Kim opiekuje się „państwo opiekuńcze”? [Bo Widerberg „Człowiek z Majorki” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Akcja opartego na debiutanckiej powieści Leifa GW Perssona „Człowieka z Majorki” nie rozgrywa się na tej hiszpańskiej śródziemnomorskiej wyspie, lecz – jakby na przekór tytułowi – w mroźnym grudniowym Sztokholmie. Dwaj policjanci z obyczajówki dołączają do śledztwa w sprawie napadu na bank, które jest tak zuchwałe, że aż wzbudzające podziw.
Kim opiekuje się „państwo opiekuńcze”? [Bo Widerberg „Człowiek z Majorki” - recenzja]Akcja opartego na debiutanckiej powieści Leifa GW Perssona „Człowieka z Majorki” nie rozgrywa się na tej hiszpańskiej śródziemnomorskiej wyspie, lecz – jakby na przekór tytułowi – w mroźnym grudniowym Sztokholmie. Dwaj policjanci z obyczajówki dołączają do śledztwa w sprawie napadu na bank, które jest tak zuchwałe, że aż wzbudzające podziw.
Bo Widerberg ‹Człowiek z Majorki›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Człowiek z Majorki | Tytuł oryginalny | Mannen från Mallorca | Dystrybutor | Netflix | Reżyseria | Bo Widerberg | Zdjęcia | Thomas Wahlberg | Scenariusz | Bo Widerberg | Obsada | Sven Wollter, Thomas von Brömssen, Ernst Günther, Rico Rönnback, Hans Villius, Håkan Serner, Thomas Hellberg, Niels Jensen, Tommy Johnson, Sten Lonnert, Nina Gunke, Margreth Weivers, Gun Karlsson | Muzyka | Björn J:son Lindh | Rok produkcji | 1984 | Kraj produkcji | Szwecja | Czas trwania | 102 min | Gatunek | dramat, kryminał | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Może nie tyle film Bo Widerberga „Człowiek z Majorki” (1984), co wydana sześć lat wcześniej powieść, na której został on oparty – miała spory wpływ na życie Leifa GW Perssona. Dzisiaj jest on jednym z najbardziej cenionych autorów kryminałów skandynawskich. Na swoim koncie ma między innymi „Trylogię policyjną”, na którą składają się „ Między tęsknotą lata a chłodem zimy” (2002), „ W innym czasie, w innym życiu” (2003) i „ Swobodny upadek jak we śnie” (2007), ale także stanowiące odrębną i zamkniętą całość „ Linda. Historia pewnej zbrodni” (2005), „ Ten, kto zabije smoka” (2008) oraz „ Umierający detektyw” (2010). Zanim został pisarzem, był wziętym kryminologiem – wykładowcą uniwersyteckim i przez dekadę doradcą szwedzkiego Krajowego Zarządu Policji. Jego kariera legła w gruzach – tak przynajmniej mogło się wydawać – w 1977 roku, kiedy to w sztokholmskim liberalnym dzienniku „Dagens Nyheter” dziennikarz Peter Bratt opublikował cykl artykułów na temat wielkiego skandalu obyczajowego na szczytach władzy. Wszystko zaczęło się od tego, że Bratt zdobył tajny raport, w którym socjaldemokratycznego premiera Olofa Palmego informowano o tym, że minister sprawiedliwości Lennart Geijer regularnie korzysta z usług prostytutek. To właśnie Perssona oskarżono o przekazanie dokumentu żurnaliście. Leif zapłacił za to utratą pracy i… depresją, która nieomal doprowadziła go do popełnienia samobójstwa. Ostatecznie nie skończyło się tak źle. Pomocną dłoń wyciągnęły do niego władze Uniwersytetu Sztokholmskiego, które ponownie zaproponowały mu etat. Poza tym Persson zdecydował się opisać cały skandal, w efekcie czego powstała jego pierwsza – oparta na faktach – książka zatytułowana „Grisfesten” (w dosłownym tłumaczeniu: „Świńska impreza”). Parę lat później zainteresował się nią reżyser Bo Widerberg (1930-1997), jeden z tych szwedzkich twórców filmowych, którzy stali w opozycji do stylu i poetyki Ingmara Bergmana. W swoich filmach podejmował on ważne tematy społeczno-polityczne; nierzadko nadawał swoim dziełom wymiar publicystyczny. Tak było w przypadku zrealizowanych w latach 60. XX wieku dramatów „Wózek dziecięcy” (1963), „Miłość ’65” (1965) oraz „Miłość Elviry Madigan” (1969), ale także w kolejnych dekadach, kiedy sięgał po zaangażowane kryminały. W 1976 roku przeniósł na ekran „ Twardziela z Säffle” (1971) Maj Sjöwall i Pera Wahlöö (filmowi nadał tytuł „Człowiek na dachu”), a osiem lat później – „Grisfesten” Perssona. Powieść nie została, jak dotąd, przetłumaczona na język polski, trudno więc orzec, jak wierną jej adaptacją jest „Człowiek z Majorki” i czy ma tak samo paradokumentalny charakter jak film. Sądząc po znanych w naszym kraju książkach Perssona, nie jest to wcale wykluczone. Głównymi bohaterami dramatu są dwaj inspektorzy sztokholmskiej obyczajówki: grany przez Svena Wolltera (1934-2020) Jarnebring (postać ta pojawiła się wcześniej w miniserialu „Spekulanci”, a później w obrazie „W imię prawa”) oraz Johan Johansson, w którego wcielił się Thomas von Brömssen (rocznik 1943). Śledzą oni właśnie luksusową prostytutkę Evę Zetterberg (w tej roli Nina Gunke), kiedy w policyjnym radiu słyszą wezwanie do interwencji w pobliskim banku. Ruszają natychmiast i są nawet bliscy złapania zuchwałego złodzieja. Niestety, Johansson ostatecznie gubi jego trop na korytarzach leżącej nieopodal szkoły średniej. Pech! Ale wynikający po części z tego, że bandyta musiał doskonale znać okolicę. A to już jest jakiś trop. I chociaż Jarnebring i Johansson na co dzień odpowiedzialni są za sprawy zupełnie innego kalibru, „dłubią” na boku także w kwestii napadu na bank. Pytają tu, pytają tam – nikt jednak nie puszcza pary z gęby. Tyle że zaczynają ginąć ludzie – i to akurat ci, do których prowadzą tropy. Komisarz Dahlgren (którego gra Ernst Günther) niechętnie dołącza obu policjantów do swojego dochodzenia; teraz mogą oni już oficjalnie badać ślady – tyle że to, na co wpadają, wydaje się wręcz nieprawdopodobne. Proza Perssona – podkreślam: ta znana w Polsce – mimo podejmowania przez autora ważkich tematów, zawsze skrzyła się ironią. Podobnie jest w „Człowieku z Majorki”, który jawi się nie tylko jako sugestywny, ale i mocno zgryźliwy portret szwedzkiej policji (pod tym względem Leif czerpał bez wątpienia z cyklu powieści Sjöwall i Wahlöö o komisarzu Martinie Becku). Funkcjonariusze nie grzeszą bowiem ani szczególną inteligencją, ani pracowitością. Bardziej interesuje ich zadowolenie przełożonych niż pozytywne efekty pracy. Jarnebring i Johansson, którym się coś chce, zdają się być tu bardzo nie na miejscu. Ważne jednak, że w końcu ich entuzjazm udziela się także Dahlgrenowi, bo bez jego przyzwolenia daleko by nie doszli. Film Bo Widerberga wpisuje się w typową dla szwedzkiego kryminału – zarówno literackiego, jak i filmowego – krytykę budowanego przez socjaldemokratów od lat 40. XX wieku „państwa dobrobytu”. I pisarz, i reżyser zadają w zasadzie to samo pytanie, które w dużym uproszczeniu brzmi: Co poszło nie tak? I w konsekwencji: Skoro tak bardzo się staramy, dlaczego wokół jest tyle zepsucia i marazmu? Dlaczego transfery socjalne nie pozwalają zwalczyć patologii społecznych? To wina niedoskonałości systemu czy jednostki? Jeśli po dotarciu do finału wciąż będziecie, w kontekście ewentualnych odpowiedzi, rozdarci, nie przejmujcie się – skandynawscy autorzy kryminałów wciąż jeszcze głowią się nad nimi.
|
Najważniejsze, co umknęło w tej recenzji, to fakt, że powieści Perssona tworzą multiwersum ;) Obaj policjanci pojawiają się później, już jako doświadczeni śledczy. Wszak Johansson, to nikt inny jak późniejszy "Umierający detektyw". Z kolei Hedberg, który napada na bank, to późniejszy... morderca Palmego ;-)