Klasyka kina radzieckiego: Tancerz zachodzącego słońca [Karen Szachnazarow „Zimowy wieczór w Gagrach” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl To trzeba przyznać (i to z wielkim uznaniem): lata 80. ubiegłego wieku były dla Karena Szachnazarowa najlepszym okresem w jego karierze reżyserskiej! Zrealizował wówczas cztery filmy (debiutanccy „Dobrzy ludzie” to jednak wcześniejsza dekada), z których każdy doskonale wytrzymał próbę czasu. „Zimowy wieczór w Gagrach” jest niezwykle wzruszającą opowieścią o odchodzeniu człowieka-artysty, który niegdyś miał świat u stóp.
Klasyka kina radzieckiego: Tancerz zachodzącego słońca [Karen Szachnazarow „Zimowy wieczór w Gagrach” - recenzja]To trzeba przyznać (i to z wielkim uznaniem): lata 80. ubiegłego wieku były dla Karena Szachnazarowa najlepszym okresem w jego karierze reżyserskiej! Zrealizował wówczas cztery filmy (debiutanccy „Dobrzy ludzie” to jednak wcześniejsza dekada), z których każdy doskonale wytrzymał próbę czasu. „Zimowy wieczór w Gagrach” jest niezwykle wzruszającą opowieścią o odchodzeniu człowieka-artysty, który niegdyś miał świat u stóp.
Karen Szachnazarow ‹Zimowy wieczór w Gagrach›EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Zimowy wieczór w Gagrach | Tytuł oryginalny | Зимний вечер в Гаграх | Reżyseria | Karen Szachnazarow | Zdjęcia | Władimir Szewcyk | Scenariusz | Aleksandr Borodianski, Karen Szachnazarow | Obsada | Jewgienij Jewstigniejew, Arkadij Nasyrow, Aleksandr Pankratow-Czornyj, Natalia Gundariewa, Siergiej Nikonienko, Piotr Szczerbakow, Swietłana Amanowa, Ania Iwanowa, Gieorgij Burkow, Aleksandr Szyrwindt, Oleg Szkłowski, Nikołaj Karnauchow, Jurij Gusiew, Wiktor Uralski, Anatolij Kroll | Muzyka | Anatolij Kroll | Rok produkcji | 1985 | Kraj produkcji | ZSRR | Czas trwania | 85 min | Gatunek | dramat, komedia, muzyczny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Trudno traktować trzeci pełnometrażowy film Karena Gieorgijewicza Szachnazarowa (rocznik 1952) jako dzieło biograficzne (czy szerzej historyczne), ale na pewno nie powstałoby ono, gdyby nie rzeczywiste wydarzenia z życia Aleksieja Bystrowa, który w okresie powojennym występował jako tancerz w Zespole Pieśni i Tańca Armii Czerwonej im. Aleksandrowa (potocznie zwanym Chórem Aleksandrowa), a po rozstaniu z nim – z orkiestrą jazzową trębacza Eddiego (Adolfa) Rosnera (1910-1976). Ten ostatni – urodzony w Berlinie polski Żyd, który znalazł się w Związku Radzieckim po klęsce wrześniowej – stał na czele własnego big bandu, którego działalność przerwało zesłanie dyrygenta do obozu koncentracyjnego. Wyszedł z niego w 1954 roku, a więc już po śmierci Józefa Stalina, i natychmiast wrócił do tego, co kochał najbardziej, to jest do grania jazzu. Na początku lat 70. XX wieku przeszedł na zasłużoną emeryturę (a nieco później wyjechał do Berlina Zachodniego, gdzie zmarł); jego zespołem „zaopiekował” się wówczas Anatolij Kroll (rocznik 1943), którego Szachnazarow poprosił o skomponowanie muzyki do dwóch swoich filmów fabularnych – „ Stworzył nas jazz” (1983) oraz pomyślanego jako jego swoista kontynuacja „Zimowego wieczoru w Gagrach”. Wcześniej Karen Gieorgijewicz zrealizował dwie krótkometrażówki („Szerszy krok, maestro!”, 1975; „Na śliskiej drodze”, 1977) oraz dwa pełnowymiarowe obrazy: „ Dobrzy ludzie” (1979) i wspomniane już „ Stworzył nas jazz”. Oba były komediodramatami, z tą różnicą, że do drugiego należałoby dorzucić jeszcze – jako klasyfikację – „film muzyczny”. Dokładnie tą samą drogą Szachnazarow podążył w swoim trzecim dziele. Aleksiej Bystrow był zresztą obecny na jego planie w początkowej fazie produkcji; później, niestety, zmarł, nie doczekawszy premiery. A ta odbyła się 25 grudnia 1985 roku. W ciągu kolejnych dwunastu miesięcy do kin na „Zimowy wieczór w Gagrach” wybrało się niespełna trzynaście milionów widzów. Nie jest to liczba zapierająca dech w piersiach, ale biorąc pod uwagę temat – i tak bardzo przyzwoita. Zapewne obraz Karena Gieorgijewicza cieszyłby się dużo większą popularnością, gdyby reżyserowi udało się namówić na występ w nim, jak zresztą planował, Ałłę Pugaczową. Tymczasem wielka gwiazda radzieckiej estrady odmówiła, w efekcie czego w postać piosenkarki Iriny Mielnikowej – notabene wzorowanej na Pugaczowej – wcieliła się zmarła w 2005 roku Natalia Gundariewa („ Jesienny maraton”). Punktem wyjścia fabuły jest przygotowanie premiery nowego musicalu, za wystawienie którego odpowiada słynny choreograf i baletmistrz Walentin Fomienko. Jego akcja ma się rozgrywać, przynajmniej częściowo, w starożytnym Egipcie, a w sferze muzycznej bigbandowy jazz ma mieszać się z jak najbardziej współczesnym rockiem (z dużą dawką elektroniki, w końcu mamy połowę lat 80.!). Na planie przez cały czas obecni są również odpowiadający za finanse całego przedsięwzięcia administrator Aleksandr Aleksandrowicz oraz zazwyczaj trzymający się trochę z boku, zamknięty w sobie, milczący Aleksiej Iwanowicz Biegłow. Mało kto z uczestniczących w próbach młodych artystów wie w ogóle, że dwadzieścia kilka lat wcześniej był on wielką gwiazdą estrady – najwybitniejszym radzieckim tancerzem, specjalistą od stepu. Zachwycano się jego występami, a nazwisko odmieniano w prasie przez wszystkie możliwe przypadki.  Dzisiaj Biegłow ledwo wiąże koniec z końcem. Żyje samotnie w niewielkim mieszkanku w bloku z czasów Breżniewa. Z żoną, aktorką teatralną, rozstał się już dawno (ma ona nowego męża, którego stać na daczę pod Moskwą); córka Lena została przy matce. Dzisiaj trzydziestoletnia kobieta kończy studia, po których będzie mogła zostać dyplomatką; planuje też ślub, na który ojca nie zaprasza – jest zresztą na tyle lojalna, by mu o tym powiedzieć (wszak tym, który ją naprawdę wychował, jest ojczym). Może się wydawać, że egzystencja Aleksieja Iwanowicza nie ma żadnego sensu ani celu – nikt go nie potrzebuje, nikt prawie o nim nie pamięta. Ale czy na pewno? Pewnego dnia zgłasza się do Biegłowa Arkadij Graczow – przybysz z dalekiej Workuty (na północy Rosji, za kołem podbiegunowym), na co dzień pracujący w cyrku, który marzy o tym, aby zostać mistrzem stepowania. Jest przekonany, że nauczyć może go tego tylko dawny mistrz. Aleksiej Iwanowicz wcale jednak nie pali się do tego, bo komu teraz – w końcu XX wieku – potrzebny jest step? I pewnie ich drogi rozeszłyby się na trwałe, gdyby nie kłopotliwy przypadek. W jednym z programów telewizyjnych zostaje przypomniana postać Biegłowa, tyle że z komentarzem odnoszącym się do… jego śmierci. Urażony takim potraktowaniem były tancerz nie tylko oczekuje sprostowania ewidentnej pomyłki, ale chce także udowodnić całemu światu, że jest jeszcze coś wart. Na przykład że potrafi wykształcić profesjonalnego następcę. Choć „Zimowy wieczór w Gagrach” (tytuł ma swoje symboliczne znaczenie i zostaje on wyjaśniony w ostatnich sekwencjach obrazu) klasyfikowany jest jako komediodramat, elementów komicznych nie ma w nim zbyt wiele (owszem, wątek zapowiedzianej śmierci, przypominający nieco to, co w „ Biurowym romansie” (1977) przedstawił Eldar Riazanow. Szachnazarow nakręcił przede wszystkim liryczny dramat o zachodzącej gwieździe – artyście, którego los zrzucił z piedestału w odmęty zapomnienia. Który stracił w życiu wszystko, co miał najcenniejszego, składając to na ołtarzu Sztuki. O rolę Biegłowa starało się wielu wybitnych aktorów. Byli wśród nich Jewgienij Leonow, Oleg Jefremow, Piotr Szczerbakow, wreszcie Jewgienij Jewstigniejew. Jak wspominał Karen Gieorgijewicz, na zdjęciach próbnych wszyscy wypadli perfekcyjnie, ale najbardziej zdeterminowany okazał się ten ostatni. Całymi dniami chodził za młodym, wówczas trzydziestodwuletnim, reżyserem i przekonywał go, aby właśnie w jego ręce oddać postać Aleksieja Iwanowicza. Nie wiemy oczywiście – i nigdy się już nie dowiemy – jak poradziliby sobie z nią pozostali kandydaci, lecz nie ma wątpliwości co do tego, że Jewstigniejew zagrał fenomenalnie. Co zresztą nie ma prawa dziwić, ponieważ był to doskonały aktor i bez trudu wielokrotnie to udowadniał (vide „ 9 dni jednego roku”, „ Złote cielę”, „ Zakręt szczęścia”). Nie mniej przejmująco wypadł na ekranie także – wcielający się w Graczowa – ulubieniec Szachnazarowa w tamtym czasie, Aleksandr Pankratow-Czornyj („ Przed świtem”, „ Dziesięć lat bez prawa korespondencji”). Wybitni aktorzy pojawili się także w rolach drugoplanowych. Choreografa Fomienkę zagrał Siergiej Nikonienko („ Temat”, „ Stalingrad”), administratora music-hallu – Piotr Szczerbakow („ Ochotnicy”, „ Trzydzieści trzy”), barmana – Gieorgij Burkow („ Nieszczęście”, „ Gorzki romans”), natomiast prezentera telewizyjnego powiadamiającego o śmierci Biegłowa – Aleksandr Szyrwindt („ Ironia losu, czyli Szczęśliwego Nowego Roku”, „ Dworzec dla dwojga”). Współscenarzystą „Zimowego wieczoru…” był – obok Szachnazarowa – jego stały współpracownik (zresztą rodem z Workuty, jak filmowy Graczow), Aleksandr Borodianski (również „ Afonia” i „ Panie proszą panów”), a za zdjęcia odpowiadał etatowy w tamtym czasie operator Karena Gieorgijewicza Władimir Szewcyk (patrz: „ Dobrzy ludzie” i „ Stworzył nas jazz”). Cóż, trzeba przyznać, że był to dla Szachnazarowa najlepszy okres w jego reżyserskiej karierze, co potwierdził dwoma kolejnymi filmami z lat 80., czyli „ Kurierem” (1986) i „ Miastem Zero” (1988). 
|