Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ołeś Janczuk
‹Metropolita Andriej›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMetropolita Andriej
Tytuł oryginalnyВладыка Андрей
ReżyseriaOłeś Janczuk
ZdjęciaWitalij Zimowiec
Scenariusz
ObsadaSerhij Romaniuk, Taras Postnikow, Irina Mak, Fedir Strigun, Taras Żyrko, Orest Ogorodnik, Galina Daliawska, Lembit Ulfsak, Oksana Woronina, Janusz Juchniecki, Jarosław Muka, Oleg Cona, Oleg Triepowski, Wiktoria Janczuk, Ołeś Janczuk
MuzykaWołodymir Gronski
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiUkraina
Czas trwania126 min
Gatunekdramat, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

East Side Story: Jak nie skłamać, ale i prawdy nie powiedzieć
[Ołeś Janczuk „Metropolita Andriej” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Ołeś Janczuk jest jednym z najambitniejszych reżyserów filmowych na Ukrainie, od lat podejmującym tematy związane z najnowszą historią swojej ojczyzny. „Metropolita Andriej” to wysokobudżetowy i niezwykle prestiżowy dla naszych wschodnich sąsiadów obraz o Andrieju Szeptyckim, przez ponad cztery dekady przywódcy unitów w Galicji Wschodniej. Dla Ukraińców to bohater i (niemal) święty, dla niektórych Polaków – zdrajca. Jaka jest prawda? Niestety, z filmu Janczuka tego się nie dowiemy…

Sebastian Chosiński

East Side Story: Jak nie skłamać, ale i prawdy nie powiedzieć
[Ołeś Janczuk „Metropolita Andriej” - recenzja]

Ołeś Janczuk jest jednym z najambitniejszych reżyserów filmowych na Ukrainie, od lat podejmującym tematy związane z najnowszą historią swojej ojczyzny. „Metropolita Andriej” to wysokobudżetowy i niezwykle prestiżowy dla naszych wschodnich sąsiadów obraz o Andrieju Szeptyckim, przez ponad cztery dekady przywódcy unitów w Galicji Wschodniej. Dla Ukraińców to bohater i (niemal) święty, dla niektórych Polaków – zdrajca. Jaka jest prawda? Niestety, z filmu Janczuka tego się nie dowiemy…

Ołeś Janczuk
‹Metropolita Andriej›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMetropolita Andriej
Tytuł oryginalnyВладыка Андрей
ReżyseriaOłeś Janczuk
ZdjęciaWitalij Zimowiec
Scenariusz
ObsadaSerhij Romaniuk, Taras Postnikow, Irina Mak, Fedir Strigun, Taras Żyrko, Orest Ogorodnik, Galina Daliawska, Lembit Ulfsak, Oksana Woronina, Janusz Juchniecki, Jarosław Muka, Oleg Cona, Oleg Triepowski, Wiktoria Janczuk, Ołeś Janczuk
MuzykaWołodymir Gronski
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiUkraina
Czas trwania126 min
Gatunekdramat, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
W czasach Związku Radzieckiego Ukraińcy, jak wszystkie narody Kraju Rad, karmieni byli komunistyczną agitacją. Literatura, film, teatr, malarstwo – wszystkie dziedziny sztuki – podporządkowane zostały jednemu tylko celowi: całkowitemu zsowietyzowaniu dawnych mieszkańców Czerwonej Rusi. Wydatnie miały w tym pomóc z jednej strony dzieła promujące nowych bohaterów, takich jak chociażby rewolucjonista „Szczors” (1939), któremu swoją epopeję poświęcił sam Ołeksandr (Aleksandr) Dowżenko, z drugiej natomiast – przepuszczone przez sowiecką maszynkę do propagandy obrazy poświęcone klasycznym bojownikom o wolność narodu ukraińskiego, jak Bohdan Chmielnicki, którego w 1941 roku na polecenie Józefa Stalina wysławiał na ekranie Igor Sawczenko. Taki stan rzeczy trwał praktycznie do końca lat 80. ubiegłego wieku. Dopiero wtedy, gdy za czasów Gorbaczowowskiej pierestrojki zelżała cenzura, mogły powstać pierwsze niezakłamane filmy odnoszące się do historii Ukrainy. Jednym z pierwszych reżyserów, którzy skorzystali z twórczej wolności, był Ołeś (Ołeksandr) Janczuk. Urodził się on w 1956 roku w Fastowie niedaleko Kijowa. Mając dwadzieścia osiem lat, został absolwentem Narodowego Kijowskiego Uniwersytetu Teatru, Kina i Telewizji imienia Iwana Karpenko-Karego (KNUTKiT), w którym studiowali również między innymi Władimir Bortko, Roman Bałajan czy Oksana Bajrak. Po szkole podjął pracę jako asystent reżysera w studiu filmowym imienia Dowżenki; w fabule zadebiutował w 1989 roku średniometrażowym obrazem „W dalieku dorogu”. Rozgłos przyniósł mu jednak dopiero dwa lata później pierwszy pełnometrażowy dramat „Gołod 33”, opowiadający o wielkim głodzie na Ukrainie widzianym oczyma dziecka. Powstał on na podstawie powieści emigracyjnego pisarza Wasyla Barki, a scenariusz napisał doskonale znany w Polsce miłośnikom literatury science fiction i fantasy Siergiej Diaczenko. Film uhonorowany został nawet główną nagrodą na I Wszechukraińskim Festiwalu Filmowym w Kijowie.
Po wielkim sukcesie artystycznym, jaki odniósł – powstały jeszcze w czasach Związku Radzieckiego – „Gołod 33” reżyser postanowił pozostać wierny tematyce historycznej. Pierwszy film Janczuka zrealizowany w niepodległej już Ukrainie, zatytułowany (po rosyjsku) „Atentat. Osiennieje ubijstwo w Miunchenie”, wszedł na ekrany w 1995 roku. Jego bohaterem był Stepan Bandera, przywódca jednej z frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN-B), który dał się we znaki zarówno Polakom (jeszcze w okresie międzywojennym), jak i Sowietom. Film przedstawia przede wszystkim jego powojenne, emigracyjne losy – od 1947 do 1959 roku, kiedy to w stolicy Bawarii został zamordowany przez agenta KGB. W Banderę wcielił się Jarosław Muka, który później zagrał także w innych filmach Janczuka. Po pięciu kolejnych latach w ukraińskich kinach pojawił się dramat wojenny „Niepokoriennyj”, spokojnie mogący uchodzić za hagiograficzną biografię Romana Szuchewycza alias Tarasa Czuprynki – generała Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) i jednego z najważniejszych działaczy tzw. banderowców (OUN-B). To właśnie on, w czasie gdy jego polityczny zwierzchnik siedział w niemieckim obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen, odpowiedzialny był za rzezie Polaków na Wołyniu w 1943 roku. Po pokonaniu hitlerowców Szuchewycz walczył z bolszewikami aż do 1950 roku, kiedy to wpadł w obławę przygotowaną przez NKWD. Dzisiaj jest jednym z Bohaterów Ukrainy, a ten honorowy tytuł przyznał mu prezydent Wiktor Juszczenko. Tę samą tematykę Janczuk podjął również w nakręconym w 2004 roku obrazie „Żelieznaja sotnia”, którego bohaterami uczynił żołnierzy UPA, krótko po zakończeniu wojny uciekających z terenów opanowanych przez Armię Czerwoną i Ludowe Wojsko Polskie do gościnnej Bawarii.
Po ukończeniu „trylogii banderowskiej” ukraiński reżyser postanowił, wciąż pozostając w orbicie zainteresowania najnowszą historią swojej ojczyzny, stworzyć dzieło o nieco innym charakterze – biografię metropolity Andrieja (Romana) Szeptyckiego, przez greckokatolickich (unickich) Ukraińców uznawanego za (niemal) świętego, przez Polaków – w najlepszym razie – za postać bardzo kontrowersyjną. Janczukowi udało się zebrać budżet w wysokości dziesięciu milionów hrywien, z czego osiemdziesiąt procent tej kwoty wysupłało Ministerstwo Kultury, resztę dołożył natomiast między innymi działający w Stanach Zjednoczonych od 1940 roku Kongres Ukraińców (który współfinansował także trzy wcześniejsze jego obrazy). Scenariusz został ponoć zaakceptowany nawet przez Watykan. Zdjęcia realizowano przede wszystkim we Lwowie, Wiedniu i Rzymie; jedną ze scen, w której metropolita Szeptycki spotyka się z patriarchą rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, nakręcono w Czernihowie, ponieważ Rosjanie nie zgodzili się na wpuszczenie ekipy filmowej na teren swojego państwa. Oficjalna premiera filmu miała miejsce czwartego września ubiegłego roku. Kim jest jego bohater? To postać obdarowana przez los niezwykle skomplikowaną biografią. Ród Szeptyckich pochodził ze wschodniej Galicji i miał zarówno korzenie ukraińskie, jak i polskie. Przyszły metropolita przyszedł na świat w 1865 roku w rodzinnym majątku w Przyłbicach. Jego ojcem był ziemianin hrabia Jan Kanty Szeptycki, matką natomiast Zofia Ludwika, córka najsłynniejszego polskiego komediopisarza Aleksandra Fredry. Roman uczył się i studiował w Krakowie, Wrocławiu i Wiedniu. Kiedy miał dwadzieścia trzy lata, wstąpił do zakonu bazylianów w Dobromilu nieopodal Lwowa i to właśnie wtedy przyjął imię zakonne Andriej (Andrzej). W 1900 roku papież Leon XIII mianował go metropolitą halicko-lwowskim. Jako przywódca unitów był rzecznikiem ich zjednoczenia z Cerkwią Prawosławną. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej poparł utworzenie niepodległej Ukrainy, mimo że jego rodzony brat Stanisław Szeptycki, uważający się za Polaka, dosłużył się w wojsku II Rzeczypospolitej stopnia generalskiego.
Po wrześniu 1939 roku metropolita Andriej prowadził bardzo chwiejną politykę – starał się lawirować między bolszewikami i nazistami, w zależności od tego, w czyich rękach akurat znalazła się zachodnia Ukraina. Zdarzyło mu się wysłać listy gratulacyjne zarówno do Adolfa Hitlera (po zajęciu Lwowa przez Wehrmacht w 1941), jak i do Józefa Stalina (po wyzwoleniu Ukrainy spod okupacji niemieckiej w 1944 roku). Choć nigdy bezpośrednio nie poparł zbrodniczych działań Ukraińskiej Powstańczej Armii, to jednak także ich nie potępił. Kiedy doszło do rzezi na Wołyniu, w wyniku których – jak się szacuje – życie straciło nawet do stu pięćdziesięciu tysięcy naszych rodaków, uznał, że to nie UPA ich wymordowała. Zmarł 1 listopada 1944 roku, a w jego pogrzebie – co też znamienne – uczestniczyła kompania honorowa wojsk radzieckich. Metropolitę pochowano w podziemnej krypcie lwowskiego archikatedralnego soboru św. Jura. W latach 50. i 60. ubiegłego wieku dwukrotnie podjęto w Watykanie starania o beatyfikację Szeptyckiego, ale wnioski duchownych greckokatolickich zostały wówczas odrzucone; nie tak dawno podjęto trzecią próbę, lecz jaki będzie jej efekt – nie sposób jeszcze dzisiaj orzec. W każdym razie trudno pozbyć się wrażenia, że jednoznacznie hagiograficzna biografia autorstwa Ołesia Janczuka powstała również po to, aby osobom starającym się o uczynienie metropolity błogosławionym dać do ręki kolejny argument.
Początek filmu został przez reżysera chronologicznie dość mocno poszatkowany, co poniekąd można zrozumieć jako zabieg artystyczny (uwypuklający już na wstępie najważniejsze chwile z biografii bohatera), ale nie zmienia w niczym faktu, że nieco utrudnia to połapanie się w kolejności wydarzeń. Najpierw obserwujemy więc dziesięcioletniego Romana (jest więc 1875 rok), który wraz ze swoją matką modli się przed jednym z ołtarzy we lwowskim kościele. Na twarzy chłopca widać malujące się uduchowienie, nieomal mistyczną ekstazę, co – jak można sądzić – należy potraktować za pierwszy przejaw jego późniejszej świętości. Potem następuje nagły przeskok i reżyser przedstawia nam końcowy efekt owej cudownej epifanii – grupę najwierniejszych uczniów i słuchaczy zebranych nad grobem Szeptyckiego w soborze świętojurskim (1944). Trzeci obrazek cofa z kolei akcję o cztery lata i pokazuje, w jaki sposób NKWD zmusiło do współpracy, polegającej na inwigilowaniu metropolity, niejakiego Stefana Pawluka, osobę z najbliższego otoczenia duchownego. Następnie cofamy się w czasie o prawie sześć dekad (do roku 1888) i jesteśmy świadkami krótkiej prywatnej audiencji, o jaką wystarała się hrabina Fredro – tak właśnie nazywana w filmie, nie zaś (po drugim mężu) Szeptycka – u papieża Leona XIII. Poza nią w watykańskich ogrodach z Ojcem Świętym spotkali się także dwaj jej synowie, starszy Roman oraz młodszy Kazimierz, o którym będzie jeszcze mowa. To właśnie po tym wydarzeniu Szeptycki ostatecznie zdecydował się rozpocząć karierę duchowną i wstąpić do zakonu bazylianów. Myli się jednak ten, kto uważa, że od tej chwili akcja filmu popłynie już wartkim strumieniem we właściwym kierunku. W tym bowiem momencie Ołeś Janczuk funduje kolejny żabi skok w tył, tym razem jednak tylko o pięć lat. W 1883 roku, po ukończeniu krakowskiego gimnazjum, przyszły metropolita udaje się na wakacje do rodzinnego majątku, gdzie poznaje swoją kuzynkę Zosię. To jeszcze dziewczynka, kilka lat młodsza od niego – ale, jak widać, w planach rodziny „zakontraktowano” już związek tych dwojga. Podczas odbywającego się wieczorem balu Roman ma na sobie mundur huzara cesarsko-królewskiej armii. Zosia wierzy, że po odbyciu rocznej służby w Krakowie młodzieniec wróci na Ukrainę i nic już nie stanie na przeszkodzie ich rodzącej się miłości.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 2. Elementy układanki zaczynają do siebie pasować
Marcin Mroziuk

19 IV 2024

Z jednej strony trudno nam zachować powagę, gdy obserwujemy, jak bardzo zachowanie Lucy nie pasuje do zwyczajów i warunków panujących na powierzchni. Z drugiej strony w miarę rozwoju wydarzeń wygląda na to, że właśnie ta młoda kobieta ma szansę wykonać z powodzeniem misję, która na pierwszy rzut oka jest ponad jej siły.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.