Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jurij Jełchow
‹Anastazja Słucka›

EKSTRAKT:10%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAnastazja Słucka
Tytuł oryginalnyАнастасия Слуцкая
ReżyseriaJurij Jełchow
ZdjęciaTatiana Łoginowa
Scenariusz
ObsadaSwietłana Zielenkowska, Giennadij Dawidko, Siergiej Głuszko, Anatolij Kot, Furkat Fajzijew
MuzykaWiktor Kopytko
Rok produkcji2003
Kraj produkcjiBiałoruś
Czas trwania87 min
Gatunekdramat, historyczny, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Lepiej by już było poddać ten Słuck
[Jurij Jełchow „Anastazja Słucka” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Każdy rząd stara się wydobywać z przeszłości własnego kraju to, co najlepsze. Następnie w ramach prowadzonej przezeń polityki historycznej zleca filmowcom tworzenie dzieł sławiących bohaterów narodowych. Rosjanie w ostatnim czasie obdarowali naród obrazami „1612” oraz „Aleksander. Bitwa nad Newą”. Białorusini z kolei przed pięcioma laty podniesieni zostali na duchu „Anastazją Słucką” autorstwa Jurija Jełchowa.

Sebastian Chosiński

East Side Story: Lepiej by już było poddać ten Słuck
[Jurij Jełchow „Anastazja Słucka” - recenzja]

Każdy rząd stara się wydobywać z przeszłości własnego kraju to, co najlepsze. Następnie w ramach prowadzonej przezeń polityki historycznej zleca filmowcom tworzenie dzieł sławiących bohaterów narodowych. Rosjanie w ostatnim czasie obdarowali naród obrazami „1612” oraz „Aleksander. Bitwa nad Newą”. Białorusini z kolei przed pięcioma laty podniesieni zostali na duchu „Anastazją Słucką” autorstwa Jurija Jełchowa.

Jurij Jełchow
‹Anastazja Słucka›

EKSTRAKT:10%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAnastazja Słucka
Tytuł oryginalnyАнастасия Слуцкая
ReżyseriaJurij Jełchow
ZdjęciaTatiana Łoginowa
Scenariusz
ObsadaSwietłana Zielenkowska, Giennadij Dawidko, Siergiej Głuszko, Anatolij Kot, Furkat Fajzijew
MuzykaWiktor Kopytko
Rok produkcji2003
Kraj produkcjiBiałoruś
Czas trwania87 min
Gatunekdramat, historyczny, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
W przypadku takich filmów jak „1612” Władimira Chotinienki, „Aleksander. Bitwa nad Newą” Igora Kalienowa, „Bohdan Zenobi Chmielnicki” Mykoły Maszczenki czy też „Anastazja Słucka” (alternatywny tytuł filmu, pod którym był on rozpowszechniany w Rosji, to „Księżna Słucka”) Jurija Jełchowa zwykło się używać górnolotnych określeń typu „wielki fresk historyczny”. To oczywiste nadużycie, albowiem filmy te z prawdziwą historią niewiele mają wspólnego. Owszem, fabularnie czerpią co nieco z dawno minionych wydarzeń, pojawiają się w nich nawet rzeczywiste postacie, ale na tym ich historyczność najczęściej się kończy. Cała reszta jest już mniej lub bardziej udanym zmyśleniem. Pół biedy jeszcze, kiedy budżet przeznaczony na film pozwala ukryć niedostatki scenariusza i logiki wydarzeń pod wizualnie atrakcyjnymi scenami batalistycznymi, które w tego typu kinie są elementem obowiązkowym. Wychodzimy wówczas z seansu z przekonaniem, że wprawdzie obejrzeliśmy na ekranie bzdurę, ale za to jaką widowiskową – aż dech zapierającą w piersiach! Niestety, w przypadku wspomnianych powyżej filmów budżet – przynajmniej w porównaniu z podobnymi produkcjami amerykańskimi – okazał się mizerny, co przełożyło się bezpośrednio (z małym wyjątkiem w postaci opowieści o Aleksandrze Newskim) na artystyczną klapę. Być może trudno będzie to sobie wyobrazić, ale zrealizowana przez Białorusinów historia księżnej Słuckiej nawet na tle kiepściutkiego filmu o polskim najeździe na Moskwę w 1612 roku i ukraińskiej wersji powstania Chmielnickiego prezentuje się… tragicznie. Ten „wielki fresk historyczny”, będący najważniejszym historycznym filmem białoruskim ostatniej – co najmniej – dekady, przypomina bowiem amatorskie wygłupy śp. kabaretu „Potem”, który przed laty postanowił przedstawić własną wersję przygód Robin Hooda. Słowem: dno dna.
Akcja obrazu Jełchowa rozgrywa się w pierwszych latach XVI wieku. Słuckiem – leżącym wówczas w granicach Wielkiego Księstwa Litewskiego – rządzi książę Semen z dynastii Olelkowiczów. Jego żoną jest młoda i piękna Anastazja, która zdążyła już urodzić władcy dwójkę dzieci, w tym spadkobiercę tronu. Szczęście rodzinne przekłada się także na pomyślność całego księstwa. Ruś Biała, leżąca – jak informują autorzy filmu we wstępie – „w centrum Europy”, na skrzyżowaniu ważnych dróg handlowych, przeżywa okres prosperity. Co rusz jednak dają jej się we znaki agresywni sąsiedzi, przede wszystkim zaś krymscy Tatarzy. W 1506 roku po raz kolejny wyprawili się oni na Polskę i Litwę. Dwie armie tatarskie wyruszyły w tym samym czasie na Małopolskę oraz – idąc przez Białoruś – ku samemu sercu Wielkiego Księstwa Litewskiego. Tą drugą armią dowodził chan perekopski Bity-Girej (nie wiedzieć czemu w filmie przedstawiany jako chan krymski, którego był synem). Najważniejszym wydarzeniem tej kampanii była bitwa pod Kleckiem (na terenie dzisiejszej Białorusi) w sierpniu 1506 roku, zakończona świetnym zwycięstwem wojsk polsko-litewskich pod dowództwem marszałka nadwornego litewskiego kniazia Michała Glińskiego. Obrona Słucka – położonego zresztą zaledwie kilkadziesiąt kilometrów w linii prostej od Klecka – była tylko jednym z epizodów tej wojny, niewiele zresztą znaczącym. Dlaczego zatem Jurij Jełchow zdecydował się na upamiętnienie właśnie tego zdarzenia, skoro mógł równie dobrze nakręcić „wielki fresk historyczny” o całkowitym rozgromieniu Tatarów? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać w sferze jak najbardziej współczesnych stosunków politycznych między Białorusią a Polską. Pod Kleckiem walczyły bowiem hufce polskie i litewskie, tymczasem „Anastazja Słucka” miała chwalić tylko i wyłącznie bohaterstwo Białorusinów. W efekcie w filmie tym o Polakach nie mówi się – z jednym malutkim wyjątkiem – wcale; nawet rządzący wtedy Królestwem Polskim Aleksander Jagiellończyk wspominany jest jedynie jako wielki książę litewski.
Punkt wyjścia filmu Jełchowa, do którego scenariusz napisał Anatolij Dełendik, był – nawet pomijając ewidentne przekłamania historyczne – atrakcyjny. Wzbudzające grozę wojska tatarskie zbliżają się pod Słuck, po drodze zaś palą, grabią i biorą w jasyr wszystko, co biega na dwóch nogach. Miasto pod wodzą księcia Semena szykuje się do obrony. Bity-Girej doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jego armia może przypłacić szturm na gród ogromnymi stratami, dlatego też zachęca do zdrady dwóch wysoko postawionych bojarów. Jednemu z nich, zakochanemu po uszy w Anastazji księciu Władimirowi Druckiemu, obiecuje nawet po zdobyciu Słucka rękę księżnej. Wystarczy tylko otruć Semena Olelkowicza i otworzyć bramy miasta przed najeźdźcami. Zdrada Druckiego zostaje niebawem wykryta, ale zbyt późno, aby ocalić władcę. Wiarołomny Władimir poniesie oczywiście zasłużoną karę. Jakby dla przeciwwagi Jełchow przedstawił postać Arsłana – Tatara w służbie Słuckich, który nie chce nawet słyszeć o przystąpieniu do swych pobratymców. Brzydzi się bowiem ich metodami walki i przelewem krwi. Nie trzeba chyba dodawać, że gdy już wpadnie w ręce swoich rodaków, ci nie będą mieli najmniejszego zamiaru go ocalić. Trup ściele się w tym filmie gęsto, choć na ekranie śmierci praktycznie nie widać. Być może reżyser zakładał, że głównym odbiorcą jego dzieła będą dzieci i młodzież, i z tego powodu nie chciał epatować przemocą. A może po prostu zabrakło pieniędzy na odpowiednie zdjęcia trikowe…
W główną oś fabularną filmu scenarzysta wplótł jeszcze jeden wątek – rodem ze świata fantasy. Podczas jazdy konnej po lesie spłoszony przez niedźwiedzicę koń Anastazji ponosi i zrzuca księżną z grzbietu. Leżącą na ziemi, nieprzytomną kobietę odnajduje tajemniczy Budimir, wyglądający jak skrzyżowanie Tarzana z Conanem. Nie wiedząc, kim jest nieznajoma, zanosi ją do ukrytej w leśnych ostępach wsi. Jak się okazuje, Budimir jest jednym z „lesieczników”, czyli „leśnych ludzi”, żyjących z dala od cywilizacji i wciąż wyznających wiarę pogańską. Nie trzeba chyba dodawać, że z miejsca też zakochuje się w Anastazji. Tym większe jest jednak jego rozczarowanie, gdy dowiaduje się, że – mimo jego usilnych namów – musi ona wrócić do domu. Nie jest to jednak, oczywiście, koniec ich znajomości. Umięśniony Tarzanoconan pojawi się jeszcze na ekranie parokrotnie, by godnie reprezentować krew z krwi i kość z kości białoruskiego narodu. A że nie będzie w tym fantastycznym wątku żadnej logiki ani fabularnego uzasadnienia – pal licho! Najważniejsze, że do filmowego kotła, w którym gotują się już wojna i zdrada, możemy dorzucić jeszcze miłość. I to nie jakiś tam marny trójkącik! Do Anastazji bowiem, poza mężem, wzdychają przecież także i przebiegły Władimir Drucki, i uniżony Arsłan, i w końcu muskularny Budimir. Wszyscy zapłacą za te westchnienia wysoką cenę. A wszystko po to, aby na placu boju w chwili ostatecznej próby została tylko ona jedna – największa bohaterka, księżna Słucka, kolejne wcielenie królowej Icenów Boudiki i nieskalanej Joanny d’Arc.
Atrakcyjny – choć nie ma co ukrywać, że schematyczny – scenariusz rozlazł się jednak niemiłosiernie. Niewielki, jak można domniemywać, budżet nie pozwolił na realizację wielu widowiskowych scen, które powinny być solą tej produkcji. W efekcie film poszedł na dno pod ciężarem kiepskich zdjęć, przypadkowego montażu i fatalnego aktorstwa. Całość sprawia wrażenie – i to dosłownie – kompletnej amatorszczyzny. Dość powiedzieć, że nocny wypad „leśnych ludzi” na obóz tatarski w celu odbicia z rąk bisurmanów porwanej przez nich córki księżnej Anastazji trwa około minuty, zaś pojedynek, który między nimi rozgorzał, przypominał walkę pierwszoklasistów na tornistry. Za cały szesnastowieczny Słuck robiła w zasadzie drewniana makieta jednej bramy. Reżyserowi zależało również na tym, abyśmy uwierzyli, że ze dwustu statystów to cała potężna dwudziestotysięczna armia chana Bity-Gireja. Ciekawie prezentował się zresztą sam kosz – czyli obóz – tatarski, sprowadzony do wnętrza… jednego namiotu. Prawdziwym rarytasem są jednak sceny wielkiego szturmu na miasto. Bierze w nim udział ze dwudziestu Tatarów, drugie tyle broni Słucka. Wygląda to przekomicznie. To jednak i tak nic w porównaniu z kulminacyjną sceną filmu, czyli pojedynkiem księżnej Anastazji z samym chanem. Nie jest żadną tajemnicą, kto wygra. Największą wesołość wzbudza jednak paniczna ucieczka bisurmanów z pola bitwy tuż po tym, gdy w oku ich wodza ląduje nóż rzucony przez mężną Białorusinkę. W ciągu ułamka sekundy z ekranu znika dwadzieścia tysięcy Tatarów. Należy chyba podejrzewać, że teleportowali się do jakiegoś równoległego świata.
Obraz Jełchowa nie jest niczym więcej jak żałosną polityczną agitką. Wstydzić powinni się dwaj doktorzy historii, którzy zgodzili się pracować przy nim jako konsultanci historyczni (w sumie film miał ich aż pięciu!). Wstydzić powinni się również aktorzy. Grająca księżną Słucką Swietłana Zielenkowska – znana z ról w inspirowanym Tolkienem obrazie „Bitwa pjati woinstw” (2000) oraz miniserialu sensacyjnym „Major Wietrow” (2007) – jest drewniana jak Kasia Cichopek, choć na plus urodzonej w Mińsku trzydziestolatce zaliczyć trzeba subtelną słowiańską urodę. Giennadij Dawydko – dał się poznać z białoruskiego dramatu wojennego „W awgustie 44-go” (2001) – jako książę Semen Olelkowicz nie ma wprawdzie zbyt wiele do zagrania, ale za to niezmiernie bawi widza sceną konania. Dla filmowego Budimira, czyli Siergieja Głuszki, rola w „Anastazji Słuckiej” była debiutem. Totalna kompromitacja niczego go jednak nie nauczyła. W tym roku bowiem wystąpił w bliźniaczo podobnym filmie „Rusini” („Rusiczi”), gdzie wcielił się w postać księcia Izjasława. Co ciekawe, „Rusinów” wyreżyserował Adel Al-Khalad, syn arabskiego uczonego od lat pracującego w Moskwie. Bronią się tak naprawdę jedynie dwie postaci: grany przez Anatolija Kota (znanego w Polsce z „Prostytutek” i miniserialu wojennego „Na bezimiennym wzgórzu”) nieszczęśliwie zakochany w Anastazji zdradziecki książę Drucki oraz wcielający się w postać chana Bity-Gireja Furkat Fajzijew (Uzbek z pochodzenia, który w filmie zadebiutował jako siedmioletni chłopiec w przygodowym obrazie swego ojca Latifa Fajzijewa „Woschod nad Gangom”). Największy wstyd powinien jednak zostać zarezerwowany dla Jurija Jełchowa. Mimo że w kinematografii pracuje od ponad trzydziestu lat (początkowo jako operator), wyreżyserował do tej pory zaledwie dwa filmy. W 1993 roku nakręcił – na podstawie prozy Clifforda D. Simaka – fantastycznonaukowy obraz „Anomalia”; dziesięć lat później powstała natomiast „Anastazja Słucka”. Od tamtej pory Jełchow jest na emeryturze. Można podejrzewać, że kompletnie nieudana opowieść o białoruskiej Joannie d’Arc, wydatnie się do tego przyczyniła.
koniec
5 października 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 1. Odkrywanie realiów zniszczonego świata
Marcin Mroziuk

15 IV 2024

Po obejrzeniu pierwszego odcinka z jednej strony możemy poczuć się zafascynowani wizją postapokaliptycznego świata, w którym funkcjonują bardzo zróżnicowane, mocno od siebie odizolowane społeczności, z drugiej strony trudno nie ulec lekkiej dezorientacji, gdyż na razie brakuje jeszcze połączenia pomiędzy poszczególnymi wątkami.

więcej »

East Side Story: Wielkie bohaterstwo małych ludzi
Sebastian Chosiński

14 IV 2024

Nie trzeba być żołnierzem w mundurze generalskim, aby dokonywać czynów wielkich. Nie trzeba mieć w ręku karabinu czy sterów czołgu. Niekiedy wystarczy prawdziwa, a nie jedynie deklarowana miłość bliźniego, względnie – zwykła ludzka przyzwoitość. W to właśnie byli „uzbrojeni” mieszkańcy gruzińskiej wsi Shindisi, którzy w sierpniu 2008 roku ratowali swoich rannych żołnierzy przed zemstą Rosjan. O tym opowiada dramat wojenny Dita Cincadzego.

więcej »

Reacher: Sez. 2. odc. 8. Porozmawiajmy o zabijaniu
Marcin Mroziuk

12 IV 2024

Chociaż główny bohater znalazł się w na pierwszy rzut oka beznadziejnym położeniu, to w istocie nie zastanawiamy się, czy uda mu się rozprawić z Langstonem i jego ludźmi, lecz jedynie czekamy, by dowiedzieć się, w jaki sposób tego dokona. Niestety tutaj twórcy scenariusza zdecydowanie przesadzili, gdyż pozwolili Reacherowi na zupełnie nieprawdopodobne wyczyny.

więcej »

Polecamy

Wilkołaki wciąż modne

Z filmu wyjęte:

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Z wątrobą na dłoni
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.