East Side Story: Bierny opór też ma sens! [Mariam Chaczwani „Macierzyństwo” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Pełnometrażowy fabularny debiut gruzińskiej reżyserki Mariam Chaczwani spodobał się jurorom festiwalu w Karlowych Warach, którzy przed pięcioma laty przyznali „Macierzyństwu” nagrodę specjalną w sekcji „Na Wschód z Zachodu”. Czym ujęła ich opowieść o mieszkającej w górach Swanetii młodej Dinie? Zapewne siłą i determinacją bohaterki, która żyjąc w patriarchalnym świecie, postanowiła zawalczyć o szczęśliwą przyszłość.
East Side Story: Bierny opór też ma sens! [Mariam Chaczwani „Macierzyństwo” - recenzja]Pełnometrażowy fabularny debiut gruzińskiej reżyserki Mariam Chaczwani spodobał się jurorom festiwalu w Karlowych Warach, którzy przed pięcioma laty przyznali „Macierzyństwu” nagrodę specjalną w sekcji „Na Wschód z Zachodu”. Czym ujęła ich opowieść o mieszkającej w górach Swanetii młodej Dinie? Zapewne siłą i determinacją bohaterki, która żyjąc w patriarchalnym świecie, postanowiła zawalczyć o szczęśliwą przyszłość.
Mariam Chaczwani ‹Macierzyństwo›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Macierzyństwo | Tytuł oryginalny | Деде [დედე] | Reżyseria | Mariam Chaczwani | Zdjęcia | Konstantin Esadze | Scenariusz | Mariam Chaczwani, Władimir Kaczarawa, Irakli Sołomanaszwili | Obsada | Georges Babluani, Natija Wibliani, Girszel Czelidze, Nukri Chaczwani, Mose Chaczwani, Spartak Pardżani, Lola Niżaradze, Beqa Barliani, Makwala Niżaradze, Lewan Czarkwiani, Edward Kakriaszwili, Ruben Czarkwiani, Lola Margwelani | Muzyka | Tako Jordania, Mate Czamgeliani | Rok produkcji | 2017 | Kraj produkcji | Chorwacja, Gruzja, Holandia, Irlandia, Katar | Czas trwania | 97 min | Gatunek | dramat | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Na ten gruziński film złożyli się w sumie producenci z sześciu krajów: poza Gruzją – z Anglii i Irlandii, Holandii i Chorwacji oraz… odległego geograficznie i kulturowo Kataru. Widać coś ujmującego musiało być już w samym scenariuszu tej opowieści. Opowieści, która – jak można wnioskować – nie zrodziła się jedynie w wyobraźni twórców fabuły, lecz miał także odzwierciedlenie w rzeczywistości. Reżyserką „Macierzyństwa” jest Mariam Chaczwani, która przyszła na świat w 1986 roku w leżącej w północno-zachodniej części swojej ojczyzny wsi Uszguli (to region Megrelii-Górnej Swanetii). To miejsce o tyle znaczące, że jest jednym z najwyżej położonych na globie zamieszkanym przez ludzi. Jako dwudziestodwulatka Chaczwani została absolwentką tbiliskiego Państwowego Instytutu Teatru i Kina imienia Szoty Rustawelego, dzięki czemu stała się zawodową reżyserką. Pierwsze filmy, krótkometrażowe dokumenty, kręciła już jednak od 2005 roku. Debiutem fabularnym, także krótkim, była zrealizowana osiem lat później „Dinola” – historia rodzinna babci reżyserki. „Macierzyństwo” jest – w pewnym stopniu – jej rozwinięciem, tyle że przeniesionym w czasy dużo nam bliższe. Chaczwani za najważniejszego dla siebie twórcę filmowego uważa zmarłego przed trzynastu laty Michaiła Kałatoziszwilego – wnuka reżysera legendarnego wojennego melodramatu „ Lecą żurawie” (1957), który sam zapisał się na trwałe w historii kina nakręconym tuż przed swoją przedwczesną śmiercią (w wyniku zawału serca) dramatem „ Dzikie pole” (2009). „Macierzyństwo”, choć rozgrywa się w zupełnie odmiennej scenerii (w „Dzikim polu” to był pogrążony w trudnym do zniesienia upale kazachski step), rzeczywiście wykazuje wiele podobieństw pod względem formalnym. Pomysł na film wyszedł od Chaczwani, ale w pisaniu scenariusza wspomogli ją jeszcze dwaj dużo bardziej doświadczeni twórcy: producent Władimir Kaczarawa (vide „ Zakładnicy”) oraz Irakli Sołomanaszwili (który na koncie ma między innymi głośny dramat wojenny „Strefa konfliktu” z 2009 roku). To zapewne dzięki nim rodzinna historia reżyserki nabrała dramaturgicznych rumieńców. Skąd wiadomo, że i tym razem Mariam Chaczwani sięgnęła do przeszłości własnej rodziny? Chociażby stąd, że akcję filmu – przynajmniej częściowo – umieściła w swojej rodzinnej wsi, czyli Uszguli. Na dodatek dwie istotne role powierzyła członkom swojej rodzinny – Nukriemu i Mosemu Chaczwanim. Ten pierwszy wcielił się w rolę Dawida, narzeczonego głównej bohaterki, ten drugi, kilkuletni chłopiec – w jej syna. Ale wróćmy do początku fabuły! Jest 1992 rok. Kończy się właśnie pierwsza po rozpadzie Związku Radzieckiego wojna w Osetii Południowej (1991-1992). Gruzini mogą uznać się za zwycięzców: sporny teren pozostaje w granicach ich państwa, aczkolwiek patrolować go mają siły pokojowe, wśród których – oprócz żołnierzy gruzińskich i południowoosetyjskich – znajdować mają się również Rosjanie (taki stan rzeczy przetrwał, choć nie zawsze w formie pokojowej, do wybuchu kolejnej wojny w 2008 roku). Dawid w glorii bohatera wraca do swojej rodzinnej wsi, gdzie – jak mniema – czeka na niego narzeczona Dina (debiut filmowy Natiji Wibliani). Mężczyzna jest przekonany, że teraz szybko dojdzie do ślubu. Nie wie jednak wszystkiego. Chociażby tego, że w czasie kiedy przebywał na froncie, Dina poznała innego żołnierza i pokochała go. Tamten przebywał we wsi krótko, ale i on rozkochał się w Dinie, mimo że nie poznał nawet jej imienia. Teraz postanawia wrócić i odnaleźć ją. Co gorsza, okazuje się, że Gege (w tej roli francuski aktor pochodzenia gruzińskiego Giorgi – względnie Georges – Babluani, syn Tejmuraza i brat Geli, reżyserów filmowych) jest przyjacielem Dawida, w czasie wojny uratował mu nawet życie. Razem jadą do Uszguli: Dawid, by się ożenić, Gege, by odnaleźć ukochaną i zabrać ją do swojej wsi. Nie wiedzą oczywiście, że ich plany dotyczą tej samej kobiety. Można więc sobie wyobrazić, jak zaskoczona tym faktem jest sama Dina, która – zgodnie z odwieczną tradycją panującą w Gruzji – niewiele ma do powiedzenia. Opiekujący się nią dziadek dał jeszcze przed wojną słowo Dawidowi, że jego wnuczka zostanie jego żoną – i odwrotu od tego być nie może. A jeśli będzie – to zapewne poleje się krew. Dina nie chce jednak podporządkować się woli decydujących za nią mężczyzn. Mamy przecież końcówkę XX wieku. Kobieta chce sama decydować o swoim losie, związać się z mężczyzną, którego naprawdę kocha. Taka historia nie może skończyć się sakramentalnym „i żyli długo i szczęśliwie”, zwłaszcza że zanim dotrzemy do finału, po drodze zaistnieje jeszcze sporo dramatycznych zwrotów akcji. Chaczwani w centrum wydarzeń stawia oczywiście kobietę, ale nie mniej istotną rolę odgrywają kręcący się w jej orbicie mężczyźni – Dawid i Gege, dziadek i przyjaciel Diny od lat dziecięcych Girszel, wreszcie jej syn Mose. Bo Dina w końcu wychodzi za mąż i rodzi dziecko. Tylko czyje? I ile będzie musiała przejść, zanim zostanie matką? Ile będzie musiała przejść, by wreszcie odnaleźć spokój i – tak się przynajmniej zdaje – miłość? Gruzińska reżyserka nie jest wojującą feministką, nie ma więc ambicji poddawania zastanej rzeczywistości totalnej krytyce. Ale nie hołduje też konserwatywno-patriarchalnej mentalności i tradycjom, jakie wciąż jeszcze obowiązują w regionie, z którego pochodzi. Wie, że to, nawet jeśli nieprzystająca do obecnych czasów, cząstka tożsamości narodowej mieszkańców Swanetii. Woli więc dłuższą, ewolucyjną drogę, niż idącą na skróty rewolucję. Dina jest jej symbolem. Poddaje się woli mężczyzn, gdy nie ma innego wyjścia lub tego wymaga dobro najbliższych, ale gdy tylko pojawia się okazja, manifestuje swoje niezależność i sprzeciw, stosuje bierny opór. Jest w jej postawie heroizm – może stłumiony i niemy, ale wywołujący podziw. Kobieta postępuje – czy świadomie, to zupełnie inna sprawa – w myśl popularnego rosyjskiego przysłowia: „Тише едешь, дальше будешь”, co dosłownie można przetłumaczyć jako: „Im ciszej idziesz, tym dalej dotrzesz”. Dramatyczną historię Diny podkreśla też jednocześnie piękna i groźna natura. Niedostępne, zaśnieżone szczyty Gór Swaneckich, które sprawiają, że zimą osady takie jak Uszguli zostają całkowicie odcięte od cywilizowanego świata. To też symbol sytuacji, w jakiej znajdują się mieszkające w nich gruzińskie kobiety. Ich mikroskopijny wszechświat rządzi się zasadami, jakie wywodzą się jeszcze z czasów średniowiecznych. Ileż więc trzeba mieć w sobie odwagi, aby powiedzieć „nie!”. Zaskoczeniem dla widza może być natomiast rola, jaką twórcy filmu przypisują miejscowej Cerkwi, kapłan okazuje się bowiem jednym z głosów rozsądku. Nie staje może otwarcie po stronie Diny, ale ma odwagę poddać w wątpliwość stosowanie współcześnie zasad sprzed wieków. Biorąc pod uwagę tematykę filmu i sposób jej przedstawienia, nie dziwią nagrody festiwalowe, jakie otrzymało „Macierzyństwo” (na przykład w Karlowych Warach). Na co zapracowali również – obok reżyserki i scenarzystów – pracujący w niezwykle trudnych warunkach operator Konstantin Esadze oraz kompozytorzy: Tako Jordania (muzyka współczesna) i Mate Czamgeliani (muzyka ludowa).
|