Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Edward Zwick
‹Ostatni samuraj›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOstatni samuraj
Tytuł oryginalnyThe Last Samurai
Dystrybutor Warner Bros, Warner Home Video
Data premiery30 stycznia 2004
ReżyseriaEdward Zwick
ZdjęciaJohn Toll
Scenariusz
ObsadaTom Cruise, Ken Watanabe
MuzykaHans Zimmer
Rok produkcji2003
Kraj produkcjiJaponia, Nowa Zelandia, USA
Czas trwania154 min
WWW
Gatunekhistoryczny, przygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

O słabości silnych i tęsknocie za prostotą życia
[Edward Zwick „Ostatni samuraj” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wbrew pozorom, prezentowany w "Ostatnim samuraju" konflikt toczy się nie między starożytną tradycją i honorem z jednej, a korupcją i nowobogackim kupczykostwem z drugiej strony, ale między średniowiecznym feudalizmem a nowożytnym liberalizmem. Dumni samuraje pędzą w uniesieniu na bitwę w obronie honoru - ale czyjego honoru? Wyłącznie swojego! Tymczasem zgromadzeni wzdłuż drogi chłopi codziennie ten honor tracą, bo przerażeni muszą się kłaniać feudałom.

Michał Szczepaniak

O słabości silnych i tęsknocie za prostotą życia
[Edward Zwick „Ostatni samuraj” - recenzja]

Wbrew pozorom, prezentowany w "Ostatnim samuraju" konflikt toczy się nie między starożytną tradycją i honorem z jednej, a korupcją i nowobogackim kupczykostwem z drugiej strony, ale między średniowiecznym feudalizmem a nowożytnym liberalizmem. Dumni samuraje pędzą w uniesieniu na bitwę w obronie honoru - ale czyjego honoru? Wyłącznie swojego! Tymczasem zgromadzeni wzdłuż drogi chłopi codziennie ten honor tracą, bo przerażeni muszą się kłaniać feudałom.

Edward Zwick
‹Ostatni samuraj›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOstatni samuraj
Tytuł oryginalnyThe Last Samurai
Dystrybutor Warner Bros, Warner Home Video
Data premiery30 stycznia 2004
ReżyseriaEdward Zwick
ZdjęciaJohn Toll
Scenariusz
ObsadaTom Cruise, Ken Watanabe
MuzykaHans Zimmer
Rok produkcji2003
Kraj produkcjiJaponia, Nowa Zelandia, USA
Czas trwania154 min
WWW
Gatunekhistoryczny, przygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
“W ogniu walki wytapia się najczystsze złoto”
gen. George Patton, “Wojna, jaką ją znałem”, 1945.

O czym tak naprawdę jest najnowszy film Edwarda Zwicka, “Ostatni samuraj”? Owszem, gdybym wchodząc do kina oczekiwał tylko radosnego mordobicia, ciachania i strzelaniny, też bym się nie rozczarował. Ale uważny widz może wynieść z tego filmu znacznie więcej, a mianowicie głębsze filozoficzne przesłanie, związane z refleksją na temat duchowego upadku i odrodzenia silnej indywidualności. Pojmie je ten, u kogo słowa Katsumoto: “Zaszczytem jest zginać na polu bitwy” budzą choćby minimalne echo. Dla pozostałych będzie to po prostu film o ekipie wesołych kolesi bawiących się w machanie mieczami.
Tytułowym samurajem jest kapitan Nathan Algren. Jego opis, w jednym zdaniu, brzmiałby: odznaczony Medalem Honoru w czasie wojny secesyjnej. Kultura amerykańska z tymi paroma słowami wiąże mnóstwo treści, która jednak może uciec niektórym z europejskich widzów. Wyjaśnijmy więc kilka rzeczy.
Po pierwsze, Medal Honoru to najwyższe odznaczenie wojskowe w USA, nadawane za nieprawdopodobne akty zwycięskiej odwagi na polu bitwy.
Po drugie, Algren zdobył go w czasie walki z secesją. Mało kto wie, że właśnie w czasie tamtej wojny zginęło więcej żołnierzy amerykańskich niż w pierwszej i drugiej światowej, koreańskiej oraz wietnamskiej razem wziętych, a ofiarę tę składało przecież społeczeństwo o wiele mniejsze, niż teraz. Biorąc pod uwagę stosunek zabitych do ówczesnej ludności, by dziś odczuto tak krwawą ofiarę w ten sam sposób, musiałaby zginąć szokująca liczba pięciu i pół miliona ludzi, a dalsze trzy miliony byłyby ciężko ranne.
By więc wyróżnić się w czasie tak krwawej jatki, gdzie każdy żołnierz z tych, którzy potrafili to wytrzymać musiał być bohaterem, trzeba było być kimś naprawdę wyjątkowym.
Po trzecie, stopień kapitana. W jednej ze scen Algren wspomina, że opuścił rodzinną farmę mając 17 lat. Biorąc pod uwagę jego wiek w czasie filmowych wydarzeń, oczywistym jest, że trafił wprost na pola bitewne wojny secesyjnej, i to jako szeregowy, bo będąc tak młodym nie mógł poszczycić się wyższym wykształceniem, warunkiem niezbędnym w armii USA przy promocji na oficera. Mimo to dostał się do szczelnej kasty oficerskiej. Nawet więcej - trzykrotnie był w niej awansowany (podporucznik – porucznik - kapitan). Możliwość taka, zgodnie z regulaminami, istnieje tylko w czasie wojny, tylko za niesamowite doświadczenie bojowe lub zasługi, i najczęściej na miejsce swojego poległego właśnie dowódcy.
Jednym słowem, Algren to ktoś we wszech miar wyjątkowy i odporny psychicznie. A jednak – zaskoczenie! Oto poznajemy go jako alkoholika i rozbitka życiowego, utrzymującego się z kupczenia cieniem swej dawnej sławy. Widzimy tylko cień dawnego Algrena, cień zbyt słaby, by podnieść głowę i spojrzeć w gwiazdy.
Gdzie tkwi źródło słabości u silnych? W filmie nie mamy wprost podanej odpowiedzi. Felietonista Gazety Wyborczej, Konrad Godlewski, w swej recenzji “Tańczący z samurajami” sugeruje, że dla Algrena jest nim poczucie winy wynikające z udziału w masakrach ludności indiańskiej. Ale ja uważam to raczej za symptom, niż za przyczynę słabości.
Konwencjonalnie rozumiana siła charakteru, a z taką mamy do czynienia w przypadku Algrena, polega na umiejętności skoncentrowania się na problemie i rozwiązania go, mimo wszelkich przeciwności. Na tym polega też, w tym rozumieniu, siła indywidualności – usuwanie przeszkód niemal zawsze odbywa się czyimś kosztem, trzeba więc umieć wyraźnie zakreślić granicę między sobą, a wrogiem, by nie uderzać na ślepo w siebie czy w kogoś po swojej stronie granicy.
I dokładnie w tych kryteriach mamy dwa kluczowe czynniki, których istnienie decyduje o tym, czy charakter może okazać swą siłę, czy nie. (A jedno musimy zrozumieć: ten gatunek człowieka, do którego należy Algren, nie zna drogi pośredniej. Jest albo u szczytu formy, albo na samym dnie.) Po pierwsze: musisz mieć problem, na rozwiązaniu którego całkowicie się koncentrujesz; po drugie: musisz mieć kogoś przez siebie szanowanego, kto oprócz ciebie korzysta z twoich sukcesów i cieszy się z nich. W skrócie, raz: cel, dwa: motywacja.
Kilka słów o celach.
Nasz bohater znał tylko jeden ich rodzaj: problemy natury wojennej. Do armii trafił w wieku 17 lat i decydujący dla ukształtowania psychiki dorosłego człowieka okres spędził na froncie trwającej pięć długich lat wojny domowej, potem tłumił na preriach powstania indiańskie. Stał się niedoścignionym ekspertem, jednak tylko w tej jednej, wąskiej dziedzinie. Ale oto skończyły się już wszystkie konflikty zbrojne na które mógł się zgłosić, armia zredukowała swoje szeregi z półtora miliona żołnierzy do ledwie trzydziestu tysięcy. Wtedy, tak jak tylu już byłych żołnierzy przed nim i po nim, nasz kapitan nagle zorientował się, że nie ma co ze sobą zrobić. Że nikt na niego nie czeka, że nie ma dokąd wracać, i że nie jest nikomu potrzebny. Kiedyś honorowano go za jego odwagę i zdolności, teraz ludzie mijają go bez słowa na ulicy. Kiedyś miał przyjaciela w każdym ubranym w granatowy mundur, teraz nie ma z kim zamienić słowa na wspólny temat. Kiedyś miał za sobą kompanię stu wiernych zabijaków, teraz pomiata nim byle sprzedawca.
Świat wojny i armii jest brutalny i krwawy, ale prosty, przewidywalny, ma jasne reguły gry. Wiadomo, kto swój, a kto nie. Wiadomo, co będzie się robić jutro i za tydzień, wiadomo, do czego się dąży i jakie są kryteria, jakimi ty oceniasz innych i jakimi inni oceniają ciebie. Wyrwanie z tego świata zdezorientowało Algrena, pozbawiło go całej dotychczasowej pewności siebie.
Idąc tym tropem, łatwo możemy wytłumaczyć też szybkie duchowe odrodzenie Algrena w czasie jego niewoli u samurajskich rebeliantów. Niczym Wiking, znalazł drogę do swojej Valhalii. Ktoś wreszcie potrzebował go takim, jakim był. Wreszcie jego umiejętności przestały być dla innych ciężarem.
Ktoś powie: tak, ale dokładnie te same warunki oferował mu minister Omura i strona, od której uciekł. To prawda. Ale to było nadal za mało. Bo oto mamy jeszcze drugi czynnik: motywację.
Wśród silnych charakterów powszechnie występuje pewna tajemnicza forma emocjonalnej niesamodzielności. Mężczyźnie takiemu nie starczają abstrakcyjne cele życiowe, gdyż jest zbyt ubogi emocjonalnie, by je sobie przyswoić Potrzebuje on ich materializacji, ich symbolu w postaci konkretnych osób, dla których może swe talenty poświęcić. Możemy przyjąć, że przez lata wojny domowej Algren walczył dla swych towarzyszy broni, którzy potrzebowali jego talentów, by utrzymać się przy życiu. Gdy ich zabrakło, Algrenowi zabrakło też motywacji do życia i do działania, popadł więc w apatię i alkoholizm. Ale oto nagle pojawiają się nagle szlachetny samuraj Katsumoto, którego Algren szanuje i podziwia, oraz jego piękna siostra, której on jest wdzięczny za opiekę i którą pokochał. Nasz kapitan znów ma dla kogo działać i dla kogo korzystać ze swych nieprzeciętnych możliwości. Doskonale obrazuje to scena ataku oddziału wojowników ninja na wioskę – mimo, że chwilowo nieuzbrojony, Algren dzielnie staje między ubranymi na czarno zabójcami a chroniącą się w kącie chaty kobietą i dziećmi. I choć może on sam o tym nie wiedział, to właśnie na taki moment przygotowywał się przez całe dorosłe życie wojownika. Jego celem była obrona tych, których szanował i kochał, nawet jeśli, a może zwłaszcza wtedy, gdy wiązało się to z ryzykiem największego możliwego poświęcenia – utraty życia.
Godlewski określa wątek “Ostatniego samuraja” jako nieudolną imitację nakręconego ponad dekadę temu “Tańczącego z wilkami”. Ja takiej konotacji bym się nie doszukał. “Tańczący z wilkami” ma wymowę wybitnie pacyfistyczną, bohater przechodzi proces odwrotny, niż Algren - nie szuka dla siebie nowego konfliktu zbrojnego, ale ucieka od tego, w którym już jest. Nie zmienia jednego munduru na drugi, ale z niego rezygnuje, w imię przyjaźni, miłości i spokoju ducha. I gdy jego plemieniu zagraża kawaleria, nie organizuje indiańskiego speckomanda, ale pakuje tipi i ucieka na północ, w stronę granicy, by nie ryzykować rozlewu bratniej krwi.
Ale film kryje w sobie więcej treści, niż tylko rozważania rozterek żołnierza. Ryzykant Zwick lubi stawiać kontrowersyjne tezy, i nie byłbym sobą, gdybym kilku nie wypatrzył i nie dorzucił ich surowej krytyki. Kapitan Algren wzbudza we mnie respekt i podziw - ale niestety nie mogę tego samego powiedzieć o stronie, po której się opowiedział. Pora na kubeł zimnej wody!
Wbrew pozorom, prezentowany w filmie konflikt toczy się nie między starożytną tradycją i honorem z jednej, a korupcją i nowobogackim kupczykostwem z drugiej strony, ale między średniowiecznym feudalizmem a nowożytnym liberalizmem. Dumni samuraje pędzą w uniesieniu na bitwę w obronie honoru - ale czyjego honoru? Wyłącznie swojego! Tymczasem zgromadzeni wzdłuż drogi chłopi codziennie ten honor tracą, bo przerażeni muszą się kłaniać feudałom. Dlaczego chłop ma być obywatelem gorszym niż samuraj? Tylko z racji urodzenia? Katsumoto prawiąc morały o starych, dobrych czasach, nie wspomina jednak o tym, że nowy, wprowadzany przez demonizowanego ministra Omurę system zakazuje samurajom zabijania chłopów dla testowania nowo wykutego miecza, co było praktykowane powszechnie i bezkarnie.
Algren walczy dla Katsumoto, ale dla kogo walczy Katsumoto? No właśnie... Katsumoto walczy wyłącznie w imię interesów swoich i swej malutkiej pasożytniczej grupki społecznej, która nie chce rezygnować z renty feudalnej, i której nie chce się pracować na własne utrzymanie. Ale to martwa przeszłość, której nie wskrzesi żadna gadka o tradycji. Doskonale ilustruje to metaforyczna scena, gdzie plebejscy policjanci, zbrojni w powagę swego urzędu, publicznie ścinają samurajowi włosy. Widzowie w kinie zgrzytali zębami z oburzenia, ale dla mnie był to radosny zwiastun nowych czasów – koniec z feudalnym terrorem dowolnie rozdawanej przez samurajów śmierci.
Równość, konstytucja, parlament... Dla większości to wszystko jest tak oczywiste, że w ogóle o tym nie myślimy, a jeśli już, to tylko pomstując. Ale myślę, że gdybyście pożyli kilka miesięcy w bronionym przez Katsumoto systemie, wracalibyście na kolanach. Rozbawia mnie więc, gdy niektórzy, a zwłaszcza kobiety, po obejrzeniu filmu z westchnieniem rozmarzonej tęsknoty snują fantazje o tamtych czasach, mówiąc: “Ach, gdzie się teraz podziali ci wspaniali samuraje!”. Dokładnie ci sami wspaniali samuraje masowo zabijali żeńskie noworodki, bo chcieli mieć tylko synów. Jak wiadomo system feudalny nie jest specjalnie wydolny gospodarczo, nie bardzo dało się wyżywić i córki, i synów. No ale jasne, kto tam będzie myślał o wydajności feudalnego rolnictwa, gdy przystojniacha Katsumoto kadzi zahipnotyzowanym widzom monologiem o wrodzonej boskości samuraja...
I wreszcie: w jednej z ostatnich scen, Algren wręcza cesarzowi Mutsuhito miecz poległego Katsumoto, a impulsywny monarcha zrywa traktat z USA. Wzruszona widownia kinowa bije brawo, nie zdając sobie sprawy z wymowy tego ahistorycznego aktu: oto budząca się Japonia rezygnuje z drogi dyplomacji na rzecz drogi wojny. To symbol rodzącej się wtedy krwawej agresji japońskiej w Azji wschodniej.
Wręczony Mutsuhito miecz, gdy pokrył się już obficie krwią niewinnych, wytrącił 70 lat później z ręki jego wnuka cesarza Hirohito, kata milionów, dopiero, o ironio!, prezydent Truman i amerykańska bomba atomowa. Ale za to nie wińmy już Algrena – to nie on decydował o tym, jak miecz-symbol zostanie przez Japończyków użyty.
koniec
12 marca 2004
Bibliografia danych historycznych: 1. P. Kennedy, “Mocarstwa świata”, Warszawa 1995; 2. J. Tubielewicz, “Historia Japonii”, Wrocław 1984; 3. J. O’Connor, “Exploring U.S. history”, New York 1986; 4. R. Edgeson, “Żołnierze imperium japońskiego”, Warszawa 2000; 5. C. Ejdus, “Japonia między wojnami”, Kraków 1950. Dla zainteresowanych: kontrasty mentalne żołnierzy japońskich i amerykańskich doskonale przedstawia cykl “Korpus”, wspaniałych powieści W.E.B. Griffina, zaczynających się książką “Semper fi!”.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wracaj, gdy masz do czego
— Marcin T.P. Łuczyński

Miłość i inne choroby
— Alicja Siwik

Opór bierny, lecz nie mierny
— Jakub Gałka

Moleskine: Przesłanie poszło w las
— Dominik Herman

Tegoż autora

Kenshin: Nowy początek
— Michał Szczepaniak

Europejscy gangsterzy w oczach Japończyków
— Michał Szczepaniak

Bohaterowie „Kenshina”
— Michał Szczepaniak

Zmierzch świata samurajów
— Michał Szczepaniak

O braniu swoich spraw we własne ręce
— Michał Szczepaniak

Pojutrze: Raz jeszcze głos w debacie
— Michał Szczepaniak

Fahrenheit 9/11: Rozliczmy rozliczającego
— Michał Szczepaniak

Pojutrze: Polemika, komentarz i kontrrecenzja
— Michał Szczepaniak

O miłości, motywacji i szacunku
— Michał Szczepaniak

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.