East Side Story: Mroczne Miasto Petersburg [Aleksiej Tielnow „Klucz do czasu” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl To był trochę pechowy projekt. Najpierw, jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć, wycofał się reżyser; później – już po ich zakończeniu – jeden z inwestorów. Datę premiery wciąż przekładano. Wreszcie film trafił do kin z niemal dwuletnim opóźnieniem. I chyba niepotrzebnie. Bo choć fantastyczno-przygodowy „Klucz do czasu” Aleksieja Tielnowa (który tu podpisał się nazwiskiem Nikołajew) dobrze się zapowiadał, to… na zapowiedziach się skończyło.
East Side Story: Mroczne Miasto Petersburg [Aleksiej Tielnow „Klucz do czasu” - recenzja]To był trochę pechowy projekt. Najpierw, jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć, wycofał się reżyser; później – już po ich zakończeniu – jeden z inwestorów. Datę premiery wciąż przekładano. Wreszcie film trafił do kin z niemal dwuletnim opóźnieniem. I chyba niepotrzebnie. Bo choć fantastyczno-przygodowy „Klucz do czasu” Aleksieja Tielnowa (który tu podpisał się nazwiskiem Nikołajew) dobrze się zapowiadał, to… na zapowiedziach się skończyło.
Aleksiej Tielnow ‹Klucz do czasu›EKSTRAKT: | 40% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Klucz do czasu | Tytuł oryginalny | Ключ времени | Reżyseria | Aleksiej Tielnow | Zdjęcia | Artiom Dżarajan | Scenariusz | Aleksiej Tielnow, Aleksiej Tiepłygin, Olga Pogodina-Kuzmina | Obsada | Artiom Tkaczenko, Ksenia Aleksiejewa, Liubow Tołkalina, Marina Kazankowa, Paweł Trubiner, Arkadij Kowal, Oksana Baziliewicz, Aleksandr Ronis, Ilja Mozgowoj, Beata Makowska, Warwara Szczerbakowa, Wiktor Tarasow, Polina Daniłowa, Daria Fiodorowna, Anatolij Kondiubow | Muzyka | Murat Kabardokow | Rok produkcji | 2019 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 93 min | Gatunek | fantasy, przygodowy | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Kiedy reżyser ukrywa swoją prawdziwą tożsamość, nie wróży to najlepiej jego dziełu. A tak właśnie stało się w przypadku „Klucza do czasu” – opowieści dla nieco starszych dzieci, którą najprościej można zakwalifikować jako połączenie obrazu przygodowego z urban fantasy. Twórca tego filmu naprawdę nazywa się Aleksiej Tielnow (rocznik 1974), chociaż w napisach zmienił nazwisko na… Nikołajew. Dotąd znany był przede wszystkim jako producent i autor filmów dokumentalnych, które realizuje od dwunastu lat w ramach założonego przez siebie studia. Od czasu do czasu zdarzało mu się również wyprodukować film fabularny, ale nie były to na tyle interesujące dzieła, aby nadarzyła się okazja, by o nich wspomnieć w „East Side Story”. Jako reżyser zadebiutował w 2014 roku „Curcułą” – dokumentem o leżącym na pustyni Gobi mieście, w którym w czasach komunistycznych mieściła się radziecka baza wojskowa. W nakręconym trzy lata później „Życiu wiecznym” przyjrzał się konfliktowi zbrojnemu na wschodzie Ukrainy. A zaraz potem przystąpił do pracy nad swoim debiutem fabularnym, czyli „Kluczami do czasu” – projektem, jaki jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć został osierocony przez (niedoszłego) reżysera Aleksandra Sołowjowa. Po jego zaskakującej rezygnacji na ratunek przyszedł Tielnow, który, choć z wieloma kłopotami, doprowadził jednak produkcję do końca. Okres zdjęciowy trwał, jak na dzisiejsze standardy, zaskakująco długo, bo ponad trzy miesiące – od drugiej połowy sierpnia do początku grudnia 2017 roku. Pracowano w Petersburgu i jego okolicach. I kiedy wydawało się już, że teraz wszystko pójdzie z góry, pojawiły się kolejne problemy; najpierw ze sponsorowania projektu wycofał się jeden z ważniejszych inwestorów, a następnie rozchorował się reżyser. W efekcie zaplanowaną na październik 2018 roku premierę trzeba było przełożyć. Nie raz. I nie dwa. W sumie – trzy razy. Najpierw na jesień 2019, potem na wiosnę 2020, wreszcie – tym razem z powodu pandemii koronawirusa – na sierpień tego roku. Plusem okazało się to, że „Klucz do czasu” stał się jednym z pierwszych rosyjskich obrazów, jakie trafiły do kin po lockdownie. Mógł tym samym liczyć na zainteresowanie spragnionych nowości filmowych widzów. Niezasłużenie. Wszystkie kłopoty, jakie stały się udziałem Tielnowa na kolejnych etapach produkcji, znalazły bowiem swoje odbicie w gotowym już dziele. Dziele, które jest fabularnie niekonsekwentne i wydumane. Sprawiające wrażenie luźno powiązanych ze sobą scen, nie zawsze mających logiczne uzasadnienie. Mogło to wynikać z faktu, że nad scenariuszem pracowało niezależnie od siebie kilka osób, które co rusz coś dorzucały, by ratować podstawowy sens opowieści. Pierwotną fabułę wymyślił Aleksiej Tiepłygin, do tej pory pracujący przede wszystkim przy filmach telewizyjnych i serialach. Kiedy reżyserowanie „Klucza…” przejął Tielnow, dokonał poprawek. Na koniec tekst oddano w ręce specjalisty. Była nim Olga Pogodina-Kuzmina – dramaturg i scenarzystka („ Dwie kobiety”, „ Bohater”). I choć, jak można sądzić, starała się ona ze wszystkich sił ratować scenariusz – jej wysiłki nie na wiele się zdały. Cóż, wychodzi na to, że ziarno zła zakiełkowało już na najwcześniejszym etapie. Historia rozgrywa się we współczesnym Petersburgu, choć jej korzenie sięgają początków XVIII wieku, kiedy to car Piotr I Wielki (z dynastii Romanowów) podjął decyzję o budowie miasta. Zgodnie z legendą wzniesiono wtedy między innymi potężną wieżę z zegarem, nad którego punktualnością miał czuwać specjalnie mianowany strażnik czasu. Był to młody mężczyzna, który zakochał się w pięknej Ingrid. Pobrali się i niebawem przyszła na świat ich córeczka. Niestety, dziecko wkrótce zmarło, co sprawiło, że nieszczęśliwy ojciec pogrążył się w rozpaczy. Nie mogąc żyć dłużej w miejscu, które w każdym momencie przypominało mu o tragedii, opuścił Petersburg, porzucając żonę i zabierając ze sobą klucz od wieży zegarowej. Od tamtego momentu czas stanął w miejscu, a opuszczona przez męża Ingrid zgorzkniała i zamieniła się w Wiedźmę. Pozbawione możliwości rozwoju miasto zaczęło pogrążać się w Mroku; jego mieszkańcy ulegali degeneracji. Jedyne, co mogłoby ich uratować, to ponowne uruchomienie starego zegara. Taką właśnie legendę opowiada – już w naszych czasach – petersburski pisarz Andriej Aleksiejew ośmioletniej Ksiuszy. Dziewczynka nie jest jego córką; jest sierotą, którą Andriej i jego żona, malarka Olga, chcą adoptować. W tym celu wybierają się do leżącego pod miastem domu dziecka. Jak się okazuje, dyrektoruje mu Irena Makarowna, dawna sympatia Aleksiejewa, która dotąd czuje do niego słabość. Korzystając z okazji, stara się odnowić starą znajomość, nie bacząc na to, że Andriej ma przecież żonę. Jest jednak kobietą, która nie znosi sprzeciwu, lubi stawiać na swoim, a przede wszystkim… skrywa straszną tajemnicę. Gotowa jest zrobić wszystko, aby odzyskać kochanka. Nawet za cenę śmierci Olgi. Wykorzystuje do tego swoich bezwzględnych współpracowników. W wyniku zbiegu nieszczęśliwych okoliczności Olga trafia do szpitala, a Ksiusza – do alternatywnego Mrocznego Miasta, którym rządzi wspomniana wcześniej Wiedźma. Od tej pory zaczynają się fantastyczne przygody dziewczynki, która wpadając w gigantyczne kłopoty, ma jednak to szczęście, że trafia na szalonego duszka Paramona, którego pomysły wydają się niekiedy brawurowo idiotyczne, ale w efekcie zawsze prowadzą do sukcesu. Szkoda tylko, że wszystko to, choć wizualnie atrakcyjne, pokazane zostało tak schematycznie i naiwnie. Jakby scenarzyści zszyli opowieść z fragmentów wielu innych obrazów (wśród których na czoło wybija się „Hugo i jego wynalazek” Martina Scorsese, jak również autentycznie zabawny „ Domowik”), nie przykładając większej wagi do tego, aby dodać coś oryginalnego od siebie (może tylko poza Petersburgiem jako miejscem akcji). Ba! wykorzystanie w finale wątków z licznych obrazów o żywych trupach (choć nie w dosłownym znaczeniu) jedynie pogrąża twórców „Klucza…”. A przecież można było pójść chociażby śladami pokrewnego stylistycznie i tematycznie „ Abigail” (2019) Aleksandra Bogusławskiego, który to film na tle debiutu fabularnego Tielnowa prezentuje się jak arcydzieło. Obrazu nie udźwignęli również odtwórcy głównych ról, którzy – poza wcielającym się w Paramona Artiomem Tkaczenko („ Ostatni posterunek”, „ Związek Ocalenia”) – są po prostu nijacy. Dotyczy to i grającego Andrieja Pawła Trubinera („ Krym”, „ Moje życie”), i Mariny Kazankowej („ DuchLess”), która podarowała swą twarz Oldze; nawet demoniczna z założenia Irena Makarowna, czyli doświadczona Liubow Tołkalina („ Zakazana Rzeczywistość”, „ Odszkodowanie”), wypadła mdło. Parę ciepłych słów można natomiast poświęcić młodziutkiej Kseni Aleksiejewej (co ciekawe, grana przez nią bohaterka nosi to samo imię i nazwisko), chociaż w kinie rosyjskim zaistniało w ostatnich latach, jak się zdaje, przynajmniej kilkoro bardziej od niej utalentowanych dzieci. Za zdjęcia do „Klucza…” odpowiadał ormiański operator Artiom Dżarajan („ Iwan”), natomiast za ścieżkę dźwiękową Murat Kabardokow („ Głębokie rzeki”). I o ile pracę tego pierwszego można docenić, to od drugiego oczekiwano przede wszystkim nie wybijającej się ponad obraz ilustracji muzycznej. I taką też – do zapomnienia od razu po wybrzmieniu – stworzył.
|