To, że Rosjanie nie są specjalistami od kina superbohaterskiego, nie świadczy, że nie podejmują prób przekonania świata, że mogą stać się nimi. Kolejnym podejściem do tematu jest drugi w ogóle, ale dopiero pierwszy pełnometrażowy, film poświęcony postaci petersburskiego policjanta Majora Grzmota, który stara się dopaść samozwańczego mściciela, który sam siebie nazywa Doktorem Plagą.
East Side Story: Nadchodzi grzmot. Major Grzmot!
[Oleg Trofim „Major Grzmot: Doktor Plaga” - recenzja]
To, że Rosjanie nie są specjalistami od kina superbohaterskiego, nie świadczy, że nie podejmują prób przekonania świata, że mogą stać się nimi. Kolejnym podejściem do tematu jest drugi w ogóle, ale dopiero pierwszy pełnometrażowy, film poświęcony postaci petersburskiego policjanta Majora Grzmota, który stara się dopaść samozwańczego mściciela, który sam siebie nazywa Doktorem Plagą.
Oleg Trofim
‹Major Grzmot: Doktor Plaga›
Pierwszym rosyjskim podejściem do kina superbohaterskiego była, nakręcona w 2009 roku, całkiem udana „
Czarna Błyskawica” Aleksandra Wojtinskiego i Dmitrija Kisieliowa. Niestety, zrealizowani osiem lat później „
Obrońcy” Sarika Andreasiana popsuli to dobre wrażenie. Na szczęście najnowsza produkcja – oparta na serii rodzimych komiksów o Majorze Grzmocie – przywraca nadzieję, że za naszą wschodnią granicą też mogą powstawać przyzwoite filmy o postaciach obdarzonych nadzwyczajnymi mocami. Kim jest tytułowy Major Grzmot? To petersburski policjant, który – trochę jak Bruce Wayne (tyle że pozbawiony technologii) – walczy ze złem, wykorzystując przede wszystkim dwie rzeczy: nadzwyczajną sprawność fizyczną oraz umiejętność logicznego myślenia, która, jak dobremu szachiście, pozwala z wyprzedzeniem przewidywać kilka ewentualnych rozwiązań problemu.
Major Grzmot, czyli po prostu Igor Gromow, był bohaterem pięćdziesięciu komiksowych zeszytów, które ukazywały się co miesiąc pomiędzy październikiem 2012 a grudniem 2016 roku (w wydawnictwie Bubble Comics). Później wydano je w ośmiu zbiorczych woluminach. Rosyjscy producenci szybko zdali sobie sprawę z komercyjnego potencjału tej postaci i pierwszy poświęcony jej film nakręcili już w 2017 roku. Był to półgodzinny obraz zatytułowany na prostu „Major Grzmot”, który został wyreżyserowany przez Władimira Biesiedina; w tytułową postać wcielił się natomiast Aleksandr Gorbatow („
Anna Karenina. Historia Wrońskiego”, „
Rżew”). Test wypadł na tyle dobrze, że niejako z biegu rozpoczęto przygotowania do realizacji pełnometrażowej kontynuacji. I tu zaczęły mnożyć się problemy. Przede wszystkim zaczął kręcić Gorbatow, który nie wykazywał determinacji w tym, aby ponownie wcielić się w Gromowa, a jednocześnie oczekiwał od producentów, że wstrzymają prace nad filmem na… półtora roku.
Co oczywiście było dla nich nie do przyjęcia. W efekcie zdecydowano się zastąpić Aleksandra Gorbatowa powoli odbudowującym po latach zastoju swoją aktorską karierę Tichonem Żyzniewskim (serial „
Bagno”, „
Ogień”). Kolejnym kłopotem był scenariusz, który ponoć – zanim został zaakceptowany – doczekał się trzynastu wersji. Jeśli wierzyć doniesieniom medialnym, każda kolejna powstawała praktycznie od zera. Chodziło bowiem o zachowanie spójności wydarzeń, a nie jedynie sztukowanie braków, co potem mogło być widoczne na ekranie. Prace szły więc z oporami, ale na szczęście zakończyły się pełnym sukcesem i 1 kwietnia 2021 roku nakręcony za 640 milionów rubli „Major Grzmot: Doktor Plaga” doczekał się oficjalnej premiery. Za jego reżyserię odpowiadał mało znany twórca – Oleg Borisowicz Trofim (rocznik 1989). Urodził się on w Narjan-Mar (stolicy Nienieckiego Okręgu Autonomicznego na dalekiej północy Rosji) w rodzinie geologów o artystycznych duszach (ojciec był bardem, matka pisarką). W 2011 roku ukończył wydział reżyserski Państwowego Sankt-Petersburskiego Uniwersytetu Kina i Telewizji, po czym zabrał się za kręcenie… reklamówek i wideoklipów.
Nie było to zapewne spełnieniem marzeń Trofima, ale przynajmniej pozwoliło zdobyć umiejętności niezbędne w zawodzie reżyserskim. Zadebiutował wcale nie tak dawno, bo zaledwie cztery lata temu, sportowym melodramatem „Lód”. Jego pracę docenił między innymi Fiodor Bondarczuk, który następnie zatrudnił go przy swojej fantastycznonaukowej „
Inwazji” (2019), powierzając mu realizację scen akcji. To z kolei otworzyło Olegowi Borisowiczowi drogę na plan „Majora Grzmota”. Akcja rozgrywa się współcześnie; główny bohater jest czołową postacią policji petersburskiej. Chadza zawsze własnymi ścieżkami, na co ma zresztą ciche przyzwolenie swojego szefa, a prywatnie bliskiego przyjaciela ojca, generała Fiodora Iwanowicza Prokopienko. Obaj panowie często odgrywają przed innymi podwładnymi teatrzyk: polega on na tym, że po kolejnej niesubordynacji Igora jest on tradycyjnie obsztorcowywany w gabinecie przełożonego, po czym składa pisemną dymisję, którą następnie szef policji niszczy.
Często się to zdarza? Prawdopodobnie tak, ponieważ metody Gromowa mają jeden główny cel: za wszelką cenę nie dopuścić do ucieczki przestępców. Z podkreśleniem słów: „za wszelką cenę”. Nawet wtedy, gdy „po drodze” trzeba zniszczyć połowę zabytkowego centrum Petersburga. Od takiej właśnie akcji Gromowa rozpoczyna się film. Co ciekawe, jest ona nawiązaniem do fabuły krótkometrażówki z 2017 roku. Po napadzie na bank bandyci, którzy mają na twarzach maski drużyny hokejowej znane z kultowej radzieckiej animacji „Gol! Gol!” (1964), próbują wyrwać się z policyjnej obławy. Mają, niestety, pecha, ponieważ trafiają na Igora, który nie ma najmniejszego zamiaru im odpuszczać. Pościg kończy się na placu przed Pałacem Zimowym. Złodzieje zostają złapani, ale miasto długo będzie musiało lizać rany po tej pogoni. To wystarczający asumpt do tego, aby generał Prokopienko i major Gromow po raz kolejny odegrali dobrze wszystkim znaną scenę. Wieczorem i tak spotkają się prywatnie i wszystko sobie wyjaśnią…
Igora szybko zresztą zaczyna zajmować inna sprawa. Przed sądem staje bowiem syn miliardera Kirył Grieczkin. Młody mężczyzna, w nieokrzesany sposób korzystający z pieniędzy ojca, nieliczący się z nikim i z niczym, oskarżony jest o to, że jadąc po pijanemu samochodem potrącił i zabił Lizę Makarową, dziewczynkę z domu dziecka. Sędziowie, mimo, zdawałoby się, oczywistej winy oskarżonego, wypuszczają go na wolność. Załamany takim rozwojem sytuacji jest starszy brat Lizy, Alosza, który chce rzucić się na impertynenckiego Grieczkina, przed czym w ostatniej chwili powstrzymuje go Igor. Widać pieniądze i wpływy znanego oligarchy zrobiły swoje. Ale, jak się niebawem okazuje, nie uchroniły Kiryła przed zemstą kogoś innego. Jeszcze tej nocy zostaje on w swoim pałacu zaatakowany przez postać w charakterystycznej masce z dziobem – mściciela, który sam siebie nazywa Doktorem Plagą. Gromow próbuje go powstrzymać przed zabiciem syna miliardera, ale nie jest w stanie pokonać człowieka wyposażonego w bomby i przytwierdzone do rąk miotacze ognia.
A to dopiero początek krwawej wendety! Wkrótce w równie dramatycznych okolicznościach z rąk Doktora Plagi ginie nieuczciwa właścicielka banku Olga Isajewa, która doprowadziła do finansowej ruiny tysiące swoich klientów. Co ciekawe, ta druga zbrodnia jest transmitowana na żywo w należącym do młodego biznesmena i filantropa Siergieja Razumowskiego serwisie społecznościowym Vmeste. Wszyscy mogą więc zobaczyć samozwańczego mściciela w akcji. Jego maska i imię nawiązują do lekarzy, którzy przed wiekami w czasie epidemii zajmowali się ich ofiarami. Byli urzędnikami miejskimi, których specyficzny strój miał chronić przed zakażeniem. Współczesny Doktor Plaga ma nieco inny cel – chce oczyścić miasto z podłych ludzi, eliminując ich fizycznie. Zwykli mieszkańcy Petersburga uznają go za bohatera, ale policja i Federalna Służba Bezpieczeństwa, która do walki z nim kieruje swojego najtwardszego funkcjonariusza Jewgienija Striełkowa, mają na ten temat zupełnie inne zdanie. Własne śledztwo w tej sprawie prowadzi również Gromow, który może liczyć jedynie na pomoc policjanta-stażysty Dmitrija Dubina (przydzielonego mu przez szefa) oraz niezależnej dziennikarki internetowej Julii Pczołkiny. Przy czym należy podkreślić, że Igor tej pomocy wcale nie oczekuje.
W każdym razie jedynym tropem, jaki posiada Gromow, jest fakt, że śmierć Isajewej można było zobaczyć za pośrednictwem Vmeste. Dochodzi więc do naturalnego wniosku, że powinien spotkać się z Razumowskim, zwłaszcza kiedy dowiaduje się, że był on niegdyś, podobnie zresztą jak jego najbliższy przyjaciel, najemnik Oleg Wołkow, wychowankiem tego samego domu dziecka, w którym żyła Liza Makarowa. Droga do odkrycia prawdy jest jednak daleka i najeżona wieloma niebezpieczeństwami. A przy tym – patrząc z perspektywy widza – pełna wizualnych atrakcji. Przyznam, że widząc, iż za scenariusz „Majora Grzmota” odpowiadało aż ośmioro autorów, miałem poważne obawy – zazwyczaj z takiego rozłożenia odpowiedzialności za fabułę nie wychodziło nic dobrego. Tym razem jednak od strony logicznej trudno go czegoś przyczepić. Choć oczywiście nie należy oczekiwać od fabuły dzieła Trofima nadzwyczajnych nowości. Jak większość opowieści superbohaterskich, także i ta poskładana jest z wątków doskonale już znanych z innych komiksów bądź filmów.
W „Majorze Grzmocie” znajdziemy przede wszystkim nawiązania do historii o Człowieku-Nietoperzu; z kolei finał pod wieloma względami przypomina zakończenie „Jokera” (2019) Todda Phillipsa. Twórcy fabuły zadbali o konkretną podbudowę psychologiczną: Doktor Plaga nie wziął się znikąd, jego pojawienie się jest naturalną konsekwencją wydarzeń, jakie miały miejsce wcześniej. Wiele lat wcześniej. W filmie wszystkich elementów składających się na atrakcyjne kino superbohaterskie jest dokładnie tyle, ile być powinno: nie brakuje pościgów, wybuchów, strzelanin ani walk wręcz; pojawiają się także sceny ewidentnie wzruszające, ale i takie, które przywołują na twarz widza uśmiech. Do tego ostatniego wystarczy zresztą sama staromodna stylizacja głównego bohatera, który – i chyba nie jest to przypadek – w kaszkiecie na głowie wygląda jak obywatel Związku Radzieckiego z lat 60. ubiegłego wieku.
Aktorsko też nie ma do czego przyczepić się. Grający na luzie Tichon Żyzniewski, dla którego ostatnie dwa lata są nadzwyczaj udane, idealnie wpisuje się w komiksowy portret Majora Grzmota. A kto towarzyszy mu na ekranie? W Dimę Dubina wciela się Aleksandr Sietiejkin („
Rubież”), w Julię Pczołkinę – Liubow Aksionowa („
Rosyjski demon”, „
Koma”), natomiast w Siergieja Razumowskiego – zaczynający dopiero karierę Siergiej Goroszko (zadebiutował zaledwie dwa lata temu w „
Abigail”). Na drugim planie pojawiają się między innymi Aleksiej Makłakow („
Mroczny świat: Równowaga”) jako generał Prokopienko, Michaił Jewłanow („
Strażnicy nocy”, „
Siedem par nieczystych”) w roli Striełkowa, Witalij Chajew („
Tato, umrzyj!”, „
Kałasznikow”) jako właściciel nowo otwartego kasyna „Złoty Smok” oraz najbardziej rozchwytywany nastolatek w rosyjskim kinie Oleg Czugunow („
Jaga. Koszmar z mrocznego lasu”, „
Diewiatajew”) w roli Aloszy Makarowa.
Za zdjęcia do „Majora Grzmota” odpowiadał Maksim Żukow, który zaczynał karierę w kinematografii od dokumentów. Że warto mu powierzyć tak widowiskowy i kosztowny projekt, udowodnił ubiegłorocznym horrorem science fiction „
Towarzysz podróży”. Ścieżka dźwiękowa, która akurat niczym szczególnym się nie wyróżnia, wyszła spod ręki Romana Sieliwierstowa („
Bohater”), który będzie musiał jeszcze sporo napracować się, aby zyskać status podobny chociażby do tego, jaki posiada jego, jak na razie niedościgły, mistrz –
Jurij Potiejenko. Poza kompozycjami instrumentalnymi wykorzystano w filmie sporo piosenek rosyjskich, spośród których największą uwagę przykuwa ta rozbrzmiewająca w czasie napisów początkowych, czyli „Хочу перемен!” (ewentualnie „Мы ждём перемен”) z repertuaru Kina i Wiktora Coja. Tę wersję, sporo zresztą różniącą się od oryginału (i dobrze!), zaśpiewała nie żadna wielka gwiazda estrady rosyjskiej, lecz młodziutka wokalistka Taisija Aszmarowa.
Ach! I jeszcze jedna ważna informacja powinna pojawić się na koniec tego tekstu: będzie na pewno ciąg dalszy „Majora Grzmota”. Pewnie poczekamy na niego kilka lat, ale czy to aż takie istotne?