Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (11)
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
W dzisiejszej edycji SPF znajdziecie krótkie recenzje „Planety 51”, „Avatara”, „Raju dla par”, „Rewersu”, „Domu złego” i „Zombielandu”.

Jakub Gałka

SPF – Subiektywny Przegląd Filmów (11)
[ - recenzja]

W dzisiejszej edycji SPF znajdziecie krótkie recenzje „Planety 51”, „Avatara”, „Raju dla par”, „Rewersu”, „Domu złego” i „Zombielandu”.

SPF, czyli Subiektywny Przegląd Filmów to cykl realizujący dokładnie to, co określa jego tytuł – autorzy „Esensji” przedstawiają swoje opinie na temat niedawno obejrzanych filmów. Każdy tekst będzie dzielony na cztery części. Jutro omawia produkcje, które niedługo wejdą na ekrany naszych kin, Dziś przedstawia filmy, które właśnie pojawiły się w Polsce, Wczoraj to produkcje nieco starsze, ale jeszcze obecne w kinach, a DVD – jak łatwo się domyślić – ukazuje filmy dostępne na płytach.

JUTRO:
Planeta 51 (40%)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Kolejna po „Potwory kontra Obcy” animacja odwołująca się do złotego okresu kina science-fiction i znów niespecjalnie interesująca dla dzieci i nie dość śmieszna dla rodziców. Dziurawa fabuła, bezzasadnie pojawiające się w niej gagi i wymuszone nawiązania do znanych filmów, podszywanie się pod produkty DreamWorksa (zielonoskórych obcych można spokojnie podstawić do tego schematu - a przecież choć scenarzystą jest odpowiedzialny za „Shreka” Joe Stillman, to bajka europejska, produkcji hiszpańskiej), żenujący poziom humoru niekoniecznie odpowiedni dla dzieci (lobotomia, spopielanie laserem, pałowanie przez policjantów, dwóch obściskujących się facetów, komentarze na temat penisa w rodzaju „w dziwnym miejscu masz antenkę”), niekonsekwencja w konstrukcji świata opartego na amerykańskich latach 50. (nie wiedzieć czemu pojawiają się tam hipisi w kolorowym minivanie), banalne i mało wyraziste przesłanie. Jedyne co ratuje ten film przed dotknięciem dna to przyzwoita (czytaj: przeciętna, nie wyróżniająca się na plus, ale też nie drażniąca) animacja i kilka scen, które wywołają uśmieszek na twarzach geeków dobrze znających mniej oczywistą niż „Gwiezdne wojny” klasykę kina sf. Dodatkowy punkcik za imię głównego bohatera – co prawda Lem to nie nawiązanie do Stanisława tylko do modułu statku Apollo (Lunar Excursion Module), ale jest szansa, że młodzież czytająca gdzieś o filmie trafi też mniej lub bardziej przypadkiem na informacje o polskim pisarzu.
DZISIAJ:
Avatar (100%)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Genialny film i magiczna podróż na inną planetę, którą zbrodnią jest odbywać inaczej niż w 3D (powiedziałbym, że w IMAXie, ale jako, że porównania nie mam, a w sieci pojawiają się różne opinie na temat różnych systemów 3D i ekranów, więc przesądzał nie będę – w warszawskim IMAXie, bodaj analogowym: sam miód). Ciężko jest powiedzieć czy Cameron w jakikolwiek sposób rewolucjonizuje kino, bo wbrew szumowi wokół 3D nie tylko w nim kryje się siła „Avatara”. Cameronowi udało się po prostu stworzyć absolutnie obcą planetę z jej krajobrazami, florą i fauną. Może niezbyt to wszystko spójne logicznie, może nieco wtórne (zwierzęta – tak samo jak i Obcy – przypominają bardzo faunę ziemską), ale bajecznie kolorowe i cudownie przedstawione. W tym sensie „Avatar” nie rozpocznie nowej epoki, że jego cudowna kamera 3D co najwyżej ułatwi kręcenie filmów, ale nie zapewni stworzenia z choćby „Oszukać przeznaczenie 5” arcydzieła wizualnego. Zwłaszcza, jeśli – to kolejny przejaw geniuszu reżysera – naśladowcy Camerona zamiast tak jak on skupić się na realizmie trójwymiarowego widzenia (film naśladuje stereoskopowość ludzkiego wzroku: efekt trójwymiaru zmienia natężenie w zależności od scen – im szerszy plan oglądamy tym efekt jest słabszy – a trójwymiarowość postępuje „w głąb” ekranu, a nie „wychodzi” do widza) postawią na zapewniające podskakiwanie publiczności w fotelach przedmioty wyfruwające z ekranu.
Drugie cudo, które widać na ekranie, czyli niesamowicie realistyczne stworzone komputerowo postacie to też bardziej ewolucja – pochodna filmów Petera Jakcsona i Roberta Zemeckisa – niż zaskakująca rewolucja. Co nie zmienia faktu, że nikt nigdy nie stworzył równie realistycznych postaci CGI, a sposób kręcenia – oparty na aktorach odgrywających całe sekwencje tak jak je widać później w filmie, a nie budowaniu ich po kawałku ze scenek granych na bluescreenie – pozwolił na wierne odtworzenie mimiki aktorów. Dzięki temu właśnie całość nie tylko robi niesamowite wrażenie, ale też pozwala całkowicie zatracić się w filmie – nie patrzymy na niebieskoskórych Na’vi jak na komputerowe stworki, ale pełnoprawnych aktorów. Dostrzegamy radość, gniew, miłość wypisane na ich twarzach, wierzymy w chemię między postaciami, podziwiamy siłę animowanego Sama Worthingtona i seksowną gibkość Zoe Saladany.
Wszystkie te rzeczy – realistyczny efekt 3D, genialna animacja komputerowa i kolorowa wizja Pandory – nie złożyłyby się na kompletny film, gdyby nie fabuła. Owszem, „Avatar” nie opowiada historii skomplikowanej, raczej wariację na dobrze znany temat, ale raz, że jest to temat nośny dramaturgicznie – z całego serca kibicujemy prymitywnym, ale czystym i szlachetnym Na’vi w walce z podstępnymi Ziemianami, a dwa, że wszystko to upakował Cameron w klasyczną fabułę przygodowego science-fiction. Nie żadne weird fantasy, cyberpunki, dark future, hard sf, ale klasyczna przygoda w kosmosie – poznawanie tajemniczego nowego świata, podróż przez lata świetlne, przebywanie w stanie nieważkości, kontakt z nowymi wytworami techniki (tak pokojowej jak i wojskowej), spotykanie odmiennych od nas Obcych... Cameronowi udało się pokazać tu te wszystkie emocje i odczucia jakie skryte są w chłopcu drzemiącym w każdym mężczyźnie (jeśli Czytelniczki uznają to za słuszne, mogą sobie rozciągnąć tę tezę na „w dziecku drzemiącym w każdym dorosłym”), nieważne czy chodzi o przygody Johna Cartera na Marsie, Tomka Wilmowskiego na Czarnym Lądzie, Old Shatterhanda wśród Apaczów czy sparaliżowanego Jake’a Sully patrzącego zafascynowanym wzrokiem małego chłopca na cuda jakie oferuje podróż kosmiczna (genialna scena przebudzenia z hibernacji po podróży) i obca Pandora. A widz śledzi to wszystko wraz z nim, skupiając się przez pierwszą część filmu (lepszą i dłuższą, bo przedstawiającą obcą planetę – w drugiej jest już bardziej standardowa walka dobrych ze złymi i nieco zbyt „ziemskie”, „indiańskie” obyczaje Na’vi) nie na bohaterze, ale na startujące za jego plecami statki i koptery, maszerujące roboty, biegających Obcych...
Raj dla par (20%)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Film, który nie może się zdecydować czy jest komedią głupią (humor: facet ociera się kroczem o innego, dzieciak robi kupę do sedesu stojącego na wystawie w sklepie) czy mądrą (pseudoprzesłanie: należy być wiernym, docierać się w związku i szukać w partnerze zalet, a nie wad). Efektem jest komedia nudna i nieśmieszna, bo nie zadowoli ani miłośników humoru fekalno-rozbieranego (w sumie i tak go niewiele), ani tych szukających inteligentnej i pouczającej satyry na związki damsko-męski (wydumane rozwiązania, niewiarygodna przemiana bohaterów). Najsmutniejszy w tym wszystkim jest udział Jeana Reno, który w Hollywood konsekwentnie podąża w dół równi pochyłej.
WCZORAJ:
Rewers (80%)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Ładna, stylowa zabawa kinem – gatunkami, formami – która gdzieś tam mimochodem opowiada o czasach stalinizmu. I najlepsze, że to ostatnie, nad czym pieją niektórzy krytycy, pozostaje w tle – najważniejsze jest opowiadanie historii z pogranicza obyczajowego kryminału i czarnej komedii. Oczywiście przesadne jest podniecanie się nawiązaniami i odczytywanie „Rewersu” jako dzieła „polskiego Tarantino” czy innego klasyka. Lankosz żongluje schematami i gatunkami, nie jest do końca spójny w swojej wizji – ale uczciwie się do tego przyznaje, nie ukrywa tego przed widzem, tylko zaprasza go do zabawy. I właśnie jako taką zabawę formą, świetnie zagraną, wciągającą (choć scenariusz specjalnie zaskakujący czy skomplikowany nie jest) warto „Rewers” odbierać. Z pewnością pozwoli to uniknąć rozczarowania filmem, który nie wiadomo jakim arcydziełem nie jest i jego treścią, która rozliczenia z historią spycha na plan daleki (choć scena, w której ukazuje się prawdziwa natura – zarówno osobista jak i zawodowa – postaci granej przez Dorocińskiego, jest naprawdę mocna i przejmująca). Warto bowiem po prostu cieszyć się seansem, dobrym aktorstwem, znakomitą scenografią, błyskotliwymi dialogami, przebłyskami humoru, a jeżeli w jakiś sposób „Rewers” wzbogaci świadomość o okrucieństwach epoki stalinizmu – tym lepiej dla widza. Dla mnie to film lżejszy, mniej przejmujący i nieco słabszy niż genialny „Dom zły”, ale wciąż na tyle znakomity by gorąco kibicować mu w drodze po Oscara („Rewers” ma tę wielką zaletę, że jest mniej hermetyczny i bardziej czytelny dla obcokrajowca niż obraz Smarzowskiego). Tylko wciąż nie mogę zrozumieć skąd w tak dopracowanym stylistycznie filmie wzięła się taka okropna charakteryzacja Agaty Buzek jako staruszki?
Dom zły (90%)
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Najlepszy polski film tego roku. Konsekwencja w formie, od strony wizualnej (genialne finałowe ujęcie, znakomite smaczki scenerii: nurzanie się w błocie, rozlany barszcz) i w kreacji postaci dużo większa niż w „Rewersie”. Tym co jednak wznosi „Dom zły” powyżej tego ostatniego to dramatyzm. Film Smarzowskiego jest mroczniejszy, mocniejszy, bardziej realistycznie nieprzyjemny, intensywniej daje po dupie zarówno w warstwie węższej (zło w ludziach: moralny brud przeciętnej rodziny na zapyziałej wsi) jak i szerszej (zło systemu: sprzyjającego wrabianiu, obmawianiu, szantażowaniu, sankcjonującego stan, w którym „nie ma czegoś takiego jak prawda”). Wszystko to w genialnym scenariuszu zazębiającym dwa plany czasowe (a te przeskoki Smarzowski świetnie wykorzystuje by utrzymać napięcie) i stopniowo odsłaniającym relacje między postaciami, właściwy bieg wydarzeń i ukryte za nimi motywy. Do tego znakomite aktorstwo tak na pierwszym (Dziędziel, Jakubik) jak i drugim planie (cała reszta) i świetna scenografia. I tylko minus za podtrzymywanie fikcji jakoby Polak (czy inny Ruski) po wypiciu kilku butelek (samogonu!) mógł w miarę racjonalnie myśleć, sprawnie się poruszać, uprawiać seks itp. No ale przeszkadza to w takim samym stopniu jak w „Weselu” – czyli w żadnym. Genialny dowód na to, że opowiadać o bolesnej i ważnej historii można bez martyrologii, łopatologii czy patosu, ale uprawiając wciągające kino gatunkowe.
Zombieland (60%)
WASZ EKSTRAKT:
70,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Przechwalona, miejscami tylko śmieszna komedyjka o niczym. Ani tu romzomcomu nie za wiele, ani też parodii filmów o zombie – choć to ostatnie akurat, szczególnie zasady niezbędne do przeżycia w świecie zombie pokazane na początku filmu, to najlepsza część filmu. Podobnie jak inne fragmenty – poza finałem, w którym jest tylko nudna jatka - w których żywe trupy się pojawiają (co nie jest wbrew pozorom oczywiste – większość filmu to rozpisana na kilka osób gadanina). Śmieszy zwłaszcza pierwsze zetknięcie bohatera z zombiakiem pod postacią uroczej sąsiadki z akademika. I gdyby się skupił reżyser na parodiowaniu horroru to byłoby nieźle, ale zamiast tego on woli rozwlekły wątek romantyczny, grzeczne pogaduszki o miłości, stracie, ważnych rzeczach w życiu, czy badanie kto jest bardziej dojrzały (dojrzewający?) – wymoczkowaty Eisenberg czy redneckowaty Harrelson. Efektem jest film, w którym przez całą środkową część nic się nie dzieje, no chyba, że widzowie jakimś cudem się podniecą razem z bohaterami demolowaniem sklepu – zapewne w zamierzeniu bardzo mądrą i śmieszną sceną z głębokim przesłaniem... Plus, ale niewielki, za niezłego Billa Murraya, średni za dobrą charakteryzację i efekty specjalne (co jest jednak oczywistością biorąc pod uwagę tematykę filmu) i duży za Woody’ego Harrelsona, który po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzem w graniu wieśniaków. Poza nim i scenami z kodeksem przetrwania właściwie nic nie zostaje w pamięci po seansie.
koniec
6 stycznia 2010

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
Sebastian Chosiński

17 IV 2024

Niby powinny cieszyć nas wielkie sukcesy odnoszone przez polskich artystów poza granicami kraju. A powieść Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” bez wątpienia taki sukces odniosła. Tyle że to sukces bardzo gorzki: po pierwsze – książka była typowym przejawem literatury socrealistycznej, po drugie – nie uchroniła autora przed rozstrzelaniem przez NKWD. Cztery dekady po jego śmierci na jej podstawie powstał w sowieckim Tadżykistanie telewizyjny serial.

więcej »

Co nam w kinie gra: Perfect Days
Kamil Witek

16 IV 2024

„Proza życia według klozetowego dziada” może nie brzmi za zbyt chwytliwy filmowy tagline, ale Wimowi Wendersowi chyba coraz mniej zależy, aby jego filmy cechowały się przede wszystkim potencjałem na komercyjny sukces. Zresztą przepełnione nostalgią „Perfect Days” koresponduje całkiem nieźle z powoli podsumowującym swoją twórczość Niemcem, który jak wielu starych mistrzów, powoli zaczyna odchodzić do filmowego lamusa. Nie znaczy to jednak, że zasłużony reżyser żegna się z kinem. Tym bardziej że (...)

więcej »

Fallout: Odc. 1. Odkrywanie realiów zniszczonego świata
Marcin Mroziuk

15 IV 2024

Po obejrzeniu pierwszego odcinka z jednej strony możemy poczuć się zafascynowani wizją postapokaliptycznego świata, w którym funkcjonują bardzo zróżnicowane, mocno od siebie odizolowane społeczności, z drugiej strony trudno nie ulec lekkiej dezorientacji, gdyż na razie brakuje jeszcze połączenia pomiędzy poszczególnymi wątkami.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Kinowe orgazmy
— Gabriel Krawczyk

Nigdy. Dotąd. Czegoś. Takiego. Nie widziałem.
— Konrad Wągrowski

A zombie runą, runą, runą, i pogrzebią stary świat
— Jarosław Loretz

Tango na błocie
— Beata Zatońska

Historia pewnej monety
— Dorota Smela

Tegoż twórcy

Krótko o filmach: Indianiątko Jonesiątko
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Krótko o filmach: Niesamowitość liczona w gramach
— Sebastian Chosiński

Kto ty jesteś? Symbiont mały!
— Sebastian Chosiński

Usłyszcie ich krzyk!
— Sebastian Chosiński

Krótko o filmach: Białe oczka i uśmiechnięta paszcza
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Człowiek z rozgoryczenia
— Piotr Dobry

Sztuka? Gdzieś zaginęła. Ale szlak został przetarty
— Gabriel Krawczyk

Idąc i patrząc
— Sebastian Chosiński

Esensja ogląda: Luty 2016
— Sebastian Chosiński, Marcin Mroziuk, Jarosław Robak, Konrad Wągrowski

Esensja ogląda: Czerwiec 2014 (1)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz, Agnieszka Szady

Tegoż autora

Więcej wszystkiego co błyszczy, buczy i wybucha?
— Miłosz Cybowski, Jakub Gałka, Wojciech Gołąbowski, Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Nieprawdziwi detektywi
— Jakub Gałka

O tych, co z kosmosu
— Paweł Ciołkiewicz, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Wszyscy za jednego
— Jakub Gałka

Pacjent zmarł, po czym wstał jako zombie
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Jakub Gałka, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jarosław Robak, Beatrycze Nowicka, Łukasz Bodurka

Chodzi o dobre historie i ciekawych bohaterów
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jakub Gałka, Kamil Witek, Konrad Wągrowski, Michał Kubalski

Porażki i sukcesy 2013, czyli filmowe podsumowanie roku
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Piotr Dobry, Ewa Drab, Grzegorz Fortuna, Jakub Gałka, Krzysztof Spór, Małgorzata Steciak, Konrad Wągrowski

Przygody drugoplanowe
— Jakub Gałka

Ranking, który spadł na Ziemię
— Sebastian Chosiński, Artur Chruściel, Jakub Gałka, Jacek Jaciubek, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Esensja ogląda: Wrzesień 2013 (2)
— Sebastian Chosiński, Jakub Gałka, Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.