Śmierć ma uśmiech Delona [Duccio Tessari „Tony Arzenta” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl „Tony Arzenta” to jeden z mniej znanych filmów z Alainem Delonem. Powstał we Włoszech na początku lat 70. XX wieku, a wyreżyserował go Duccio Tessari. To italska odpowiedź na gangsterskie dramaty Jean-Pierre’a Melville’a i Francisa Forda Coppoli. Od niedawna znajduje się w ofercie Netflixa.
Śmierć ma uśmiech Delona [Duccio Tessari „Tony Arzenta” - recenzja]„Tony Arzenta” to jeden z mniej znanych filmów z Alainem Delonem. Powstał we Włoszech na początku lat 70. XX wieku, a wyreżyserował go Duccio Tessari. To italska odpowiedź na gangsterskie dramaty Jean-Pierre’a Melville’a i Francisa Forda Coppoli. Od niedawna znajduje się w ofercie Netflixa.
Duccio Tessari ‹Tony Arzenta›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Tony Arzenta | Dystrybutor | Netflix | Reżyseria | Duccio Tessari | Zdjęcia | Silvano Ippoliti | Scenariusz | Franco Verucci, Roberto Gandus, Ugo Liberatore | Obsada | Alain Delon, Nicoletta Machiavelli, Roger Hanin, Marc Porel, Carla Gravina, Guido Alberti, Richard Conte | Muzyka | Gianni Ferrio | Rok produkcji | 1973 | Kraj produkcji | Francja, Włochy | Czas trwania | 115 min | Gatunek | dramat, kryminał | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Niespełna dekadę temu Kino Świat wydał serię boksów z francuską klasyką filmową. Bohaterem jednego z nich był legendarny kinowy amant i twardziel Alain Delon, którego przypomniano w siedmiu filmach: „Diabolicznie twój” (1967), „Żegnaj, przyjacielu” (1968), „Wdowa Couderc” (1971), „Samuraj i kowboje” (1971), „Flic Story” (1975), „Pan Klein” (1976) oraz „Szok” (1982). Do tego należy dorzucić jeszcze dwa obrazy, jakie znalazły się w zbiorze dzieł Jean-Pierre’a Melville’a: „W kręgu zła” (1970) i „Glina” (1972). Jak więc widać, zabrakło tam miejsca dla wielu innych doskonałych produkcji, co może rodzić nadzieję, że może w przyszłości doczekamy się kontynuacji. Jeśli ktoś jednak nie chce cierpliwie czekać, może choć trochę zaspokoić swój głód Delona, zaglądając do Netflixa, gdzie właśnie w ofercie pojawił się jeden z mniej znanych w Polsce dramatów kryminalnych z Francuzem w roli głównej – „Tony Arzenta”. Jako reżyser tej włosko-francuskiej koprodukcji podpisany jest Duccio Tessari (1926-1994), który karierę zaczynał od historycznego „kina miecza i sandałów”, a dopiero potem odnalazł się w sensacyjno-kryminalnych opowieściach o bandytach i gangsterach („Bękarty”, 1968; „Nieuchwytny morderca”, 1971; „Człowiek bez pamięci”, 1974). Nie były to filmy szczególnie oryginalne, głównie powielały one schemat francuskiego kina gangsterskiego (właśnie spod znaku Melville’a i Jacques’a Deraya). Mimo to po latach ogląda się je z niekłamaną przyjemnością, na co wpływ mają przede wszystkim atrakcyjna fabuła z niejednoznacznymi moralnie bohaterami, pojawiający się na ekranie świetni aktorzy oraz poczucie wejścia za kulisy mafijnego świata niedostępnego dla zwykłych widzów. Obraz Tessariego idealnie wpisywał się więc w panującą wówczas modę i oczekiwania; przecież zaledwie rok wcześniej Francis Ford Coppola nakręcił w Stanach Zjednoczonych „Ojca chrzestnego”, a Melville we Francji „ Glinę”. Tytułowy bohater (grany przez Alaina Delona) to płatny zabójca na usługach mafijnej korporacji, która swoimi mackami oplotła całą zachodnią Europę, a jej wpływy sięgają też na inne kontynenty. Za dnia jest kochającym mężem i ojcem, wieczorami wykonuje zlecenia, eliminując wrogów swoich szefów. Poznajemy go w momencie, kiedy opuszcza przyjęcie urodzinowe swego syna, aby wyprawić na tamten świat właściciela sauny Gesmunda (Ettore Manni). Wszystko odbywa się jak zawsze – szybko i po cichu. No dobrze… prawie jak zawsze, ponieważ tuż przed wykonaniem wyroku do gabinetu wchodzi pomocnik ofiary, co oznacza dla niego niezaplanowany wcześniej wyrok śmierci. Być może właśnie to tragiczne zdarzenie sprawia, że Tony postanawia wycofać się z branży, o czym informuje jednego z najbliższych sobie zleceniodawców, Nicka Gusto (w tej roli Richard Conte, znany z „Ojca chrzestnego” i „Zemsty mafii”). Ten nie kryje zaskoczenia – wszak z tego „interesu” nie można odejść ot tak sobie. Arzenta zna zbyt wielu ludzi, za dużo wie o ich ciemnych sprawkach i machinacjach. Żywy byłby nieustannym zagrożeniem. W czasie mafijnego spotkania na szczycie zapada decyzja: albo Tony wróci na łono organizacji, albo… – nietrudno domyśleć się. Przypadek sprawia, że w zamachu bombowym zamiast niego giną jego żona Anna (Nicoletta Machiavelli, która zagrał między innymi w znanych w Polsce spaghetti westernie „Navajo Joe” oraz komedii kryminalnej „Rok święty”) i synek Carlo. To ujma na honorze mafii; zdegustowany jest zwłaszcza Nick, który wyznaje zasadę, że w porachunkach nie mogą ginąć „cywile”. Inni „ojcowie chrzestni”, jak marsylczyk Carré (Roger Hanin, który przez lata wcielał się w postać komisarza Navarro), mediolańczyk Rocco Cutitta (Lino Troisi) czy rezydujący w Kopenhadze Hans Grünwald (Anton Diffring – vide „451 stopni Fahrenheita” i „Tylko dla orłów”), nie mają takich obiekcji. Muszą teraz jednak liczyć się z odwetem ze strony Arzenty, dlatego robią drugie podejście do wyeliminowania go z gry. A kiedy i ono kończy się fiaskiem, zaszywają się w norach, mając nadzieję, że Tony ich tam nie odnajdzie. Ale przecież on przez lata czerpał dochody z tego, że potrafił znaleźć każdego i wszędzie… Nie ma co ukrywać, że fabuła jest schematyczna, ale właśnie w tym schemacie tkwi również jej siła. Nawet jeżeli wiemy, jak potoczy się akcja i mniej więcej jakie może być zakończenie filmu – oglądamy go z rosnącym zainteresowaniem, kibicując ze wszystkich sił tytułowemu bohaterowi. Dlaczego? Bo archetyp samotnego mściciela, pojawiający się od dekad w opowieściach o Dzikim Zachodzie i dramatach gangsterskich, jest jednym z fundamentów popkultury. I nie ma znaczenia fakt, że mściciel to zawodowy killer, bo przecież ci, których tropi i na których chce się zemścić – są jeszcze gorsi od niego. On ma przynajmniej jakieś zasady, oni – poza Nickiem Gusto – gotowi są z chciwości i nienawiści pogwałcić kodeks honorowy. Inna sprawa, że Arzenty nie da się nie lubić. Ma przecież szelmowski uśmiech Delona, odnosi się z szacunkiem do swoich rodziców (po ojcu zresztą odziedziczył fach) i skrzywdzonych przez życie kobiet (jak prostytutka Sandra, grana przez piękną Carlę Gravinę – patrz: „ Spadkobierca”). Gdziekolwiek Tony się nie udaje, ma ludzi, którzy służą mu bezinteresowną pomocą, chociaż może to ściągnąć na ich głowę potężne kłopoty. Czego to dowodzi? Że Arzenta nie jest człowiekiem na wskroś złym, że są granice, jakich nie przekracza, że w swoim specyficznym środowisku cieszy się mimo wszystko uznaniem i szacunkiem. Trzeba jednak pamiętać, że to wcale nie musiał być – i na pewno nie był – prawdziwy portret mafii. Że filmy pokroju „Tony’ego Arzenty” raczej ją cywilizowały, eksponując takie walory, jak honor i oddanie rodzinie. Mając to na uwadze, nie zapominajmy, że ten uśmiechnięty i kochający Delon wcielił się w człowieka, który ma na swoich rękach krew wielu ludzi i odpowiada za cierpienie ich rodzin.
|