Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Stanisław Rostocki
‹Dożyjemy do poniedziałku›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDożyjemy do poniedziałku
Tytuł oryginalnyДоживём до понедельника
ReżyseriaStanisław Rostocki
ZdjęciaWiaczesław Szumski
Scenariusz
ObsadaWiaczesław Tichonow, Irina Pieczernikowa, Nina Mieńszykowa, Michaił Zimin, Olga Żyzniewa, Dalwin Szczerbakow, Nadir Maliszewski, Ludmiła Archarowa, Walerij Zubariew, Olga Ostroumowa, Igor Starygin, Roza Grigorjewa, Jurij Czernow, German Kaczin
MuzykaKirył Mołczanow
Rok produkcji1968
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania106 min
Gatunekmelodramat, psychologiczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Klasyka kina radzieckiego: Nauczyciel na skraju wypalenia zawodowego
[Stanisław Rostocki „Dożyjemy do poniedziałku” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W czasach, kiedy nie mówiło się jeszcze o wypaleniu zawodowym nauczycieli, Stanisław Rostocki – reżyser dwukrotnie nominowany do Oscara (za „Tak tu cicho o zmierzchu” oraz „Białego Bima Czarne Ucho”) – nakręcił o tym film. Cenzura starała się nie dopuścić „Dożyjemy do poniedziałku” na ekrany; zdanie zmieniono dopiero kiedy okazało się, że obraz wzbudza zachwyt najbardziej zainteresowanych, czyli belfrów.

Sebastian Chosiński

Klasyka kina radzieckiego: Nauczyciel na skraju wypalenia zawodowego
[Stanisław Rostocki „Dożyjemy do poniedziałku” - recenzja]

W czasach, kiedy nie mówiło się jeszcze o wypaleniu zawodowym nauczycieli, Stanisław Rostocki – reżyser dwukrotnie nominowany do Oscara (za „Tak tu cicho o zmierzchu” oraz „Białego Bima Czarne Ucho”) – nakręcił o tym film. Cenzura starała się nie dopuścić „Dożyjemy do poniedziałku” na ekrany; zdanie zmieniono dopiero kiedy okazało się, że obraz wzbudza zachwyt najbardziej zainteresowanych, czyli belfrów.

Stanisław Rostocki
‹Dożyjemy do poniedziałku›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDożyjemy do poniedziałku
Tytuł oryginalnyДоживём до понедельника
ReżyseriaStanisław Rostocki
ZdjęciaWiaczesław Szumski
Scenariusz
ObsadaWiaczesław Tichonow, Irina Pieczernikowa, Nina Mieńszykowa, Michaił Zimin, Olga Żyzniewa, Dalwin Szczerbakow, Nadir Maliszewski, Ludmiła Archarowa, Walerij Zubariew, Olga Ostroumowa, Igor Starygin, Roza Grigorjewa, Jurij Czernow, German Kaczin
MuzykaKirył Mołczanow
Rok produkcji1968
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania106 min
Gatunekmelodramat, psychologiczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Wprawdzie dopiero lata 70. ubiegłego wieku przyniosły w Związku Radzieckim wysyp wartościowych filmów o relacjach uczniów z nauczycielami – wystarczy wspomnieć takie obrazy, jak „Cudze listy” (1975) Ilji Awerbacha, „Zgrywę” (1976) zmarłego w lipcu tego roku laureata Oscara (choć oczywiście za inny film) Władimira Mieńszowa, „Klucz bez prawa przekazania” (1976) Dinary Asanowej czy „Szkolny walc” (1977) Pawła Liubimowa – to jednak szlaki przetarły im dwa głośne dzieła jeszcze z poprzedniej dekady. Chronologicznie pierwszym jest młodzieżowy melodramat Julija Rajzmana „A jeśli to miłość…” (1961), drugim natomiast nostalgiczna opowieść Stanisława Rostockiego „Dożyjemy do poniedziałku”, która – naprawdę niewiele brakowało, aby tak się stało – była bardzo bliska trafienia na archiwalną półkę zamiast do szerokiej kinowej dystrybucji. A poszło głównie o to, że film przedstawiał zbyt buntowniczy obraz radzieckiej szkoły, który ewidentnie nie pasował do państwowej propagandy.
Autor filmu, Stanisław Iosifowicz Rostocki, to jeden z najbardziej utytułowanych i docenionych za granicą reżyserów z Kraju Rad. Urodził się w 1922 roku w nadwołżańskim Rybińsku, jego ojciec był lekarzem, potomkiem arystokratycznego rodu polskiego. Jego syn jako nastolatek poszedł na wojnę, by bronić swojej radzieckiej ojczyzny przed Niemcami. W lutym 1944 roku został ciężko ranny w walkach pod Dubnem, w efekcie odesłano go na tyły i zdemobilizowano, dzięki czemu we wrześniu tego samego roku mógł zacząć studia. Wybrał wydział reżyserski Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK), gdzie jego opiekunem został Grigorij Kozincew. Pełnometrażowym fabularnym debiutem Rostockiego był dramat „Ziemia i ludzie” (1956); potem powstały melodramat „Dwie rywalki” (1957), wojenne „Majowe gwiazdy” (1959) i „Dom na rozstajach” (1962) oraz dwuczęściowa adaptacja „Bohatera naszych czasów” (1965-1967) Michaiła Lermontowa. Po tym ostatnim Stanisław Iosifowicz zabrał się do pracy nad „Dożyjemy do poniedziałku”.
Zdjęcia do filmu kręcono od jesieni 1967 do wiosny 1968 roku w moskiewskiej szkole średniej numer 234 (do dzisiaj numeracja uległa znaczącej zmianie). Gotowy już obraz nie spodobał się urzędnikom Goskina, czyli Państwowego Komitetu Kinematografii, którzy gotowi byli odłożyć go na półkę. Że stało się inaczej – zdecydował, poniekąd, przypadek. W lipcu 1968 roku w Moskwie odbywał się II Wszechzwiązkowy Zjazd Nauczycieli. Chcąc dostarczyć pedagogom, którzy zjechali z całego Związku Radzieckiego, rozrywki, zaprezentowano im dzieło Rostockiego. Reakcja widzów kompletnie zaskoczyła decydentów – obraz został przyjęty entuzjastycznie, po zapaleniu świateł twórcom zgotowano owację na stojąco. To przesądziło i już dwa miesiące później – dokładnie 18 września – „Dożyjemy do poniedziałku” miało swoją premierę kinową. Potem przyszedł czas na laury: prestiżowy dwutygodnik „Ekran Radziecki” uznał je najlepszym filmem 1968 roku, rok później na VI Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Moskwie przyznano mu nagrodę główną, na koniec uhonorowano Nagrodą Państwową. Nie zawiedli też widzowie, którzy poszli do kin w liczbie 31 milionów.
Historia opowiedziana w filmie rozgrywa się w ciągu zaledwie trzech dni – pomiędzy czwartkiem a sobotą (w czasach kiedy soboty były jeszcze dla wszystkich normalnymi dniami pracy). Miejscem akcji jest zwykła moskiewska szkoła, do której uczęszczają uczniowie starszych klas, a główną postacią dramatu jest nauczyciel historii Ilja Siemionowicz Mielnikow. Mimo że ma już czterdzieści lat na karku, nie założył jeszcze rodziny, wciąż mieszka z matką, która każdego dnia gotuje mu obiady i dba o jego dobrostan psychiczny. Jest człowiekiem zamkniętym w sobie, wobec otoczenia oschłym, co ma związek z postępującym wypaleniem zawodowym (choć tego pojęcia wtedy jeszcze w oświacie nie używano). Praca nie sprawia mu już takiej przyjemności jak kiedyś. Chodzi codziennie do szkoły, prowadzi lekcje tak, aby nikt nie mógł się do niego przyczepić, ale nie czuje pasji. Zaskoczona takim rozwojem sytuacji jest zwłaszcza Natalia Siergiejewna Goriełowa, młodziutka wykładowczyni języka angielskiego, która jeszcze kilka lat wcześniej w tej samej szkole zasiadała po drugiej stronie, w uczniowskich ławkach.
Ulubionym nauczycielem Nataszy był właśnie Mielnikow – wtedy jeszcze rzutki i widzący sens swojej pracy. Jako nastolatka Goriełowa podkochiwała się w nim (i można podejrzewać, że mężczyźnie nie było to obojętne); tym bardziej boli ją to, jak teraz się do niej odnosi – jakby była obcą mu osobą. Na dodatek często bywa tak, że początkującym belfrom podopieczni stroją – nierzadko głupie bądź nieodpowiedzialne – żarty. Tak jest też w przypadku Nataszy, w czasie lekcji której jeden z uczniów wypuszcza w sali przyniesioną przez siebie wronę. Tak się składa, że to klasa, której wychowawcą jest Mielnikow. Zamiast jednak skarcić swoich wychowanków, zachowuje się on zaskakująco obojętnie, jakby ta sprawa kompletnie go nie obchodziła. O co zresztą Goriełowa ma do niego żal. Gdy kobieta wraca na lekcję, jest roztrzęsiona, w zdenerwowaniu wyrzuca z sali dwoje uczniów – Kostię Batiszczewa i Ritę Czerkasową – którzy komentują zaistniałą sytuację. To jeszcze bardziej zaognia jej relacje z klasą, które i tak nie należą do najłatwiejszych.
W tym układzie – doświadczony nauczyciel i młoda pedagożka, jego dawna uczennica – jest jednak jeszcze trzecia strona: to Swietłana Michajłowna, nauczycielka języka rosyjskiego i literatury, a jednocześnie zastępczyni dyrektora szkoły. Podobnie jak Mielnikow, jest samotna i nieco zgorzkniała; Ilja Siemionowicz wyraźnie jej się podoba, zapewne nie miałaby nic przeciwko zacieśnieniu z nim znajomości, lecz on na starcie torpeduje – mniej lub bardziej świadomie – każdą jej próbę. Mamy więc tak naprawdę do czynienia z trójkątem miłosnym, w którym najbardziej brakuje… samej miłości. Nie można za to zresztą winić samych bohaterów; każdy z nich – nawet Natasza – ma bowiem swój bagaż doświadczeń. Życiowych potknięć i niepowodzeń, które uczyniły ich takimi. Znacząca jest scena, w której Mielnikow przypadkowo spotyka po latach robiącego obecnie karierę w służbie państwowej byłego ucznia. Boris Rudnicki był jego ulubieńcem (i chłopakiem Goriełowej), miał – jak można się domyślać – gorącą głowę i chciał naprawiać świat. Zaledwie kilka lat później stał się cynikiem gotowym bez wahania wykorzystywać przywileje władzy.
Trzeba przyznać, że przedstawiony przez Rostockiego obraz radzieckiej szkoły jest, jak na kinematografię Kraju Rad, bardzo nietypowy, wymykający się zasadom narzucanym przez propagandystów. Wielka w tym zasługa scenarzysty filmu, Gieorgija Isidorowicza Połonskiego (1939-2001), który zanim trafił do show-biznesu, ukończył studia pedagogiczne i przez kilka lat pracował jako… nauczyciel języków angielskiego i rosyjskiego oraz literatury. W 1965 roku rozpoczął naukę na Wyższych Kursach Scenariopisarstwa, a jego pracą dyplomową był tekst zatytułowany „Gruszki na wierzbie” – to on właśnie dał początek „Dożyjemy do poniedziałku”. Parę lat później spod ręki Połonskiego wyszedł z kolei scenariusz „Klucza bez prawa przekazania”. Jak więc widać, potrafił on swoje doświadczenie zawodowe przekuć na dobry film. Oczywiście spora w tym zasługa Stanisława Iosifowicza, który potrafił przedstawić dramat wchodzącego w wiek średni, rozczarowanego życiem i pracą nauczyciela z jednej strony bez lukru, a z drugiej – bez hamletyzowania. W tle pojawia się natomiast – jak lustrzane odbicie – miłosny trójkąt uczniowski. Co ciekawe, nastolatkowie zdają się lepiej radzić sobie z problemami sercowymi niż ich belfrzy.
O wielkim sukcesie „Dożyjemy do poniedziałku” zdecydowała również doskonale dobrana obsada. Główną rolę reżyser powierzył Wiaczesławowi Tichonowowi, który wspinał się właśnie na szczyt popularności („Wojna i pokój”); z kolei Nataszę, początkującą nauczycielkę, zagrała zmarła przed rokiem młodziutka Irina Pieczernikowa („Tarcza i miecz”, „Ziemia Elzy”). W Swietłanę Michajłowną, wicedyrektorkę szkoły, wcieliła się żona reżysera Nina Mieńszykowa („Ballada o żołnierzu”, „Dziewczęta”), natomiast w dyrektora Nikołaja Borisowicza – Michaił Zimin („Biały Bim Czarne Ucho”, „Moskwa nie wierzy łzom”). Spośród aktorów, którzy podarowali swoje twarze uczniom, największą karierę zrobił filmowy Kostia Batiszczew, czyli Igor Starygin (1946-2009), znany jako Aramis z cyklu historyczno-przygodowych filmów Gieorgija Jungwalda-Chilkiewicza o muszkieterach. Za ścieżkę dźwiękową odpowiadał etatowy kompozytor Rostockiego, Kirył Mołczanow (również „Przepustka na ląd”), a za zdjęcia – Wiaczesław Szumski, który w latach 1959-1985 pracował ze Stanisławem Iosifowiczem nad siedmioma obrazami.
Sukces „Dożyjemy do poniedziałku” rozpoczął najlepszy okres w artystycznym życiu Stanisława Rostockiego. Kolejne dwa jego dzieła kinowe – wojenne „Tak tu cicho o zmierzchu” (1972) oraz współczesny dramat „Biały Bim Czarne Ucho” (1977) – uzyskały nominacje do nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. I chociaż ostatecznie nie zdobyły statuetki Oscara, to jednak sama desygnacja przełożyła się na rozpoznawalność tych dzieł na całym świecie. Kolejne filmy już tak udane nie były, a nakręcił ich jeszcze tylko trzy: wojenny „Lotny szwadron huzarów” (1980), historyczno-przygodowy (w koprodukcji z Norwegami) „W niewoli u Wikingów” (1985) oraz dramat psychologiczny „Z życia Fiodora Kuzkina” (1989), którym pożegnał się z zawodem. Stanisław Iosifowicz zmarł 10 sierpnia 2001 roku, a okoliczności tego były dramatyczne: reżyser zasłabł w trakcie jazdy samochodem; ratownicy medyczni, którzy przybyli na miejsce zdarzenia, nie byli w stanie mu pomóc, ponieważ karetka nie posiadała na wyposażeniu defibrylatora.
koniec
22 grudnia 2021

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Fallout: Odc. 1. Odkrywanie realiów zniszczonego świata
Marcin Mroziuk

15 IV 2024

Po obejrzeniu pierwszego odcinka z jednej strony możemy poczuć się zafascynowani wizją postapokaliptycznego świata, w którym funkcjonują bardzo zróżnicowane, mocno od siebie odizolowane społeczności, z drugiej strony trudno nie ulec lekkiej dezorientacji, gdyż na razie brakuje jeszcze połączenia pomiędzy poszczególnymi wątkami.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Odcięta głowa Jima Clarka
— Sebastian Chosiński

Słona pustynia Tadżykistanu
— Sebastian Chosiński

Uczciwy i nieszczęśliwy
— Sebastian Chosiński

Trup ściele się gęsto
— Sebastian Chosiński

Co dwie głowy, to nie jedna
— Sebastian Chosiński

Zabić człowieka – cóż łatwiejszego?
— Sebastian Chosiński

Samatow i pieriestrojka
— Sebastian Chosiński

Źli policjanci i dobrzy złodzieje
— Sebastian Chosiński

Odrażający, brzydcy i… skorumpowani
— Sebastian Chosiński

Zhańbiona siostra i kajdany niewoli
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Wielka wojna i jej mali bohaterowie
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.