Piękne kobiety, mordercze instynkty [Arne Mattsson „Modelka w czerwieni” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Co się robi z kurą znoszącą złote jajka? Dba się o nią, chucha na nią, daje najlepszą karmę, a kiedy przychodzi pora – zbiera się profity. Skoro „Dama w czerni” trafiła w gust szwedzkiej publiczności, nie ma się co dziwić, że niepotrzebnie nie zwlekając, Arne Mattsson postanowił nakręcić jej kontynuację. W efekcie w tym samym roku do kin trafiła „Modelka w czerwieni”.
Piękne kobiety, mordercze instynkty [Arne Mattsson „Modelka w czerwieni” - recenzja]Co się robi z kurą znoszącą złote jajka? Dba się o nią, chucha na nią, daje najlepszą karmę, a kiedy przychodzi pora – zbiera się profity. Skoro „Dama w czerni” trafiła w gust szwedzkiej publiczności, nie ma się co dziwić, że niepotrzebnie nie zwlekając, Arne Mattsson postanowił nakręcić jej kontynuację. W efekcie w tym samym roku do kin trafiła „Modelka w czerwieni”.
Arne Mattsson ‹Modelka w czerwieni›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Modelka w czerwieni | Tytuł oryginalny | Mannekäng i rött | Dystrybutor | Netflix | Reżyseria | Arne Mattsson | Zdjęcia | Hilding Bladh | Scenariusz | Folke Mellvig, Lars Widding | Obsada | Karl-Arne Holmsten, Annalisa Ericson, Nils Hallberg, Lillebil Ibsen, Anita Björk, Bengt Brunskog, Lennart Lindberg, Gio Petré, Lena Granhagen, Kotti Chave, Elsa Prawitz, Torsten Winge, Lissi Alandh, Silvija Bardh | Muzyka | Torbjörn Lundquist | Rok produkcji | 1958 | Kraj produkcji | Szwecja | Czas trwania | 108 min | Gatunek | dramat, kryminał, psychologiczny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Po sukcesie „ Damy w czerni” – gotyckiego kryminału, wykorzystującego postać znanego z powieści Folkego Mellviga (1913-1994) prywatnego detektywa Johna Hillmana – reżyser filmu Arne Mattsson (1919-1995) postanowił pójść z ciosem i po kilku miesiącach nakręcił część drugą (z pięciu) serii. Jak więc widać, pracował ekspresowo: premiera „Damy…” miała bowiem premierę w Szwecji 1 lutego, a „Modelka w czerwieni” pojawiła się w kinach już 19 grudnia 1958 roku. Przy czym warto pamiętać, że pomiędzy nimi autor innego doskonałego thrillera psychologicznego, chwalonego na łamach „Esensji” „ Gdy robi się ciemno” (1960), zrealizował jeszcze jeden obraz. Pracoholików pokroju Patryka Vegi nie brakowało więc już i wcześniej. Z tą jednak różnicą, że Mattsson z większości swoich dzieł, a już na pewno tych z pogranicza kryminału i sensacji, mógł być dumny. Historia „Modelki…” w pewnym sensie powiela casus „Damy…”. Mimo że książki o kapitanie Hillmanie ukazywały się od 1951 roku, przystępując do pracy nad scenariuszem, Mellvig – wraz z poproszonym przez niego o pomoc dziennikarzem i pisarzem Larsem Widdingiem (1924-1994) – wymyślił zupełnie nową fabułę. Dopiero w następnym roku ukazała się zbeletryzowana wersja tej opowieści, podpisana jednakże tylko przez Folkego. By podkreślić fakt kontynuacji, do zagrania pierwszoplanowych ról na plan filmowy zaproszono tych samych aktorów. Ba! dla paru innych, którzy wystąpili w „Damie w czerni”, także znalazło się miejsce, choć już oczywiście w zupełnie innych entourage’u. I tak: kapitan Hillman ponownie ma twarz Karla-Arnego Holmstena, Kajsa, jego żona i bliska współpracowniczka – Annalisy Ericson, a asystent Freddy Sjöström – Nilsa Hallberga. Podstawową różnicą jest natomiast to, że – zgodnie z tytułem – „ Dama w czerni” została nakręcona na taśmie czarno-białej, z kolei „Modelka w czerwieni” – na kolorowej. Inaczej zresztą być nie mogło, skoro kolorystyka, nie tylko w tym obrazie, ale w całej filmowej serii o perypetiach kapitana Hillmana, odgrywa tak ważną rolę. Ta historia zaczyna się od mocnego wejścia: John i Freddy do spółki z inspektorem Sunem Öhrgrenem (w tej roli fiński aktor Kotti Chave) udaremniają szantaż, jakiego ofiarą miał paść pewien wpływowy człowiek. Przy okazji łapią szantażystę, który należał do wyjątkowo przebiegłej szajki. Teraz trzeba zrobić jeszcze jeden krok i dopaść ostatnią pozostającą na wolności członkinię grupy przestępczej, którą jest piękna modelka Katja Sundin (gra ją Elsa Prawitz). Jak się okazuje, na co dzień pracuje ona w ekskluzywnym domu mody „La Femme”, którego właścicielką jest nobliwa stara panna, po wypadku samochodowym poruszająca się na wózku inwalidzkim Thyra Lennberg (wcieliła się w nią Norweżka Lillebil Ibsen). Prowadzi ona biznes twardą ręką, na wszystkich stanowiskach zatrudnia tylko kobiety niezamężne, a chcąc mieć nad nimi jeszcze większą kontrolę, przyjmuje do pracy Kajsę, której zadaniem jest pilnowanie modelek. Co ciekawe, w tym samym czasie, gdy pani Hillman przebywa w sklepie, zostaje tam zamordowana Katja Sundin. Ktoś wbił jej nóż w plecy (zabytkowe, siedemnastowieczne ostrze!), a następnie posadził na krześle na wystawie, by wyglądała jak manekin. Przypadek sprawia, że bezwładne ciało zsuwa się z siedzenia i tym sposobem zbrodnia zostaje wykryta wcześniej, niż tego oczekiwał morderca. Okoliczności wskazują na to, że zabójcą musi być któryś z pracowników bądź któraś z pracowniczek „La Femme”. Tylko kto? Może przybrany syn Thyry, Bobbie Nordahl (którego gra Bengt Brunskog)? Albo Rickard von Hook, siostrzeniec właścicielki domu mody (w tej roli Lennart Lindberg, który w „Damie w czerni” wcielił się w Björna Sandgrena). Ewentualnie Gabrielle, siostra Rickarda, śpiewająca w nocnym klubie kobieta-wamp (Gio Petré, znana z „Tam, gdzie rosną poziomki” Ingmara Bergmana). A to jeszcze wcale nie jest pełna lista podejrzanych. Coś do ugrania ma bowiem także wzbudzająca niepokój za każdym razem, kiedy pojawia się na ekranie Birgitta Lindell, romansująca z Bobbiem szefowa modelek (Anita Björk, czyli Inger von Schilden z „ Damy w czerni”). Każdy z nich zdaje się coś ukrywać i kombinować za plecami Thyry Lennberg. A skoro tak, to pewnym można być jednego – że krwawa łaźnia nie skończy się na Katji Sundin. Choć fabuła „Modelki w czerwieni” nie ma takiego rozmachu, jak poprzedniej części serii – z małymi wyjątkami to, co dla akcji najistotniejsze, rozgrywa się w jednym miejscu, czyli budynku domu mody, a grupa podejrzanych jest mocno ograniczona (zwłaszcza gdy zaczynają ginąć kolejne osoby) – to jednak twórcom filmu udaje się do samego końca utrzymywać napięcie i skutecznie zwodzić widza. Służą temu również chwyty charakterystyczne dla literatury i kina grozy: pożar starego pałacu, postać demonicznego woźnego, którego królestwem są piwnice „La Femme”, jak również tyleż brutalne, co widowiskowe sposoby eliminowania bliźnich. Z tym gotyckim klimatem świetnie kontrastuje, podobnie jak miało to miejsce w „Damie…”, postać Freddy’ego Sjöströma – ironicznego, niekiedy wręcz sarkastycznego, ale niezmiennie poczciwego pomocnika Hillmana. Jeśli oglądając „Modelkę…” od czasu do czasu mamy prawo się uśmiechnąć – zawdzięczamy to właśnie jemu. W poprzedniej części cyklu w roli operatora producenci zatrudnili słynnego Svena Nykvista, tym razem za kamerą stanął Hilding Bladh (1906-1982) – artysta porównywalnego formatu, który fachu uczył się w latach 40. i 50. XX wieku na planie filmów Ingmara Bergmana („Deszcz pada na naszą miłość”, 1946; „Wieczór kuglarzy”, 1953; „Marzenia kobiet”, 1955). Jak nakazywał tytuł, nasycił on obraz wyrazistą (można by nawet rzec, że krwistą) czerwienią: samochodem tego koloru jeździ kapitan Hillman, o takim samym marzy cały czas Freddy, taką sukienkę ma na sobie w chwili śmierci Katja Sundin – generalnie barwa ta jest w „Modelce…” wszechobecna. Możecie być pewni, że po oglądnięciu filmu Arnego Mattssona, kiedy zamknięcie oczy – pod powiekami również będziecie widzieć intensywny kolor krwi. I chyba o to właśnie autorom chodziło, prawda?
|