Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Fiodor Bondarczuk
‹Przenicowany świat: Pojedynek›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzenicowany świat: Pojedynek
Tytuł oryginalnyОбитаемый остров: Схватка
ReżyseriaFiodor Bondarczuk
ZdjęciaMaksim Osadczy
Scenariusz
ObsadaWasilij Stiepanow, Aleksiej Sieriebriakow, Piotr Fiodorow, Andriej Mierzlikin, Fiodor Bondarczuk, Siergiej Garmasz, Jurij Kuczenko, Julia Snigir, Aleksiej Gorbunow, Maksim Matwiejew, Anna Michałkowa, Jewgienij Sidichin, Michaił Jewłanow
MuzykaJurij Potejenko
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiRosja
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Maksym – kosmiczny Wędrowycz
[Fiodor Bondarczuk „Przenicowany świat: Pojedynek” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Niespełna cztery miesiące po premierze pierwszej części długo oczekiwanej ekranizacji „Przenicowanego świata” Braci Strugackich na ekrany kin w Rosji i na Ukrainie weszła część druga – z podtytułem „Pojedynek”. I chociaż film Fiodora Bondarczuka, mimo że wierny jest literackiemu pierwowzorowi, nieco zawodzi, fani science fiction i tak powinni być usatysfakcjonowani. W końcu to adaptacja powieści w naszej części Europy – bez wątpienia – kultowej.

Sebastian Chosiński

East Side Story: Maksym – kosmiczny Wędrowycz
[Fiodor Bondarczuk „Przenicowany świat: Pojedynek” - recenzja]

Niespełna cztery miesiące po premierze pierwszej części długo oczekiwanej ekranizacji „Przenicowanego świata” Braci Strugackich na ekrany kin w Rosji i na Ukrainie weszła część druga – z podtytułem „Pojedynek”. I chociaż film Fiodora Bondarczuka, mimo że wierny jest literackiemu pierwowzorowi, nieco zawodzi, fani science fiction i tak powinni być usatysfakcjonowani. W końcu to adaptacja powieści w naszej części Europy – bez wątpienia – kultowej.

Fiodor Bondarczuk
‹Przenicowany świat: Pojedynek›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzenicowany świat: Pojedynek
Tytuł oryginalnyОбитаемый остров: Схватка
ReżyseriaFiodor Bondarczuk
ZdjęciaMaksim Osadczy
Scenariusz
ObsadaWasilij Stiepanow, Aleksiej Sieriebriakow, Piotr Fiodorow, Andriej Mierzlikin, Fiodor Bondarczuk, Siergiej Garmasz, Jurij Kuczenko, Julia Snigir, Aleksiej Gorbunow, Maksim Matwiejew, Anna Michałkowa, Jewgienij Sidichin, Michaił Jewłanow
MuzykaJurij Potejenko
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiRosja
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Fiodor Bondarczuk – syn legendarnego radzieckiego reżysera Siergieja Bondarczuka, znany w całym świecie dzięki „Dziewiątej kompanii”, wojennemu dramatowi opowiadającemu o ostatnich tygodniach wojny w Afganistanie – nie miał łatwego zadania. Podejmując decyzję o przeniesieniu na ekran jednej z najsłynniejszych powieści Arkadija i Borysa Strugackich, musiał liczyć się z tym, że natychmiast po premierze znajdzie się pod ostrzałem najwierniejszych apologetów autorów „Trudno być bogiem”. Możliwości były dwie: film mógł zachwycić, czyniąc tym samym z Bondarczuka juniora idola wszystkich fanów science fiction w krajach rosyjskojęzycznych, ale mógł także zawieść ich oczekiwania, co dla reżysera skończyłoby się anatemą. Zdjęcia trwały jedenaście miesięcy – rozpoczęły się w lutym, a zakończyły w grudniu 2007 roku. Producenci od razu założyli, że cały skręcony materiał – w sumie około trzech i pół godziny – podzielą na dwie części, które pojawią się w kinach w trochę ponad trzymiesięcznym odstępie. Dlaczego? Znalezienie odpowiedzi nie nastręcza większych kłopotów. Skoro można na ten sam film zaciągnąć widzów do kina dwukrotnie (i tyle razy kazać zapłacić im za bilet), dlaczegóż tego właśnie nie zrobić? Tym bardziej że budżet obrazu był – jak na warunki rosyjskie – astronomiczny. Trzeba więc było szukać jak najwięcej źródeł dodatkowych dochodów, by nie umoczyć na dobre. Według oficjalnych danych, całość „Przenicowanego świata” – nie licząc kwoty przeznaczonej na promocję – kosztowała 36,6 milionów dolarów (czyli – uwaga! – ponad miliard rubli). Pierwsze pokazy pierwszej części odbyły się w wybranych miastach Rosji i Ukrainy, gdzie film kręcono, w połowie grudnia ubiegłego roku; oficjalna premiera miała natomiast miejsce w Nowy Rok. Do połowy stycznia z samych biletów zwróciło się nieco ponad 20 milionów dolarów (to jest około 600 milionów rubli), co wprawdzie rekordem nie było, ale dobrze wróżyło na przyszłość. Jeżeli część druga – która miała premierę w piątek 24 kwietnia – zanotuje zbliżony wynik, producenci będą chyba mogli spać spokojnie.
Oceny pierwszej odsłony filmu były bardzo różne. Chwalili go pisarze Dmitrij Bykow i Leonid Kaganow oraz reżyserzy Bakur Bakuradze i Aleksandr Mitta. Nawet sam Borys Strugacki nie krył swojego zadowolenia, ciesząc się nade wszystko z tego, że obraz nie wypaczył książki; chwalił też grę aktorską Siergieja Garmasza, Aleksieja Sieriebriakowa i samego Bondarczuka. Po drugiej stronie usadowił się z kolei Siergiej Łukjanienko, który niemiłosiernie przejechał się po ekranizacji, w czym wtórował mu niezależny filozof, pisarz i publicysta Dmitrij Gałkowski, który nie mógł wybaczyć reżyserowi tego, że z politycznej satyry Strugackich zrobił hit w czysto hollywoodzkim stylu. Zgoda! Pierwsza część „Przenicowanego świata” daleka była od ideału, ale – co chyba najważniejsze – trzymając całkiem przyzwoity poziom, w dużym stopniu oddawała ducha powieści. Choć, o czym zresztą pisaliśmy, przyznać trzeba, że nie zawsze Bondarczuk trafił z obsadą. Główną rolę Maksyma Kammerera reżyser powierzył – wtedy jeszcze studentowi moskiewskiej Wyższej Szkoły Teatralnej imienia Borisa Szczukina – Wasilijowi Stiepanowowi. I to był błąd największy. Już po premierze autor przyznał, że szukał do tej roli aktora, który wykazywałby się przede wszystkim „nieziemską urodą”. Wiecznie uśmiechnięty Stiepanow, ze swymi blond loczkami, świetnie się więc do tego nadawał. „Dałem mu karnet do siłowni i powiedziałem, że za pół roku ma wyglądać jak Apollo” – zdradził Bondarczuk w jednym z wywiadów. A byłoby chyba znacznie lepiej, gdyby te sześć miesięcy obaj panowie poświęcili na typowo aktorską pracę nad rolą. Efekt był taki, że – to znów reżyser – Wasilij „grał tak źle, że początek sceny trzeba było brać z pierwszego dubla, środek – z szóstego, a zakończenie – z trzeciego”. A były ponoć nawet takie sceny, w których „grali za niego i Siergiej Garmasz, i Pietia Fiodorow, i inni aktorzy”. Trudno pozbyć się wrażenia, że swoimi wypowiedziami Bondarczuk przybił gwóźdź do trumny, w której pochowano aktorską karierę Stiepanowa – i to zanim na dobre się ona zaczęła.
Pierwsza część „Przenicowanego świata” kończy się w momencie, kiedy to Maksym-katorżnik porywa automatyczny czołg, by przedrzeć się nim przez południową granicę na tereny zamieszkane przez mutantów. Mijając jeden z posterunków, zauważa pełniącego tam służbę swego przyjaciela Gaja Gaala. Nie zastanawiając się długo, siła zabiera go ze sobą. Od tej pory Ziemianin, którego nieszczęśliwy zbieg okoliczności rzucił na zapomnianą niemal przez wszystkich planetę Saraksz, stara się przekonać mieszkańców spustoszonej przed laty przez wojnę atomową pustyni do walki przeciwko Nieznanym Ojcom. Mutanty, choć z całego serca popierają działania Kammerera, nie są w stanie mu pomóc – zwyczajnie są na to zbyt słabi fizycznie. Od ich przywódcy Maksym otrzymuje jednak stary samolot, pozostałość po dawnej wojnie. Choć zakurzony i gdzieniegdzie zardzewiały, jest w stanie oderwać się od ziemi. Na jego pokładzie członek ziemskiej Grupy Otwartego Zwiadu wraz z Gajem wraca do Kraju Nieznanych Ojców. Gdy po drodze taranują jedną z wież emitujących specjalne promieniowanie, które wpływa bezpośrednio na układ nerwowy istot ludzkich i powoduje, że ich mózg traci zdolność krytycznej analizy rzeczywistości (dzięki czemu władcy państwa utrzymują swoich obywateli w absolutnym posłuchu), ich bombowiec zostaje zestrzelony przez zamaskowane w lasach jednostki obrony przeciwlotniczej. Ostatecznie obaj trafiają do oddziałów karnych, które zostają wysłane na północ kraju na wojnę z wrogim Chontem. Maksym spotyka tam także swoich starych znajomych: Allu Zefa (niegdyś wziętego psychiatrę, teraz katorżnika) oraz Tika Fesku, przez przyjaciół nazywanego Dzikiem. Wkrótce wszyscy zesłańcy zostają załadowani do czołgów i wypchnięci za linię frontu. Atak pancerny zamienia się w krwawą jatkę, z której ocaleją tylko nieliczni. Gaj tego szczęścia mieć już nie będzie.
Pojawienie się Maksyma w ustabilizowanym świecie Nieznanych Ojców musiało wywołać reperkusje. Tajemniczym przybyszem szybko zainteresowały się najwyższe czynniki państwowe, słusznie podejrzewając, że ma on potencjał tak wielki, iż będzie zdolny obalić dotychczasowy porządek społeczny. Rywalizujący ze sobą o wpływy i władzę urzędnicy postanowili więc przejąć kontrolę nad Kammererem. Prokurator generalny na poszukiwania Ziemianina wysyła Fanka, jednego z najlepszych pracowników podległego sobie Departamentu Śledczego. Gdy ten w końcu odnajduje Maksyma i sprowadza go do stolicy, do akcji wkracza budzący grozę Wędrowiec. Tym samym ziemski komandos o aparycji boga Apollina trafia w samo oko cyklonu. Lawirując między Prokuratorem a Wędrowcem, podejmie próbę zniszczenia znienawidzonego systemu wież, wierząc całym sercem w to, że dzięki temu uwolni wszystkich obywateli Kraju Nieznanych Ojców. Kto czytał powieść Strugackich, wie, że w finale cała intryga zostanie postawiona na głowie, a Kammerer… No właśnie, za dużo zdradzać nie można. Niech starczy stwierdzenie, że scenarzyści – czyli Eduard Wołodarski oraz poprawiający go małżeński tandem pisarski Marina i Siergiej Diaczenkowie – ani na jotę nie odeszli od fabuły powieści. To plus. Bo przecież książka Strugackich jest dziełem idealnym, a więc jakakolwiek ingerencja w intrygę wymyśloną przez autorów musiałaby przynieść negatywne efekty. Choć gdyby Bondarczuk podarował sobie patenty rodem z „Matriksa” w scenie finałowego pojedynku, film na pewno nic by na tym nie stracił…
Co zawodzi? Momentami – narracja. Niekiedy można bowiem odnieść wrażenie, że – montując film – autorzy niechcący nie wkleili kilku scen. Tym samym osoba, która nie zna książki (bądź też nie pamięta jej istotnych szczegółów), może się nieco pogubić w ciągu przyczynowo-skutkowym wydarzeń. Nie zostało na przykład należycie wytłumaczone, dlaczego katorżników wysłano na wojnę? Przeciwko komu w ogóle się bili? Co to są Chontia i Pandea? Skąd wziął się wrak białej łodzi podwodnej? Widzowie niewiele się też dowiedzą o samych Nieznanych Ojcach – kim byli wcześniej, jak doszli do władzy, dlaczego zdecydowali się na wprowadzenie w kraju totalitarnej dyktatury? A przecież Strugaccy piszą o tym dość dokładnie. Podobnie jak i o głoszonej przez Ojców ideologii. Niestety, zawód sprawia również sama scena ataku pancernego na sąsiadów z północy. W powieści przedstawiono ją z takim pietyzmem i nerwem, że można pomyśleć, iż autorzy wprost wzorowali się na relacjach z bitwy na Łuku Kurskim. Szkoda więc ogromna, że jej ekranowy odpowiednik wypada dość chaotycznie i blado. Mimo że specjalnie z myślą o niej Bondarczuk zamówił w charkowskiej fabryce imienia Małyszewa między innymi czołgi wzorowane na produkowanych jeszcze w Związku Radzieckim transporterach opancerzonych BTR-70… Sceną tą, kręconą na Krymie, realizatorzy filmu narazili się także miejscowym ekologom, którzy zarzucili ekipie, że doprowadziła do wyniszczenia chronionych gatunków żmij i beznogich jaszczurek (za co zresztą musiała zapłacić karę w wysokości 16,5 tysiąca hrywien).
Co może się podobać? Konsekwentnie budowany, od pierwszej do ostatniej minuty, ponury klimat filmu, z którym kontrastuje jedynie wiecznie uśmiechnięta facjata Stiepanowa-Kammerera. Nieźle prezentuje się scenografia; efekty specjalne, chociaż nie dorównują hollywoodzkim, nie rażą jednak sztucznością. Uczciwie zarobił na swoją pensję operator Maksim Osadczy, wieloletni kompan Bondarczuka, z którym pracował już przy „Dziewiątej kompanii”. Nie zawiedli aktorzy drugoplanowi, a przede wszystkim – chwalony przez samego Borysa Strugackiego – grający Wędrowca Aleksiej Sieriebriakow („Ładunek 200”, „Swoje dzieci”). W scenie finałowej swoim kunsztem dosłownie miażdży trzpiotowatego Wasilija Stiepanowa. Lepiej niż w części pierwszej wypada w roli Gaja Piotr Fiodorow; nieco więcej mają też do zagrania – i fakt ten wykorzystują z korzyścią dla siebie i dla obrazu – Andriej Mierzlikin („Franz + Polina” „Rosyjska gra”, „Huśtawka”), czyli filmowy Fank, oraz sam Fiodor Bondarczuk, który wcielił się w postać Prokuratora. Szkoda natomiast, że nie mieli zbyt wielu okazji, aby udowodnić swój wielki talent ani Siergiej Garmasz („Nasi”, „72 metry”, „12”, „Rosyjska gra”) w roli Allu Zefa, ani Gosza Kucenko („Paragraf 78 – Punkt pierwszy”, „Paragraf 78 – Punkt drugi, „Trzynaście miesięcy”) jako Dzik. Nie da się za to, niestety, powiedzieć zbyt wiele dobrego o grającej Radę Gaal Julii Snigir – podobnie jak w części pierwszej, aktorka bardziej skupia się na tym, aby przed kamerą ładnie wyglądać, niż grać. Nietrafiona zdaje się być także ścieżka dźwiękowa autorstwa doświadczonego kompozytora filmowego Jurija Potiejenko (obie Łukjanienowskie „Straże”, serial „Leningrad”, „Rosyjska gra”, „Ten, który gasi światło”), który stworzył typową muzyczną watę. I pomyśleć, że początkowo producenci chcieli powierzyć ten zaszczytny obowiązek Hansowi Zimmerowi…
Wszystkie minusy filmu i tak jednak bledną przy Wasiliju Stiepanowie. Ten sprawiający niezwykle sympatyczne wrażenie aktor, notabene absolutny debiutant, już stał się w Rosji obiektem kpin. Powstały nawet strony internetowe, których autorzy gromadzą niewybredne dowcipy na jego temat. Przykłady? Proszę: „W dniu swoich urodzin Stiepanow gasi świeczki na torcie uśmiechem”, „Kosmos istnieje, ponieważ lubi, kiedy lata w nim Stiepanow”, „Stiepanow to jedyny człowiek, z którym ściana nie dała rady zagrać w tenisa”, „U wielu mężczyzn lewe jądro jest niżej niż prawe. U Wasilija oba jądra są piękne”. I tak dalej, i tak dalej. Wszystko wskazuje na to, że nieszczęsny odtwórca roli Maksyma w świadomości młodszego pokolenia Rosjan zastąpi niebawem Wiaczesława Tichonowa, czyli filmowego Stirlitza, o którym przed laty opowiadano tryliony żartów. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przynamniej możemy być pewni, że jeśli któryś z reżyserów – może nawet sam Bondarczuk – zdecyduje się w przyszłości na ekranizację dwóch pozostałych powieści o Kammererze, to będzie się rozglądał za innym aktorem do tej roli.
koniec
10 maja 2009

Komentarze

09 V 2021   13:49:34

Zestawiłbym ten film z "Trudno być bogiem" Alekseja Germana. To dwie różne drogi interpretacji książek Strugackich. Bondarczuk je zubaża, German uniwersalizuje i na ich kanwie kreśli porażającą swym iście boschowskim rozmachem fantasmagorię.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
Sebastian Chosiński

21 IV 2024

Mariupol to prawdopodobnie najboleśniej doświadczone przez los ukraińskie miasto w toczonej od ponad dwóch lat wojnie. Oblężone przez wojska rosyjskie, przez wiele tygodni sukcesywnie niszczone ostrzałami z lądu, powietrza i morza. Miasto zamordowane po to, by złamać opór jego mieszkańców i ukarać ich za odrzucenie „ruskiego miru”. O tym opowiada dokument Maksyma Litwinowa „Mariupol. Niestracona nadzieja”.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.