Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Bołotbek Szamszyjew
‹Wejście na Fudżi›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWejście na Fudżi
Tytuł oryginalnyВосхождение на Фудзияму
ReżyseriaBołotbek Szamszyjew
ZdjęciaMurat Alijew
Scenariusz
ObsadaMukambet Toktobajew, Orozbek Kutmanalijew, Raimbek Sejtmetow, Kudajbergen Sułtanbajew, Sabira Kumuszalijewa, Gulsara Ażybekowa, Ajturgan Temirowa, Lidija Kadenowa, Aliman Dżangorozowa, Akyłbek Muratalijew, Azamat Mołdubajew
MuzykaOleg Janczenko
Rok produkcji1988
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania123 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Klasyka kina radzieckiego: Przyjaciel, którego zabrakło
[Bołotbek Szamszyjew „Wejście na Fudżi” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Akcja „Wejścia na Fudżi” Bołotbeka Szamszyjewa wcale nie rozgrywa się w Japonii, ale na terenie sowchozu nieopodal dzisiejszego Biszkeku. Tam z okazji Dnia Zwycięstwa spotykają się czterej przyjaciele – weterani wojenni – by przypomnieć sobie dawne, chwalebne i bohaterskie czasy. Nastrój rujnuje jednak wspomnienie szkolnego kolegi, którego z nimi przy stole biesiadnym nie ma. Ekranizacja sztuki Czingiza Ajtmatowa i Kałtaja Muchamedżanowa.

Sebastian Chosiński

Klasyka kina radzieckiego: Przyjaciel, którego zabrakło
[Bołotbek Szamszyjew „Wejście na Fudżi” - recenzja]

Akcja „Wejścia na Fudżi” Bołotbeka Szamszyjewa wcale nie rozgrywa się w Japonii, ale na terenie sowchozu nieopodal dzisiejszego Biszkeku. Tam z okazji Dnia Zwycięstwa spotykają się czterej przyjaciele – weterani wojenni – by przypomnieć sobie dawne, chwalebne i bohaterskie czasy. Nastrój rujnuje jednak wspomnienie szkolnego kolegi, którego z nimi przy stole biesiadnym nie ma. Ekranizacja sztuki Czingiza Ajtmatowa i Kałtaja Muchamedżanowa.

Bołotbek Szamszyjew
‹Wejście na Fudżi›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWejście na Fudżi
Tytuł oryginalnyВосхождение на Фудзияму
ReżyseriaBołotbek Szamszyjew
ZdjęciaMurat Alijew
Scenariusz
ObsadaMukambet Toktobajew, Orozbek Kutmanalijew, Raimbek Sejtmetow, Kudajbergen Sułtanbajew, Sabira Kumuszalijewa, Gulsara Ażybekowa, Ajturgan Temirowa, Lidija Kadenowa, Aliman Dżangorozowa, Akyłbek Muratalijew, Azamat Mołdubajew
MuzykaOleg Janczenko
Rok produkcji1988
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania123 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Takie filmy mogły powstawać w Związku Radzieckim przez bardzo krótki okres, w drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku, po tym jak Michaił Gorbaczow – nowy gensek (czyli sekretarz generalny) partii komunistycznej – zadekretował „przebudowę i nowe myślenie” (to określenie zostało wzięte żywcem z tytułu, przetłumaczonej także na język polski książki). Z tak zwanej „pieriestrojki” skorzystali przede wszystkim opozycyjni wobec czerwonego Kremla działacze polityczni i społeczni oraz artyści. W księgarniach i kinach pojawiły się wreszcie dzieła długo wstrzymywane przez cenzurę; filmowcy natomiast korzystali ze sprzyjającej koniunktury i kręcili obrazy, za jakie jeszcze parę lat wcześniej mogłyby ich czekać spore nieprzyjemności. Tylko w takiej sytuacji można było nakręcić „Wejście na Fudżi” – dramat, który nie miał może takiej mocy sprawczej, jak legendarna „Pokuta” (1984) Gruzina Tengiza Abuładzego, ale okazał się nie mniej wstrząsającym portretem żyjącego przez dekady w kłamstwie i akceptującego je bez reszty społeczeństwa radzieckiego.
Zaskakujące mogło być to, że „Wejście na Fudżi” (nazwa najwyższego szczytu wysp japońskich ma tutaj znaczenie czysto symboliczne) powstało na podstawie mało znanego dzieła – sztuki scenicznej napisanej w 1973 roku przez Kirgiza Czingiza Ajtmatowa i Kazacha Kałtaja Muchamedżanowa. Ten pierwszy jest już czytelnikom „Esensji” doskonale znany, ten drugi – dokładnie na odwrót. Muchamedżanow urodził się w 1928 roku w leżącym na południu kraju kołchozie Szyrkejli. Jego ojciec już w czasach przedrewolucyjnych był cenionym działaczem islamskim, znawcą Koranu i prawa muzułmańskiego, za co w ateistycznym Związku Radzieckim spotkała go „zasłużona” (oczywiście tylko z punktu widzenia komunistów) kara – rozstrzelanie (co nastąpiło w 1937 roku, a więc w czasie Wielkiej Czystki). Pewnie też z tego powodu jego syn długo opierał się wstąpieniu do KPZR, co zrobił dopiero jako czterdziestolatek, w okresie nasilonej restalinizacji kraju wprowadzanej przez Leonida Breżniewa. Można podejrzewać, że ten krok podyktowany był w dużej mierze oportunizmem; bez tego zdolny dramaturg (notabene absolwent Instytutu Teatralno-Artystycznego w uzbeckim Taszkencie) raczej nie mógłby myśleć o karierze.
Za ekranizację „Wejścia na Fudżi” zabrał się kirgiski reżyser Bołotbek Szamszyjew (1941-2019), który doskonale znał nie tylko twórczość Czingiza Ajtmatowa (1928-2008), ale i samego pisarza. Jedyną swą rolę aktorską zagrał przecież jako dwudziestojednolatek w adaptacji jego powieści („Znój” Łarisy Szepitko); gdy został reżyserem, w latach 70. XX wieku trzykrotnie przenosił na ekran jego prozę, kręcąc telewizyjne „Echo miłości” (1974) oraz kinowe „Biały statek” (1975) i „Żurawie przyleciały wcześnie” (1979). A potem zrobił sobie prawie dziesięcioletnią przerwę – nie od pracy reżyserskiej, lecz od Ajtmatowa; w tym czasie bowiem zrealizował dwa filmy: kryminalną „Wilczą jamę” (1983) oraz wojennych „Snajperów” (1985). Choć w przypadku tego drugiego dzieła trafniejszy były tytuł „Snajperki”. „Wejście na Fudżi” okazało się być ostatnim jego filmem, co może nieco dziwić, ponieważ od tego momentu żył jeszcze trzydzieści lat. W tym czasie poświęcał się jednak głównie reżyserii teatralnej oraz tworzeniu zrębów kinematografii niepodległego Kirgistanu.
Zastanawiające jest także to, że pomiędzy „Żurawiami…” a „Wejściem na Fudżi” Szamszyjewa, nakręcono tylko jeden film na podstawie prozy Ajtmatowa, co w porównaniu z dwiema poprzednimi dekadami musi intrygować. Zrobił to Dooronbek Sadyrbajew (znany już z telewizyjnego „Spotkania z synem”), przenosząc – tym razem na duży ekran – wydany w 1980 roku „Dzień dłuższy niż stulecie”, zmieniając przy okazji tytuł na „Pieśń o miłości” (1983). Ten sam kirgiski reżyser sześć lat później zmierzył się z pierwszą „pieriestrojkową” powieścią Ajtmatowa „Golgota” (1986), przerabiając ją na kinowy „Płacz wilczycy”. Ale to już było po premierze „Wejścia na Fudżi”, która miała miejsce 12 stycznia 1989 roku w ówczesnym Frunze, a dzisiejszym Biszkeku. Swoją drogą „Golgota” okazała się ostatnią wydaną w naszym kraju książką Czingiza Torekułowicza. Mimo że po niej Kirgiz napisał jeszcze kilka powieści. Ale cóż, po kilku latach upadł Kraj Rad, więc kto by się pochylał nad osieroconymi „pisarzami radzieckimi”, zwłaszcza zaś tymi z dawnych republik środkowoazjatyckich…
Wielu ówczesnych patriotów radzieckich (ale pewnie także współczesnych rosyjskich) mogło poczuć się filmem Szamszyjewa bardzo dotkniętych. Kirgiski reżyser bowiem bardzo celnie wymierzył cios, uderzając w nimb bohaterów – weteranów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Na dodatek umieścił akcję, oczywiście w ślad za Ajtmatowem i Muchamedżanowem, w bardzo specyficznym dniu: 9 maja, kiedy to cały Związek Radziecki – od Mińska po Władywostok i od Murmańska po Frunze – świętował zwycięstwo nad faszyzmem. Tego właśnie dnia do stolicy sowieckiej Kirgizji przybywają czterej frontowi przyjaciele: mieszkający od lat w Moskwie doktor nauk i specjalista od historii KPZR Josif Tatajewicz (w tej roli Kudajbergen Sułtanbajew), znany pisarz Isabek (Raimbek Sejtmetow), wiejski nauczyciel historii Mambet (znany z „Dżamili” Mukambet Toktobajew) oraz agronom w podfrunzeńskim sowchozie Dosbergen (w niego wcielił się Orozbek Kutmanalijew, ulubiony aktor Szamszyjewa). Trzem z nich towarzyszą żony: lekarka Anwar (Lidija Kadenowa), która jest małżonką Mambeta; nauczycielka geografii Ałmagul (pojawiająca się w „Czerwonym jabłku” Gulsara Ażybekowa), czyli „druga połowa” Dosbergena, oraz aktorka Guldżan (oglądana między innymi w „Białym statku” Ajturgan Temirowa), towarzyszka życia Isabeka.
Josif, Isabek, Mambet i Dosbergen znają się od dawna, są przyjaciółmi jeszcze ze szkolnej ławy. Kiedy wybuchła wojna z Niemcami, choć nie byli pełnoletni, zgłosili się na front i zostali przydzieleni do tego samego oddziału. Dlatego ten dzień, 9 maja, jest dla nich tak ważny. Po udziale w paradzie zwycięstwa, która przemaszerowała ulicami Frunze, wsiadają w samochody i jadą za miasto. Na terenie sowchozu, w jakim pracuje Dosbergen, na górce, którą przyrównują do japońskiej Fudżi, urządzają sobie piknik, a w zasadzie wielką imprezę – zadbali bowiem o to, aby przez wiele godzin nie zabrakło im ani jedzenia, ani picia. Otoczeni przywiezionymi z miasta portretami przywódców, wśród których nad wszystkimi góruje Leonid Breżniew, snują wspomnienia z dawnych czasów, ale też opowiadają o swojej teraźniejszości, dzielą się radościami i smutkami. Oprócz żon (jedynie Josif jest bez partnerki, która pozostała w Moskwie) towarzyszy im jeszcze gość nadzwyczajny – ich nauczycielka, teraz już ponad siedemdziesięcioletnia Ajsza-Apa (której twarzy użyczyła wiekowa Sabira Kumuszalijewa). I to ona właśnie, choć nie do końca świadomie, wsadza kij w mrowisko, wywołując konsternację.
Co ją wywołuje? Z czasem okazuje się bowiem, że czwórka spotykających się na kirgiskiej górze Fudżi (będącej z jednej strony symbolem pokonywania przeciwności, z drugiej – zbliżenia do Boga) bliskich znajomych miała przed laty jeszcze jednego przyjaciela. Człowieka, którego później wygumkowano z ich wspólnej historii. To Sabył – na ekranie go nie widzimy, lecz im dłużej trwa rozmowa, zamieniająca się następnie w pyskówkę, tym bardziej pierwszoplanową staje się on postacią. Kiedy trafił na front, był młodym i wrażliwym poetą. Wojna go odrzucała, szybko też zdał sobie sprawę nie tylko z okrucieństwa Niemców, ale i bezwzględności dowództwa Armii Czerwonej, które chcąc wygrać wojnę, nie liczyło się z ofiarami. Pisze więc o tym wiersz. Wiersz, jaki ściąga na niego potężne kłopoty. Wkrótce bowiem Sabył zostaje aresztowany przez NKWD i prosto z okopu wysłany do syberyjskiego łagru. Po XX Zjeździe KPZR zostaje zrehabilitowany, ale nie przywraca mu to zdrowia ani sławy. Przeżył wprawdzie obóz, lecz wrócił w ojczyste strony psychicznie złamany. Dzisiaj jest alkoholikiem, z którym nikt nie chce mieć do czynienia. Także jego dawni przyjaciele, wśród których prawdopodobnie jest ten, który doniósł na niego służbie bezpieczeństwa.
Kiedy na „arenę” wkracza Sabył, nastrój spotkania ulega diametralnej przemianie. Widz od tego momentu także inaczej patrzy na bohaterów, zadając sobie pytanie, który z nich zdradził? Choć tak naprawdę – zdradzili wszyscy, nie stając ani wtedy, ani później w obronie przyjaciela, traktując go jak trędowatego, nie zapraszając chociażby na tę okolicznościową imprezę. Atmosfera z minuty na minutę gęstnieje, dają o sobie znać stare animozje, do głosu dochodzi zazdrość i zawiść, co prostą drogą prowadzi do niewyobrażalnej tragedii, która cieniem kładzie się na przyszłości Josifa, Mambeta, Isabeka i Dosbergena. Finał – tak bardzo dramatyczny – ma też swoje przesłanie symboliczne, które do dzisiaj pozostaje aktualne. Kto wie, czy w czasie trwającej agresji rosyjskiej przeciwko Ukrainie – nie staje się ono tym aktualniejsze. Kiedy obraz Szamszyjewa wchodził na ekrany, od zakończenia wojny minęły czterdzieści cztery lata, teraz należałoby dorzucić kolejne trzydzieści trzy, a okazuje się, że w niemałej części społeczeństwo rosyjskie i rządzące nim łżeelity nic a nic się nie zmieniły – za ich plecami, w ich głowach i sercach wciąż tkwi gruziński satrapa, który skazał poetę Sabyła na niepamięć i wieczne potępienie.
Za zdjęcia do „Wejścia na Fudżi” odpowiadał zmarły przed dwoma laty operator Murat Alijew (rocznik 1948), który z Bołotbekiem Szamszyjewem współpracował już przy „Snajperach”, a później znalazł się między innymi w ekipie realizującej kazachski dramat „Starzec” (2012) oraz ostatnią, przynajmniej jak do tej pory, ekranizację prozy Czingiza Ajtmatowa – „Szambalę” (2020) Artykpaja Sujundukowa, będącą nową wersją „Białego statku”. Przejmująca ścieżka dźwiękowa, oddająca coraz bardziej ponury nastrój opowieści, wyszła z kolei spod ręki Olega Janczenki (1939-2002), który oprócz symfonii, oper i dzieł organowych skomponował także muzykę do niezapomnianego dramatu wojennego Elema Klimowa „Idź i patrz” (1985). Zapewne to właśnie po oglądnięciu tego dzieła Szamszyjew uznał, że to moskiewski twórca będzie najodpowiedniejszą osobą do stworzenia soundtracku „Wejścia na Fidżi”.
koniec
20 lipca 2022

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
Sebastian Chosiński

21 IV 2024

Mariupol to prawdopodobnie najboleśniej doświadczone przez los ukraińskie miasto w toczonej od ponad dwóch lat wojnie. Oblężone przez wojska rosyjskie, przez wiele tygodni sukcesywnie niszczone ostrzałami z lądu, powietrza i morza. Miasto zamordowane po to, by złamać opór jego mieszkańców i ukarać ich za odrzucenie „ruskiego miru”. O tym opowiada dokument Maksyma Litwinowa „Mariupol. Niestracona nadzieja”.

więcej »

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Odcięta głowa Jima Clarka
— Sebastian Chosiński

Słona pustynia Tadżykistanu
— Sebastian Chosiński

Uczciwy i nieszczęśliwy
— Sebastian Chosiński

Trup ściele się gęsto
— Sebastian Chosiński

Co dwie głowy, to nie jedna
— Sebastian Chosiński

Zabić człowieka – cóż łatwiejszego?
— Sebastian Chosiński

Samatow i pieriestrojka
— Sebastian Chosiński

Źli policjanci i dobrzy złodzieje
— Sebastian Chosiński

Odrażający, brzydcy i… skorumpowani
— Sebastian Chosiński

Zhańbiona siostra i kajdany niewoli
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.