East Side Story: Czy można zaufać wrogowi? [Iwan Tymczenko „Iłowajśk 2014. Batalion «Donbas»” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Po przegranej latem 2014 roku bitwie o Iłowajśk ówczesny prezydent Ukrainy Petro Poroszenko przyjął dymisję ministra obrony Walerija Hełeteja. Co nie powinno dziwić, ponieważ to, co wydarzyło na wschodzie obwodu donieckiego było wyjątkowo srogą lekcją, jaką Ukraińcy otrzymali od wspierających separatystów wojsk rosyjskich. Historia oblężenia miasta jest kanwą kinowego debiutu Iwana Tymczenki „Iłowajśk 2014. Batalion «Donbas»”.
East Side Story: Czy można zaufać wrogowi? [Iwan Tymczenko „Iłowajśk 2014. Batalion «Donbas»” - recenzja]Po przegranej latem 2014 roku bitwie o Iłowajśk ówczesny prezydent Ukrainy Petro Poroszenko przyjął dymisję ministra obrony Walerija Hełeteja. Co nie powinno dziwić, ponieważ to, co wydarzyło na wschodzie obwodu donieckiego było wyjątkowo srogą lekcją, jaką Ukraińcy otrzymali od wspierających separatystów wojsk rosyjskich. Historia oblężenia miasta jest kanwą kinowego debiutu Iwana Tymczenki „Iłowajśk 2014. Batalion «Donbas»”.
Iwan Tymczenko ‹Iłowajśk 2014. Batalion «Donbas»›EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Iłowajśk 2014. Batalion «Donbas» | Tytuł oryginalny | Іловайськ 2014. Батальйон «Донбас» | Reżyseria | Iwan Tymczenko | Zdjęcia | Aleksandr Ziemlianoj | Scenariusz | Mychajło Brynych, Iwan Tymczenko | Obsada | Taras Kostanczuk, Hennadij Wasylenko, Siergiej Sołopaj, Serhij Detjuk, Ołeksandr Mawric, Jewhen Łamach, Fedir Rykow, Istan Rozumnyj, Ołeh Dracz, Serhij Działyk, Maria Karpienko, Rusłan Sokolnik, Anastazja Renard | Rok produkcji | 2019 | Kraj produkcji | Ukraina | Gatunek | dramat, wojenny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Omawiany w „East Side Story” przed tygodniem ukraiński dramat Tymura Jaszczenki „ U311 Czerkasy” (2019) opowiadał o początku konfliktu o Krym, przedstawiając wydarzenia, jakie rozegrały się na półwyspie w lutym i marcu 2014 roku. Zrealizowany w tym samym czasie „Iłowajśk 2014. Batalion «Donbas»” (czasami w skrócie tytułowany po prostu „Batalionem «Donbas»”) przenosi nas o pół roku w przyszłość, by zaprezentować – z punktu widzenia Kijowa – przebieg jednej z najkrwawszych bitew, jakie miały miejsce w pierwszych miesiącach wojny toczonej z separatystami i Rosją na wschodzie Ukrainy. Jego autorem był debiutujący w ten sposób na „dużym ekranie” Iwan Tymczenko, wcześniej przez dekadę pracujący głównie jako operator filmów krótkometrażowych. Za scenariusz odpowiadał natomiast dziennikarz i pisarz Mychajło Brynych, dla którego to było również pierwsze doświadczenie kinowe. Wojna w Donbasie, będąca następstwem kijowskiego Euromajdanu i podstępnej aneksji Krymu, rozpoczęła się w pierwszym tygodniu kwietnia 2014 roku. Wywołana została działaniami wykonujących rozkazy Kremla separatystów rosyjskich, którzy miesiąc później proklamowali powstanie dwóch samozwańczych Republik Ludowych – Donieckiej i Ługańskiej (12 maja), a po kolejnych niespełna dwóch tygodniach ogłosili, że na mapie Europy pojawiło się nowe państwo – Federacyjna Republika Noworosji (oficjalnie przetrwała ona rok). Do walk z armiami separatystów, wspieranymi mniej lub bardziej otwarcie przez Rosję, Ukraińcy skierowali nie tylko swoje regularne wojska, ale również powołane w kwietniu 2014 roku przez ministra spraw wewnętrznych Arsena Awakowa – w miejsce zlikwidowanego dwa miesiące wcześniej Berkutu, który okrył się hańbą podczas Euromajdanu – Specjalne Pododdziały Ochrony Porządku Publicznego. Były to tworzone przede wszystkim przez aktywistów prawicowych bataliony, roty i pułki (jak na przykład wsławiony obroną kombinatu metalurgicznego Azowstal w Mariupolu Pułk „Azow”). Batalion „Donbas” stworzył i został jego pierwszym dowódcą urodzony w Sewastopolu Rosjanin (sic!) Konstantin Griszyn, który – dla zmylenia Kremla i z troski o własną rodzinę – posługiwał się fałszywą tożsamością: Semen Semenczenko. Jego oddział w sierpniu 2014 roku wziął udział w krwawej bitwie o położony we wschodniej części obwodu donieckiego, niedaleko od granicy z Rosją, piętnastotysięczny Iłowajśk. I te właśnie wydarzenia stały się kanwą opartego na faktach filmu Iwana Tymczenki. Po pierwszych miesiącach niepowodzeń na froncie latem armia ukraińska przygotowała kontrofensywę, której podstawowym celem było rozbicie separatystycznych wojsk i przejęcie kontroli nad zbuntowanymi obwodami. Początek natarcia był bardzo obiecujący, Ukraińcy odzyskali Lisiczańsk i Popasną (w obwodzie ługańskim), 18 sierpnia bataliony ochotnicze wkroczyły natomiast do Iłowajśka, który od kwietnia znajdował się w rękach wrogów. Iłowajśk to miasto zamieszkane głównie przez ludność rosyjskojęzyczną, ale to wcale nie oznacza, że większość to właśnie zwolennicy Noworosji. Są i tacy, którzy zachowują lojalność wobec państwa ukraińskiego bądź chcą pozostać neutralni (co okazuje się praktycznie niemożliwe). Wśród Ukraińców wkraczających do miasteczka są członkowie oddziału szturmowego Batalionu „Donbas”; dowodzi nimi – noszący pseudonim „Biszut” (z angielska „Beshoot”) – Taras Konstanczuk, w którego wcielił się… on sam (mimo że nigdy nie był i nie został również później zawodowym aktorem). U swego boku ma sprawdzonych towarzyszy: „Kwentina” (Rusłan Sokolnik), „Scytę” (Ołeh Dracz), „Franko” (Istan Rozumnyj), „Nostradamusa” (Fedir Rykow), gościa o ksywce „Samolot” (Jewhen Łamach, który zagrał również w „ U311 Czerkasy”) i kilkunastu innych. Radość z odniesionego sukcesu nie trwa jednak długo, ponieważ po kilku dniach pod Iłowajśk podchodzą, wspierające separatystów, oddziały rosyjskie i zaczyna się oblężenie. Batalion „Donbas” szybko idzie w rozsypkę. Kto może, na własną rękę przedostaje się poza pierścień okrążenia. Zaskoczeni „Biszut” i „Kwentin”, widząc na ulicach ciężarówki i pojazdy opancerzone z flagami Noworosji, ukrywają się w jednym z bloków; trafiają do mieszkania osiemdziesięcioletniej staruszki. Nowym komendantem miasta zostaje mianowany Walerij Runkow (mający na koncie blisko czterdzieści ról w filmach telewizyjnych i kinowych Serhij Działyk). To mieszkający w Rostowie nad Donem były pułkownik GRU, czyli wywiadu wojskowego, który po wyrzuceniu ze służby pracuje jako stróż w szpitalu. Na wojnę wcale się nie pchał, ale za to zaciągnął się na nią jako ochotnik, przeżywający poważne kłopoty finansowe, jego syn-narkoman. Ojciec chce go sprowadzić do domu, lecz kiedy przybywa w okolice Iłowajśka, okazuje się, że oddział, w którym służył Aleksiej, został rozbity przez Ukraińców, a on sam dostał się do ich niewoli. Runkow dochodzi do wniosku, że jedynym sposobem na uratowanie Loszy będzie złapanie jakiegoś znaczącego żołnierza ukraińskiego i dokonanie wymiany. Zaczyna więc polowanie na „Biszuta”. Pikanterii fabule dodaje fakt, że osobą, która godzi się pomóc „Biszutowi” i „Kwentinowi”, jest Swieta (Anastazja Renard). Pracuje ona jako sekretarka w lokalnym urzędzie, a więc kiedy Runkow zostaje mianowany komendantem, staje się jej bezpośrednim przełożonym. Na dodatek wyboru Swietłany, by wesprzeć ukrywających się Ukraińców, nie popiera jej ciotka Walentina, co – jak można się domyślić – będzie przyczyną sporych kłopotów. Innym istotnym, szczególnie (i nie bez powodu) podkreślonym przez Tymczenkę wątkiem opowieści jest kwestia „korytarza humanitarnego” dla żołnierzy ukraińskich, na stworzenie którego – na „wezwanie” prezydenta Władimira Putina – zezwolili separatyści. Zamknięci w „kotle iłowajśkim” mieli, zgodnie z umową, opuścić miasto pod koniec sierpnia. Mieli, lecz… – i tak pewnie domyślacie się ciągu dalszego. A może ktoś z Was pamięta wydarzenia sprzed ośmiu lat i wie, jak zakończyło się to porozumienie. Choć oczywiście trudno traktować to jako powód do radości, to jednak nie da się nie zauważyć, iż konflikt z Rosją o Krym i wojna w Donbasie sprawiły, że kino ukraińskie przeżywa w ostatnich latach znaczący wzlot. I to zarówno pod względem liczby produkowanych filmów, jak i ich jakości (dobrymi tego przykładami omawiane tutaj przed paroma miesiącami „ Matka Apostołów” oraz „ Szczedryk [Carol of the Bells]”). To zresztą zrozumiałe: przemysł kinematograficzny czuje się w obowiązku wesprzeć państwo w walce: z jednej strony dokumentując wydarzenia, z drugiej – podnosząc na duchu widzów. Co jednak ważne, mimo że wydźwięk filmów dotyczących najnowszej historii (tej od 2013 roku) Ukrainy jest jednoznaczny (inny przecież być nie może), ich autorom udaje się uniknąć łopatologicznej propagandy. Co widać wyraźnie w portrecie pułkownika Runkowa, miotanego dylematami moralnymi i gardzącego walczącymi po stronie wojsk Noworosji Czeczeńcami Ramzana Kadyrowa.
|