Film Siergieja Snieżkina przeraża w jeszcze większym stopniu niż książka Pawła Sanajewa. Idealnie bowiem obrazuje wszystkie potworności, jakie dorośli mogą wyrządzić bezbronnemu i niewinnemu dziecku. W powieści świat pokazany jest z perspektywy Saszy, dużo więc jest w jego obserwacjach typowo dziecięcej naiwności, która na wiele zachowań babci każe spoglądać z pewnym ironicznym dystansem i niezrozumieniem; na ekranie mamy już do czynienia z czystym naturalizmem. Nina Antonowna to stara, zaniedbana, gruba, ordynarna i toksyczna bardziej niż sarin kobieta, która pała zwierzęcą wręcz nienawiścią do wszystkiego i wszystkich. Ten misternie budowany od pierwszych minut portret nikczemnej staruszki z biegiem czasu nabiera jednak także innych barw. Dowiedziawszy się nieco więcej o jej przeszłości, widz nie może pozostać obojętnym – gdzieś tam, na dnie serca, rodzi się w nim współczucie. Reżyser nie daje jednak możliwości, by zagościło ono na dłużej, by okrzepło. Zło, nawet jeśli jest czymś usprawiedliwione, nie przestaje przecież być tylko Złem. Obraz Snieżkina opiera się przede wszystkim na fenomenalnej roli Swietłany Kriuczkowej. Wielkość jej talentu znamionuje fakt, że grana przez nią postać nie stała się na ekranie jedynie wzbudzającą litość karykaturą, ale inkarnacją najpotworniejszych wspomnień z dzieciństwa. Gdyby Paul Leni dziś kręcił swój legendarny horror „Gabinet figur woskowych” (1924), powinien obok cara Iwana Groźnego i Kuby Rozpruwacza umieścić Ninę Antonownę Sawieliewą. I nie byłoby w tym żadnej przesady.
Młodziutkiego Saszę Sawieliewa zagrał siedmioletni w chwili realizacji filmu Sasza Drobitko (rocznik 2001). Mimo młodziutkiego wieku, chłopiec ma już na koncie kilka ról filmowych oraz teatralnych. Pojawił się między innymi w serialu obyczajowym Andrieja Krasawina „Błudnyje dieti” oraz w dwuczęściowym melodramacie Anny Gries’ „Dieriewienskij romans” (oba z 2009 roku). I wcale nie zanosi się na to, aby na tym miał poprzestać. W Ninę Antonowną, babcię Aleksandra, wcieliła się – urodzona w 1950 roku w mołdawskim Kiszyniowie – Swietłana Kriuczkowa. Zanim została studentką szkoły aktorskiej działającej przy Moskiewskim Akademickim Teatrze Artystycznym (MChAT), dane jej było pracować jako ślusarz i laborantka. W kinie zadebiutowała niewielką rolą w obyczajowym obrazie Aleksieja Korieniewa „Bolszaja pieriemiena” (1972), w którym wystąpiła u boku Jewgienija Leonowa. Trzy lata później spotkała się z nim ponownie na planie młodzieżowego dramatu Witalija Mielnikowa „Starszy syn”. W 1981 roku po raz pierwszy miała przyjemność pracować z Nikitą Michałkowem, który zaprosił ją do udziału w reżyserowanej przez siebie tragikomedii „Krewniacy”; później Kriuczkowa pojawiła się jeszcze w jego Oscarowych „Spalonych słońcem” (1994). Do udanych epizodów swojej kariery aktorka zaliczyć może również występy w obrazach Rołana Bykowa („Strach na wróble”, 1983) oraz Karena Szachnazarowa („Kurier”, 1986). Ostatnio zagrała natomiast znaczący epizod (Annę Achmatową) w biograficznym dramacie z życia poety Josifa Brodskiego „
Półtora pokoju, czyli sentymentalna podróż do ojczyzny” (2009) Andrieja Chrżanowskiego. Dziadek Saszy, czyli towarzysz Siemion Michajłowicz Sawieliew – a w rzeczywistości legendarny radziecki aktor Wsiewołod Sanajew – zawdzięcza swoją twarz nie mniej znanemu od ekranowego pierwowzoru Aleksiejowi Pietrence, którego czytelnicy „Esensji” mieli już okazję poznać przy okazji recenzji „
12” (2007) Michałkowa, „
Bukietu bzu” (2007) Pawła Łungina oraz „
Iluzji strachu” (2008) Ukraińca Aleksandra Kirienki. W tym roku natomiast aktor stanął przed kolejnym nie lada wyzwaniem zawodowym – w biograficznym serialu Władimira Krasnopolskiego i Walerija Uskowa „Wolf Messing: Widiewszyj skwoz’ wriemia” wcielił się w postać… Józefa Stalina.
Olgę, matkę Saszy, czyli Jelenę Sanajewą, jedyną z żyjących jeszcze dramatis personae historii opowiedzianej w „Pochowajcie mnie pod podłogą”, zagrała wciąż urzekająca urodą Maria Szukszyna, córka legendarnej pary aktorskiej, znanej przede wszystkim z „
Kaliny czerwonej” (1973) – Wasilija Szukszyna i Lidii Fiedosiejewej. Maria urodziła się w 1967 roku, a już półtora roku później zadebiutowała jako aktorka w ojcowskich „Dziwnych ludziach” (1969). Jako niespełna pięcioletnia dziewczynka pojawiła się też w „Pogwarkach” (1972), a po kolejnych dwóch – u boku matki – w „Ptakach nad miastem” Siergieja Nikonienki. Na kolejną propozycję musiała czekać szesnaście lat; zagrała wówczas, ponownie z matką, w „Wiecznym mężu” (1990) Jewgienija Markowskiego według prozy Fiodora Dostojewskiego. Początkowo Szukszyna juniorka nie chciała jednak wcale zostać aktorką. By wyrwać się z zaklętego artystycznego kręgu, podjęła studia w Instytucie Języków Obcych i przez kilka lat pracowała nawet jako tłumaczka. Jak się jednak okazało, przysłowie o jabłku, które niedaleko pada od jabłoni, w jej przypadku zyskało kolejne potwierdzenie. Do ponownego występu przed kamerą namówił Marię Piotr Todorowski, który zaproponował jej rolę w młodzieżowym dramacie obyczajowym z lat 50. ubiegłego wieku „Kakaja czudnaja igra” (1995). Później poszło już z górki: „Amerykańską córkę” (1995) Szachnazarowa, „Cyrk sgorieł, i klouny razbieżalis” (1998) Władimira Bortki, „Bez winy winowatyje” (2008) Gleba Panfiłowa czy „Kryszę” (2009) Borisa Graczewskiego aktorka może zaliczyć po stronie „przychodów”. Niestety, ma też na koncie udział w fatalnym mistycznym thrillerze science fiction Romana Prygunowa „
Indygo” (2008), o którym zapewne wolałaby jak najszybciej zapomnieć. Tolika, jej filmowego konkubenta, a później także męża (w rzeczywistości zaś Rołana Bykowa), zagrał prawie pięćdziesięcioletni Konstantin Worobjow, absolwent Państwowego Leningradzkiego Instytutu Teatru, Muzyki i Kinematografii (LGITMiK). Na swoim koncie ma on między innymi udane kreacje w politycznym komediodramacie Aleksieja Giermana „Chrustalow, samochód!” (1998) oraz wojennym dramacie psychologicznym „
Riorita” (2008) Piotra Todorowskiego. Warto wspomnieć jeszcze o pojawiającym się, co prawda tylko w epizodzie, ale za to jak znakomicie zagranym (lekarz homeopata), Waleriju Kucharieszynie – Trockim z „Romanowów” (2000) Gleba Panfiłowa, Henryku Schliemannie ze „Złota Troi” (2008) Igora Kalienowa czy też frontowym akordeoniście z „
Uciekając przed wojną” (2009) Aleksieja Kozłowa.
Scenariusz filmu wyszedł spod pióra autora powieści, choć informacji o tym w napisach nie umieszczono. Za kamerą stanął – urodzony w 1968 roku, absolwent WGIK-u – Władysław Gurczyn. Do świata filmu, po latach kręcenia reklamówek i wideoklipów, wkroczył dzięki Siergiejowi Snieżkinowi, który zatrudnił go do pracy nad serialem „Żenskij roman” (2004). Później z usług operatora korzystali jeszcze między innymi Konstantin Łopuszanski (fantastyczna „
Pora deszczów” według Braci Strugackich), Karine Folijanc (melodramat „A ja kocham żonatego”) oraz… Paweł Sanajew (sensacyjne „W grze”). Ścieżkę dźwiękową skomponował natomiast pochodzący z Petersburga Swiatosław Kuraszow (rocznik 1972), członek awangardowo-jazzowego zespołu Wołkowtrio. Jako autor muzyki filmowej na koncie ma już współpracę z Dmitrijem Mieschijewem („Miechaniczeskaja siuita”, „Dniewnik kamikadze”, „
Nasi”), Antonem Siwiersem („
Huśtawka”) oraz samym Snieżkinem („Breżniew”). Warto dodać jeszcze słówko o polskim akcencie: W filmie rozbrzmiewają bowiem śpiewane przez Marylę Rodowicz „Kolorowe jarmarki”, w rytm których Olga i Tolik pląsają – bo tańcem tego absolutnie nazwać nie można – na parkiecie w świecącej pustkami restauracji. Ot, wspomnienie czasów, kiedy polscy artyści byli w Kraju Rad cenieni nie mniej, a może nawet i bardziej, niż w swojej ojczyźnie.