Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Dmitrij Astrachan, Artur Iljinych
‹Los dywersanta›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLos dywersanta
Tytuł oryginalnyСудьба диверсанта
ReżyseriaDmitrij Astrachan, Artur Iljinych
ZdjęciaAleksandr Rud’
Scenariusz
ObsadaAleksiej Surienski, Andriej Smoliakow, Aleksandr Siemczow, Liana Griba, Walentina Liapina, Władimir Timofiejew, Rusłan Czerniecki, Aleksandr Tkaczonok, Wiktor Wasiljew, Aleksandr Zielienko, Natalia Chołodowicz, Nikita Ruliew
MuzykaGleb Biełkin, Jewgienij Alszyc
Rok produkcji2020
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania117 min
Gatunekdramat, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Baśń o dzielnym sabotażyście
[Dmitrij Astrachan, Artur Iljinych „Los dywersanta” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Dmitrij Astrachan – aktor i reżyser rosyjski – nigdy nie ukrywał swoich żydowskich korzeni. W wielu filmach w mniejszym bądź większym stopniu nawiązywał do przeszłości swojego narodu. W jego najnowszym obrazie – wojennym „Losie dywersanta” – także jest niewielki wątek dotyczący Zagłady, ale podstawowy temat jest inny: walka białoruskiego ruchu oporu z nazistami.

Sebastian Chosiński

East Side Story: Baśń o dzielnym sabotażyście
[Dmitrij Astrachan, Artur Iljinych „Los dywersanta” - recenzja]

Dmitrij Astrachan – aktor i reżyser rosyjski – nigdy nie ukrywał swoich żydowskich korzeni. W wielu filmach w mniejszym bądź większym stopniu nawiązywał do przeszłości swojego narodu. W jego najnowszym obrazie – wojennym „Losie dywersanta” – także jest niewielki wątek dotyczący Zagłady, ale podstawowy temat jest inny: walka białoruskiego ruchu oporu z nazistami.

Dmitrij Astrachan, Artur Iljinych
‹Los dywersanta›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLos dywersanta
Tytuł oryginalnyСудьба диверсанта
ReżyseriaDmitrij Astrachan, Artur Iljinych
ZdjęciaAleksandr Rud’
Scenariusz
ObsadaAleksiej Surienski, Andriej Smoliakow, Aleksandr Siemczow, Liana Griba, Walentina Liapina, Władimir Timofiejew, Rusłan Czerniecki, Aleksandr Tkaczonok, Wiktor Wasiljew, Aleksandr Zielienko, Natalia Chołodowicz, Nikita Ruliew
MuzykaGleb Biełkin, Jewgienij Alszyc
Rok produkcji2020
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania117 min
Gatunekdramat, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Temat Wielkiej Wojny Ojczyźnianej nigdy nie przestanie cieszyć się zainteresowaniem rosyjskich artystów, a przede wszystkim filmowców. Będą mijać kolejne dekady, dorosną kolejne pokolenia reżyserów i scenarzystów, a oni nadal będą realizować filmy o tym, co działo się w Związku Radzieckim w latach 1941-1945. Będą zmieniać się oceny tych wydarzeń, wyeksponowane zostaną różne wątki, ale nie zmieni się prawdopodobnie jedno – finalny ton narracji, sprowadzający się do stwierdzenia, że w dużej mierze to my (a w zasadzie nasi przodkowie) – obywatele obecnych państw postradzieckich – wygraliśmy tę wojnę. Z niewielką pomocą przyjaciół. Można się na to zżymać, irytować z tego powodu, lecz wchodząc w duszę Rosjanina czy Białorusina – nietrudno to zrozumieć. Dlaczego wymieniłem tę drugą nację? Ponieważ – zgodnie z wyliczeniami historyków – to ona właśnie poniosło procentowo największe straty w drugiej wojnie światowej.
Szacuje się, że podczas niemieckiej okupacji sowieckiej Białorusi życie straciło prawie 2,3 miliona jej obywateli, co daje nieco ponad 25 procent populacji według stanu na 1940 rok. Biorąc to pod uwagę, należy pamiętać, że wliczeni w to są również dawni obywatele II Rzeczypospolitej, którzy wbrew swojej woli po 17 września 1939 roku znaleźli się na terytorium zaanektowanym przez ZSRR. W niczym jednak nie zmienia to faktu, że chociaż liczby rzeczywiste – wybaczcie tę statystyczną nieczułość – może nie zatrważają (w porównaniu ze stratami rosyjskimi, chińskimi, żydowskimi), to jednak były olbrzymie. W kontekście tych danych nie dziwi też, że – wyłączając Holokaust i Zamojszczyznę – najstraszliwsze relacje okrucieństw dokonywanych przez nazistów dotyczą okupowanych ziem białoruskich. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w sztuce – malarstwie, literaturze, filmie (vide „Wniebowstąpienie”, „Idź i patrz”).
W tym roku kino rosyjsko-białoruskie dołożyło kolejną cegiełkę do tej budowli. Jest nią – oparty na faktach – dramat wojenny zatytułowany „Los dywersanta”. Jego autorem jest Dmitrij Chananowicz Astrachan (rocznik 1957) – potomek białoruskich Żydów, którzy uciekając przed Niemcami, trafili do Leningradu. Jako dwudziestopięciolatek ukończył on Państwowy Leningradzki Instytut Teatru, Muzyki i Kinematografii (LGITMiK), po czym zaczął nadzwyczaj udaną karierę aktorską i reżyserską. Wystąpił dotąd w kilkudziesięciu – jak to bywa – mniej lub bardziej udanych produkcjach, spośród których warto wymienić następujące: „Wysocki” (2011), „Chagall – Malewicz” (2013) oraz „Koniec pięknej epoki” (2015). W roli reżysera na najwyższy poziom wzniósł się w połowie lat 90. ubiegłego wieku, kręcąc fantastycznonaukową, opartą na jednym z opowiadań Raya Bradbury’ego (wyjętych z „Kronik marsjańskich”), „Czwartą planetę” (1995) oraz dramat „Z piekła do piekła” (1996), który dotyczy losu Żydów podczas i tuż po wojnie (i zahacza o temat pogromu kieleckiego).
Kolejne lata nie były już tak udane. W minionej dekadzie nakręcił jedynie cztery filmy: dramat młodzieżowy „Dzieciaki” (2012), tandetną komedię romantyczną „Miłość bez reguł” (2016), thriller komediowy „Gra” (2018) oraz melodramat „Życie po życiu” (2018). Tę dekadę rozpoczął obrazem znacznie poważniejszym – wojennym „Losem dywersanta”, który – jak wiele swoich wcześniejszych dzieł – zrealizował we współpracy z wytwórnią „Biełaruśfilm” (zdjęcia kręcono pod Mińskiem). Nie bez powodu, bo jego akcja rozgrywa się właśnie w czasie wojny na terenie okupowanej przez nazistów Białorusi. Scenariusz, który wyszedł spod ręki debiutującego w filmie dramaturga Pawła Mogilina, przedstawia losy Fiodora Andriejewicza Kryłowicza (1916-1959) – sowieckiego sabotażysty, który mocno dał się Niemcom we znaki, działając w rejonie miasteczka Osipowicze (w obwodzie mohylewskim).
W filmie bohaterowi zmieniono tożsamość – zamiast Kryłowicza jest Ałeś (Aleksandr) Arłowicz. Akcja rozpoczyna się w maju 1941 roku, a więc na miesiąc przed wybuchem wojny niemiecko-radzieckiej. Bawiący się z dziewczyną na potańcówce w parku Ałeś musi stanąć w jej obronie przed nagabującym ją podpitym marynarzem (na przepustce), co kończy się dla dzielnego żołnierza i jego dwóch kompanów ciężkim nokautem. Za chuligaństwo i podniesienie ręki na przyszłego dowódcę marynarki wojennej Arłowicz staje przed sądem. Oskarżający go prokurator żąda pięciu lat obozu o zaostrzonym rygorze. Na szczęście za chłopakiem ujmuje się jego przełożony – naczelnik stacji kolejowej w Osipowiczach Łazowski – który wymienia jego liczne zasługi: zaangażowanie polityczne (jest gorliwym komunistą) i społeczne, jak również talent plastyczny. Spoglądający na wszystkich ze ściany gigantyczny portret Józefa Stalina – jest właśnie jego dziełem. W efekcie kara zostaje zmniejszona do dwóch lat przy jednoczesnym zawieszeniu jej wykonania.
Na to ostatnie na pewno wielki wpływ ma fakt, że sędzią wydającym wyrok jest Wiktor Pawłowicz Klimko, ojciec Swietłany – dziewczyny, w której obronie stanął Ałeś. Miesiąc później sytuacja w miasteczku (jak i w całym Związku Radzieckim) zmienia się diametralnie: po napadzie niemieckim bohaterska Armia Czerwona robi w tył zwrot i ucieka, aż się za nią kurzy. Mieszkańcy próbują bronić się na własną rękę, ale takie pospolite ruszenie nie ma najmniejszych szans w starciu z potężnym Wehrmachtem. Zwłaszcza że od pierwszych godzin najazdu Niemcy pokazują swoje prawdziwe, okrutne oblicze. Arłowicz ucieka do lasu i trafia do naprędce skleconego oddziału partyzanckiego, na czele którego staje „wujek Pietia”, a rolę komisarza politycznego pełni… prokurator, który miesiąc wcześniej chciał wysłać Ałesia na pięć lat do łagru. To jednak działo się w innym świecie. Teraz – w obliczu wspólnego wroga – dawne spory i niesnaski odchodzą na dalszy plan.
W tym samym czasie ogromne dylematy przeżywa sędzia Klimko. Przerażony, pali dokumenty, książki, chce uciekać. Tłumaczy Swietłanie, że w imieniu Stalina skazywał niewinnych ludzi, teraz każdy, kto został przez niego skrzywdzony, będzie chciał wykorzystać sytuację i zemścić się. Dziewczyna nie ma jednak najmniejszego zamiaru opuszczać rodzinnego miasta. Wiktor Pawłowicz poświęca się więc dla niej i także zostaje. Ale ma to swoją olbrzymią cenę. Jest jednym z tych mieszkańców Osipowicz, którzy witają Niemców chlebem i solą; w efekcie zostaje naczelnikiem kolaborującej z okupantami białoruskiej policji, podległym szefowi miejscowego Gestapo, Kleinerowi. Po przejściu frontu życie powoli wraca do normy. Na rozkaz dowódców partyzanckich, wbrew swojej woli, Arłowicz opuszcza las i ponownie zgłasza się do pracy na kolei (jako elektryk). Dostaje nowe zadania: ma obserwować ruchy transportów wojskowych i prowadzić „mały” i – jeśli nadarzy się ku temu okazja – „duży” sabotaż.
Sprawa nie jest jednak taka prosta. Wokół jest mnóstwo kolaborantów i donosicieli, nie wiadomo komu można zaufać; na dodatek ojciec Swiety, z którą Ałeś ponownie zaczyna się spotykać, chce mieć go przez cały czas na oku. Postawa dziewczyny też zresztą nie jest do końca jednoznaczna; odpowiada bowiem za działalność kulturalną w miasteczku, co wiąże się z organizowaniem imprez sławiących III Rzeszę, Adolfa Hitlera i dzielnych żołnierzy niemieckich. Z drugiej strony to właśnie może być doskonałą przykrywką. Zwłaszcza że niebawem przez Osipowicze ma przejeżdżać na wschód niezwykle ważny transport wojskowy, który – nie trzeba tego chyba dodawać – nie powinien dotrzeć do miejsca przeznaczenia. Finałem całej opowieści Dmitrija Astrachana są wydarzenia historyczne, jakie rozegrały się w nocy 30 lipca 1943 roku, kiedy to… Zobaczcie sami.
Współczesny „Los dywersanta”, chociaż tytułem nawiązuje do legendarnego „Losu człowieka” (1959) Siergieja Bondarczuka nie ma z nim – poza czasem akcji – nic wspólnego. Astrachan tak naprawdę nakręcił ludową baśń o bohaterze, który się nie tylko kulom nie kłaniał. Mimo pokazanego na ekranie okrucieństwa (jest wątek idących na śmierć białoruskich Żydów, są dokonywane przez Niemców publiczne egzekucje), obraz ogląda się jak podkoloryzowane monidło. Niby wszystko jest prawdziwe i realistyczne, ale sposób wykonania przenosi całość do świata niemalże nierealnego. Za co natomiast na pewno należy reżysera pochwalić? Za nieunikanie przedstawienia niewygodnych faktów. Pośrednio więc dowiadujemy się, jaki był stopień kolaboracji miejscowej ludności z nazistami (spory, oj, spory!), jak również – na podstawie postaci kapitana Odincowa – jaką naprawdę rolę w oddziałach partyzanckich odgrywali przysłani z Moskwy enkawudziści, dążący do osiągania celów bez liczenia się ze stratami pośród miejscowej ludności.
Ważne też, że Dmitrijowi Astrachanowi udało się zebrać na planie całkiem niezłą ekipę aktorską. Wprawdzie wcielający się w Ałesia Arłowicza Aleksiej Surienski („Słowo jak głaz”, „Przełęcz Diatłowa”) ma jeszcze wiele do udowodnienia, to grający odpowiednio Wiktora Pawłowicza, gestapowca Kleinera i „wujka Pietię” Andriej Smoliakow („Topór. 1943”, „Ogień”), Aleksandr Siemczow („Ostatni bohater”, „Konferencja”) i Władimir Timofiejew („Godzinę przed świtem”) – mają olbrzymi dorobek. Do tego dochodzą jeszcze Białorusin Rusłan Czerniecki („Kadet”, „Kod Kaina”), który wcielił się w Odincowa, oraz filmowa Swieta, czyli Łotyszka Liana Griba – tegoroczna absolwentka moskiewskiego Wszechrosyjskiego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK). Ozdobą przeciętnej ścieżki dźwiękowej autorstwa Gleba Biełkina (współpracującego na stałe z Astrachanem od czasu „Dzieciaków”) są natomiast dodane w formie „deseru” bardowskie pieśni Jewgienija Alszyca. Za zdjęcia z kolei odpowiadał białoruski operator Aleksandr Rud’, dla którego po prawie dwóch dekadach (i premiery wstrząsającego „Babiego Jaru”) był to powrót do tematyki wojennej.
koniec
8 sierpnia 2021

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Fallout: Odc. 1. Odkrywanie realiów zniszczonego świata
Marcin Mroziuk

15 IV 2024

Po obejrzeniu pierwszego odcinka z jednej strony możemy poczuć się zafascynowani wizją postapokaliptycznego świata, w którym funkcjonują bardzo zróżnicowane, mocno od siebie odizolowane społeczności, z drugiej strony trudno nie ulec lekkiej dezorientacji, gdyż na razie brakuje jeszcze połączenia pomiędzy poszczególnymi wątkami.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.