East Side Story: Jak Rosjanie wystrychnęli talibów na dudków
[Andriej Kawun „Kandahar” - recenzja]
Opowiadając historię, której zakończenie znane jest od samego początku, autorzy filmu zawsze stają przed poważnym problemem. Jak utrzymać zainteresowanie widza, przykuć jego uwagę? Można to zrobić na różne sposoby. Na przykład pogłębiając portrety psychologiczne bohaterów albo też zaskakując efektami specjalnymi. Twórcy „Kandaharu” spróbowali obu tych metod. Spośród wszystkich rosyjskich bohaterów dzieła na plan pierwszy wysunięty został kapitan Szarpatow. Jak na dowódcę przystało, bierze on na swoje barki odpowiedzialność za los całej załogi. Niełatwe to zadanie, bo przecież z jednej strony musi dbać o morale i uchronić wszystkich przed pojawiającą się pokusą zdrady, z drugiej – nie może narażać życia swoich ludzi. Kiedy więc Władimir Iwanowicz decyduje się szkolić talibańskich pilotów, podejmuje tym samym bardzo niebezpieczną grę z wrogiem; nie ma on jednak wątpliwości co do tego, że pozorowana współpraca z islamskimi radykałami, to w ich sytuacji jedyna droga, która może otworzyć furtkę do wolności. Droga na dodatek skrajnie niebezpieczna – nie jest bowiem sztuką zasiąść za sterami maszyny, trzeba jeszcze wystartować, unieszkodliwić obecnych przez cały czas na pokładzie uzbrojonych po zęby strażników, a później umknąć niechybnemu pościgowi. Niemałą część budżetu filmu pochłonęły zdjęcia kombinowane. I choć nie dorównują one standardom, do jakich przyzwyczaili nas specjaliści z Hollywood, to jednak pozostawiają całkiem przyzwoite wrażenie. Scena ostrzelania Iła-76 przez talibańskiego MiGa-21, sekwencje przedstawiające nalot bombowy na Kandahar czy też nocna panorama płonącego miasta – to bardzo solidne rzemiosło. Na dodatek wykonane przez samych Rosjan. Że mają już na tym polu spore doświadczenie, przekonywać nie trzeba; świadczy o tym chociażby dołączony przed laty do polskiego wydania DVD serialu „Konwój PQ-17” filmik dokumentalny obrazujący wykorzystane w nim komputerowe efekty specjalne. Jest czego zazdrościć! Tricki nie zepchnęły jednak, na szczęście, na dalszy plan czysto ludzkiego dramatu, a znakomicie dobrana obsada pozwoliła go dodatkowo uwypuklić. Aktorsko film prezentuje się powyżej średniej, choć wielbiciele talentu Andrieja Panina mogą poczuć się nieco rozczarowani faktem, że przez cały czas pozostaje on w cieniu Aleksandra Bałujewa – bezsprzecznie najjaśniej świecącej gwiazdy „Kandaharu”.
Pięćdziesięciodwuletniemu absolwentowi Moskiewskiego Akademickiego Teatru Artystycznego (MChAT) Aleksandrowi Bałujewowi, reżyser powierzył główną rolę – bohaterskiego dowódcy załogi kapitana Władimira Szarpatowa. Wierni czytelnicy „Esensji” mieli już okazję poczytać co nieco o tym aktorze przy okazji recenzji melodramatu „
Indi” Aleksandra Kirienki, historycznego „
Roku 1612” Władimira Chotinienki (oba z 2007 roku) oraz fantastycznej, choć mało nieudanej, „
Zakazanej Rzeczywistości” (2009) Konstantina Maksimowa. W nawigatora Aleksandra Zdora wcielił się natomiast jeden z najwybitniejszych współczesnych rosyjskich aktorów, obdarzony niezwykłą wręcz charyzmą Andriej Panin (rocznik 1962), pamiętny przede wszystkim ze znakomitych kreacji w „
Jeźdźcu o imieniu Śmierć” Karena Szachnazarowa i „
Kierowcy dla Wiery” Pawła Czuchraja (oba z 2004 roku); choć także jego ról w „
Swołoczy” (2006) Aleksandra Atanesiana, „
Morfinie” Aleksieja Bałabanowa, „
Iluzji strachu” Kirienki i „
Zaginionych na wojnie” Olgi Żuliny (wszystkie sprzed dwóch lat) nie sposób pominąć milczeniem. Trzecią wielką gwiazdą „Kandaharu” jest urodzony w Tule w 1963 roku Władimir Maszkow. Jeszcze przed ukończeniem MChAT-u, gdzie uczył się pod okiem Olega Tabakowa, zadebiutował główną rolą w obyczajowym filmie Anatolija Matieszki „Zielionyj ogon’ kozy” (1989); parę lat później zdobył rozgłos, pojawiając się w głośnych obrazach „młodych gniewnych” twórców rosyjskiego kina: Denisa Jewstigniejewa („Limita”, 1992) oraz Walerija Todorowskiego („Podmoskownyje wiecziera”, 1994). Gdy znalazł się w obsadzie przygodowej komedii Szachnazarowa „Amerykańska córka” (1995), po raz pierwszy dane mu było służbowo polecieć za Ocean, gdzie zresztą niebawem zakotwiczył na kilka lat. Zanim jednak do tego doszło, odniósł jeszcze wielki sukces, grając w historyczno-sensacyjnym „Złodzieju” Czuchraja juniora, za który zgarnął najważniejsze nagrody 1997 roku – w kategoriach „najlepszy aktor” (festiwal „Kinotawr”) oraz „najlepsza rola męska” („Nika”). W Stanach zagrał między innymi w „Dancing at the Blue Iguana” (2000) Michaela Radforda, „15 minutach” (2000) Johna Herzfelda (u boku Roberta De Niro), „Za linią wroga” (2001) Johna Moore’a (u boku Gene’a Hackmana), wreszcie w „Amerykańskiej rapsodii” (2001) Węgierki Évy Gárdos. Po powrocie do Rosji pojawił się natomiast w politycznym „Oligarsze” (2002) Pawła Łungina, serialu „Idiota” (2003) Władimira Bortki, „Polowaniu na piranię” (2006) Kawuna oraz thrillerze Karena Oganesiana „Domowoj” (2008). Dramatem wojennym „Papa” (2004), który był adaptacją sztuki Aleksandra Galicza, zadebiutował też jako producent, scenarzysta i reżyser.
Inżyniera pokładowego Aschata Abbiazowa zagrał pięćdziesięciotrzyletni Ukrainiec Bohdan Bieniuk. Urodzony w Bitkowie w obwodzie iwano-frankowskim, studiował aktorstwo w Państwowym Kijowskim Instytucie Sztuki Teatralnej, który ukończył w 1978 roku. Później trafił na dwa lata do kijowskiego Teatru Młodego Widza (TJuZ), by ostatecznie wylądować w Narodowym Ukraińskim Teatrze Dramatycznym imienia Iwana Franko. Pierwszą przygodę z filmem zaliczył jeszcze jako student, pojawiając się w przygodowym miniserialu – opartym na trzech powieściach Walentina Katajewa – „Wołny Cziornogo moria” (1975). Później można go było zobaczyć między innymi w wojennym obrazie Leonida Bykowa „Aty-baty, szli sołdaty…” (1976) oraz głośnym dramacie politycznym – według prozy Gieorgija Władimowa –„Wierny Rusłan” (1991) Władimira Chmielnickiego. Po upadku Związku Radzieckiego grał głównie w filmach ukraińskich, ostatnio we thrillerze Władimira Tichija „Tainstwiennyj ostrow” (2008). Najmłodszym z piątki głównych aktorów jest Aleksandr Gołubiew, który wcielił się w radiotelegrafistę Jurija Wszywcewa. Ten, urodzony w Moskwie, dwudziestosiedmiolatek po raz pierwszy pojawił się na ekranie w filmie „Niebiesa obietowannyje” Eldara Riazanowa, mając zaledwie… osiem lat. Właściwy debiut zaliczył jednak dopiero w 2004 roku – tuż po ukończeniu czteroletniego kursu aktorskiego prowadzonego przez Witalija Sołomina – w „Kursantach” Kawuna. Potem zagrał w sensacyjnym „Bumerze 2” (2005) Piotra Busłowa, „Polowaniu na piranię” (2006), dramatach „
Słowo jak głaz” (2007) Aleksieja Mizgiriowa i „Odnażdy w prowincyi” (2008) Jekatieriny Szagałowej; ubiegły rok natomiast – poza pracą na planie „Kandaharu” – upłynął mu przede wszystkim pod znakiem seriali: „Bracia Karamazow”, „Pelagia i biały buldog” Jurija Moroza oraz „Isajew” Siergieja Ursuliaka. W epizodach pojawili się jeszcze Maksim Klianow (znany z „
Roku 1612” Chotinienki) i Artiom Mazunow (mający na koncie „ogonki” w „
Przenicowanym świecie” Fiodora Bondarczuka oraz „
Carze” Łungina).
Głównym scenarzystą filmu jest ojciec reżysera Oleg Kawun (rocznik 1950). Po studiach aktorskich w Kijowie przeniósł się do Moskwy, gdzie w 1984 roku ukończył wydział scenariuszowy WGIK-u. Do tego momentu przez pięć lat tułał się po teatrach całego Związku Radzieckiego – od Riazania, poprzez Lwów, Tiumeń, Tomsk, Swierdłowsk (dzisiejszy Jekaterynburg), Togliatti, aż po stolicę Kraju Rad. Na początku lat 90. ubiegłego wieku wyreżyserował on dwa dramaty obyczajowe z życia młodzieży: „Kroki w konce wiesny” (1990) oraz „Bieg po sołniecznoj storonie” (1992); później zajął się już tylko pisaniem scenariuszy, także dla swego syna. Autorem ścieżki dźwiękowej jest, urodzony w 1978 roku, Darin Sysojew, współpracujący z Kawunem juniorem już wcześniej, przy okazji seriali „Wokzał” i „Kursanty”; poza tym opatrzył swoją muzyką także dramat obyczajowy Moroza „
Prostytutki” (2006). Za kamerą stanął natomiast Władimir Baszta (rocznik 1970), absolwent WGIK-u (1996), od dekady pracujący głównie dla telewizji: seriale „Kursanty” i „Wasza czest’” Kawuna, „Czerwona Kapela” Aleksandra Arawina oraz pełnometrażowe „Kontrakt na liubow” (2007) Ilji Chotinienki i Jelizawiety Liżyny oraz „Riealnyj papa” (2008) Siergieja Bobrowa. Warto jeszcze dodać, że montażystką filmu była Włoszka Gabriella Cristiani, od prawie czterech dekad współpracująca z Bernardo Bertoluccim („Ostatnie tango w Paryżu”, 1972; „Wiek XX”, 1976; „Ostatni cesarz”, 1987; „Pod osłoną nieba”, 1990). Po ukończeniu „Kandaharu” Andriej Olegowicz nie spoczął na laurach; jeszcze na ten rok (wrzesień) zapowiadana jest premiera jego kolejnego filmu – dramatu młodzieżowego „Dietiam do 16”, zaś w Wenezueli mają się rozpocząć zdjęcia do kontynuacji „Polowania na piranię”, w którym to obrazie potwierdził już swój udział Władimir Maszkow.