East Side Story: „Doom” po rosyjsku [Michaił Chlebodorow „Paragraf 78: Punkt 1” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl „Paragraf 78” to klasyczny thriller science fiction wyreżyserowany przez debiutującego w tej roli Michaiła Chleborodowa. Pikanterii dodaje jednak fakt, że film powstał na motywach noweli filmowej autorstwa aktora i reżysera Iwana Ochłobystina, który na początku XXI wieku odszedł z zawodu, by zostać… mnichem prawosławnym. Kilka lat później kinematografia wciągnęła go jednak z powrotem – zabrał się za pisanie scenariuszy i ponownie stanął, jako aktor, przed kamerą.
East Side Story: „Doom” po rosyjsku [Michaił Chlebodorow „Paragraf 78: Punkt 1” - recenzja]„Paragraf 78” to klasyczny thriller science fiction wyreżyserowany przez debiutującego w tej roli Michaiła Chleborodowa. Pikanterii dodaje jednak fakt, że film powstał na motywach noweli filmowej autorstwa aktora i reżysera Iwana Ochłobystina, który na początku XXI wieku odszedł z zawodu, by zostać… mnichem prawosławnym. Kilka lat później kinematografia wciągnęła go jednak z powrotem – zabrał się za pisanie scenariuszy i ponownie stanął, jako aktor, przed kamerą.
Michaił Chlebodorow ‹Paragraf 78: Punkt 1›Iwanowi Ochłobystinowi należy się kilka słów, bo to postać niezwykle interesująca. Urodził się w 1966 roku w sanatorium „Polanowo” niedaleko Tuły, gdzie jego ojciec był głównym lekarzem. Co ciekawe, doktor Ochłobystin był już wówczas po sześćdziesiątce, zaś studentka, którą uwiódł, miała zaledwie osiemnaście lat. Po ukończeniu szkoły średniej Iwan rozpoczął studia w moskiewskim Wszechrosyjskim Państwowym Instytucie Kinematografii, po których z kolei upomniała się o niego Armia Radziecka. Odsłużył swoje w wojskach rakietowych w Rostowie nad Donem, po czym wrócił do wyuczonego zawodu. Został jednak nie tylko aktorem – zaczął pisać scenariusze, szybko stanął również po drugiej stronie kamery. Stał się też kolekcjonerem nagród, których w sumie (za aktorstwo, reżyserię i scenariusze) zdobył prawie pięćdziesiąt. Jednym z najgłośniejszych jego dokonań była współczesna wersja „Idioty” Fiodora Dostojewskiego – wyreżyserowany przez Romana Kaczanowa film „Down House” (2001) 1). Ochłobystin napisał doń scenariusz i zagrał w nim Rogożyna, natomiast księciem Myszkinem był sam Fiodor Bondarczuk. Jeszcze w latach 90. aktor próbował swych sił także w polityce, aktywnie działając w partii ekologicznej, której głównym celem była restytucja w Rosji… monarchii. Sam Ochłobystin w wywiadach udzielanych prasie postulował między innymi przywrócenie kary śmierci oraz zakaz sprzedaży prezerwatyw (gdyż prowadzą do zabójstwa). Najbardziej jednak zaszokował, kiedy stwierdził, że chciałby ustanowić w Rosji nowy „złoty wiek”, który – jego zdaniem – miałby nawiązywać do rządów Iwana IV Groźnego. Kiedy kariera polityczna nie zawiodła go do Dumy, postanowił poświęcić się religii. Przyjął święcenia i tuż po ukończeniu zdjęć do obrazu „Down House” rozpoczął służbę Bogu – dziś służy Mu w moskiewskim chramie św. Mikołaja 2). Kilka lat później dał się jednak namówić na powrót do zawodu i tym samym stał się pierwszym w dziejach mnichem prawosławnym, który zagrał w filmie fabularnym. Był to „ Zagowor” Stanisława Libina, w którym Ochłobystin wcielił się w postać Grigorija Rasputina, przedstawiając go nieomal jako świętego. W ręce reżysera Igora Sukaczowa oddał natomiast napisany przez siebie scenariusz obrazu „Dom wschodzącego słońca”, zaś Michaiłowi Chleborodowowi pozwolił przenieść na ekran futurologiczną opowieść zatytułowaną „Paragraf 78”. Nowela filmowa, która stała się kanwą dzieła, powstała w 1995 roku, a więc dwanaście lat wcześniej. Co interesujące, już po premierze obrazu znany w Polsce z książek „ Wszyscy zdolni do noszenia broni” oraz „ Sturmvogel” Andriej Łazarczuk opublikował luźno opartą na filmowym scenariuszu powieść. Ciekawe, dlaczego nie napisał jej sam Ochłobystin, skoro w tym samym czasie on również zadebiutował jako pisarz powieścią fantasy „XVI princip”… „Paragraf 78” jest filmem wtórnym – co do tego nie można mieć wątpliwości. Podobnych obrazów nakręcono w Stanach Zjednoczonych co najmniej kilka. Wśród bezpośrednich inspiracji Chleborodowa spokojnie można by wskazać głośne w ostatnich latach ekranizacje gier komputerowych („Doom” Andrzeja Bartkowiaka oraz „Resident Evil” Paula Andersona), choć uważniejszy widz dostrzeże także nawiązania do cyklu o „Obcym” oraz do – już znacznie mniej udanych – „Duchów Marsa”. Schemat jest prosty. Grupa przyjaciół-komandosów po zakończonej sukcesem akcji, podczas której doszło jednak do niesubordynacji wobec dowódcy, rozpada się. Sam dowódca, Gudwin – a może Goodwin? – którego gra znany z ról w „Dziennym…” i „Nocnym Patrolu” Gosza Kucenko, trafia za biurko w Ministerstwie Obrony. W życiu osobistym nie wiedzie mu się najlepiej. Liza (stylizowana na Ripley Anastazja Słaniewskaja) – jego dawna podwładna, która dla Gudwina porzuciła innego członka grupy, Skifa (Władimir Wdowiczenkow) – pogrąża się w depresji. Stara się ją wprawdzie zwalczyć litrami alkoholu, ale efekt jest raczej przeciwny do oczekiwanego. Pozostałym też nie wiedzie się najlepiej: Festiwal (tak nazywa się bohater!) handluje legalnymi narkotykami, Spam siedzi w więzieniu, w którym z kolei strażnikiem jest potężny Luba. Japończyk Paj pracuje dla lokalnego mafiosa, który właśnie wyrzuca go z pracy. Skif natomiast, skonfliktowany z Gudwinem i opuszczony przez Lizę, nie robi nic. I kto wie, na jakie jeszcze dno upadliby wszyscy, gdyby nie ojczyzna, która nagle sobie o nich przypomniała. Okazało się bowiem, że w jednym z tajnych rosyjskich laboratoriów na Oceanie Arktycznym ktoś nadał sygnał awaryjny. Problemem jest to, że – wbrew obowiązującym przepisom – wciąż prowadzono tam prace nad bronią biologiczną. Grupa specjalna ma teraz jak najszybciej dotrzeć na miejsce i zlikwidować zagrożenie, nim dowie się o nim reszta świata. Na jej czele staje oczywiście Gudwin, który krok po kroku ściąga pod swoje skrzydła dawnych kompanów. Po krótkim przeszkoleniu i dokooptowaniu do zespołu tajemniczego doktora (którego gra jeden z producentów „Paragrafu 78”, Jusup Bachszyjew) komandosi zostają odtransportowani na miejsce, po czym schodzą do podziemi, by przystąpić do akcji. Klucząc korytarzami, bohaterowie będą się starali znaleźć odpowiedź na pytanie, co stało się w laboratorium. Nawiązania do filmów Bartkowiaka i Andersona są nazbyt oczywiste. I to do tego stopnia, że Chleborodow nie jest już w stanie niczym nas zaskoczyć. Miejscami można nawet odnieść wrażenie, że reżysera wcale nie było na planie, a cała ekipa pracowała, mając w pamięci kolejność zdarzeń w „Doomie” i „Resident Evil”. O grze aktorskiej wypowiadać się trudno, gdyż – poza Goszą Kucenko i pojawiającym się jedynie w epizodzie, jako naczelnik więzienia, Michaiłem Jefremowem – mało kto w tym filmie rzeczywiście gra. Zdecydowana większość aktorów ogranicza się jedynie do… bycia. A szkoda, bo miłosny trójkąt między Lizą a Gudwinem i Skifem można było odegrać na wiele sposobów. Pojawiające się w dialogach podteksty, sugestie i złośliwości wiele obiecują, ale na obietnicach się kończy. Anastazja Słaniewskaja i Władimir Wdowiczenkow są bowiem tak drętwi, że u ich boku nawet bracia Mroczkowie każdego zachwyciliby swoją grą aktorską. Zawodzą zresztą nie tylko odtwórcy głównych ról. Sztampowy do bólu jest scenariusz, specjaliści od efektów też się szczególnie nie wysilili. Mimo to w końcówce czekają nas niespodzianki. Pierwszą, którą od biedy można uznać za miłą, jest nagły zwrot akcji, drugą – tyleż zaskakującą, co irytującą – to, iż obraz ten ma swój ciąg dalszy i że dopiero w drugiej części dowiemy się, o co tak naprawdę chodziło. Skąd jednak ta druga część? Otóż twórcy nie przewidzieli, że film wyjdzie im tak długi (w sumie prawie trzy godziny). Nie mieli też pojęcia, że zamiast zaplanowanego pierwotnie 2,5 miliona dolarów jego produkcja będzie kosztować cztery razy drożej. Zaczęli więc główkować i wyszło im, że więcej zarobią – bądź też zmniejszą ewentualne straty – jeśli wypuszczą na rynek nie jeden, ale dwa obrazy. Dlatego też za jakiś czas będziemy musieli przyjrzeć się bliżej „Punktowi 2” „Paragrafu 78”. 1) Film „Down House” jest w zasadzie wierną ekranizacją „Idioty”, tyle że przeniesioną w lata 90. XX wieku. Znaczący jest również tytuł: „Down” oznacza człowieka chorującego na zespół Downa, „House” nawiązuje do stylu w muzyce tanecznej. Ciekawostką może być również to, że jedną z ról, Jelizawietę Jepanczynę, zagrała nasza rodaczka – niezwykle niegdyś popularna w ZSRR, a także w Rosji – Barbara Brylska.
2) Święcenia Ochłobystin przyjął w 2001 roku w Taszkiencie. Po siedmiu miesiącach postanowił jednak, wbrew przepisom, wrócić do Moskwy. Wtedy też zabrał się za pisanie scenariusza filmu opowiadającego o życiu patriarchy Moskwy Aleksego II. Jednak do tej pory pomysł nie doczekał się, niestety, realizacji.
|