Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 22 września 2023
w Esensji w Esensjopedii

Michael Mann
‹Wrogowie publiczni›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWrogowie publiczni
Tytuł oryginalnyPublic Enemies
Dystrybutor UIP
Data premiery17 lipca 2009
ReżyseriaMichael Mann
ZdjęciaDante Spinotti
Scenariusz
ObsadaChristian Bale, Johnny Depp, Channing Tatum, Leelee Sobieski, Billy Crudup, Stephen Dorff, Giovanni Ribisi, Emilie de Ravin, Marion Cotillard, David Wenham, Lili Taylor, Shawn Hatosy, Stephen Graham, Stephen Lang, Matt Craven, Carey Mulligan, James Russo, Branka Katic
MuzykaElliot Goldenthal
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania140 min
WWW
Gatunekdramat, sensacja
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Wrogowie publiczni: Profesjonalizm i pasja
[Michael Mann „Wrogowie publiczni” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Michael Mann powraca do kin z filmem o gangsterach z lat 30. Na pierwszy rzut oka łatwo jest pomylić „Wrogów publicznych” z wcześniejszą „Gorączką": mamy dwie główne postaci (stróża prawa i gangstera), skoki na bank, pościgi i strzelaniny. Mimo oczywistych podobieństw w obu filmach reżyser porusza jednak odmienną tematykę.

Dominik Herman

Wrogowie publiczni: Profesjonalizm i pasja
[Michael Mann „Wrogowie publiczni” - recenzja]

Michael Mann powraca do kin z filmem o gangsterach z lat 30. Na pierwszy rzut oka łatwo jest pomylić „Wrogów publicznych” z wcześniejszą „Gorączką": mamy dwie główne postaci (stróża prawa i gangstera), skoki na bank, pościgi i strzelaniny. Mimo oczywistych podobieństw w obu filmach reżyser porusza jednak odmienną tematykę.

Michael Mann
‹Wrogowie publiczni›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWrogowie publiczni
Tytuł oryginalnyPublic Enemies
Dystrybutor UIP
Data premiery17 lipca 2009
ReżyseriaMichael Mann
ZdjęciaDante Spinotti
Scenariusz
ObsadaChristian Bale, Johnny Depp, Channing Tatum, Leelee Sobieski, Billy Crudup, Stephen Dorff, Giovanni Ribisi, Emilie de Ravin, Marion Cotillard, David Wenham, Lili Taylor, Shawn Hatosy, Stephen Graham, Stephen Lang, Matt Craven, Carey Mulligan, James Russo, Branka Katic
MuzykaElliot Goldenthal
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania140 min
WWW
Gatunekdramat, sensacja
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Jestem zażenowany postawą recenzentów „Wrogów publicznych”, osób rzekomo mających pewien wgląd w historię kinematografii, tak łatwo wpadających w pułapkę perspektywy, z której reżyser Michael Mann jest widziany wyłącznie jako reżyser „Gorączki”. Rozumowanie jest proste: jest Złodziej, jest goniący go Policjant, jest mniej lub bardziej epickie widowisko, są auta, pościgi, padają strzały, giną ludzie, więc wszystko jest jasne i łatwo się odnieść. Skoro Mann „Gorączką” ustanowił wysoki standard w kinie sensacyjnym, to teraz wystarczy mu jedynie powielać swoje dokonanie z 1995 roku i odcinać tylko kupony od własnego sukcesu.
Tak?
Nie.
Struktura filmów reżyserowanych przez Manna jest o wiele bardziej wyrafinowana, niż mogłoby się wydawać, czytając te wszystkie banialuki o kostiumowej „Gorączce” i innych równie mądrych porównaniach, których wspólnym mianownikiem wydaje się być odbiór tego czy innego filmu wyłącznie jako pojedynku dwóch nieprzebierających w środkach charakterów. To starcie widzimy w najbardziej prymitywnej postaci, kiedy Pacino i De Niro czy Depp i Bale stoją naprzeciw i rozmawiają albo strzelają do siebie, jednak czy w trakcie lub po seansie zadajemy sobie pytania: z czego to wynika? Co z tego wynika? Mam wrażenie, że pozostanie przy wierzchniej warstwie filmu, zaledwie jednej z bardzo wielu znajdujących się pod spodem, czyni szkodę dokonaniom Manna.
Głównym motywem każdego filmu amerykańskiego reżysera jest oczywiście walka. Jeżeli jednak sprowadzimy to pojęcie wyłącznie do fizycznego starcia pomiędzy dwoma bohaterami na ekranie, stracimy z oczu bardzo wiele istotnych szczegółów. W każdym dziele Manna spotykamy się z typowymi dla tego twórcy postaciami: są to mężczyźni niezwykle oddani własnej profesji. Zawodowcy, którzy pojęli w pełni tajniki swojego zawodu i niemal w filozoficzny sposób zaakceptowali, ile kosztuje ich wykonywanie własnej pracy. Tej pracy są gotowi podporządkować i poświęcić inne aspekty życia: relacje emocjonalne z kobietami, zgromadzone dobra materialne, właściwie wszystko, co może przyjść nam na myśl, co nie jest bezpośrednio związane z wykonywanym zajęciem. Postacie i ich profesja w filmach Manna to układ naczyń ściśle ze sobą połączonych. Ze swojej pracy czerpią poczucie wolności, w pracy się realizują, bez pracy nie są w stanie żyć.
Artystyczne powodzenie „Gorączki” to nie tylko obsesyjna Mannowska precyzja w kreowaniu widowiskowych sekwencji napadów i strzelanin. To również nie wyjątkowo charyzmatyczni i silni aktorzy (a trudno wyobrazić sobie mocniejszy, bardziej energetyczny duet od Pacino – De Niro), wcielający się w swoje role. To również nie czynniki techniczne, dzięki którym wizjonerstwo reżysera w zakresie obrazu i dźwięku uczyniło z „Gorączki” dzieło, które nawet dzisiaj, po blisko piętnastu latach od premiery, może spokojnie rywalizować z filmami akcji nakręconymi przy użyciu zaawansowanych, nowoczesnych środków.
„Gorączka” zasadza się na dwóch scenach, do których wszystkie pozostałe są zaledwie efektownym przygotowaniem. To dwa momenty, w których życiowe ścieżki bohaterów muszą się przeciąć. Obaj się spotykają i rozmawiają – w pierwszej scenie w kawiarni, przy użyciu słów, w drugiej już tylko gestami, które znaczą dla nich samych i dla uważnego widza znacznie więcej. Chociaż ciągle mamy do czynienia z tym osławionym pojedynkiem Policjanta i Złodzieja, gonitwą, pościgiem, strzelaniną, dochodzimy do kolejnego sensu – że obie postacie są do siebie bardzo podobne w tym, co robią. Inne przekonania, inne motywy, które zadecydowały o tym, że stanęli po przeciwnych stronach prawa, zupełnie ustępują ważniejszej sprawie. Dla nich, będących teraz u kresu swojej podróży, celem była pogoń za wolnością, za realizacją, za profesjonalnym spełnieniem.
Podobnych motywów należy szukać w późniejszym filmie Manna, a mianowicie w „Zakładniku”. Ich znalezienie nie będzie trudne. Tom Cruise to kolejny profesjonalista – co z tego, że zawodowy zabójca? Jest on przede wszystkim doskonale zorganizowanym, przygotowanym i zorientowanym człowiekiem o niezwykle wyraźnej filozofii życiowej. Stojący po przeciwnej stronie Jamie Foxx to również zawodowiec, tyle że w innym fachu. Jego postać jest prawdopodobnie najlepszym taksówkarzem w Los Angeles, jednak jako człowiek stanowi zupełne przeciwieństwo dla bohatera Cruise’a – brak mu pewności siebie i motywacji w osiąganiu wyznaczonego celu. Z pozoru „Zakładnik” jest zbrojną nocną gonitwą po lokalach i klubach Miasta Aniołów. Kiedy jednak przyjrzymy się uważniej relacji Zabójcy i Taksówkarza, dostrzeżemy ciekawą rzecz. W każdej kolejnej scenie zmuszony okolicznościami Foxx staje się coraz bardziej mężczyzną, takim jakby chciałby być: odważnym i zdecydowanym. W ostatnich scenach już doświadczony i spełniony Foxx w niemal archetypiczny sposób przezwycięża Cruise’a – osobę, która w toku filmu udzieliła mu znaczących wskazówek i z konieczności (a może i z potrzeby) funkcjonowała jako duchowy mentor.
Pewni siebie faceci zdominowali także „Miami Vice”, obraz Manna niedoceniony przez widownię chyba z najbardziej błahego powodu, jaki można sobie wyobrazić. Film nosi ten sam tytuł, co kultowy serial o policjantach z połowy lat 80. Gdyby zamienić nieszczęsny tytuł na inny i w ten sposób uciąć potrzebę doszukiwania się odniesień do telewizyjnego widowiska, film okazuje się być świetnie zrobioną historią, trzymającą się niezwykle blisko realiów pracy policjantów z przybraną fałszywą tożsamością. W tej historii główny bohater grany przez Colina Farrella musi podporządkować swoje prywatne życie i osobiste sprawy zawodowemu celowi – brzmi znajomo, prawda? Udaje mu się to bardziej niż nieco targanemu emocjami partnerowi, granemu przez Jamiego Foxxa. Jako para obaj funkcjonują niezwykle skutecznie, świetnie się uzupełniając. Tutaj uwidacznia się jeszcze jeden stały motyw w męskim świecie Manna – lojalność pomiędzy dwiema osobami, połączonymi relacją jednocześnie zawodową i przyjacielską. Konsekwencje dokonywanych wyborów są dla Farrella niezwykle trudne, a balansowanie na granicy prawa staje się niebezpieczne, co w finale prowadzi do bolesnego, ale koniecznego rozstania bohatera z kobietą. Dopiero po tym filmowy Sonny Crockett staje się postacią spełnioną.
W tym momencie dochodzimy do najnowszego dzieła Manna, do „Wrogów publicznych”. Bardzo łatwo pomylić ten film z omawianą „Gorączką”, bo paralele są aż zbyt oczywiste: główny bohater John Dillinger, grany przez Johnny’ego Deppa, rabuje banki, a jego tropem rusza specjalista z dopiero tworzącego się FBI Melvin Purvis (w tej roli Christian Bale). Poszczególne sceny, oglądane z wierzchu, wydają się bardzo podobne. Tyle że ich treść jest zupełnie inna.
O ile „Gorączka” uświadamiała, że prawdziwy Policjant nie różni się od prawdziwego Złodzieja, o tyle we „Wrogach publicznych” Mann dotyka innych kwestii. Pozornie chodzi o pojedynek pomiędzy Dillingerem i Purvisem, jednak od samego początku postać Bale’a wydaje się za mało eksponowana. Łatwo jest powiedzieć w tym momencie o reżyserskich błędach, zbyt słabej grze odtwórcy Batmana czy postawić inne równie chybione tezy. W przypadku filmów Manna, wiedząc przynajmniej trochę o sposobie pracy tego twórcy, ostatnie, co można powiedzieć na głos, to stwierdzić, że coś zostało dograne w niewłaściwy sposób. Nieprzemyślane. Niedokończone. Niespełnione.
Nic z tych rzeczy. Jeżeli chcemy przyjrzeć się motywowi pojedynku we „Wrogach publicznych”, to powinniśmy sięgnąć szerzej, poza dwie główne postacie. Film jest o walce jednego, właściwie samotnego człowieka z całym systemem, o tyle przewrotnej, że człowiek ten jest z punktu widzenia prawa przestępcą. Polski widz niewiele może wiedzieć o prawdziwym Johnie Dillingerze ponad to, że faktycznie rabował on środkowoamerykańskie banki w pierwszej połowie lat 30. ubiegłego wieku, w okresie głębokiego kryzysu ekonomicznego. Dillinger był gwiazdą, a jego popularność, zwłaszcza wśród biedniejszych warstw amerykańskiego społeczeństwa, brała się z umiejętnego i świadomego wpasowania się w mit Robin Hooda, czyli tego, który rabuje bogatych (choć niekoniecznie po to, żeby oddać biednym). Prawdziwy Dillinger był elegancki, szarmancki i dbał o swoje dobre imię w prasie na tyle, na ile było to możliwe w zakresie wykonywanej profesji.
Naprzeciw niego stanął nie kto inny, tylko sam J. Edgar Hoover, administrator FBI, którego pozycja w tamtych czasach była dalece słabsza od późniejszych osiągnięć z lat 50. i 60. Dla młodego wówczas Hoovera walka o świadomość społeczeństwa, w której federalna policja byłaby niezbędna do ścigania przestępców, i w ten sposób o przychylność polityków, była priorytetem znacznie ważniejszym od złapania jakiegoś Dillingera. Niemniej uczynił on z Dillingera wroga publicznego numer jeden: ikonę, wcielenie zła, osobę, której złapanie miało zadecydować o przyszłości narodu.
W tym historycznym kontekście tkwi sedno motywu pojedynku we „Wrogach publicznych”. Trudno oczekiwać, by tak zręczny twórca jak Mann sam chciał dać się złapać w pułapkę swojego wcześniejszego sukcesu „Gorączki” i doprowadził do spotkania Dillingera z Purvisem (czy, nie daj Boże, z samym Hooverem). W filmie jest scena ich wspólnej rozmowy, jednak jest ona zupełnie daleka od tego, co widzieliśmy w „Gorączce”, chociaż – ponownie – słowa wydają się podobne. Jeden mówi: „Ja cię złapię”, a drugi bezczelnie odpowiada „A ja i tak ucieknę, choćby miałoby mnie to kosztować życie”. Brakuje natomiast wyraźnie tego porozumienia, oświadczenia o tym, jak ścigający jest podobny do ściganego.
Purvis jest w tym filmie częścią systemu, tego samego, do którego należą Hoover i inni, wtedy jeszcze nieudolni, agenci federalni, niewspółpracujący ze sobą policjanci i inni. Po drugiej stronie jest Dillinger z lojalnymi kolegami zawodowcami (ten nielojalny, narwany i nieskupiony na fachu Baby Face Nelson jest symptomatycznie przyczyną wielu kłopotów) oraz jego kobieta, prawdziwa oaza w porównaniu do przestępczego zajęcia bohatera. Postać Billie Frechette, świetnie kreowana przez Marion Cotillard, stanowi wyraźne odstępstwo w zestawieniu z wcześniejszymi filmami Manna. Za jej sprawą cała opowieść nabiera czytelnie romantycznych tonów. Jest to samo w sobie interesujące, ponieważ w wielu filmach gangsterskich cała romantyczna warstwa wiąże się raczej z fajnie przedstawionymi przestępcami czy policjantami, jeżdżącymi fajnymi samochodami i mającymi fajne narzędzia. Tutaj, we „Wrogach publicznych”, Mann odkrywa wielką pasję Dillingera do Frechette, zupełnie nietypową dla bohaterów wcześniejszych filmów, może za wyjątkiem „Ostatniego Mohikanina”.
Długo nie mogłem wyjść ze zdumienia, że reżyser postanowił skręcić właśnie w tę stronę. Jest bohater, który ucieka, który ma swoją profesję, ale ma też miłość, której jest szczerze oddany. Jego zaangażowanie jest tak wielkie, że gotów jest dokonać kroku niewyobrażalnego dla poprzednich postaci Manna, postąpić zupełnie wbrew rozsądkowi tylko po to, by móc być przy ukochanej. Po zastanowieniu już po seansie, uświadomiłem sobie, że Dillinger jest dlatego tak barwną i pełną postacią we „Wrogach publicznych”, ponieważ pozwala sobie w swoim życiu równocześnie i na profesję, i na pasję, w żadnym momencie nie rezygnując z żadnej z nich. W ten sposób staje się inny, bogatszy od Vincenta Hanny, Neila McCauleya, Sonny’ego Crocketta i pozostałych pamiętnych męskich charakterów.
Ostatnie sceny wywierają równie silny emocjonalny wpływ, co finał „Gorączki” (to być może jedyne uprawnione porównanie dla obu tych filmów). I to nawet nie dlatego, że klamra spinająca cały obraz ma naturę niezwykle sentymentalną. O wiele bardzie poruszające jest zachowanie jednej z postaci stojącej po stronie prawa Charlesa Winsteada (Stephen Lang), który przypomina jeszcze jeden znany motyw z repertuaru Manna – o potrzebie doprowadzenia do końca powierzonej powinności i następującym po tym wewnętrznym spokoju.
Jeżeli grzechem Michaela Manna jest sięganie po pewne szablony funkcjonujące w kinie sensacyjnym (i często stworzone przez samego reżysera – vide „Gorączka” i „Miami Vice”) tylko po to, by móc opowiedzieć za każdym razem inną historię, to ja proszę, by twórca grzeszył jak najwięcej. Recenzentom, dla których dzieła Manna - tak naprawdę niewiele różniące się ze względu na sposób ich tworzenia od tego, co robił za życia Kubrick - są wyłącznie efektownymi widowiskami, życzę o wiele więcej uwagi i wnikliwości.
koniec
22 lipca 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Gdy ofiarą pada gliniarz…
Sebastian Chosiński

20 IX 2023

W trzy lata po tym jak przeniósł na ekran powieść szwedzkiego prozaika Pera Wahlöö „Morderstwo na 31 piętrze”, estoński reżyser Peeter Urbla zabrał się za ekranizację kolejnego skandynawskiego kryminału. Tym razem padło na dzieło Karla Arnego Bloma, które w wersji filmowej otrzymało tytuł „Błędne koło”.

więcej »

Fundacja: Sez. 1. odc. 8. Poświęcenie niejedno ma imię
Marcin Mroziuk

18 IX 2023

Z jednej strony trudno nie podziwiać wysiłku i ryzyka podjętego przez imperatora, z drugiej zaś strony jego osobowość okazuje się naprawdę przerażająca. Sporo emocji dostarcza nam również obserwowanie burzliwej rozmowy Gaal Dornick i cyfrowej wersji Hariego Seldona, a także walki o przejęcie kontroli nad Niepokonanym.

więcej »

East Side Story: Bohaterowie i zdrajcy
Sebastian Chosiński

17 IX 2023

Gdy w 1942 roku sytuacja na froncie wojny niemiecko-radzieckiej stała się dla Sowietów bardziej niż dramatyczna, dowództwo Armii Czerwonej ściągało posiłki z całego kraju. Na pierwszą linię walk trafiali syberyjscy Jakuci, jak również mieszkańcy Kaukazu i republik środkowoazjatyckich, w tym Uzbecy. O tym właśnie opowiada mający premierę przed kilkoma miesiącami dramat wojenny „Uzbeczka” Akbara Bekturdijewa.

więcej »

Polecamy

Peregrynacje wyssane z palca

Z filmu wyjęte:

Peregrynacje wyssane z palca
— Jarosław Loretz

Podróże międzygwiezdne de luxe
— Jarosław Loretz

E.T. wersja hard
— Jarosław Loretz

Ogrodowy nielot
— Jarosław Loretz

Mumii podejście drugie
— Jarosław Loretz

Mumia z gwiazd
— Jarosław Loretz

Pracownik idealny
— Jarosław Loretz

Niech się mury… drzewią?
— Jarosław Loretz

Interpol muzealny
— Jarosław Loretz

Gdy w domu brakło kombinerek
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Wrogowie publiczni: Ze śmiercią mu do twarzy
— Tomasz Rachwald

Z tego cyklu

Gangsterzy z różnych stron świata
— Ewa Drab, Urszula Lipińska, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Chłopcy z filmowej ferajny
— Urszula Lipińska

Ze śmiercią mu do twarzy
— Tomasz Rachwald

Człowiek z blizną
— Urszula Lipińska

I Mann stworzył mężczyznę
— Urszula Lipińska

Tegoż twórcy

Moleskine: Dwie kreski koki
— Dominik Herman

Ci wspaniali mężczyźni w swoich błyszczących samochodach
— Urszula Lipińska

Przedsiębiorstwo "Killing Taxi Tour"
— Marcin Łuczyński

Wtajemniczony
— Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Moleskine: Patos w ryzach
— Dominik Herman

Moleskine: Przesłanie poszło w las
— Dominik Herman

Moleskine: Dwie kreski koki
— Dominik Herman

Moleskine: Czy patrzysz uważnie?
— Dominik Herman

Moleskine: Wysmakowane ciasteczka
— Dominik Herman

Moleskine: Portret mordercy
— Dominik Herman

Moleskine: Film o biegnących ludziach
— Dominik Herman

Odtwórz to jeszcze raz, Sam
— Dominik Herman

Krótko o filmach: Kwiecień 2002
— Michał Chaciński, Artur Długosz, Dominik Herman, Eryk Remiezowicz

Czysta przyjemność
— Dominik Herman

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.