East Side Story: Wojenny „bojewik” zakazany na Ukrainie! [Aleksander Samochwałow, Boris Rostow „Jesteśmy z przyszłości 2” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Dwa lata temu wielkim hitem w rosyjskich kinach był obraz Andrieja Maliukowa „Jesteśmy z przyszłości”. To specyficzne połączenie filmu wojennego z melodramatem przyprawionym szczyptą fantastyki tak bardzo przypadło do gustu widzom, że niemal natychmiast przystąpiono do pracy nad częścią drugą. Podpisali się pod nią debiutanci – Aleksandr Samochwałow i Boris Rostow. I, niestety, na ekranie to widać. Bo choć od strony technicznej obraz się broni, od fabularnej – woła o pomstę do nieba!
East Side Story: Wojenny „bojewik” zakazany na Ukrainie! [Aleksander Samochwałow, Boris Rostow „Jesteśmy z przyszłości 2” - recenzja]Dwa lata temu wielkim hitem w rosyjskich kinach był obraz Andrieja Maliukowa „Jesteśmy z przyszłości”. To specyficzne połączenie filmu wojennego z melodramatem przyprawionym szczyptą fantastyki tak bardzo przypadło do gustu widzom, że niemal natychmiast przystąpiono do pracy nad częścią drugą. Podpisali się pod nią debiutanci – Aleksandr Samochwałow i Boris Rostow. I, niestety, na ekranie to widać. Bo choć od strony technicznej obraz się broni, od fabularnej – woła o pomstę do nieba!
Aleksander Samochwałow, Boris Rostow ‹Jesteśmy z przyszłości 2›EKSTRAKT: | 40% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
| Tytuł | Jesteśmy z przyszłości 2 | Tytuł oryginalny | Мы из будущего - 2 | Reżyseria | Aleksander Samochwałow, Boris Rostow | Zdjęcia | Ilja Djomin | Scenariusz | Aleksander Szewcow | Obsada | Igor Pietrenko, Władimir Jagłycz, Aleksiej Barabasz, Dmitrij Stupka, Jekatierina Klimowa, Denis Karasjow, Iwan Krasko, Władysław Reznik, Ostap Stupka, Kirył Połuchin, Kristina Kuzmina, Kirył Kiaro, Natalia Surkowa, Anna Niekrasowa, Oleg Trifonow | Muzyka | Aleksander Pantykin | Rok produkcji | 2010 | Kraj produkcji | Rosja | Czas trwania | 98 min | Gatunek | SF, wojenny | Zobacz w | Kulturowskazie | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
„ Jesteśmy z przyszłości” Andrieja Maliukowa (reżyseria) i Eduarda Wołodarskiego (ostateczna wersja scenariusza) podbiło przed dwoma laty serca rosyjskiej widowni. Opowieść o czterech młodych mieszkańcach Petersburga, trudniących się nielegalnym wygrzebywaniem wojennych pamiątek, które następnie sprzedawali kolekcjonerom, z miejsc, gdzie przed ponad sześcioma dekadami ich przodkowie toczyli zaciekłe walki z hitlerowskim najeźdźcą, cechowała się pewną świeżością w podejściu do tematu. Przede wszystkim dlatego, że starała się uczynić z odległej przecież czasowo Wielkiej Wojny Ojczyźnianej doświadczenie bliskie współczesnej młodzieży. Pozwoliło na to zastosowanie chwytu typowego dla kina fantastycznonaukowego, czyli wprowadzenie podróży w czasie jako elementu zawiązującego akcję. Bohaterowie, wśród których był nawet rosyjski skinhead (grany przez Władimira Jagłycza młodzian o ksywce Czerep), zostali przeniesieni z 2008 w 1942 rok – i to niemal prosto pod niemieckie kule. Zasmakowawszy wojny, całkowicie zmienili podejście do swojej profesji, czyli – mówiąc bez ogródek – okradania bezimiennych żołnierskich grobów. Jednemu z nich, Sierioży, nazywanemu Bormanem (którego grał Daniła Kozłowski), udało się nawet zakochać w pięknej sanitariuszce Ninie Polakowej, która jednak – jak sądził – straciła życie podczas kolejnej potyczki z nazistami. Wróciwszy w XXI wiek, porzucili dotychczasowe zajęcie, każdy z nich poszedł swoją drogą. Film, mimo oczywistych niekonsekwencji fabularnych, odniósł ogromny sukces; od razu więc zaczęto myśleć o nakręceniu jego kontynuacji. Nie był tym jednak zainteresowany ani Maliukow, ani Wołodarski, dlatego też pałeczkę musieli przejąć inni. Reżyserię powierzono dwóm debiutantom – Aleksandrowi Samochwałowowi oraz Borisowi Rostowowi. Samochwałow (rocznik 1973), absolwent Uniwersytetu Moskiewskiego, miał już pewne doświadczenie w produkcji filmowej. Wcześniej był odpowiedzialny za efekty specjalne między innymi w filmach wspomnianego już Andrieja Maliukowa (miniserial „Grozowyje Worota”, 2006; „ Jesteśmy z przyszłości”, 2008), Igora Zajcewa (wojenno-szpiegowski serial „Dywersant. Koniec wojny” z 2007 roku), Olega Pogodina („ Niepokonany”, 2009) oraz Witalija Worobjowa i Olega Bazilowa (serial „Desantura”, 2009); sztuki reżyserskiej uczył się natomiast od Wadima Szmieliowa („Kod Apokalipsisa”, 2007), Fina Andresa Puustusmyy („ 18/14”, 2007) oraz Fiodora Bondarczuka („ Przenicowany świat”, 2009). Co innego jednak kręcić pojedyncze sceny, a co innego trzymać pieczę nad całą – i to na dodatek wysokobudżetową – produkcją. Tym bardziej że, jeszcze nim film wszedł na ekrany, producentów spotkała przykra i w konsekwencji bolesna finansowo niespodzianka. Dzieła rosyjskich reżyserów tradycyjnie bowiem trafiają również do kin niepodległych dzisiaj państw, które w przeszłości stanowiły część Związku Radzieckiego; najbardziej pożądanymi dla nich rynkami są Kazachstan i Ukraina. Tymczasem władze Ukrainy nie wydały zezwolenia na dystrybucję dzieła Samochwałowa i Rostowa, o czym oficjalnie poinformowała Lidia Klimienko, naczelnik odpowiedniego wydziału w Ministerstwie Kultury. Dlaczego? Doprecyzowała Anna Czmil, szefowa Państwowej Służby Kinematografii w Kijowie: „To, w jaki sposób pokazano Ukraińską Powstańczą Armię, można jeszcze uznać za fantazję twórców. Ale to, jak przedstawieni zostali jej dowódcy, to typowe przeniesienie na nich rosyjskiej mentalności”. Poszło zwłaszcza o dwie sceny. W jednej z nich sotnik UPA popija samogon, w drugiej partyzanci bez śledztwa i sądu rozstrzeliwują cywili spędzonych do wykopanego w lesie wielkiego dołu. „Rozumiem, że film kończy się przyjaźnią bohaterów, ale przedstawienie Ukraińców jako banderowców i zdrajców, obraża nas i poniża” – podsumowała pani Czmil. W efekcie, chcąc zobaczyć drugą część „Jesteśmy z przyszłości”, nasi wschodni sąsiedzi będą musieli poczekać albo na edycję DVD, albo na prezentację obrazu w którejś z rosyjskojęzycznych stacji telewizyjnych. Po traumatycznych przeżyciach na polu bitwy pod Leningradem w 1942 roku oraz cudownym powrocie w czasy współczesne Borman i Czerep – to jedyni z czwórki głównych bohaterów pierwszej części filmu, którzy pojawiają się w sequelu – odmieniają swoje życie. Siergiej Fiłatow wykłada historię na uniwersytecie; trudno jednak uznać, by odniósł pedagogiczny sukces. Podczas gdy on opowiada o dramatycznych wydarzeniach z lata 1944 roku, studenci zajmują się swoimi sprawami; tylko jedna z młodych pań zapatrzona jest w niego jak w obrazek, prawdopodobnie dlatego, że przystojny wykładowca wpadł jej w oko. W tym czasie Oleg Wasiljew, chcąc spełnić dobry uczynek, udaje się z wizytą do nieznajomej kobiety, by oddać napisany przed laty, jeszcze w czasie wojny, list jej dziadka. To jedna z ostatnich pamiątek Olega po dawnych czasach, kiedy z kolegami rozgrzebywał żołnierskie groby na bitewnych polach. W mieszkaniu wpada mu w oko stara fotografia. Początkowo nie dowierza, ale gdy przygląda się jej bliżej, nie ma wątpliwości, że na zdjęciu, wraz z dwoma krasnoarmiejcami, jest sanitariuszka Nina Polakowa – dziewczyna, w której zakochał się Sierioża i która, jak sądzili, zginęła podczas niemieckiego natarcia w 1942 roku. Tylko że zdjęcie musiało zostać zrobione później, ponieważ na mundurze Niny naszyte są pagony, a te w Armii Czerwonej wprowadzono dopiero w roku bitwy na Łuku Kurskim. Co by znaczyło, że Polakowa jednak przeżyła. Z tą radosną wiadomością (i fotografią) Wasiljew natychmiast udaje się do Fiłatowa. Kiedy jakiś czas później obaj wybierają się na Ukrainę, aby wziąć udział w rekonstrukcji walk czerwonoarmistów z hitlerowcami i banderowcami, Siergiej w głębi duszy skrywa nadzieję, że może powtórzy się to, co stało się rok wcześniej, bo tylko w ten sposób będzie mógł podjąć jakąkolwiek próbę odnalezienia ukochanej. W lasach nieopodal Brodów w zachodniej Ukrainie, gdzie w lipcu 1944 roku oddziały Armii Czerwonej doszczętnie rozbiły, walczącą u boku hitlerowców, ukraińską Dywizję SS „Hałyczyna” (czyli „Galizien”), pasjonaci historii przygotowują się do odtworzenia przebiegu wydarzeń sprzed ponad sześćdziesięciu lat. Na miejsce zbiórki przybywają zapaleńcy nie tylko z Ukrainy, ale również z Rosji, aby odegrać role swoich przodków. Sierioża i Oleg przebierają się w mundury Armii Czerwonej, wielu gospodarzy paraduje natomiast w mundurach esesmańskich, jakie nosili żołnierze „Hałyczyny”. Obie strony, tak jak przed kilkoma dekadami, tak i teraz patrzą na siebie z niechęcią, a to, co miało być tylko zabawą, szybko wymyka się spod kontroli. Kiedy wieczorem Wasiljew podczas koncertu zaproszonej na imprezę metalowej kapeli bawi się z dopiero co poznaną Maszą, kilku Ukraińców prowokuje bójkę. Oleg, były skin, jakoś sobie z nimi radzi, ale od tego momentu musi trzymać się na baczności. Następnego dnia Wasiljew z Fiłatowem krążą po okolicy; gdy schodzą do starego bunkra, by w spokoju zastanowić się nad dalszymi krokami, zostają zaatakowani przez wieczornych adwersarzy Czerepa, którzy wrzucają do podziemia granat. Jego wybuch nie tylko pozbawia wszystkich przytomności, ale również – o czym przekonają się niebawem – ponownie przenosi ich w czasie. Kiedy dochodzą do siebie, wszyscy są związani, ale gdzie są i kto się do nich dobrał – nie mają pojęcia. Dwaj Ukraińcy, pochodzący z Kijowa Sieryj, syn znanego polityka, i lwowski student Taran, zostają zabrani na przesłuchanie. Przez cały czas myślą, że to jedynie gra, będąca elementem rekonstrukcji; dopiero gdy na stoliku sotnika UPA zauważają gazetę z datą lipcową z 1944 roku, dochodzi do ich świadomości, że wydarzyło się coś, co wymyka zdecydowanie się logicznemu rozumowaniu. Na domiar złego zostają oskarżeni o to, że są komunistami, a za to czekać ich może tylko jedna kara – śmierć. Cała czwórka, wraz z przebranymi w krasnoarmiejskie mundury Siergiejem i Olegiem, zostaje zaprowadzona do lasu. Tam, w wielkiej jamie, kilkadziesiąt osób czeka już na rozstrzelanie. Przerażeni Taran i Sieryj zarzekają się, że przecież są ukraińskimi patriotami. Wówczas oficer wpada na diabelski pomysł: Skoro tak, niech udowodnią swój patriotyzm, zabijając Rosjan. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, w tym samym momencie rozpoczyna się niemiecki ostrzał; upowcy giną, a czwórka przybyszów z XXI wieku, długo nie zwlekając, rzuca się do panicznej ucieczki, gdzie tylko oczy poniosą…
|
No tak, bo faktycznie - UPA dzieci piersią karmiła...