Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Darren Aronofsky
‹Źródło›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŹródło
Tytuł oryginalnyThe Fountain
Dystrybutor CinePix
Data premiery5 stycznia 2007
ReżyseriaDarren Aronofsky
ZdjęciaMatthew Libatique
Scenariusz
ObsadaHugh Jackman, Rachel Weisz, Ellen Burstyn, Cliff Curtis, Sean Gullette, Mark Margolis, Donna Murphy, Ethan Suplee, Sean Patrick Thomas
MuzykaClint Mansell
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania97 min
WWW
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Aronofsky’ego sposób na śmierć
[Darren Aronofsky „Źródło” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Nie chcę pisać recenzji „Źródła” Darrena Aronofsky’ego. Chce spróbować po prostu przyjrzeć się temu filmowi dokładniej, poukładać jego treść, poszukać ukrytych w nim znaczeń. Ten dziwny, nierówny film jednak z pewnością zasługuje na baczniejszą uwagę.

Konrad Wągrowski

Aronofsky’ego sposób na śmierć
[Darren Aronofsky „Źródło” - recenzja]

Nie chcę pisać recenzji „Źródła” Darrena Aronofsky’ego. Chce spróbować po prostu przyjrzeć się temu filmowi dokładniej, poukładać jego treść, poszukać ukrytych w nim znaczeń. Ten dziwny, nierówny film jednak z pewnością zasługuje na baczniejszą uwagę.

Darren Aronofsky
‹Źródło›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŹródło
Tytuł oryginalnyThe Fountain
Dystrybutor CinePix
Data premiery5 stycznia 2007
ReżyseriaDarren Aronofsky
ZdjęciaMatthew Libatique
Scenariusz
ObsadaHugh Jackman, Rachel Weisz, Ellen Burstyn, Cliff Curtis, Sean Gullette, Mark Margolis, Donna Murphy, Ethan Suplee, Sean Patrick Thomas
MuzykaClint Mansell
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania97 min
WWW
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Tekst niniejszy nie jest recenzją sensu stricte i może zdradzać pewne fakty, mogące popsuć przyjemność widzom nieznającym jeszcze filmu. Takowym polecam lekturę krótkiej recenzji zamieszczonej podczas relacji z Warszawskiego Festiwalu Filmowego i powróceniu do tego tekstu już po seansie „Źródła” Darrena Aronofsky’ego.

Po sukcesie „Pi” (na skalę niedrogiej produkcji niezależnej, rzecz jasna) i rozgłosie wokół „Requiem dla snu” nazwisko Darrena Aronofsky’ego stało się dość głośne. Biegłość formalna tego twórcy budziła szacunek, zaskakiwały poruszane tematy. Debiutanckie „Pi” to opowieść o schizofrenii, ale też o magii liczb, estetycznie czerpiąca z tak różnych źródeł jak „Gabinet doktora Caligari” i japońskiego „Tetsuo” Shinyi Tsukamoto, łącząca w sobie wątki kabalistyczne i psychologiczne. Późniejsze „Requiem dla snu” to swoista odpowiedź na „Trainspotting”, opowieść o uzależnieniach, ale łącząca w sobie estetykę Kubricka i Cronenberga. Aronofsky’ego krytycy z początku bardzo nie kochali, ale wyrobiona publiczność doceniała. Docenili też producenci, zapraszając do nakręcenia pierwszego wysokobudżetowego filmu. Wszyscy czekali z niecierpliwością na „Źródło”, zapowiadane jako nowa „2001: Odyseja kosmiczna”. Czekali długo…
Z różnych powodów produkcja rozciągnęła się na sześć lat. Wybrani pierwotnie do głównych ról Brad Pitt i Cate Blanchett nie dogadali się z reżyserem i zrezygnowali. Zastąpili ich Hugh Jackman i żona reżysera, Rachel Weisz. Budżet przycięto z 75 milionów do 35, a scenariusz był bez końca, głównie ze względów oszczędnościowych, przerabiany (jedna z jego wersji została opublikowana w komiksie, o którym postaram się napisać wkrótce w „Esensji”). Ostatecznie film trafił na ekrany w zeszłym roku, zbierając skrajnie odmienne recenzje. Po seansie na festiwalu w Cannes ponoć połowa sali biła brawo, połowa zaś gwizdała. Podobna rozbieżność pojawiła się w późniejszych recenzjach – wygląda na to, że „Źródło” można tylko albo kochać, albo nienawidzić.
Co prawda Majowie nie znali koła, ale inne środki transportu nie były im obce.
Co prawda Majowie nie znali koła, ale inne środki transportu nie były im obce.
Są dwie przyczyny takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, Aronofsky zaskoczył wszystkich przyzwyczajonych do drapieżności poprzednich jego filmów i nakręcił utwór filozoficzny i refleksyjny. A jak wiadomo, nic tak nie drażni krytyków, jak rozminięcie się z ich oczekiwaniami. Po drugie, napchał w film tyle tropów religijnych (z kilku bardzo z pozoru odmiennych systemów religijnych), mistycznych, historycznych, wypełnił go tyloma symbolami i ukrytymi znaczeniami, połączył kino historyczne, fantastyczne i opowieść miłosną, wreszcie przedstawił całość w złożonej trójwątkowej strukturze – że dzieło musiało budzić konsternację. Podążmy więc tropem tych znaczeń i wątków, spróbujmy ustalić, o czym właściwie jest „Źródło”, i jakie środki zostały wykorzystane do ukazania myśli twórcy – w ten sposób może zmniejszymy kontrowersje.
Zacznijmy od mitu o trzech płaszczyznach czasowych. Oficjalna zapowiedź filmu głosi: „Źródło” to odyseja pewnego człowieka, który podejmuje wiekuistą walkę o uratowanie kobiety, którą kocha. Jego epicka podróż zaczyna się w szesnastowiecznej Hiszpanii, gdzie konkwistador Tomas podejmuje poszukiwania Źródła Młodości, legendarnego zjawiska, które może zapewnić nieśmiertelność. Jako współczesny naukowiec, Tommy Creo z determinacją poszukuje leku na raka, który zabija jego ukochaną żonę Isabel. Przemierzając przestrzeń kosmiczną jako astronauta z XXVI wieku, Tom dociera do rąbka tajemnicy, która pochłonęła mu tysiąclecie.
Ja wiem, że jest to treść rozsyłana przez dystrybutora, podobno nawet oparta o to, co o samym filmie głoszą jego twórcy. Nie zmienia to faktu, że powyższe streszczenie to kompletna bzdura!
Główna akcja „Źródła” toczy się we współczesności (lub niedalekiej przyszłości, ale o tym później). Tommy Creo jest rzeczywiście genialnym lekarzem-naukowcem, który w rozpaczliwym pośpiechu szuka lekarstwa na raka. Jego ukochana żona Izzy jest bowiem śmiertelnie chora i ma coraz mniej czasu. Izzy w tym samym czasie pisze książkę o konkwistadorze, szukającym Źródła Życia w XVI-wiecznym Meksyku na prośbę królowej Isabel. Ani nie oglądamy więc w filmie osobnej historii z XVI stulecia, ani nie zaczyna się tam żadna epicka podróż bohatera, wędrującego przez różne czasy. Sekwencje meksykańskie pojawiają się wtedy, gdy Tommy sięga po książkę swej żony, i są po prostu wizualizacją jej treści. Książka jest sposobem Izzy na przekazanie Tommy’emu, co w tej chwili dzieje się w ich życiu – lekarz nie słucha jej, całkowicie oddając się swej pracy, więc powieść, która przetrwa śmierć żony, ma mu pomóc zrozumieć i zaakceptować odejście Izzy.
Im bardziej Puchatek stukał do domu Sowy, tym bardziej Sowy tam nie było.
Im bardziej Puchatek stukał do domu Sowy, tym bardziej Sowy tam nie było.
Podobnie nie ma tu żadnego astronauty. Tajemniczy bohater, podróżujący w kierunku mgławicy Xibalba w wielkim bąblu z wielkim drzewem w środku, stanowi tu jedynie filozoficzną personifikację stanu duszy bohatera, zdeterminowanego, aby zwyciężyć śmierć i ocalić żonę.
Wszystko to oznacza, że film w zasadzie nie powinien być kwalifikowany jako fantastyka, bo element SF jest tu tylko dekoracją, artystycznym zabiegiem. Podobny zabieg zastosował Wong Kar-wai w „2046” – co też nie czyni tego filmu opowieścią SF. Jeśli jednak zaliczyłbym mimo wszystko „Źródło” do tego gatunku, to tylko ze względu na eksperymenty naukowe Tommy’ego, przekraczające bez wątpienia wiedzę współczesną, i jego lekarski sukces.
„Źródło” jest więc filmem o śmierci. Właściwie nie o samej śmierci, procesie umierania czy tym, co czeka nas po drugiej stronie, ale o ludzkim odnoszeniu się do zjawiska śmierci. Nie tylko śmierci własnej, ale przede wszystkim śmierci najbliższych, ukochanych.
Każdy z wątków opowiada w gruncie rzeczy tę samą historię. Kreacje aktorskie Jackmana i Weisz określają role. Odpowiednikiem Tommy’ego Creo w świecie powieści jest oczywiście konkwistador Tomas, a w wątku mistycznym tajemniczy mężczyzna wędrujący przez kosmos w dziwnym bąblu – ów „astronauta”. Odpowiednikiem Izzy jest hiszpańska królowa Isabella, a w wątku mistycznym – umierające drzewo. Rak jest symbolizowany przez zagrażającą królowej hiszpańską inkwizycję (której, jak wiemy, nikt się nie spodziewa) i przez chorobę drzewa. Tommy/Tomas chce zwalczyć „raka” w każdym z wątków w nieco inny sposób. Współcześnie, dzięki osiągnięciom nauki. W powieściowym XVI wieku poprzez konkwistę – wyprawę po Źródło Życia, ukryte gdzieś w meksykańskiej dżungli. Jako „astronauta” – docierając do Xibalby, mgławicy będącej jednocześnie światem umarłych dla Majów.
Drzewo Życia
Drzewo Życia
Symbolika religijna w filmie łączy przeróżne wątki. Wydaje się jednak, że tropy chrześcijańskie i buddyjskie są najistotniejsze. Zacznijmy od chrześcijańskich – kluczowe bowiem dla filmu Drzewo Życia pochodzi z ogrodu Eden.
Nie należy go mylić z powszechnie znanym drzewem, z którego owoc zerwała, skuszona przez węża, Ewa. Pismo mówi wyraźnie „A zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła” (Biblia Tysiąclecia, Księga Rodzaju 2,8-2,9). Jedzenie owoców z Drzewa Życia dawało nieśmiertelność. Jedzenie owoców z Drzewa Poznania było zabronione. Jak wiadomo, Adam i Ewa zakazu nie posłuchali, owoc zjedli, za co spotkała ich kara wygnania z Edenu – co przede wszystkim wiązało się z utratą dostępu do źródła wiecznego życia.
Od tego czasu ludzie muszą umierać – bowiem owoce Drzewa Życia były jedynym sposobem na śmierć. Wie o tym powieściowa królowa Isabella, która wysyła Tomasa na poszukiwanie tego drzewa do Meksyku, gdyż podobno rośnie ono w nieznanej świątyni Majów (gdzie, być może, istniał tysiące lat wcześniej ogród Eden).
Dlaczego znów Majowie? Ledwo odetchnęliśmy po ich krwawych ofiarach w „Apocalypto” Gibsona, wracają już w „Źródle”. Z kilku powodów. Po pierwsze, dlatego, że bardzo mało o nich wiemy – Hiszpanie bardzo starali się zniszczyć wszystko, co zastali na Nowej Ziemi. A to, co nieznane, budzi fascynację – bo przecież nie wiemy, jaką wiedzę mogła posiadać ta niesamowita cywilizacja, znająca astronomię na niezwykle wysokim poziomie, ale dokonująca krwawych rytuałów; budująca wielkie świątynie, ale nieznająca koła. Wiemy natomiast, że motyw Drzewa Życia był często obecny w sztuce Majów, widoczny na wielu płaskorzeźbach w różnej formie (w tym na słynnej płycie z Palenque – choć, jak wiadomo, Daeniken i inni widzą tu zamiast drzewa… statek kosmiczny). Owym drzewem dla Majów była ceiba. Warto wspomnieć, że motyw Drzewa Życia pojawia się w wielu wierzeniach (chrześcijańskich, hebrajskich, asyryjskich, azteckich, germańskich, nawet chińskich czy japońskich), a kluczowy jest dla Kabały, w której Drzewo Życia jest rysunkiem, schematem, oznaczającym dziesięć atrybutów Boga, którymi objawia się On światu. Jest też swego rodzaju „mapą” Stworzenia, mówiącą, jak Bóg mógł stworzyć świat z niczego. Zrozumienie tych dziesięciu atrybutów (Sefirot) to zrozumienie Boga. W ten sposób w pewnym sensie łączy się motyw Drzewa Życia i Drzewa Poznania, ale też łączy się „Źródło” z wcześniejszym filmem Aronofsky’ego, „Pi”, w którym Kabała była motywem przewodnim.
1 2 »

Komentarze

30 XI 2009   20:15:11

darren aronofsky jest niesamowitym, jedynym w swoim rodzaju artysta. serdecznie dziekuje za wywiad i zycze sobie i Pani jak najwiecej jego filmow :)

19 II 2010   12:21:02

ja należę akurat do grupy ktora miala ochote wygwizdac film. Na samym finale nie wytrzymalem i parsknąłem śmiechem. Koncowka z polaczeniem lewitacji i medytacji zniszczyla mnie zupelnie.
Dla mnie film jest wydumany, przegadany i mocno nielogiczny.
Oczywiscie mozna sie doszukiwac "głębi" i kolejnych odniesien ale osbiscie nie widze w tym sensu.
Ze zdumieniem czytalm glosy zachwyconych widzow w typie "film otworzyl mi oczy na piekno swiata". Takie opinie pochodzily glownie od nastolatek szukajacyh swojej drogi zyciowej i wg mnie jest to film glownie dla nich

11 V 2015   22:23:11

analiza filmu oraz symboli jest właściwa-zupełnie się z nią zgadzam. Ale dodam od siebie, że film niesie ze soba również ładunek emocjonalny. Akurat ja należe do osób, które ten film kocha. i powiem więcej... Nigdy nie powstał film, który kiedykolwiek dorósł temu do pięt. Gdy pierwszy raz ten film obejrzałam-płakałam. Ale płakałam nad geniuszem przesłania i już wiedziałam, że nigdy nie powstało i nie powstanie nic równie genialnego. Odnośnie interpretacji: Sibalba to była jego żona-ona stała się drogą do jego zbawienia. A scena dotarcia do niej jest zobrazowaniem istoty oświecenia. Jeśli ktoś idęę tą rozumie, to zrozumie także ten symbol. I zachwyci się nim. ;)

20 XI 2015   23:09:19

Szkoda że nie została wspomniana fenomenalna muzyka do tego filmu

21 XI 2015   16:03:55

Dla mnie ten film przede wszystkim oddziałuje emocjonalnie.

Ale też musi niejako "trafić" na odpowiedni czas.
Pamiętam, że gdy byłam na nim w kinie, właśnie byłam ogromnie zakochana i wątek choroby i śmieci żony bohatera mną dogłębnie wstrząsnął. Gdybym jednak obejrzała "Źródło" wcześniej, albo np. teraz, podejrzewam, że zrobiłby mniejsze wrażenie, choć pewnie doceniłabym jego stronę wizualną.

23 III 2016   18:20:35

Do "Źródła" hmm... może trzeba dorosnąć po prostu? :) Jest rok 2016. Widziałam ten film trzy razy i za każdym razem odkrywam w nim coś ciekawego. Intrygował mnie, od kiedy zobaczyłam okładkę DVD w Empik-u (chyba 2011). Po pierwszym seansie jakieś 3 lata temu wydał mi się rozczarowujący i dziwny. Minęło trochę czasu i jednak mnie urzekł. Dla mnie Hiszpania i wyprawa do świata Majów to plan psychiczny doświadczeń bohatera - przede wszystkim jego emocje, a "astronauta" - plan duchowy, bardzo ciekawie zarysowany w ahistorycznej kosmicznej scenerii, dojrzewanie duchowe aż do osiągnięcia oświecenia. Film niezwykły. Polecam obejrzeć więcej, niż raz!

29 X 2019   19:20:44

Szkoda że pominięto całkowicie to co wpłynęło na klimat filmu.
Muzyka jest genialna !!!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Fallout: Odc. 1. Odkrywanie realiów zniszczonego świata
Marcin Mroziuk

15 IV 2024

Po obejrzeniu pierwszego odcinka z jednej strony możemy poczuć się zafascynowani wizją postapokaliptycznego świata, w którym funkcjonują bardzo zróżnicowane, mocno od siebie odizolowane społeczności, z drugiej strony trudno nie ulec lekkiej dezorientacji, gdyż na razie brakuje jeszcze połączenia pomiędzy poszczególnymi wątkami.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Do sedna: Darren Aronofsky. Źródło
— Marcin Knyszyński

Tegoż twórcy

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Do sedna: Darren Aronofsky „mother!”
— Marcin Knyszyński

Do sedna: Darren Aronofsky. Noe: Wybrany przez Boga
— Marcin Knyszyński

Do sedna: Darren Aronofsky. Czarny łabędź
— Marcin Knyszyński

Do sedna: Darren Aronofsky. Zapaśnik.
— Marcin Knyszyński

Do sedna: Darren Aronofsky. Requiem dla snu
— Marcin Knyszyński

Do sedna: Darren Aronofsky. Pi
— Marcin Knyszyński

NajAmerican Film Festival 2017
— Jarosław Robak, Kamil Witek

Esensja ogląda: Październik 2014 (1)
— Kamil Witek, Konrad Wągrowski, Jarosław Loretz, Piotr Dobry

Esensja ogląda: Czerwiec 2014 (2)
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Kac Vegas w Zakopanem
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.