Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Karen Szachnazarow
‹Dobrzy ludzie›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDobrzy ludzie
Tytuł oryginalnyДобряки
ReżyseriaKaren Szachnazarow
ZdjęciaWładimir Szewcyk
Scenariusz
ObsadaGieorgij Burkow, Tatiana Wasiljewa, Nikołaj Wołkow, Władimir Zeldin, Wiktor Szarłachow, Łarisa Paszkowa, Jurij Leonidow, Aleksandr Safronow, Walentina Tieliczkina, Walentin Nikulin, Jurij Gusiew, Leonid Niedowicz, Weronika Izotowa, Margarita Żarowa
MuzykaMark Minkow, Giuseppe Verdi
Rok produkcji1979
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania78 min
Gatunekdramat, komedia
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Klasyka kina radzieckiego: Wiedza nie chroni przed naiwnością
[Karen Szachnazarow „Dobrzy ludzie” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Reżyserski debiut Karena Szachnazarowa nie wypada tak rewelacyjnie, jak jego cztery kolejne filmy z lat 80. XX wieku. Ale to nie oznacza, że „Dobrych ludzi” nie warto poznać. To mądry i wiele mówiący o rzeczywistości radzieckiej epoki Leonida Breżniewa komediodramat, który rozgrywa się w środowisku naukowców. Wartością dodaną jest legendarny aktor Gieorgij Burkow, który pojawia się na ekranie w roli głównej.

Sebastian Chosiński

Klasyka kina radzieckiego: Wiedza nie chroni przed naiwnością
[Karen Szachnazarow „Dobrzy ludzie” - recenzja]

Reżyserski debiut Karena Szachnazarowa nie wypada tak rewelacyjnie, jak jego cztery kolejne filmy z lat 80. XX wieku. Ale to nie oznacza, że „Dobrych ludzi” nie warto poznać. To mądry i wiele mówiący o rzeczywistości radzieckiej epoki Leonida Breżniewa komediodramat, który rozgrywa się w środowisku naukowców. Wartością dodaną jest legendarny aktor Gieorgij Burkow, który pojawia się na ekranie w roli głównej.

Karen Szachnazarow
‹Dobrzy ludzie›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDobrzy ludzie
Tytuł oryginalnyДобряки
ReżyseriaKaren Szachnazarow
ZdjęciaWładimir Szewcyk
Scenariusz
ObsadaGieorgij Burkow, Tatiana Wasiljewa, Nikołaj Wołkow, Władimir Zeldin, Wiktor Szarłachow, Łarisa Paszkowa, Jurij Leonidow, Aleksandr Safronow, Walentina Tieliczkina, Walentin Nikulin, Jurij Gusiew, Leonid Niedowicz, Weronika Izotowa, Margarita Żarowa
MuzykaMark Minkow, Giuseppe Verdi
Rok produkcji1979
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania78 min
Gatunekdramat, komedia
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Każdy artysta od czegoś musi zacząć swoją karierę. Karen Gieorgijewicz Szachnazarow (rocznik 1952) – potomek ormiańskich książąt, od 1998 roku pełniący funkcję dyrektora generalnego wytwórni „Mosfilm” – w pełnym metrażu zadebiutował pod koniec lat 70. ubiegłego wieku komediodramatem „Dobrzy ludzie”. Ale jeszcze wcześniej zrealizował dwie krótkometrażówki. Pierwsza – „Szerszy krok, maestro!” (na podstawie obyczajowego opowiadania Wasilija Szukszyna o jednym dniu z życia wiejskiego lekarza) – była jego dyplomem, dzięki któremu w 1975 roku ukończył studia reżyserskie we Wszechzwiązkowym Państwowym Instytucie Kinematografii (pod okiem Igora Tałankina). Druga miała bardziej „specjalistyczny” charakter: nosiła tytuł „Na śliskiej drodze” (1977) i powstała – jako filmik edukacyjny – na zamówienie Głównej Dyrekcji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ZSRR. Czy wpłynęła na zmniejszenie liczby wypadków na drogach Związku Radzieckiego – nic mi o tym nie wiadomo.
Po drugim krótkim obrazie przyszła pora na debiut z prawdziwego zdarzenia. Jako podstawę fabuły Szachnazarow wybrał opublikowaną w 1959 roku sztukę prozaika, poety, tłumacza, scenarzysty i oczywiście dramaturga Leonida Gienrichowicza Zorina (1924-2020) „Dobrzy ludzie”. Zorin-scenarzysta był postacią znaną, miał na koncie między innymi głośny dramat antywojenny „Pokój przychodzącemu na świat” (1961) Aleksandra Ałowa i Władimira Naumowa. Ale „Dobrzy ludzie” to zupełnie inny format opowieści. To w zasadzie farsa na sowiecką rzeczywistość – o tyle jednak zaskakująca, że tytułowymi „ludźmi” (a tak naprawdę dającymi się oszukać naiwniakami) są naukowcy, specjaliści od kultury starożytnej, do których z powodu jakiegoś wyjątkowo okrutnego zbiegu okoliczności dołącza główny bohater, czyli Gordiej Piotrowicz Kabaczkow (już jego nazwisko nie jest do końca poważne).
Premiera filmu miała miejsce w mało sprzyjającym momencie, bo w lipcu 1980 roku, kiedy to w Moskwie rozpoczęły się kolejne letnie Igrzyska Olimpijskie. Dla samego reżysera miało to zapewne mniejsze znaczenie. Najistotniejsze było to, że w końcu – po pięciu latach od uzyskania dyplomu – dołączył do grona w pełni profesjonalnych twórców filmowych. Do końca dekady Karen Gieorgijewicz nakręcił jeszcze cztery doskonałe filmy, wszystkie utrzymane w podobnym – komediodramatycznym, względnie tragikomicznym – nastroju, dzięki którym już na trwałe zapisał się w historii radzieckiego i rosyjskiego kina. Chodzi o „Stworzył nas jazz” (1983), „Zimowy wieczór w Gagrach” (1985), „Kuriera” (1986) oraz „Miasto Zero” (1988). I nawet jeżeli „Dobrzy ludzie” nie dorównują późniejszym dziełom Szachnazarowa – a nie dorównują! – warto i im poświęcić uwagę, aby wiedzieć, jak wyglądały pierwsze kroki w zawodzie uznanego reżysera.
Akcja umieszczona została w nienazwanym z imienia prowincjonalnym mieście Kraju Rad (może to nawet Moskwa, aczkolwiek nie ma na ten temat żadnej wskazówki), które na tle innych wyróżnia się tym, że działa w nim Instytut Kultury Antycznej. Z jego istnienia zapewne mieszkańcy nie zdają sobie nawet sprawy – mimo tabliczki zawieszonej na budynku będącej jego siedzibą – bo jest to w końcu instytucja, bez której potrafią się doskonale obyć. Kieruje nią wiekowy już profesor Jarosław Borisowicz Griebieszkow, a radę naukową tworzą historycy niewiele od niego młodsi (co można uznać za zawoalowaną krytykę funkcjonującej w okresie rządów Leonida Breżniewa w ZSRR gerontokracji). W całym tym gronie wiekiem wyróżnia się – a i tak nie są już młodzieniaszkami – tylko dwóch pracowników: wspomniany już Kabaczkow i skonfliktowany z nim Łożkin. I oczywiście sekretarka dyrektora Nadieżda Pawłowna, ale jej rola w Instytucie jest jednak mniej spektakularna.
Gordiej Piotrowicz jest właśnie u progu ważnej zmiany w swej karierze naukowej. Ma lada dzień bronić doktorat. Problem tylko w tym, że nie ma żadnego uznawanego przez specjalistów dorobku naukowego, a jego dysertacja jest na tak niskim poziomie merytorycznym, że to musi zakończyć się spektakularną katastrofą, po której zapewne straci spokojny etat w Instytucie. Zakochana w nim Nadieżda Pawłowna znajduje rozwiązanie problemu, które ma osłodzić kochankowi upadek i sprawić, że jego klęska będzie mniej dotkliwa. Wystarczy, że Kabaczkow odwiedzi przed egzaminem któregoś z członków komisji i wybłaga na nim, by choć jako jedyny bądź jedyna zagłosował za przyznaniem mu tytułu „kandydata nauk” (to radziecko-rosyjski odpowiednik polskiego „doktora”). Zawsze lepiej wygląda w curriculum vitae wynik jeden do osiemnastu niż zero do dziewiętnastu.
Tyle że Gordiej Piotrowicz w kolejnych dniach odwiedza wszystkich dziewiętnastu przedstawicieli komisji. Przed jedynymi wypłakuje się z powodu swego trudnego dzieciństwa, innym podlizuje się, a dyrektorowi Griebieszkowowi uwodzi córkę, Iraidę Jarosławnę, która zafascynowana jest kulturą Japonii. Efekt przekracza oczekiwania wszystkich: wynik głosowania brzmi… dziewiętnaście do zera za przyznaniem Kabaczkowowi tytułu doktorskiego. Nawet on sam wraz ze swoim przyjacielem i współlokatorem Orestem Mużewskim jest zaskoczony takim obrotem sprawy. Bo koniec końców wychodzi na to, że Gordiej Piotrowicz to naukowiec wielkiego formatu. A czy ktoś taki może być szeregowym pracownikiem Instytutu Kultury Antycznej? W żadnym wypadku. Takiej figurze należy się dużo bardziej eksponowane stanowisko, co zresztą Kabaczkow zaczyna w ekspresowym tempie egzekwować.
Pracownicy Instytutu szybko zdają sobie sprawę z tego, że obudzili się z ręką w nocniku. Większość z nich gotowa jest domówić się z Kabaczkowem. Wszak od dziecka uczyli się hipokryzji; kłaniania się różnym mętom i karierowiczom homo sovieticus dziedziczy w genach. Jedynie Łożkin nie ma zamiaru się z taką sytuacją godzić i postanawia zdemaskować notorycznego kłamcę, jakim jest Gordiej Piotrowicz. A pomóc mu w tym ma Mitrofan Tichodonski, przyjaciel Kabaczkowa z dzieciństwa. Sztuka Zorina, licząca sobie już wtedy dwie dekady, wyrastała z tradycji dziewiętnastowiecznego dramatu rosyjskiego i pod wieloma względami nawiązywała do osławionego „Rewizora” Nikołaja Gogola (1809-1852). Sportretowane w niej społeczeństwo, co zostało również mocno zaakcentowane w filmie, to głównie ubezwłasnowolnieni przez system – nieważne czy carski, czy też komunistyczny – karierowicze, których łatwo kupić tanimi pochlebstwami i którzy przy wietrze nagle wiejącym z innej strony gotowi są z dnia na dzień zmienić swój światopogląd, byle tylko pasował do nowej sytuacji.
Radzieccy cenzorzy musieli dostrzec tę krytykę, nie byli przecież idiotami. Dlaczego więc nie zareagowali (a może zareagowali, tylko nie pozostały po tym żadne ślady)? Całkiem prawdopodobne, że „Dobrych ludzi” uratowała przed ingerencją nożyc cenzorskich komediowa forma, w której można było przemycić znacznie więcej niż na przykład w dramacie obyczajowym, co na przestrzeni dekad udowadniali chociażby tacy twórcy radzieccy, jak Elem Klimow, Aleksandr Sieryj, Eldar Riazanow czy Gieorgij Danielija. Poza tym Szachnazarow sprytnie dobrał bohaterów: nie byli to urzędnicy państwowi ani milicjanci, tylko humaniści-naukowcy, których losem mało kto się interesował i jeszcze mniej osób się nim przejmowało. Jeżeli więc miały miejsce w ich środowisku jakieś „przewały”, to wina ich samych (i niedostosowania do rzeczywistości), a nie państwa i stworzonego w nim systemu władzy.
Choć Karen Gieorgijewicz był debiutantem, to udało mu się na planie „Dobrych ludzi” zgromadzić zacne grono aktorskie. Dość powiedzieć, że w Kabaczkowa wcielił się sam Gieorgij Burkow („Kalina czerwona”, „Biurowy romans”), w profesora Griebieszkowa – Nikołaj Wołkow (dylogia historyczno-biograficzna „Admirał Uszakow” i „Okręty szturmują bastiony” Michaiła Romma), w jego córkę Iraidę – Tatiana Wasiljewa („Setka dla kurażu”), w sekretarkę Nadieżdę Pawłowną – Walentina Tieliczkina („Zakręt szczęścia”, „Początek”), w Mużewskiego – Walentin Nikulin („9 dni jednego roku”, „Bracia Karamazow”), natomiast w Tichodonskiego – Jurij Gusiew (dylogia „Wyprawa po złoto” i „Złotodajna rzeczka”). Za zdjęcia odpowiadał operator Władimir Szewcyk, który z Szachnazarowem nakręcił „Szerszy krok, maestro!”, a potem jeszcze „Stworzył nas jazz”. W ścieżce dźwiękowej natomiast usłyszeć można zarówno jazz tradycyjny (za te kompozycja odpowiadał Mark Minkow), jak i muzykę klasyczną (w tym przypadku reżyser sięgnął po utwory Giuseppe Verdiego).
koniec
27 października 2021

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
Sebastian Chosiński

21 IV 2024

Mariupol to prawdopodobnie najboleśniej doświadczone przez los ukraińskie miasto w toczonej od ponad dwóch lat wojnie. Oblężone przez wojska rosyjskie, przez wiele tygodni sukcesywnie niszczone ostrzałami z lądu, powietrza i morza. Miasto zamordowane po to, by złamać opór jego mieszkańców i ukarać ich za odrzucenie „ruskiego miru”. O tym opowiada dokument Maksyma Litwinowa „Mariupol. Niestracona nadzieja”.

więcej »

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Odcięta głowa Jima Clarka
— Sebastian Chosiński

Słona pustynia Tadżykistanu
— Sebastian Chosiński

Uczciwy i nieszczęśliwy
— Sebastian Chosiński

Trup ściele się gęsto
— Sebastian Chosiński

Co dwie głowy, to nie jedna
— Sebastian Chosiński

Zabić człowieka – cóż łatwiejszego?
— Sebastian Chosiński

Samatow i pieriestrojka
— Sebastian Chosiński

Źli policjanci i dobrzy złodzieje
— Sebastian Chosiński

Odrażający, brzydcy i… skorumpowani
— Sebastian Chosiński

Zhańbiona siostra i kajdany niewoli
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.