Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Nikołaj Lebiediew
‹Volkodav: Ostatni z rodu Szarych Psów›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułVolkodav: Ostatni z rodu Szarych Psów
Tytuł oryginalnyВолкодав из рода Серых Псов
Dystrybutor SPI
Data premiery13 lipca 2007
ReżyseriaNikołaj Lebiediew
ZdjęciaIrek Hartowicz
Scenariusz
ObsadaAleksander Bucharow, Oksana Akinshina, Aleksander Domogarow, Igor Pietrenko
MuzykaTheo Green, Aleksiej Rybnikow
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania136 min
WWW
Gatunekfantasy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Psiejsko czarodziejsko
[Nikołaj Lebiediew „Volkodav: Ostatni z rodu Szarych Psów” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Fantasy słowiańskie niekoniecznie musi być przaśne i kalekie. Dowodem „Volkodav”, film może nie za mądry i niedorastający realizacją do „Straży nocnej” i jej kontynuacji, ale zrobiony z wielkim rozmachem (wspaniałe plenery i ponoć najwyższy w rosyjskiej kinematografii budżet) i posiadający pewien nieodparty urok, którego brak chaotycznym i koślawym produkcjom polskim.

Jarosław Loretz

Psiejsko czarodziejsko
[Nikołaj Lebiediew „Volkodav: Ostatni z rodu Szarych Psów” - recenzja]

Fantasy słowiańskie niekoniecznie musi być przaśne i kalekie. Dowodem „Volkodav”, film może nie za mądry i niedorastający realizacją do „Straży nocnej” i jej kontynuacji, ale zrobiony z wielkim rozmachem (wspaniałe plenery i ponoć najwyższy w rosyjskiej kinematografii budżet) i posiadający pewien nieodparty urok, którego brak chaotycznym i koślawym produkcjom polskim.

Nikołaj Lebiediew
‹Volkodav: Ostatni z rodu Szarych Psów›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułVolkodav: Ostatni z rodu Szarych Psów
Tytuł oryginalnyВолкодав из рода Серых Псов
Dystrybutor SPI
Data premiery13 lipca 2007
ReżyseriaNikołaj Lebiediew
ZdjęciaIrek Hartowicz
Scenariusz
ObsadaAleksander Bucharow, Oksana Akinshina, Aleksander Domogarow, Igor Pietrenko
MuzykaTheo Green, Aleksiej Rybnikow
Rok produkcji2006
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania136 min
WWW
Gatunekfantasy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
„Volkodav” to film szalenie tajemniczy, jak zresztą większość rzeczy wywodzących się z Rosji. Przede wszystkim nie sposób ustalić rzeczywistej wysokości jego osławionego „wysokiego budżetu”. Owszem, dystrybutor pisze o 20 milionach dolarów (taka też kwota widnieje na oficjalnej stronie filmu), jednak na szeregu rosyjskich stron poświęconych kinematografii jest mowa o „zaledwie” 7,5 milionach zielonych, zaś na polskich portalach częstokroć można znaleźć doniesienia o trzydziestu milionach. To dość duża rozpiętość. Można domniemywać, że bierze się ona z nie do końca klarownej kwestii związku (również finansowego) „Volkodava” z dwunastoodcinkowym serialem telewizyjnym „Molodoy Volkodav”, teoretycznie powiązanym z pełnometrażowym filmem fabułą, głównym bohaterem (odgrywanym również przez Aleksandra Bucharowa) i scenografią. Istnieje bowiem szansa, iż owe 7,5 miliona to rzeczywisty budżet gołego filmu kinowego, a 20 milionów obejmuje również realizację serialu (kwotę 30 milionów odrzucam jako wziętą z sufitu). Niezależnie jednak od sumy, „Volkodav” zaiste jest jednym z najdroższych filmów rosyjskiej kinematografii.
Drugi, zupełnie uboczny problem, stanowi data premiery filmu. Nie wiadomo, czemu inna widnieje na oficjalnej stronie rosyjskiej filmu (28 grudnia 2006), a inna na polskiej (1 stycznia 2007). Grafika ta sama, zawartość z grubsza też (aczkolwiek uboższa niż u Rosjan), a data inna. Skąd ta rozbieżność?
„Volkodav: Ostatni z rodu Szarych Psów” to ekranizacja książki Marii Siemionowej „Wilczarz”. Bohaterem opowieści jest tytułowy Volkodav, wojownik z pozoru niepokojąco podobny do wiedźmina, pragnący pomścić wymordowanych członków swego klanu. W wyniku splotu różnych okoliczności najmuje się jako strażnik księżniczki Galiradu (to takie wielkie, drewniane miasto) i towarzyszy jej w podróży do narzeczonego przeżywając różne przygody. I w sumie o nic więcej w tym filmie – prócz jeżdżenia i sporadycznych walk – nie chodzi. Owszem, miejscami twórcy usiłowali opierać się na popularnych schematach wiedźmińskich i tolkienowskich (jest tu kilka scen, które wyglądają jak żywcem przeniesione z „Władcy Pierścieni”), mając nadzieję nadać filmowi nieco głębi, ale nic z tego nie wyszło. Podobnie chybioną koncepcją jest nawiązanie do „Indiany Jonesa”, pokazujące rosyjskie rozumienie akcji wspomaganej efektami specjalnymi (absurdalny „zjazd” na drzewcu włóczni).
Być może przyczyna niepowodzenia leży w fatalnie skonstruowanej postaci Volkodava. W założeniu miał on być mścicielem pragnącym wymordować tych, którzy przyczynili się do zniszczenia klanu Szarych Psów. Genezę powstania wojownika o tym imieniu pokazuje wspomniany na początku serial – siermiężne, fatalnie zagrane i sfilmowane widowisko przywodzące na myśl kręcenie na żywo jakiegoś festynu kultury średniowiecznej, którego uczestnikom rozdano chwilę wcześniej kartki z kwestiami. Żenująca scenografia (cieniutkie sosenki jako ściany domostw mających wytrzymać zimę aż krzyczą: „jestem atrapą!”; unoszące się na wodzie trupy wydają się zrobione z korka lub styropianu, bo wcale się nie zanurzają), bardzo słabe zdjęcia (zupełnie jak w starym teatrze telewizji), zabawne udźwiękowienie (człowiek w kolczudze brzęczy jak zwój kotwicznych łańcuchów), przekomiczna choreografia walk (niekiedy najsłabszy cios posyła koziołkującego przeciwnika w drugi koniec pomieszczenia) i rozciągane do granic niemożliwości sceny, które niczego do fabuły nie wnoszą (mnóstwo się w tym filmie chodzi, człapie i spaceruje) powodują, że serial ogląda się fatalnie. Można by tu jeszcze wspomnieć o tym, że zakuci w łańcuchy niewolnicy nie mają żadnego nadzoru i są nadzwyczaj czyści i opaleni po paru latach pobytu pod ziemią, wapienny dół w kopalni trawi wrzucane tam ciała, ale konopnego sznura nie rusza, a ludzie są szybsi niż ogień (podczas wybuchu metanu w kopalni niewolnicy uciekają w tempie emerytów wstępujących na ósme piętro, a i tak nic im się nie dzieje). Sytuacji nie ratuje nawet zjawiskowa uroda dwóch głównych aktorek.
Nie mogło się obyć bez tradycyjnych kozackich tańców.
Nie mogło się obyć bez tradycyjnych kozackich tańców.
Pokazany tam Volkodav miał stać się silnym (bo machał kilofem w kopalni), zwinnym (podobno uczył się walki, ale nie wiadomo, od kogo) i roztropnym (bo pobierał nauki w rodzaju „miłość rządzi światem”) wojownikiem. W rzeczywistości jednak – co widać w kinowym „Volkodavie” – powstał zwykły, zblazowany żołdak, snujący się bez celu w towarzystwie nietoperza (którego obecność w fabule w ogóle jest zagadką) i liczący na to, że ktoś inny odwali za niego całą robotę. I rzeczywiście, na ogół poszukiwany wróg sam się na Volkodava natyka, a w sytuacjach kryzysowych bohater nieustannie otrzymuje pomoc w możliwie najbardziej denerwujący sposób. Na dokładkę nietrafionym pomysłem było obsadzenie w głównej roli Bucharowa – aktora, który uważa, że kwaśnym grymasem i wodnistymi oczami można odegrać każde uczucie.
Prócz Bucharowa (ciekawe, że tylko on ocalał ze starej obsady) elementem wspólnym filmu i serialu jest jeszcze zbudowany w studiach Mosfilmu Galirad, którego wspaniałością niesłusznie chwalą się Rosjanie. Belki, z których zbudowano to drewniane miasto może i rzeczywiście są stare, ale nikt nigdy nie budował tak niechlujnych i dziurawych domostw w rejonie, gdzie bywają srogie zimy. Mimo to scenografia kinowego „Volkodava” jest o niebo lepsza niż serialu, choć tu i ówdzie rzucają się w oczy rozmaite „kwiatki”, jak na przykład dziwne palenisko u kowala (płaska płyta z kilkoma gałązeczkami), czy podejrzanie lekki wóz (naładowany po brzegi ciężkimi worami, a podnoszony i przestawiany w poprzek drogi przez dwóch niezbyt krzepkich wojaków) z niedorzecznie cienkimi kołami (4-5 centymetrów grubości, a na krawędziach jeszcze mniej). Z minusów filmu można jeszcze wymienić niepotrzebne spowalnianie scen (na zachodzie stosowane raczej do pokazania szczególnie pomysłowych ciosów, w „Volkodavie” zaś stosowane dla samej idei stosowania), sztuczne dialogi, przeważnie mało emocjonującą akcję oraz miejscami nienajlepsze aktorstwo. Muszę jednak przyznać, że mimo iż znaczna część obsady rusza się na planie bardzo ospale i stanowczo zbyt często popada w zadumę, to i tak zaskakująco dobrze radzi sobie z głupawymi niekiedy rolami.
„Volkodav” nie jest jednak kompletną klapą, jak by się na pierwszy rzut oka zdawało. Owszem, jest dość blady emocjonalnie i miejscami nudnawy, jednak posiada i niewątpliwe zalety, jak choćby ocierające się o artyzm zdjęcia autorstwa naszego rodaka – Irka Hartowicza, niezwykle urokliwe plenery, imponującą oprawę muzyczną (w sumie nawet zbyt imponującą), oraz w większości solidne i stworzone z należytym rozmachem efekty specjalne (zwłaszcza polecam atak mgły nad jeziorem i finałową walkę w górach). Dzięki temu film ogląda się z przyjemnością, której nie są w stanie zepsuć nawet najbardziej rzucające się w oczy niedociągnięcia. Ostatnie zaś pół godziny „Volkodava” to widowisko filmowe bardzo niewiele odbiegające jakością realizacji od światowej czołówki. Nie zmienia to jednak faktu, że „Volkodav” nie jest niczym więcej, jak dość błahą i wydumaną historią w kostiumie fantasy, która z reklamowaną „słowiańskością” ma niewiele wspólnego. Daj Boże jednak, żeby i u nas powstał kiedyś podobny film, bo dość mam już papraniny w rodzaju „Wiedźmina” czy „Starej baśni”...
koniec
6 sierpnia 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.