W Rosji nie świętuje się Bożego Narodzenia tak hucznie, jak w innych krajach Europy czy obu Ameryk, co jest oczywiście spadkiem po czasach Związku Radzieckiego. Na znacznie ważniejsze święto wyrósł Nowy Rok. To właśnie z jego okazji Rosjanie wręczają sobie prezenty i… kręcą okolicznościowe filmy. Jak chociażby „Taryfę noworoczną” Jewgienija Biedariewa, której akcja zaczyna się 31 grudnia 2007, a może 2008 roku.
East Side Story: Miłość zawsze znajdzie drogę
[Jewgienij Biedariew „Taryfa noworoczna” - recenzja]
W Rosji nie świętuje się Bożego Narodzenia tak hucznie, jak w innych krajach Europy czy obu Ameryk, co jest oczywiście spadkiem po czasach Związku Radzieckiego. Na znacznie ważniejsze święto wyrósł Nowy Rok. To właśnie z jego okazji Rosjanie wręczają sobie prezenty i… kręcą okolicznościowe filmy. Jak chociażby „Taryfę noworoczną” Jewgienija Biedariewa, której akcja zaczyna się 31 grudnia 2007, a może 2008 roku.
Jewgienij Biedariew
‹Taryfa noworoczna›
Kiedy zbliża się koniec roku, w większości telewizji w Europie i Stanach Zjednoczonych dominują filmy świąteczne. Stacje rosyjskie w tym samym czasie zaprzątają sobie głowę zupełnie czym innym. Przede wszystkim z tego powodu, że prawosławna Wigilia – co wynika z różnic w kalendarzu liturgicznym, którym posługuje się Cerkiew – przypada kilkanaście dni później, niż ta obchodzona przez katolików czy protestantów. Gdy więc Polacy pasjonują się opowiadanymi na tysiące filmowych sposobów przygodami świętego Mikołaja, Rosjan bawią obrazy, których akcja kręci się wokół Sylwestra i Nowego Roku. Do żelaznego repertuaru należą w tym okresie w Rosji takie komedie romantyczne, jak chociażby „Szczęśliwego Nowego Roku” („Ironija sud’by, ili s ljogkim parom”, 1975) Eldara Riazanowa oraz jej ubiegłoroczna kontynuacja wyreżyserowana przez Timura Biekmambetowa („Ironija sud’by. Prodołżenije”). Można mieć także niemal stuprocentową pewność, że któryś z kanałów skusi się na prezentację innych dzieł Riazanowa, nawiązujących mniej lub bardziej bezpośrednio do tej jedynej nocy w roku. A jest w czym wybierać: w 1956 roku zrealizował on komedię „Karnawalnaja nocz”, a równo pół wieku później dokręcił dla telewizji jej dalszy ciąg – „Karnawalnaja nocz 2, ili 50 liet spustja” (z obsadą, która dosłownie zapiera dech w piersiach, albowiem na ekranie pojawiają się między innymi Siergiej Bezrukow, Aliona Babienko, Siergiej Makowiecki i Walentin Gaft). Świetnie na sylwestrową noc nadaje się również melodramatyczny „Dworzec dla dwojga” („Wokzał dlia dwoich”, 1982) tego samego reżysera, jak również filmy Aleksandra Kopiejkina (na przykład „Snieguroczka dlja wzrosłogo syna”, 2007). Za rok z kolei zapewne telewizyjnym przebojem będzie „Taryfa noworoczna” („Tarif nowogodnyj”) Jewgienija Biedariewa, który swoją oficjalną kinową premierę miał zaledwie przed trzema tygodniami. Nieoficjalnie reżyser po raz pierwszy pokazał swoje dzieło 27 listopada mieszkańcom Barnaułu – miasteczka, w którym przyszedł na świat przed trzydziestu cztery laty.
Barnauł to stolica Kraju Ałtajskiego, jednego z azjatyckich regionów Rosji. Tam Biedariew ukończył wydział historyczny na miejscowym uniwersytecie (1996) i tam też zaczął swoją artystyczną karierę. Droga do filmu okazała się jednak dla niego dosyć długa i wyboista. Kiedy podjął pracę w miejscowej telewizji, zajął się przede wszystkim realizacją wideoklipów muzycznych, później przeniósł się do radia, gdzie był redaktorem programów i didżejem. Po jakimś czasie wrócił do swojej macierzystej stacji telewizyjnej, ale głównie po to, by uzyskać skierowanie na kursy pisania scenariuszy i reżyserii filmowej. Swój debiut nakręcił przed rokiem; była to klasyczna bezpretensjonalna komedia romantyczna z elementami fantasy zatytułowana „W oczekiwaniu na cud” („W ożydanii czuda”). Film trafił do kin, zarabiając w Rosji prawie 4,5 miliona dolarów, co nie wydaje się szczególnie znaczącym osiągnięciem. Ci, którzy jednak zdecydowali się go obejrzeć, raczej nie narzekali, dlatego też Biedariewowi powierzono wkrótce realizację kolejnego obrazu – utrzymanego dokładnie w tej samej konwencji. Z tą różnicą, że jego akcja miała się rozgrywać w noc sylwestrową. Reżyser sięgnął po scenariusz dwóch specjalistek od „kina kobiecego” – Jeleny Łaskariewej oraz Anastazji Wołkowej – i tak oto powstała „Taryfa noworoczna”.
Głównych bohaterów – Alionę, młodą, piękną i wrażliwą skrzypaczkę w orkiestrze symfonicznej, oraz Andriuszę, również młodego i zabójczo przystojnego pracownika bankowego – poznajemy w sylwestrowy wieczór. Oboje umówieni są ze swoimi znajomymi, aby powitać Nowy Rok w plenerze. Dziewczyna nie może się doczekać przybycia Paszy, swojego ukochanego, któremu pragnie wręczyć tego dnia drobny upominek. Gdy w końcu chłopak się pojawia, okazuje się, że nie jest sam – towarzyszy mu bowiem wystrzałowa i przebojowa brunetka. Zamiast podziękowania za prezent, Aliona słyszy więc jedynie krótkie: „Musimy się rozstać. Wybacz!”. W ten sposób jeden z najpiękniejszych dni w roku zamienia się w jeden z najbardziej koszmarnych. Roztrzęsiona i rozpłakana wraca do domu. Zupełnie inaczej wieczór ten wygląda dla Andrieja. Spiesząc się na Plac Czerwony do przyjaciół, chłopak wpada jeszcze do sklepu z telefonami komórkowymi. Jest ostatnim klientem w roku, dlatego też sprzedawczyni funduje mu specjalny podarek – taryfę noworoczną, dzięki której można spełnić najskrytsze marzenia. Jak się niebawem okaże, ekspedientka w niczym nie przesadziła. Kiedy kremlowskie dzwony oznajmiają przybycie Nowego Roku, Andriej wraz z przyjaciółmi tradycyjnie wykręcają przypadkowe numery na swoich telefonach, aby złożyć nieznajomym sobie osobom życzenia noworoczne. Los sprawia, że chłopak dodzwania się do… Aliony. Gdy, kompletnie zaskoczony, słyszy w słuchawce płacz dziewczyny, postanawia jej pomóc i obiecuje, że zadzwoni następnego dnia rano.
Jak na dżentelmena przystało, Andriusza dotrzymuje słowa. Młodzi coraz częściej i chętniej kontaktują się przez telefon, aż wreszcie dochodzą do wniosku, że najwyższy już czas, aby się spotkać. Umawiają się na jednym z moskiewskich lodowisk. Dziwnym trafem jednak nie mogą się spotkać. Później wyznaczają sobie kolejną randkę i choć ponownie znajdują się w tym samym miejscu – znów się nie widzą. Jak się bowiem okazuje, żyją w dwóch różnych czasach: zgadza się dzień i godzina, ale nie zgadza się rok. Świat, w którym żyje Andriej, wyprzedza świat Aliony dokładnie o dwanaście miesięcy. Nie mogą się zobaczyć na własne oczy, nie mogą się dotknąć, ale za to mają możliwość kontaktowania się za pomocą telefonu komórkowego. Taki stan rzeczy musi potrwać, zdaniem przyjaciela Andriuszy, Wadima, który jest fizykiem, do następnego Sylwestra. Dopiero w tę noc, w ułamku sekundy, gdy jeden rok już się skończy, a drugi jeszcze nie zacznie, ich światy będą mogły się przeciąć, a oni spotkać. Z biegiem czasu młodzi stają się jednak coraz bardziej niecierpliwi, przestają im wystarczyć codzienne telefoniczne pogaduszki. Chłopak postanawia wówczas zaryzykować i poznać Alionę – jednak tę ze swojego świata – która, z czego on doskonale zdaje sobie sprawę, nie ma prawa go znać. Jakież będzie zdziwienie Andrieja, kiedy dowie się, że dziewczyna zginęła w wypadku samochodowym. I to dokładnie w sylwestrowy wieczór, kilka godzin przed ich spotkaniem. Od tej pory jedynym jego celem stanie się uratowanie Aliony, a przy okazji również ocalenie przed niechybną śmiercią kilkudziesięciu innych osób. Nie zdradzę żadnej tajemnicy, kiedy stwierdzę, że film zakończy się happy endem. Inaczej przecież w tego typu produkcjach być nie może.
Miłość Aliony i Andriuszy, choć z przeszkodami, będzie mogła w końcu rozkwitnąć. Widzowie również zostaną usatysfakcjonowani, bo choć „Taryfa noworoczna” nie cechuje się nadmiernie skomplikowaną fabułą, to jednak film ogląda się z dużą przyjemnością. Przede wszystkim dzięki odtwórcom głównych ról. Waleria Łanska, czyli filmowa Aliona, zadebiutowała w filmie zaledwie przed trzema laty, grając jedną z mniej eksponowanych ról w serialu „Jesienin”; później również pojawiała się przede wszystkim w telewizyjnych produkcjach. Do roli ślicznej i sympatycznej skrzypaczki pasuje idealnie – od pierwszego pojawienia się na ekranie ogniskuje bowiem uwagę widza, czarując nie tylko urodą, ale głównie subtelnością i ciepłem. W roli szarmanckiego, o zniewalających spojrzeniu i uśmiechu Andriuszy świetnie natomiast sprawdza się Maksim Matwiejew, który swą pierwszą znaczącą rolę zagrał przed rokiem w filmie „Tiski” Walerija Todorowskiego. Później pojawił się on jeszcze na dużym ekranie w komedii romantycznej „Spasibo za ljubow!” („Dziękuję za miłość”, 2007); przed dwoma dniami zaś swoją kinową premierę w Rosji miał komediowy musical Todorowskiego „Stiljagi”, w którym Matwiejew pojawił się u boku takich tuzów, jak Siergiej Garmasz, Oleg Jankowski i Aleksiej Gorbunow.
Oglądając film, nie sposób nie zwrócić uwagę na piękną i powabną Jekatierinę Malikową, czyli filmową Maszę, koleżankę z pracy Andrieja, który jednak – mimo wielu zachęt ze strony kobiety – nie chce się zdecydować na romans z nią. Malikowa zagrała już kilka ról; po debiucie w „Nocnym patrolu” pojawiła się jeszcze w jego kontynuacji („Dzienny patrol”), a także w drugiej części dramatu sensacyjnego z życia bokserów „Boj s tien’ju: Riewansz” (2007), serialu sensacyjnym „Major Wietrow” (2007) oraz – recenzowanym na łamach „Esensji” przed tygodniem – „Wrogu numer jeden” (2008). Niestety, jak dotychczas, reżyserzy wymagają od Katii przede wszystkim tego, aby ślicznie wyglądała. Z zadania tego wywiązuje się, co prawda, znakomicie, ale w ten sposób znaczącej kariery aktorskiej się jednak raczej nie zrobi. Z nieco bardziej doświadczonych aktorów w „Taryfie noworocznej” zobaczyć możemy jedynie Marię Aronową, grającą najbliższą przyjaciółkę Aliony. Mimo że aktorka ta zadebiutowała już czternaście lat temu, na ciekawe propozycje musiała czekać aż do 2006 roku. Dopiero wtedy Eldar Riazanow obsadził ją w interesującym dramacie opartym na biografii Jana Christiana Andersena „Andersen. Żyzń bez ljubwi”, rok później pojawiła się w „Griechu”, ekranizacji prozy Maksyma Gorkiego, zaś w tym roku wystąpiła w ukraińskim melodramacie „Skazka o żenszczinie i mużczinie”. Wcielający się natomiast w rolę Paszy, ekskochanka głównej bohaterki, Borys Korczewnikow ma ogromne doświadczenie, ale przede wszystkim teatralne. Na deskach renomowanych moskiewskich teatrów – MchAT-u i Olega Tabakowa – występował już bowiem jako ośmioletni chłopczyk. W kinie niczego znaczącego jeszcze nie osiągnął.
„Taryfa noworoczna” to urocza, choć bez większych ambicji, komedia romantyczna, która może spodobać się przede wszystkim fanom amerykańskiego melodramatu „Uwierz w ducha” (1990) z Patrickiem Swayze i Demi Moore w rolach głównych. Bo chyba właśnie w scenariuszu filmu Jerry’ego Zuckera tkwią korzenie obrazu Biedariewa. I choć poziom jednak nie ten, obejrzeć warto – najlepiej w noc sylwestrową!