East Side Story: „To nie wojna, to zwykła rzeź!” [Wadim Szmieliow „Kadeci z Podolska [Ostatnia granica]” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Rosjanie od dekad są mistrzami wojennej batalistyki. Gdy trzeba przedstawić radziecki wkład w zwycięstwo nad faszyzmem, nie szczędzą ani talentów, ani środków militarnych. Doskonale zdają sobie sprawę, że najlepszą propagandą jest świetne kino. I potrafią je robić. Czego znakomitym dowodem „Kadeci z Podolska” – opowiadający o jednym z epizodów bitwy o Moskwę jesienią 1941 roku dramat wojenny Wadima Szmieliowa.
East Side Story: „To nie wojna, to zwykła rzeź!” [Wadim Szmieliow „Kadeci z Podolska [Ostatnia granica]” - recenzja]Rosjanie od dekad są mistrzami wojennej batalistyki. Gdy trzeba przedstawić radziecki wkład w zwycięstwo nad faszyzmem, nie szczędzą ani talentów, ani środków militarnych. Doskonale zdają sobie sprawę, że najlepszą propagandą jest świetne kino. I potrafią je robić. Czego znakomitym dowodem „Kadeci z Podolska” – opowiadający o jednym z epizodów bitwy o Moskwę jesienią 1941 roku dramat wojenny Wadima Szmieliowa.
Wadim Szmieliow ‹Kadeci z Podolska [Ostatnia granica]›EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Kadeci z Podolska [Ostatnia granica] | Tytuł oryginalny | Подольские курсанты | Reżyseria | Wadim Szmieliow | Zdjęcia | Andriej Gurkin | Scenariusz | Wadim Szmieliow, Igor Ugolnikow, Wiaczesław Fietisow, Wadim Zadorożny | Obsada | Artiom Gubin, Igor Judin, Liubow Konstantinowa, Aleksiej Bardukow, Jewgienij Diatłow, Siergiej Bezrukow, Roman Madianow, Jekatierina Riednikowa, Wasilij Miszczenko, Daniił Spiwakowski, Fiodor Bondarczuk junior, Mark Wdowin, Gleb Boczkow, Guram Babliszwili, Gleb Daniłow, Daria Ursuliak, Dmitrij Sołomykin, Paweł Stont | Muzyka | Jurij Potiejenko | Rok produkcji | 2020 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 136 min | Gatunek | dramat, wojenny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Od zakończenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej mijają kolejne lata (w tym roku nawet siedemdziesiąt pięć), a kinematografia rosyjska ciągle eksploatuje ten temat. I wciąż jest w stanie do przebogatego już zbioru wybitnych dzieł dorzucić coś nowego i atrakcyjnego. W ostatniej dekadzie są to chociażby „ Bitwa o Sewastopol” Siergieja Mokrickiego oraz artystycznie nieco od niej słabszy, ale wizualnie na najwyższym poziomie „ Dwudziestu ośmiu panfiłowców” (2016) Kima Drużynina i Andrieja Szalopy. Po czterech następnych latach do tego zestawu dorzucamy „Kadetów z Podolska”, którzy w Wielkiej Brytanii, dokąd już zdążono film sprzedać, pokazywani będą pod diametralnie zmienionym tytułem „Ostatnia granica” (choć trafniejsze byłoby „Ostatnia linia obrony”). Można podejrzewać, że w ślad za Brytyjczykami pójdą także dystrybutorzy w innych krajach (Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Japonii, Korei Południowej i w Skandynawii). W Rosji obraz – nakręcony za niebagatelną kwotę 420 milionów rubli (a inne źródła podają, że nawet za 450 milionów) – miał premierę 4 listopada. Ile w tym czasie zarobił? Pewnie i tak zaledwie ułamek tego, co w normalnym przedpandemicznym okresie. Wadim Szmieliow (rocznik 1967) dotąd unikał w swojej pracy takich tematów. Na początku nawet nie planował, że będzie reżyserem. Jako dwudziestodwulatek został absolwentem Instytutu Pedagogicznego w rodzinnej Tule, dopiero potem przeniósł się do Leningradu / Petersburga, aby studiować reżyserię w Państwowym Leningradzkim Instytucie Teatru, Muzyki i Kinematografii, który następnie przekształcono w Państwową Sankt-Petersburską Akademię Sztuk Teatralnych. W drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku kręcił głównie reklamówki; „na boku” pisał jednak dramaty i scenariusze, marzył, by zostać producentem i reżyserem. Kiedy w końcu stało się to możliwe, zaczął od pracy na potrzeby „małego ekranu”. Fachu uczył się na telenowelach, potem był serialowy thriller „Eliminacja” (2004) oraz komedia świąteczno-romantyczna „Nowy Rok odwołany!” (2004). Od tego momentu poszło już z górki. Kolejne jego filmy były już dystrybuowane w kinach: sensacyjne „Moskiewska misja [Odliczanie]” (2006) i „Kod apokalipsy” (2007) oraz horror „Raz, dwa, trzy, umrzesz ty [S.S.D.]” (2008). Na przełomie dekad znów jednak wrócił do telewizji, dla której zrealizował dwa seriale: „Dziki” (2009) był obrazem sensacyjnym, a „Lektor” (2011) – dramatem kryminalnym. Z czasem coraz bardziej poświęcał się produkcji, odkładając na bok swoje ambicje reżyserskie. A może zwyczajnie czekał na właściwy i godny swego talentu temat? Gdy już go znalazł, zabrał się do pracy. Zdjęcia do „Kadetów…” trwały od sierpnia do listopada 2018 roku; w poszukiwaniu odpowiednich plenerów ekipa zjeździła obwody podolski, moskiewski i kałużski. Z finansami nie trzeba było się liczyć – budżet pokaźnie zasiliło Ministerstwo Kultury, ale również liczne grono prywatnych inwestorów. I opłaciło się! Film o bezprzykładnym bohaterstwie młodych kadetów broni się i na płaszczyźnie scenariuszowej (wątek miłosny jest doskonale wpisany we właściwą akcję), i jako batalistyczne kino wojenne. Za scenariusz odpowiadali Szmieliow i współtwórca opowiadającego o pierwszej wojnie światowej „ Batalionu” (2014) Igor Ugolnikow, natomiast sama idea fabuły wyszła od Wiaczesława Fietisowa i Wadima Zadorożnego. Historię podolskich kadetów przedstawiano już w filmach: pojawiają się oni chociażby w monumentalnej „Bitwie o Moskwę” (1985) Jurija Ozierowa, jak również w serialu „Do widzenia, chłopcy” (2014) Siergieja Krutina. Teraz jednak ich tragiczna historia wybrzmi jeszcze głośniej! W położonym na południe od Moskwy Podolsku w okresie poprzedzających napad niemiecki na Związek Radziecki utworzono dwie szkoły wojskowe: artyleryjską (w marcu 1938) oraz piechoty (od stycznia do marca 1940 roku). Na początku Wielkiej Wojny Ojczyźnianej miasto przekształcono w twierdzę, która miała bronić dostępu do stolicy od strony południowej; nikt jednak wtedy jeszcze nie zakładał, że oddziały Wehrmachtu dotrą aż tak daleko. We wrześniu stało się to oczywiste; wówczas też zapadła decyzja o wysłaniu kadetów obu szkół na front. Mimo braku jakiegokolwiek doświadczenia bojowego, mieli trafić na pierwszą linię – zostali potraktowani przez dowódców jak mięso armatnie, skazani na niemal pewną śmierć. A mimo to przyczynili się do powstrzymania wroga. Mieli jedynie przez pięć dni powstrzymywać niemiecki marsz, bronili się przez dwanaście (od 5 do 16 października 1941 roku), zanim zostali zluzowani przez posiłki ściągnięte z innych rejonów Kraju Rad. Cenę zapłacili straszliwą – spośród trzech i pół tysiąca kadetów (większość z nich nie ukończyła nawet dwudziestu lat) zginęło, jak się szacuje, dwa i pół tysiąca. Taki film – sławiący ich oddanie i odwagę – po prostu im się należał! Akcja „Kursantów…” zaczyna się latem 1941 roku. Żołnierze Wehrmachtu w szybkim tempie posuwają się w głąb Rosji; w Podolsku nikt jednak nie wierzy w to, że wróg miałby zagrozić bezpośrednio Moskwie. Młodzi artylerzyści i piechurzy ćwiczą na poligonach, traktując to jak świetną zabawę. Co bardzo irytuje dowódców, którzy próbują im przemówić do rozsądku, stosując nadzwyczaj przekonujące argumenty. Pułkownik Iwan Siemionowicz Strielbicki (to postać historyczna) tłumaczy im: „Dzieciństwo się skończyło!”, po czym dodaje, że wkrótce znajdą się na froncie, gdzie będą dowodzić żołnierzami starszymi od siebie, bardziej doświadczonymi, od każdego błędu, jaki popełnią, będzie zależało życie dziesiątek ludzi. Słowem: to nie czas na zabawę i głupie żarty. Artylerzysta młodszy sierżant Sasza (Aleksandr) Ławrow przyjaźni się z piechurem sierżantem Mitią (Dmitrijem) Szemiakinem – obaj kochają się w sanitariuszce Maszy Grigorjewej i nie potrafią dogadać się między sobą, jak podzielić strefy wpływów. To prowadzi do osobistego konfliktu i bójki, po której lądują na pięć dni w areszcie. W tym właśnie czasie generał-major Wasilij Smirnow (kolejna z postaci istniejących w rzeczywistości) przekazuje Strielbickiemu rozkaz dowództwa – kadeci mają natychmiast wyruszyć na front i obsadzić pozycje wzdłuż Drogi Warszawskiej, którą Niemcy maszerują na Moskwę. Dla Saszy i Mitii oznacza to zwolnienie z aresztu, ale także rozstanie z Maszą. Nie znają przecież swego dalszego losu. Ławrow zresztą bardzo szybko przekonuje się, że wojna to nie zabawa – ich kolumna zostaje zaatakowana przez myśliwce wroga, w czasie ostrzału giną pierwsi kadeci. Jeszcze nim tak naprawdę zdążyli wziąć udział w walce. A im bliżej Niemców, tym jest gorzej – ciężej i okrutniej. Śmierć zbiera nadzwyczaj krwawe żniwo. Przy okazji do akcji zostaje wprowadzony kolejny bohater historyczny – kapitan NKWD Iwan Starczak, legendarny radziecki zwiadowca oraz, ale to nieco później, desantowiec. Brawurowo działa na tyłach wroga, co jakiś czas wypuszczając się, aby zasięgnąć „języka”. Choć Wadim Szmieliow skupia się na podkreśleniu bohaterstwa młodych żołnierzy radzieckich, zachowuje historyczną rzetelność, nie unika przedstawienia okrucieństwa wojny, nie gloryfikuje dowódców (o Stalinie nie ma ani słowa) ani nie wprowadza do akcji, co zdarzało się w innych obrazach wojennych ostatnich lat (jak na przykład w „ Trzech dniach do wiosny” Aleksandra Kasatkina, „ Bez pożegnania” Pawła Drozdowa, „ Ratować Leningrad!” Aleksieja Kozłowa czy „ Rżewie” Igora Kopyłowa) postaci dobrego – czytaj: przechodzącego wewnętrzną przemianę – enkawudzisty. Owszem, jest wyeksponowany kapitan Starczak, ale bez wspominania o jego przydziale do tej akurat służby specjalnej. Wojna pokazana jest w „Kadetach z Podolska” bardzo realistycznie i widowiskowo, ale z drugiej strony bez efekciarstwa – nie odnosi się wrażenia, że uczestniczymy w grze komputerowej. Kto ma ginąć, bo jest to umotywowane scenariuszem – ten ginie. Nie wyrasta nagle na bohatera obdarzonego supermocami, które pozwalają mu jednoosobowo zmienić losy batalii. Sukces zostaje odniesiony gigantycznym nakładem sił. Nie bez powodu kierująca przyfrontowym szpitalem wojskowym doktor Nikitina wypomina pułkownikowi Strielbickiemu, że dowództwo posyła na śmierć chłopców, którzy w życiu nic jeszcze nie widzieli, nic nie przeżyli. Niemcy zabijają ich i palą żywcem. I podsumowuje: „To nie wojna, to zwykła rzeź!”. Ta scena – bardzo kameralna zresztą – jest jedną z najbardziej wzruszających w całym filmie. W głównych rolach młodych kadetów obsadzono rzeczywiście aktorów stawiających pierwsze kroki, nierzadko debiutujących w kinie, wcześniej grających głównie w serialach telewizyjnych: w Ławrowa wcielił się Artiom Gubin, w Szemiakina – Igor Judin, a w Maszę – Liubow Konstantinowa („ Dziewiąta”). Dopiero na drugim planie pojawiają się wybitni artyści: kapitana Starczaka gra Siergiej Bezrukow („ Wysocki”, „ Mecz”), pułkownika Strielbickiego – Jewgienij Diatłow („ Ostatni bohater”, „ Toboł”), generała Smirnowa – Roman Madianow („ Byli sobie”, „ Francuz”), doktor Nikitinę – Jekatierina Riednikowa („ Ten, który gasi światło”, „ Dom”), inżyniera Ugłowa – Daniił Spiwakowski („ PiraMMMida”, „ Klatka”), natomiast lejtnanta Alioszkina – Aleksiej Bardukow („ W grze”, „ Metro”). Za zdjęcia odpowiadał Andriej Gurkin („ Wurdałaki”), który – mimo że wcześniej pracował głównie w telewizji – poradził sobie znakomicie. Jeśli niebawem dostanie propozycje pracy przy kolejnych wysokobudżetowych produkcjach, będą one jak najbardziej zasłużone. Do wysokiego poziomu dopasował się także, ale w tym przypadku inaczej być nie mogło, kompozytor Jurij Potiejenko („ Czas pionierów”, „ Decyzja o likwidacji”), który na swoim koncie ma kilkadziesiąt ścieżek dźwiękowych. Jego symfoniczna muzyka doskonale wpasowuje się w filmowe nastroje, podkreślając to, co na ekranie najważniejsze.
|