East Side Story: Uczyńcie człowieka wolnym, dobrym stanie się sam [Władimir Jakanin „Fartowyj” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Akcja „Szczęściarza” Władimira Jakanina rozgrywa się w sowieckim łagrze w połowie lat 50. ubiegłego wieku. Nie jest to jednak film polityczny. Znacznie bliżej mu do typowego kina sensacyjnego z wątkiem melodramatycznym w tle. Tak mogłaby wyglądać kolejna odsłona „Rambo”, gdyby bohater grany przez Sylvestra Stallone’a był w stanie się zakochać. Dodatkową atrakcją jest fakt, że scenariusz oparty został na powieści, której współautorem był Włodzimierz Wysocki.
East Side Story: Uczyńcie człowieka wolnym, dobrym stanie się sam [Władimir Jakanin „Fartowyj” - recenzja]Akcja „Szczęściarza” Władimira Jakanina rozgrywa się w sowieckim łagrze w połowie lat 50. ubiegłego wieku. Nie jest to jednak film polityczny. Znacznie bliżej mu do typowego kina sensacyjnego z wątkiem melodramatycznym w tle. Tak mogłaby wyglądać kolejna odsłona „Rambo”, gdyby bohater grany przez Sylvestra Stallone’a był w stanie się zakochać. Dodatkową atrakcją jest fakt, że scenariusz oparty został na powieści, której współautorem był Włodzimierz Wysocki.
Władimir Jakanin ‹Fartowyj›Włodzimierz Wysocki jest w Polsce postacią powszechnie znaną, głównie jako pieśniarz i aktor. Mało kto jednak wie, że pisał on również prozę: opowiadania, powieści, scenariusze. Niektórych nie zdążył dokończyć i pozostały po dziś dzień w szkicach. Inne, aby ujrzeć światło dzienne, musiały przeleżeć w archiwach, czekając na pogrzeb Związku Radzieckiego. Taki właśnie los spotkał powieść „Czornaja swiecza” napisaną wespół z pochodzącym z Irkucka Leonidem Monczynskim. Geneza tej książki – opublikowanej dopiero pod koniec lat 90. ubiegłego wieku – sięga 1976 roku, kiedy to obaj panowie poznali się w czasie trasy koncertowej Wysockiego na Syberii. Wołodia spotkał tam również byłych zeków 1) zesłanych na Kołymę. Wielu z nich zrobiło na nim spore wrażenie, jawiąc się przede wszystkim jako ludzie niezwykłego charakteru, których nic nie jest w stanie złamać. I to właśnie wtedy poeta zaproponował Monczynskiemu: „Napiszmy scenariusz filmu o ich przeszłości i teraźniejszości”. Założenie było proste: więźniowie – a przynajmniej niektórzy z nich – mieli być ludźmi szlachetnymi. Film miał też prowadzić do oczywistego wniosku, który najprościej można wyrazić tak: „Uczyńcie człowieka wolnym, dobrym stanie się sam”. Praca szła jednak opornie. Przede wszystkim z powodu licznych zajęć Wołodii, ale też odległości, jaka dzieliła współautorów. Kontaktowali się więc głównie telefonicznie, spotykali niezwykle rzadko – po raz ostatni w 1979 roku, na kilka miesięcy przed śmiercią Wysockiego. Gdy zmarł (w lipcu 1980) gotowa była pierwsza część, drugą Monczynski dopisał już sam. Niebawem jednak o tekście dowiedzieli się przedstawiciele „odpowiednich organów” (czytaj: KGB); maszynopis został ukryty w domowej biblioteczce przyjaciela Leonida, gdzie przeleżał kilka lat. Wysockiemu marzyło się, by na podstawie tekstu nakręcić film, w którym zagrałby główną rolę. Nie łudził się jednak, że będzie to możliwe w Związku Radzieckim, dlatego też film powstać miał w Stanach Zjednoczonych 2). Ostatecznie nakręcony został jednak w Rosji, piętnaście lat po śmierci Wołodii. I poświęcony legendarnemu pieśniarzowi. To od jego pieśni „Za mienia niewiesta…” rozpoczyna się film. Akcja „Szczęściarza” – tak bowiem można przetłumaczyć oryginalny rosyjski tytuł – rozgrywa się w połowie lat 50. XX wieku w jednym z obozów pracy o zaostrzonym rygorze. Do łagru trafia młody, dwudziestokilkuletni marynarz Wadim Uporow (w tej roli odpowiednio groźnie, ale i romantycznie prezentujący się Władimir Jepifancew) – mistrz radzieckiej floty w boksie. Z powodu nieporozumienia ze swoim przełożonym został wyrzucony z wojska i zesłany na daleką północ, gdzie od tej pory – wraz z innymi współwięźniami – miał pracować w kopalni złota. Wadim od samego początku pobytu za przysłowiowymi kratkami popada w konflikt z odsiadującymi kary w tym samym miejscu groźnymi kryminalistami. Jako bokser z każdego mordobicia wyjdzie jednak zwycięsko. W łagrze znajdzie również miłość swego życia, którą okaże się obowiązkowo młoda i piękna Natasza (czyli Jekatierina Wuliczenko) – niegdyś studentka konserwatorium, teraz pracująca na gospodarstwie i dorabiająca lekcjami gry na pianinie, których udziela wnuczce komendanta obozu. Dzięki temu Wadim ma okazję widywać Nataszę, choć są to jedynie przelotne spotkania, na odległość. Jak w takiej sytuacji można wyrazić dziewczynie swoje uczucie? I na to znajdzie się rada. Marynarz inspiruje ucieczkę kilku więźniów tylko po to, aby dotrzeć do położonej nieopodal łagru wsi i spotkać się z Nastią w cztery oczy. „Randka” zostaje jednak bardzo szybko przerwana przez pościg, na czele którego stoi „ten trzeci” – również zauroczony dziewczyną zastępca komendanta – major Ostocki (gra go Dmitrij Szczerbina). Wydawać by się mogło, że w tym pojedynku na uczucia Wadim znajduje się na z góry straconej pozycji. Nic bardziej mylnego – „Szczęściarz” nie jest przecież realistycznym freskiem z życia zeków, ale swoistym mariażem męskiego kina akcji z melodramatem, którego akcję umieszczono w sowieckim obozie pracy. Po spotkaniu z Nataszą Uporow podejmie specyficzną grę z komendantem obozu, w której nagrodami miały być upragniona wolność i… piękna Natasza. Czy rzeczywiście odzyska tę pierwszą i zdobędzie drugą? To, co film Jakanina ma w nadmiarze, to odporni na ciosy bohaterowie gotowi znieść każde upokorzenie, byleby tylko osiągnąć wyznaczony cel. W zasadzie to nic nowego – na podobnej zasadzie konstruowano przecież klasyczne amerykańskie westerny. I to jest chyba właściwy trop. „Szczęściarzowi” najbliżej właśnie do wizji Dzikiego Zachodu z jego przewidywalną fabułą i jaskrawym podziałem na dobrych i złych (choć pod koniec filmu okazuje się, że i w duszach niegodziwców tkwi ziarenko dobra). Subtelności nie ma tu żadnych, a filozofia jest prosta jak budowa cepa: gdy ktoś chce cię walnąć w mordę, musisz być szybszy i uderzyć dwa razy mocniej, żeby przeciwnik nie był już w stanie podnieść się z ziemi. Jak się okazuje, Wadim czuje się w takich warunkach jak ryba w wodzie. Ale i to nie powinno nas dziwić – nie jest przecież intelektualistą w okularkach, ale twardym marynarzem, przedstawicielem sowieckiej piechoty morskiej, a ponadto mistrzem bokserskim. Film obfituje więc w drastyczne sceny. Uporow przy każdej nadarzającej się okazji jest masakrowany przez enkawudzistów; jakby tego było mało, często dochodzi też do porachunków między samymi więźniami. Słowem: krew leje się strumieniami. Tym bardziej więc może nas zdziwić metamorfoza, jakiej z czasem ulegają obozowi strażnicy, z samym komendantem na czele. Na tle znanej nam literatury łagrowej (vide Aleksander Sołżenicyn czy Warłam Szałamow) wygląda to wręcz nieprawdopodobnie, ale w końcu kino akcji rządzi się swoimi prawami, melodramat tym bardziej. Jeśli od samego początku przyjmiemy pewną umowność wykreowanego świata i bohaterów oraz potraktujemy „Szczęściarza” jako specyficzną (czytaj: łagrową) mutację kina akcji, obraz Jakanina może się spodobać. Inna sprawa, że niczym specjalnym nas nie zaskoczy. Może tylko instrumentalną przeróbką „Polowania na wilki” („Ochota na wołkow”), która pomysłowo została przerobiona na typową muzykę ilustracyjną i pojawia się w scenie ucieczki Wadima z obozu. Szkoda jednak, że w ścieżce dźwiękowej nie pojawiło się więcej – poza jedną, towarzyszącą napisom początkowym – piosenek Wołodii. Byłoby z czego wybierać. O ludziach z marginesu społecznego Wysocki śpiewał często i chętnie, cała jego kariera pieśniarza zaczęła się przecież od wykonywania „błatnych” pieśni zasłyszanych w dzieciństwie spędzonym na moskiewskim Wielkim Karetnym. Ale nie można mieć wszystkiego… Swoją drogą zastanawiam się jednak, jak wyglądałby ten film, gdyby powstał gdzieś poza Związkiem Radzieckim jeszcze w latach 80. i gdyby rolę Uporowa zagrał w nim sam Wołodia. Ech, pomarzyć przecież wolno! 1) Zek to potoczne określenie więźnia GUŁagu skazanego na katorżniczą pracę. Skrót ten pochodzi od rosyjskiego słowa „zakluczonnyj”. Używano go już w Związku Radzieckim w okresie przedwojennym.
2) Informacje o tym, jak powstawała powieść i jakie plany miał wobec niej Włodzimierz Wysocki, przekazane zostały przez Leonida Monczynskiego we wstępie (zatytułowanym „O tom, kak pisałas’ eta kniga”) do irkuckiego wydania książki z 1998 roku.
|