Fantastyka Bliskiego Zasięgu: Trzecia Apokalipsa [Konstantin Łopuszanski „Listy martwego człowieka” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl
W przypadku „Listów…” trudno mówić o akcji. Film Łopuszanskiego to w zasadzie kilkanaście niezależnych obrazów, połączonych osobą głównego bohatera, starego naukowca targanego wyrzutami sumienia – tym większymi, że zdaje on sobie sprawę, iż nigdy już nie zdoła odkupić win. To również jego osobista porażka. Kiedyś przecież był idealistą, marzył o lepszej przyszłości dla Eryka, a tymczasem – oczywiście w sposób symboliczny – ściągnął na świat hekatombę ofiar. I, co gorsza, wbrew naturze – on przeżył, pogrzebawszy swego syna w ruinach doszczętnie zdewastowanego miasta. Zaprezentowana przez reżysera wizja apokalipsy nie byłaby tak wstrząsająca, gdyby nie idealnie współgrające z koncepcją scenariusza pozostałe elementy filmu, czyli obraz i dźwięk. Zdjęcia Nikołaja Pokopcewa to prawdziwy majstersztyk. Odpowiednie filtry, ustawienia kamery, sposób kadrowania – wszystko to nadaje ogranym do bólu w kinie katastroficznym schematom zupełnie nową formę wizualną. I pomyśleć, że takie efekty udało się osiągnąć praktycznie bez zastosowania zdjęć trickowych. Na widza potężnie oddziałuje również ścieżka dźwiękowa filmu – i niekoniecznie chodzi tutaj o muzykę, raczej o dźwięki docierające zza kadru. Nieustanne zgrzyty, sprzężenia, świdrujące niskie tony drążą umysł i wdzierają się do podświadomości. Ból przeszywający ciała bohaterów odczuwa się niemal realnie. Czy tak właśnie czuli się ludzie umierający wskutek choroby popromiennej po katastrofie w Czarnobylu? Oby nigdy nie było nam dane poznać odpowiedź na to pytanie… Główną rolę naukowca Laskera Łopuszanski powierzył weteranowi radzieckiego kina i teatru, pięćdziesięciosiedmioletniemu wówczas Rołanowi Bykowowi. Aktor ten urodził się w Kijowie w 1929 roku, u progu Wielkiego Głodu na Ukrainie. Po ukończeniu szkoły średniej w 1947 roku złożył papiery do wszystkich najważniejszych szkół aktorskich i filmowych w Związku Radzieckim. Nie przyjęto go jednak ani do Państwowego Instytutu Sztuk Teatralnych (GITIS), ani do Wszechzwiązkowego Państwowego Instytutu Kinematografii (WGIK); nawet szkoła działająca przy Moskiewskim Akademickim Teatrze Artystycznym (MChAT) odrzuciła podanie Bykowa. Jednym nie podobał się jego wzrost (a raczej jego brak), innym – dykcja. Ostatecznie podjął studia w szkole teatralnej imienia Borisa Sczukina, która w tamtym czasie działała przy stołecznym Teatrze imienia Jewgienija Wachtangowa. Pod koniec studiów znalazł zatrudnienie w Teatrze Młodego Widza (TJuZ), co jest o tyle istotne, że tematyce młodzieżowej pozostał wierny – nie tylko jako aktor, ale również reżyser filmowy i teatralny – do końca swojej kariery. W kinie zadebiutował w 1954 roku w dramacie obyczajowym Władimira Basowa i Mstisława Korczagina „Szkoła męstwa"; rozgłos zdobył natomiast rok później rolą w „Poemacie pedagogicznym” Aleksieja Masliennikowa i Mieczysławy Majewskiej. Następne lata znaczone były kolejnymi wybitnymi kreacjami: w poświęconym oblężeniu Leningradu „Bałtijskom niebie” (1959) Władimira Wiengierowa, „Szynelu” (1959) Aleksieja Batałowa, „Ja szagaju po Moskwie” (1963) Gieorgija Danieliji, „ Andrieju Rublowie” (1966) Andrieja Tarkowskiego, „Komisarzu” (1967) Aleksandra Askoldowa, „Kontroli na drogach” (1971) Aleksieja Giermana, „Cziczerinie” (1986) Aleksandra Zarchiego oraz w dramacie wojennym Yolande Zauberman, powstałym w koprodukcji białorusko-francuskiej, już pod upadku Kraju Rad, „Ja – Iwan, ty – Abraham” (1993). Jego najwybitniejszym osiągnięciem reżyserskim był natomiast dramat młodzieżowy „Strach na wróble” („Czuczeło”, 1983), w którym obsadził swoją żonę Jelenę i pasierba Pawła Sanajewa. Bykow zmarł w Moskwie jedenaście lat temu, całą swoją karierą potwierdzając, jak bardzo mylili się ci, którzy pięćdziesiąt lat wcześniej nie dawali mu żadnych szans w zawodzie aktora. Poza Bykowem w filmie Łopuszanskiego nie wystąpili wybitni aktorzy. Nazwiska większości z nich – jak na przykład Josifa Ryklina („Ostanowiłsia pojezd” Wadima Abdraszytowa), Niny Griakałowej („Psie serce” Władimira Bortka według Michaiła Bułhakowa), Wiery Majorowej (melodramat Olgi Żuliny „Pocełuj nie dlia priessy” z ubiegłego roku), Swietłany Smirnowej („Rosyjska arka” Aleksandra Sokurowa i serialowa wersja „Zbrodni i kary” sprzed dwóch lat), Wadima Łobanowa („Stalingrad” Jurija Ozierowa i serial Bortki na podstawie „Mistrza i Małgorzaty”) czy Wiktora Michajłowa („Chrustaliow, maszynu!” Aleksieja Giermana) – skojarzą zapewne tylko najbardziej zatwardziali wielbiciele radzieckiej i rosyjskiej kinematografii. Nieco bardziej znaną postacią był, pojawiający się zwykle w charakterystycznych rolach doświadczonych życiem starców, kijowianin Wacław Dworżecki (rocznik 1910), który swój filmowy debiut zaliczył dopiero w wieku pięćdziesięciu ośmiu lat – w czteroczęściowym dramacie wojenno-szpiegowskim Władimira Basowa „Szczit i miecz”. Później zagrał jeszcze między innymi w opartym na opowiadaniu Lwa Tołstoja „Ojcu Sergiuszu” (1978) Igora Tałankina, fantastycznonaukowym obrazie Riczarda Wiktorowa „Czieriez tiernii k zwiozdam” (1980), thrillerze wojennym „Teheran 43” (1980) Aleksandra Ałowa i Władimira Naumowa, historycznym eposie Grigorija Kochana „Jarosław Mądry” (1981), romantycznej komedii Eldara Riazanowa „Zapomniana melodia na flet” (1988) oraz wstrząsającym dramacie politycznym o czasach Wielkiego Terroru „Zaszczitnik Siedow” (1988) Jewgienija Cymbała. Po raz ostatni wystąpił przed kamerą w 1993 roku; w tym samym roku zmarł. Autorem niezwykle oszczędnej, minimalistycznej wręcz muzyki do „Listów martwego człowieka” był Aleksandr Żurbin – absolwent konserwatorium w Taszkiencie (w klasie wiolonczeli). W historii radzieckiego rocka zapisał się po wsze czasy jako twórca pierwszej w Kraju Rad rock-opery „Orfeusz i Eurydyka”, po raz pierwszy wystawionej w Leningradzie w 1975 roku. Później skomponował muzykę do czternastu musicali i kilku baletów. Po upadku Związku Radzieckiego wyjechał do Stanów Zjednoczonych, skąd wrócił do ojczyzny parę miesięcy po wydarzeniach 11 września 2001 roku (cudem przeżył katastrofę wież World Trade Center, znajdując się nieopodal miejsca katastrofy). Dzisiaj muzyką filmową zajmuje się już tylko hobbystycznie. Filmowy debiut Konstantina Łopuszanskiego wypadł nad wyraz okazale. Nagrody zdobyte na festiwalach filmowych w Warnie, Mannheim, Madrycie i Tbilisi były jak najbardziej zasłużone. Krytycy chwalili przede wszystkim filozoficzną warstwę obrazu, która nasuwała im nieodparte skojarzenia nie tylko z fantastycznonaukowymi obrazami Tarkowskiego, ale również z dziełami twórców, których autor „Stalkera” uważał za swoich wielkich mistrzów, a więc Ingmara Bergmana czy Roberta Bressona. Łopuszanski pozostał zresztą wierny tej stylistyce również w swoich następnych filmach. Zrealizowany w koprodukcji ze Szwajcarami i Niemcami z Zachodu „Posietitiel muzieja” (1989) przedstawiał świat po katastrofie ekologicznej, z kolei „Russkaja simfonija” (1994) – uważana za ostatnią odsłonę trylogii zapoczątkowanej „Listami martwego człowieka” – przedstawiała nadchodzącą dopiero apokalipsę, mający odbyć się nad Rosją Straszny Sąd. Co ciekawe, w pierwszym z wymienionych dzieł wystąpiło – jako statyści – ponad tysiąc osób chorych psychicznie. Kolejny film, „Koniec wieku”, reżyser nakręcił dopiero w 2001 roku, choć scenariusz był już gotowy do realizacji pięć lat wcześniej. Początkowo odrzucono go jednak z powodu zbyt dużego budżetu, jaki zaplanowano. Kiedy już powstał, dość znacznie odbiegał od pierwotnych zamierzeń. W efekcie poczynionych zmian ta kameralna opowieść o toksycznych relacjach matki z córką stała się najgorzej ocenianym obrazem Łopuszanskiego. Mimo to Rosyjska Akademia Filmowa brała go pod uwagę jako rodzimego kandydata do Oskara za 2001 rok. Jak wiadomo, nic z tego jednak nie wyszło. Pięć lat później zapomniany już nieco autor przypomniał o sobie kolejnym świetnym filmem, ponownie utrzymanym w stylistyce – nazwijmy umownie – tarkowsko-fantastycznej. Za scenariusz znów odpowiadał reżyser do spółki z Wiaczesławem Rybakowem, a był on adaptacją wyjątkowo mrocznej powieści Arkadija i Borysa Strugackich „ Pora deszczów”.
|