nowy (pochodzi z ubiegłego roku), ale materiał, z jakiego go skrojono, ma już… siedem lat. Pierwotnie był bowiem miniserialem wojennym zatytułowanym… „Pozdrowienia od Katiuszy”. To typowa rosyjska produkcja o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, gdzie role są rozdane w sposób nieskomplikowany: Sowieci to herosi, Niemcy – w większości mało rozgarnięci i brutalni najeźdźcy.
East Side Story: Ośmioro wspaniałych i „Katiusza” [Konstantin Statski „Rozkaz: zniszczyć!” - recenzja]Film „Rozkaz: zniszczyć!” Konstantina Statskiego jest w miarę nowy (pochodzi z ubiegłego roku), ale materiał, z jakiego go skrojono, ma już… siedem lat. Pierwotnie był bowiem miniserialem wojennym zatytułowanym… „Pozdrowienia od Katiuszy”. To typowa rosyjska produkcja o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, gdzie role są rozdane w sposób nieskomplikowany: Sowieci to herosi, Niemcy – w większości mało rozgarnięci i brutalni najeźdźcy.
Konstantin Statski ‹Rozkaz: zniszczyć!›EKSTRAKT: | 50% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Rozkaz: zniszczyć! | Tytuł oryginalny | Приказ «Уничтожить» | Reżyseria | Konstantin Statski | Zdjęcia | Artiom Połosatyj | Scenariusz | Grigorij Manukow, Jekatierina Polieczitieliewa | Obsada | Aleksandr Ustiugow, Timofiej Tribuncew, Jewgienij Antropow, Anatolij Guszczin, Pola Polakowa, Azamat Nigmanow, Nadieżda Ancypowicz, Aleksandr Jefremow, Siergiej Jefremow, Anton Żukow, Weronika Gliaszkiewicz, Witalij Kotowicki, Denis Parszyn, Jurij Wutto, Igor Denisow, Artiom Dawidowicz | Muzyka | Swiatosław Kuraszow | Rok produkcji | 2019 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 97 min | Gatunek | wojenny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
I na samym początku rodzi się pytanie: Skoro krasnoarmiejcom tak łatwo przychodzi rozprawienie się z Niemcami, skoro na każdym kroku dają się oni podejść jak dzieci we mgle, jakim cudem w latach 1941-1942 podeszli pod Moskwę, Leningrad i Stalingrad? Jakim cudem wzięli do niewoli – w zaokrągleniu – trzy miliony jeńców radzieckich? Ale w końcu historię piszą zwycięzcy. Nierzadko tacy, którzy starają się dodatkowo pognębić wroga. W „Rozkaz: zniszczyć!” takie myślenie, obecne niegdyś w kulturze radzieckiej, przebija się momentami. Autorem filmu jest Konstantin Statski (rocznik 1978), z pochodzenia leningradczyk, który reżyserię studiował jednak w Moskwie – we Wszechrosyjskim Państwowym Instytucie Kinematografii (WGIK). Po zdobyciu dyplomu wyspecjalizował się w realizacji filmów telewizyjnych i seriali (między innymi melodramat „Listowny romans”, 2011; komedia romantyczna „ Dziadek Mróz zawsze dzwoni trzy razy”, 2011; sitcom „Jak zostałem Rosjaninem”, 2015; serial historyczny „Trocki”, 2017), choć od czasu do czasu zdarza mu się także nakręcić coś z myślą o dużym ekranie – vide tegoroczny „Hotel Belgrad”. Wojenny miniserial „Pozdrowienia od Katiuszy” powstał w 2013 roku i składał się z czterech odcinków. Sześć lat później producenci doszli do wniosku, że można zarobić na nim jeszcze raz, montując z tego materiału obraz pełnometrażowy, obowiązkowo przy tym zmieniając tytuł. Tak powstał „Rozkaz: zniszczyć!”. Autorem scenariusza był Grigorij Manukow (rocznik 1961), od lat mieszkający we Francji i tam realizujący się jako aktor; jego teksty – nie ma ich zresztą zbyt dużo – przenoszone są jednak na ekran tylko w Rosji. O to, aby przykrojenie „Pozdrowienia od Katiuszy” do wymiarów półtoragodzinnego filmu miało sens i aby nie rozjechał się zanadto ciąg przyczynowo-skutkowy zdarzeń zadbała natomiast Jekatierina Polieczitieliewa. Generalnie udało jej się to, aczkolwiek w paru miejscach mimo wszystko rzucają się w oczy skróty myślowe, które tym samym przywodzą na myśl nagminnie stosowaną w teatrze antycznym zasadę deus ex machina. Akcja „Rozkaz: zniszczyć!” rozgrywa się latem, względnie na początku jesieni 1941 roku. Armia Czerwona wycofuje się w takim tempie, że porzuca na pastwę wroga nie tylko całe dywizje żołnierzy, ale również ogromne ilości broni. W tym ściśle skrywane przed nazistami wyrzutnie rakietowe BM-13 (kalibru 132 milimetry), potocznie nazywane „Katiuszami” bądź „organami Stalina” (od specyficznego dźwięku wydawanego podczas ostrzału). Wprowadzono je do walki już w pierwszych dniach wojny niemiecko-radzieckiej, prawdziwy test bojowy przeszły natomiast w czasie walk o Smoleńsk w lipcu 1941 roku. Wycofując się pod naporem nazistów, dowódcy dbali o to, aby broń, której nie można było ewakuować na tyły, niszczyć. Nie zawsze jednak to się udawało. I właśnie z jedną z takich sytuacji mamy do czynienia w filmie Statskiego. W ręce niemieckie wpada sprawna „Katiusza”. Kapitan Abwehry Schwennenburg zdaje sobie sprawę z doniosłości zdobyczy; organizuje więc jak najszybsze przetransportowanie wyrzutni do Berlina, aby tam mogli przyjrzeć jej się z bliska specjaliści od nowych technologii wojskowych. Wywiad NKWD, dowiedziawszy się o tych planach, chce zrobić wszystko, co możliwe (i co niemożliwe najlepiej też), aby do tego nie dopuścić. Jedynym problemem, ale za to istotnym, jest brak ludzi. Część służy na froncie i odwołać ich stamtąd nie można; część po kolejnych czystkach w aparacie bezpieczeństwa albo siedzi w łagrach syberyjskich, albo od paru lat spoczywa w masowych grobach. Trzeba zatem sięgnąć po tych, którzy znajdują się w aresztach i nie zostali jeszcze skazani. Takim człowiekiem jest kapitan Aleksandr Jermakow, który otrzymuje rozkaz skompletowania – w ciągu dwóch dni! – specjalnego oddziału, który zostanie przerzucony na tyły Wehrmachtu z zadaniem odnalezienia zgubionej „Katiuszy” i jej zniszczenia. Wszystko odbywa się w tempie ekspresowym. „Parszywą ósemkę” (skazaną przez dowództwo na samobójczą misję) dowodzi Jermakow, a w jej skład wchodzą jeszcze: kierowca Siawris (który jako jedyny zna miejsce ukrycia „Katiuszę” w lesie), tłumaczka Anna Rajner, łuczniczka i snajperka Subbotina, bokser Fiodor Knysz, sportowiec Sława Biełous, kazachski myśliwy Ałtynow (rodem z Ałtaju) oraz enkawudzista Galijew, którego zadanie polega prawdopodobnie na tym, aby ściśle kontrolować wszystkich pozostałych, w tym także kapitana Jermakowa (wszak to więzień, uwolniony tylko po to, by zginąć w trakcie wypełniania rozkazu). Grupa ta samolotem zostaje przerzucona przez linię frontu. I jedynie do tego momentu wszystko idzie zgodnie z planem, a potem – w myśl „prawa Murphy’ego” – zaczyna się sypać. Trzeba przyznać uczciwie, że scenarzysta postanowił nie oszczędzać swoich bohaterów, co chwila rzucając im pod nogi kolejne kłody. Walczyć muszą nie tylko z polującymi na nich Niemcami, ale również z bandyckimi oddziałami rosyjskimi, które podszywają się pod „czerwonych” partyzantów. Z drugiej strony Grigorij Manukow dba także o to, aby na każdą dolegliwość w miarę szybko pojawiło się odpowiednie lekarstwo, na każdy problem – skuteczne rozwiązanie. Jak anioł z nieba spada więc sowieckim dywersantom Kowzik, sołtys wsi Wissiełki, w której Niemcy przechowują zdobytą „Katiuszę” przed jej wyekspediowaniem do Berlina. W zasadzie można by go uznać za kolaboranta, ale nie dobrowolnego, lecz z przymusu; kiedy więc nadarza się okazja, by pomóc swoim i odkupić winy – Kowzik nie zastanawia się długo. Dbałość o realizm zmusza też twórców filmu do tego, aby po kolei eliminować bohaterskich uczestników misji. Ten sukces musi być okupiony krwią. Giną więc jeden za drugim w coraz bardziej heroicznych okolicznościach, przy okazji – gdy tylko to możliwe – udowadniając swą moralną wyższość nad wrogiem. Pokazane na dużym ekranie i z odpowiednim rozmachem, wszystko to mogłoby prezentować się nadzwyczaj intrygująco. „Rozkaz: zniszczyć!” miał zadatki na przyzwoite wojenne kino akcji. Zadatki, które w zarodku zdusił telewizyjny format produkcji. Brak odpowiedniego budżetu, który zapewniłby środki na efekty specjalne, dominacja bliskich planów, inscenizacje scen bitewnych, bardziej pasujące do pokazówek prezentowanych przez grupy rekonstrukcyjne… – to główne grzechy filmu Statskiego. Zabrakło też gwiazd w obsadzie, chociaż zadbano o to, aby aktorsko było co najmniej przyzwoicie. W kapitana Jermakowa wcielił się Aleksandr Ustiugow („ Związek Ocalenia”, „ Wiking”), w sołtysa Kowzika – Timofiej Tribuncew („ Legenda o Kołowracie”, „ Zima”), w kierowcę Siawrisa – Anatolij Guszczin („ Siedem par nieczystych”, „ Topór”), natomiast w Sławę Biełousa – Jewgienij Antropow („ Słowo jak głaz”, „ Bestia”); z kolei Galijew i Knysz mają twarze białoruskich aktorów Aleksandra i Siergieja Jefremowów, znanych między innymi z sensacyjnego „ Kodu Kaina”. Autorem zdjęć był etatowy – od 2008 roku – operator Konstantina Statskiego, Artiom Połosatyj (właściwie Anisimow), a za ścieżkę dźwiękową, będącą typową „muzyczną watą”, jaka wpada jednym i niemal natychmiast wypada drugim uchem, odpowiadał Swiatosław Kuraszow („ Pochowajcie mnie pod podłogą”, „ Salut 7”).
|