Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Gieorgij Jungwald-Chilkiewicz
‹Powrót muszkieterów, czyli skarby kardynała Mazariniego›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPowrót muszkieterów, czyli skarby kardynała Mazariniego
Tytuł oryginalnyВозвращение мушкетёров, или Сокровища кардинала Мазарини
ReżyseriaGieorgij Jungwald-Chilkiewicz
ZdjęciaS. Tartysznikow
Scenariusz
ObsadaMichaił Bojarski, Wieniamin Smiechow, Walentin Smirnicki, Igor Starygin, Alisa Friejdlich, Aleksander Szyrwindt, Dmitrij Charatjan, Lianka Ilnicka
MuzykaMaksym Dunajewski
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiRosja
Czas trwania110 min
Gatunekkomedia, przygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Wrócili! Ale po jaką cholerę…?!
[Gieorgij Jungwald-Chilkiewicz „Powrót muszkieterów, czyli skarby kardynała Mazariniego” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Sebastian Chosiński

East Side Story: Wrócili! Ale po jaką cholerę…?!
[Gieorgij Jungwald-Chilkiewicz „Powrót muszkieterów, czyli skarby kardynała Mazariniego” - recenzja]

Więzy miłości
Więzy miłości
Jungwald-Chilkiewicz prowadzi równocześnie dwa wątki. Pierwszy – nazwijmy go ziemskim – poświęcony jest dzieciom muszkieterów i bliźniaczo przypomina historię opowiedzianą w „Trzech muszkieterach”. Drugi natomiast – niebiański – skupia się na pozagrobowej egzystencji głównych bohaterów, którzy z rosnącym zniecierpliwieniem obserwują coraz mniej wesołe przygody swoich pociech. Kiedy młodzi wpadną w prawdziwe tarapaty, D’Artagnan odśpiewa piękną i wzruszającą „Modlitwę” do Jezusa, który – czyniąc zadość prośbom zrozpaczonego muszkietera – ożywi dusze całej czwórki. Od tej pory wszystko zmierzać już będzie w zawrotnym tempie do szczęśliwego końca. Zdawałoby się: niezłe kino przygodowe z elementami fantastycznymi (warto bowiem wiedzieć jeszcze, że wśród skradzionych przez Mazariniego skarbów jest magiczny pierścień zapewniający swemu właścicielowi nieśmiertelność). Na pozór – tak! Ale, jak to często bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Fabuła „Powrotu muszkieterów” jest tak poszatkowana, że niekiedy trudno nadążyć za pędzącą na złamanie karku akcją. Kto widział kinową wersję „Wiedźmina”, będzie wiedział, w czym problem. Miejscami można odnieść wręcz wrażenie, że z kilkunastu godzin materiału, jaki miał do dyspozycji Jungwald-Chilkiewicz, musiał wykroić zaledwie sto dwadzieścia minut nadających się do pokazania w kinie. Efekt jest koszmarny! Bohaterowie przeskakują z miejsca na miejsce bez ładu i składu – raz są we Francji, raz w Anglii, raz w Paryżu, raz nad kanałem La Manche. Rwane są dialogi, akcja w kilku miejscach wyraźnie się nie zazębia i trzeba mocno wytężać umysł, by połączyć wątki. Widz dostaje odrobinę wytchnienia jedynie w tych momentach, gdy z ekranu słychać pieśni. Nie jest ich, niestety, zbyt wiele. A w pamięć zapadają jedynie dwie: śpiewana przez prawie całą aktorską ekipę „My, komanda” (to może być hit!) oraz wspomniana już „Modlitwa” w wykonaniu Michaiła Bojarskiego. I to właśnie, oprócz retrospektywnego preludium, drugi ze wspomnianych fragmentów filmu robi najlepsze wrażenie.
„Powrót…” kręcono przede wszystkim na Ukrainie (oraz w Petersburgu), w tych samych miejscach, gdzie trzydzieści lat wcześniej powstawali pierwsi radzieccy „Muszkieterowie” – w Odessie, Białogrodzie nad Dniestrem, Lwowie oraz na zamku w Świrze. Świetną robotę wykonali dekoratorzy wnętrz, znacznie gorzej jednak wypadły plenery. Jak bowiem widz ma uwierzyć, że akcja rozgrywa się – przynajmniej w części – w Paryżu, skoro za całą stolicę Francji służą mu jedynie półkoliste schody prowadzące do świrskiego zamku? Męczy też wideoklipowa maniera, w której cały film został zrealizowany. Kiepsko skręcone są sceny pojedynków. Młodym aktorom zdecydowanie zabrakło umiejętności szermierskich. Drażnić może również sposób, w jaki przedstawiono niektóre z postaci. Bo czy naprawdę Ludwik XIV i kardynał Mazarini zachowywali się jak kretyni, którym cudem udało się zwiać z zamkniętego zakładu psychiatrycznego? Podobne pytania można by mnożyć… Cóż, widać wyrażenie, że gdy zabrakło wartościowego materiału literackiego (czytaj: oryginalnych powieści Dumasa), wyobraźnia Jungwalda-Chilkiewicza i jego pomocników zbłądziła na manowce. Aż strach pomyśleć, o czym może być, jeśli kiedykolwiek powstanie, kolejny obraz o muszkieterach artysty z Taszkientu.
Pokażę wam, czego tatuś mnie nauczył
Pokażę wam, czego tatuś mnie nauczył
Sześćdziesięcioletni Michaił Bojarski, który wcielił się w postać D’Artagana już po raz czwarty, to prawdziwy weteran kina radzieckiego i rosyjskiego. Pochodzący z Leningradu artysta – syn aktorów i wnuk metropolity – w młodości uczył się w szkole muzycznej gry na fortepianie, następnie studiował w Leningradzkim Państwowym Instytucie Teatru, Muzyki i Kinematografii, był także członkiem kapeli rockowej Koczewniki. W kinie zadebiutował w 1974 roku. Głośno zrobiło się o nim jednak dopiero pięć lat później, gdy radziecka telewizja wyemitowała „D’Artagnana i trzech muszkieterów”. Swą popularność ugruntował w 1987 roku, występując w kultowym komediowym easternie Ałły Surikowej „Człowiek z bulwaru Kapucynów”. Zamiłowanie Bojarskiego do ról kostiumowych spowodowało, że pojawił się jeszcze w obsadzie – opartych na książkach Niny Sorotkiny – filmów Swietłany Drużyniny o osiemnastowiecznej Rosji „Gardiemariny, wpieriod!” (1987) oraz „Wiwat, gardiemariny!” (1991). Przygodę z twórczością Aleksandra Dumasa kontynuował, grając w rosyjskiej adaptacji „Królowej Margot” (1996). Na początku kwietnia natomiast w kinach całej Rosji pojawi się ekranizacja Gogolowskiego „Tarasa Bulby”, w której Bojarski zagrał jedną z drugoplanowych ról. Wieniamin Smiechow (Atos) to absolwent moskiewskiej Szkoły Teatralnej imienia Borisa Szczukina, przez wiele lat grający – obok Włodzimierza Wysockiego – na deskach Teatru na Tagance. W filmie zadebiutował nawet u boku Wołodii w dramacie wojennym „Służyli dwa towariszcza” (1969). Tę samą uczelnię aktorską ukończył również Walentin Smirnitski (Portos), który w ostatnich latach dał się poznać przede wszystkim dzięki kreacjom w adaptacjach dzieł Michaiła Bułhakowa – „Powieść teatralna” (2003) oraz „Mistrz i Małgorzata” (serial z 2005 roku). Najmniej znanym z „muszkieterów” jest natomiast Igor Starygin (Aramis), który – jeśli nie liczyć filmów Jungwalda-Chilkiewicza – umiarkowaną popularność zdobył, pojawiając się w pierwszych częściach sensacyjno-szpiegowskiego serialu „Gosudarstwiennaja granica” (1980).
Warto jednak wspomnieć również o kilku aktorach drugiego planu. W postać królowej Anny Austriaczki wcieliła się wielka rosyjska artystka teatralna Alisa Friejdlich, znana między innymi z ról w „Romansie biurowym” (1977) i „Gorzkim romansie” (1984) Eldara Riazanowa, „Stalkerze” (1979) Andrieja Tarkowskiego oraz „Agonii” (1981) Elema Klimowa. Colberta zagrał Aleksandr Szyrwindt, pamiętny Paweł, najbliższy przyjaciel Żeni Łukaszyna z „Ironii losu” (1975) Riazanowa. Rolę Ludwika XIV reżyser powierzył natomiast swemu krajanowi z Uzbekistanu Dmitrijowi Charatjanowi. Zadebiutował on, jako szesnastolatek, w „Zgrywie” („Rozygrysz”, 1976) Władimira Mieńszowa, by w ubiegłym roku zagrać w remake’u tego klasycznego radzieckiego filmu młodzieżowego autorstwa Andrieja Kudinienki. Warto zwrócić jeszcze uwagę na dwudziestodwuletnią Liankę Ilnicką – Rumunkę z pochodzenia – która, wciąż jako studentka Wszechrosyjskiego Państwowego Instytutu Kinematografii, zmierzyła się z rolą córki D’Artagnana. Sophie Marceau oczywiście nie dorównała, ale z jej urody i talentu – na razie w takiej właśnie kolejności – kino rosyjskie może mieć jeszcze wiele radości. Osobną wartością „Powrotu muszkieterów” jest muzyka Maksima Dunajewskiego, syna legendarnego kompozytora Izaaka Dunajewskiego, który dostarcza filmowych hitów Jungwaldowi-Chilkiewiczowi już od trzydziestu lat. I choć tym razem trudno uznać ścieżkę dźwiękową za arcydzieło, to kilka przebojów i tak da się z niej wykroić.
Mimo kilku jaśniejszych momentów, najnowsza rosyjska produkcja o francuskich muszkieterach jest sporym zawodem. Winić należy za to przede wszystkim reżysera, który – w pogoni za nowoczesnością – zrezygnował z klasycznego sposobu narracji i starał się za wszelką cenę nadać swemu dziełu, przynajmniej w warstwie technicznej, awangardowy posmak. Osiągnął efekt odwrotny od oczekiwanego. Da się „Powrót muszkieterów” obejrzeć, ale już nigdy się do niego nie wróci!
koniec
« 1 2
29 marca 2009

Komentarze

22 II 2010   19:51:32

Chętnie bym obejżal ten film

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Fallout: Odc. 1. Odkrywanie realiów zniszczonego świata
Marcin Mroziuk

15 IV 2024

Po obejrzeniu pierwszego odcinka z jednej strony możemy poczuć się zafascynowani wizją postapokaliptycznego świata, w którym funkcjonują bardzo zróżnicowane, mocno od siebie odizolowane społeczności, z drugiej strony trudno nie ulec lekkiej dezorientacji, gdyż na razie brakuje jeszcze połączenia pomiędzy poszczególnymi wątkami.

więcej »

East Side Story: Wielkie bohaterstwo małych ludzi
Sebastian Chosiński

14 IV 2024

Nie trzeba być żołnierzem w mundurze generalskim, aby dokonywać czynów wielkich. Nie trzeba mieć w ręku karabinu czy sterów czołgu. Niekiedy wystarczy prawdziwa, a nie jedynie deklarowana miłość bliźniego, względnie – zwykła ludzka przyzwoitość. W to właśnie byli „uzbrojeni” mieszkańcy gruzińskiej wsi Shindisi, którzy w sierpniu 2008 roku ratowali swoich rannych żołnierzy przed zemstą Rosjan. O tym opowiada dramat wojenny Dita Cincadzego.

więcej »

Polecamy

Wilkołaki wciąż modne

Z filmu wyjęte:

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Z wątrobą na dłoni
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.