Klasyka kina radzieckiego: Żony mają to do siebie, że odchodzą, a bandyci… na odwrót [Szuchbat Chamidow „Spotkanie w starym meczecie” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Co takiego może skrywać budynek starego meczetu znajdujący się w niewielkiej miejscowości położonej na południu sowieckiego Tadżykistanu, nieopodal granicy z Afganistanem? Musi to być coś bardzo cennego, skoro oddział basmaczy ryzykuje nielegalne wkroczenie na terytorium ZSRR i atak na miasteczko, w którym życie od lat toczy się nader leniwie… Chcecie się przekonać? Sięgnijcie po debiutancki eastern Tadżyka Suchbata Chamidowa „Spotkanie w starym meczecie”.
Klasyka kina radzieckiego: Żony mają to do siebie, że odchodzą, a bandyci… na odwrót [Szuchbat Chamidow „Spotkanie w starym meczecie” - recenzja]Co takiego może skrywać budynek starego meczetu znajdujący się w niewielkiej miejscowości położonej na południu sowieckiego Tadżykistanu, nieopodal granicy z Afganistanem? Musi to być coś bardzo cennego, skoro oddział basmaczy ryzykuje nielegalne wkroczenie na terytorium ZSRR i atak na miasteczko, w którym życie od lat toczy się nader leniwie… Chcecie się przekonać? Sięgnijcie po debiutancki eastern Tadżyka Suchbata Chamidowa „Spotkanie w starym meczecie”.
Szuchbat Chamidow ‹Spotkanie w starym meczecie›EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Spotkanie w starym meczecie | Tytuł oryginalny | Вохӯрӣ дар масҷиди куҳна [Встреча у старой мечети] | Reżyseria | Szuchbat Chamidow | Zdjęcia | Zaur Dachte | Scenariusz | Oleg Osietinski | Obsada | Chodża Narlijew, Roman Chomiatow, Aleksandra Zawjałowa, Rasmi Dżabraiłow, Ludmiła Chmielnicka, Boris Bystrow, Anwar Turajew, Karlo Sakandelidze, Irina Titowa, Herbert Dmitrijew, Gurmindż Zawkibekow, Usman Salimow, M. Chodżykułow | Muzyka | Eduard Artjemiew | Rok produkcji | 1969 | Kraj produkcji | ZSRR | Czas trwania | 87 min | Gatunek | dramat, historyczny, western | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
eszcze zanim dwa klasyczne easterny z czasów sowieckich nakręcił w Tadżykistanie Uzbek Ali Chamrajew – chodzi o „ Siódmą kulę” (1972) i „ Ochroniarz” (1979) – swych sił w tym gatunku popróbował Suchbat Madżydowicz Chamidow (1939-1997). Urodził się w stolicy Tadżykistanu, dzisiejszym Duszanbe, które wtedy jednak nosiło – na cześć dyktatora Związku Radzieckiego – złowrogo brzmiącą nazwę Stalinabad. Jako dwudziestoośmiolatek ukończył on wydział reżyserski moskiewskiego Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK), gdzie jego opiekunem był legendarny Marlen Chucyjew („ Wiosna na ulicy Zarzecznej”). Po zdobyciu dyplomu Chamidow wrócił do ojczyzny i został etatowym pracownikiem wytwórni „Tadżykfilm”, w której do końca lat 70. ubiegłego wieku zrealizował ponad dziesięć krótkometrażówek oraz cztery pełnometrażowe filmy fabularne. A potem – jak wieść gminna niesie – wyemigrował. W każdym razie wszelki ślad po nim zanika… Spośród czterech wspomnianych fabuł dwie były historyczno-rewolucyjnymi easternami: omawiane dzisiaj debiutanckie „Spotkanie w starym meczecie” (1969) oraz trzecia w kolejności „Tajemnica zapomnianej przełęczy” (1973). Trzy lata przed nią Suchbat Madżydowicz nakręcił obraz, który może być bardzo interesujący z polskiej perspektywy: to dramat wojenny „Legenda Pawiaka” – o dwóch sowieckich lotnikach-Tadżykach, którzy po aresztowaniu przez Niemców trafili do warszawskiego więzienia, skąd udało im się zbiec. Z kolej trzy lata po „Tajemnicy zapomnianej przełęczy” Chamidow zrealizował jeszcze, nie licząc krótkich filmów, komedię „Siedmiu poważnych zalotników”. I to wszystko. Niewiele, prawda? A jednak oba wspomniane easterny zdecydowanie zasługują na uwagę. Ten pierwszy – „Spotkanie w starym meczecie” – cieszył się zresztą sporą popularnością w całym Kraju Rad. Po premierze w Moskwie, która miała miejsce 9 marca 1970 roku, oglądnęło go w kinach ponad dwadzieścia cztery miliony widzów, co było – jak na film debiutanta pochodzącego z odległego Tadżykistanu – było fantastycznym wynikiem. Ale też Suchbat Madżydowicz na sukces ten w pełni zasłużył. Co ciekawe, akcja wszystkich dotąd omawianych w tej rubryce środkowoazjatyckich easternów rozgrywała się albo tuż po rewolucji październikowej, albo w pierwszej połowie lat 20. XX wieku. Fabuła „Spotkania…” została natomiast umieszczona dokładnie dekadę później, co można wnioskować chociażby z tego, że w pokazanym w filmie miasteczku wyświetlany jest w kinie awangardowy melodramat historyczny Grigorija Kozincewa i Leonida Trauberga „Nowy Babilon”, którego premiera miała miejsce w marcu 1929 roku. A skoro jego kopia zdążyła dotrzeć aż na sam południowy kres „czerwonego imperium”, musiało minąć kilka dobrych lat. Choć, zdawałoby się, władza radziecka trzyma się mocno – z całą mocą wprowadzane są przecież industrializacja i kolektywizacja – na południu Tadżykistanu sytuacja wcale nie maluje się tak różowo. Bolszewikom wciąż bowiem dają się we znaki, atakujące głównie z terytorium Afganistanu, oddziały basmaczy, które mogą zresztą liczyć na wsparcie miejscowej ludności, znacznie bardziej oddanej Allachowi aniżeli Stalinowi. Z napisów początkowych dowiadujemy się jedynie, że miejscem akcji jest niewielkie miasteczko położone na południu Tadżykistanu, a więc nieopodal granicy afgańskiej. Funkcję naczelnika milicji pełni w nim Rosjanin Wiktor Gusiew (w którego wciela się, znany między innymi z „ Upadku Czarnego Konsula”, Roman Chomiatow). Choć miejscowość peryferyjna, a może właśnie z tego powodu – ma ręce pełne roboty z wrogami ludu, którzy tylko knują, jak przegnać stąd władzę robotniczo-chłopską. Na szczęście w okolicy stcajonuje jeszcze oddział Armii Czerwonej, bo bez niego to byłoby krucho. Jakby tego było mało, w dniu swoich urodzin Wiktor dowiaduje się, że jego żona Masza (w tej roli niepokojąco piękna Aleksandra Zawjałowa, która wkrótce zdecydowała się zakończyć nieźle zapowiadającą się karierę aktorską) postanowiła odejść od niego i wyjechać. Od dawna nosiła się z tą myślą, zakładając, że opuści region wraz z Wołodią Gołubiewem (gra go Boris Bystrow), miejscowym nauczycielem, który pracy w szkole nie ma praktycznie wcale, ponieważ miejscowi nie chcą, aby ich dzieci uczyły się w świeckiej placówce. Tak się składa, że tego samego dnia do miasteczka przybywa dawno niewidziany przez Gusiewa Izzat Karimow (znany z nakręconej czterdzieści lat później sensacyjnej rosyjskiej „ Heroiny” Chodżadurdy Narlijew). Kiedyś walczyli razem na frontach wojny domowej; później ich drogi rozeszły się; Izzat po paru latach studiów w Moskwie został wysłany do Tadżykistanu, aby w przygranicznym miasteczku objąć funkcję nowego dyrektora szkoły. Dobrze trafił, bo swoje urzędowanie zacznie od udziału w urodzinowej imprezie swego starego przyjaciela. Niestety, nie tylko nagłe i niespodziewane odejście Maszy psuje nastrój; okazuje się bowiem, że o świcie granicę przekroczył oddział basmaczy, którzy uprowadzili stado koni – w pogoń za nimi ruszają bohaterscy krasnoarmiejcy. Karimow dowiaduje się jednak przypadkiem od starego ślepego śpiewaka Gafiza (Usman Salimow), że tej nocy ma się wydarzyć coś w miasteczku nadzwyczajnego – ma wrócić „czarny wiatr”. Cokolwiek to oznacza, Izzat początkowo nie traktuje tej wiadomości poważnie, ale parę godzin później – po tym jak na ulicy ktoś morduje skrytobójczo młodego milicjanta – jest zmuszony zmienić zdanie. Ewidentnie coś się szykuje. Karimow szybko organizuje grupę: doprowadza do stanu używalności pijanego Wiktora, kaptuje Wołodię, bilardzistę Kote (gruziński aktor Karlo Sakandelidze – patrz: „ Mimino”) i paru innych jeszcze zdolnych do noszenia broni mężczyzn, aby stawić opór. Ale komu? Nadciągającemu do miasta oddziałowi basmaczy pod dowództwem Tadżyka Alimardona (Gurmindż Zawkibekow – epizod w „ Burzy nad Azją”) i byłego carskiego pułkownika Paszkowa (Herbert Dmitrijew, który lata później zagrał w „ Stalingradzie” Jurija Ozierowa), którzy korzystając z nieobecności oddziału Armii Czerwonej, chcą za wszelką cenę dostać się do starego meczetu. Co ciekawe, to jest właśnie budynek, w którym obecnie mieści się kino wyświetlające „Nowy Babilon”. Napastnicy są świetnie uzbrojeni, bezwzględni i zdeterminowani; obrońcy to w zasadzie zbieranina przypadkowych osób, które – vide Wołodia i trzeźwiejący Gusiew – mają pełne prawo za sobą nie przepadać. A jednak stają ramię przy ramieniu! Scenarzysta filmu, Oleg Osietinski (1937-2000) – syn dońskiej kozaczki i w połowie Gruzina, w połowie Polaka – wymyślając fabułę, wzorował się na klasycznych westernach amerykańskich. W „Spotkaniu w starym meczecie” pobrzmiewają echa zarówno „Pojedynku w Corralu O.K.” (1957) Johna Sturgesa, jak i „Rio Bravo” (1959) Howarda Hawksa, a finałowa scena wielkiej strzelaniny i pościgu za uciekającymi bandytami naprawdę niewiele ustępuje wzorcom zachodnim. W kontekście tego wielka popularność, jaką film cieszył się niegdyś w Związku Radzieckim, przestaje zaskakiwać. Do wszystkich plusów – wartka akcja, charyzmatyczne aktorstwo, rozbudowane portrety psychologiczne głównych bohaterów, zminimalizowanie wątków propagandowych – należy dodać jeszcze bardzo emocjonalną ścieżkę dźwiękową autorstwa chyba najwybitniejszego rosyjskiego kompozytora filmowego w dziejach Eduarda Artiemjewa („ Solaris”, „ Syberiada”, „ Stalker” i dziesiątki innych). Napracował się też – i również wykonał swoją pracę perfekcyjnie – operator Zaur Dachte, dla którego, podobnie jak dla Szuchbata Chamidowa, był to kinowy debiut. 
|