Wyróżniony Grand Prix Międzynarodowego Tygodnia Krytyki w Cannes „Salvo” szturmem zdobywa światowe festiwale. Niedługo trafi także na ekrany polskich kin, prawa do dystrybucji filmu wykupiła niedawno firma Against Gravity.
Wyróżniony Grand Prix Międzynarodowego Tygodnia Krytyki w Cannes „Salvo” szturmem zdobywa światowe festiwale. Niedługo trafi także na ekrany polskich kin, prawa do dystrybucji filmu wykupiła niedawno firma Against Gravity.
Z Fabio Grassadonia i Antonio Piazza, scenarzystami i reżyserami „Salvo”, o Palermo, ślepocie i włoskiej obsesji na punkcie jedzenia rozmawia Marta Bałaga.
Fabio Grassadonia, Antonio Piazza
‹Salvo. Ocalony›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Salvo. Ocalony |
Tytuł oryginalny | Salvo |
Dystrybutor | Against Gravity |
Data premiery | 25 kwietnia 2014 |
Reżyseria | Fabio Grassadonia, Antonio Piazza |
Zdjęcia | Daniele Ciprì |
Scenariusz | Fabio Grassadonia, Antonio Piazza |
Obsada | Saleh Bakri, Luigi Lo Cascio, Sara Serraiocco, Giuditta Perriera, Mario Pupella, Redouane Behache, Jacopo Menicagli |
Rok produkcji | 2013 |
Kraj produkcji | Francja, Włochy |
Czas trwania | 104 min |
WWW | Polska strona |
Gatunek | dramat, melodramat |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Marta Bałaga: Pierwsza rzecz, która przychodzi na myśl po obejrzeniu waszego filmu, a właściwie już po pierwszych minutach, to fakt, że jest to film, którego się słucha. Słucha się go bardziej niż się go ogląda. Zastanawia mnie, dlaczego zdecydowaliście się na te dźwiękowe eksperymenty.
Antonio Piazza: Trzon filmu stanowi motyw ślepoty, jedna z bohaterek filmu jest niewidoma. Było dla nas ważne, żeby położyć nacisk nie tylko na to, co widać, ale także na to, czego nie widać w filmie. Dlatego też wszystko to, co odbywa się poza kadrem jest równie ważne jak to, co w nim widać.
MB: Zauważyłam, że prawie wszystkie sceny przemocy rozgrywają się właśnie poza kadrem. Słychać przemoc, ale jej nie widać. Czy było to zamierzone?
AP: Tak, ponieważ chcieliśmy żeby publiczność doświadczyła ślepoty. Na przykład w scenie, o której wspomniałaś, kiedy Salvo zabija brata Rity, wszystko odbywa się poza kadrem. Jesteśmy wtedy z Ritą, obserwujemy jej twarz, wiemy, co się dzieje właśnie poprzez dźwięki i dzięki reakcji Rity. Było to decyzja wynikająca z motywu przewodniego filmu.
MB: No właśnie, wątek ślepoty. Wasz krótkometrażowy film „Rita” opowiadał o ślepocie, ten film także porusza to zagadnienie. Dlaczego jest to temat, który aż tak bardzo was interesuje?
Fabio Grassadonia: Tak naprawdę wszystko zaczęło się od tego filmu, od filmu pełnometrażowego. Jako, że motywem przewodnim filmu, jego jądrem jest ślepota, postanowiliśmy opowiedzieć tą historię z różnych punktu widzenia, z punktu widzenia tej niewidomej dziewczyny i zabójcy. Później, kiedy dochodzi do ich spotkania, te dwa różne punkty widzenia się ze sobą zderzają, powstaje zupełnie nowy punkt widzenia dla obojga z nich. Dlatego więc jedno z najważniejszych zagadnień, jakie sobie stawialiśmy dotyczył też tego, jak opowiedzieć tą historię także z punktu widzenia tej bohaterki, który jest przecież w pewnym sensie „niemożliwym” punktem widzenia. Wpadliśmy na pomysł żeby zdefiniować go poprzez bardzo bliskie przybliżenie kamery i śledzenie wyłącznie jej twarzy. Jako widz jesteś zmuszony to tego, żeby słyszeć wszystko to, co dzieje się wokoło. Nie możesz patrzeć. Postanowiliśmy wypróbować ten pomysł najpierw w krótkim metrażu, bo to nasz pierwszy długi metraż. Nasz producent ufał nam jako scenarzystom, ale ponieważ było jasne, że chcemy zbudować tą opowieść właśnie w taki sposób, chcieli przetestować te nasze wybory. Postanowiliśmy więc najpierw nakręcić krótki metraż.
MB: W pewnym sensie było to więc ćwiczenie.
FG: Tak, można tak powiedzieć. Główną bohaterką jest 10-letnia ślepa dziewczynka z Palermo. Opowiedzieliśmy tą historię za pomocą właśnie takiego podejścia i sprawdziło się, wtedy mogliśmy je wykorzystać także w długim metrażu.
MB: To, co wydaje mi się interesujące to fakt, że przez wiele lat pracowaliście jako pisarze a zdecydowaliście się zadebiutować filmem prawie zupełnie pozbawionym dialogów.
AP: Nie jest tak, że od początku postanowiliśmy, że nie chcemy dialogów. Mieliśmy pomysł na taką historię i na takich bohaterów, na ich spotkanie. Już w początkowej fazie postanowiliśmy, że Salvo i Rita nie potrzebują słów, bo zaczynają porozumiewać się na innych wymiarach. Dla Salvo to jak edukacja sentymentalna na bardzo podstawowym poziomie. Po raz pierwszy musi się nauczyć jak opiekować się innym człowiekiem. Zna bardzo podstawowe uczucia, wie, że ona musi jeść, pić. Żeby opowiedzieć ich historię słowa nie były nam potrzebne. W tym świecie, w świecie, który chcieliśmy ukazać, słowa to przede wszystkim kłamstwa. Na przykład mafijny boss to gaduła, mówi przez cały czas, ale nie wychodzi poza stereotypy, klisze, powtarza stare przysłowia, krótko mówiąc to kłamca. Natomiast Salvo to zabójca, ale nie kłamca. Świat słów otaczający Salvo przynależy do tego, co nieautentyczne, więc ucieka w ciszę.
MB: Zabawne, że mówiąc o bossie wspomniałeś o kliszach. Niektórzy z bohaterów to wręcz chodzące archetypy. Wiem, że bardzo zainspirował was Melville i francuskie kino noir, ale to, co rzuciło mi się w oczy to estetyka komiksu: silny, milczący mężczyzna w typie Johna Wayne’a, piękna ślepa dziewczyna która go ocali, mafijny boss. Co was zainteresowało w takich naszkicowanych grubą kreską bohaterach?
FG: Widząc takich bohaterów oczekuje się pewnych rzeczy, to dobrze znane typy. Za ich pośrednictwem chcemy jednak wprowadzić widza w zupełnie inny rodzaj opowieści. Było dla nas ważne, żeby na początku publiczność miała wrażenie, że rozpoznaje tych bohaterów i ten styl opowieści, żeby powiedziała: „dobra, kolejny typowy film akcji z elementami noir”. A potem ją zaskoczyć tym, co dzieje się miedzy tym dwojgiem i zmusić ją do podążania zupełnie innym torem.
MB: Chcecie więc zdezorientować widzów.
AP: Może nie tyle zdezorientować, ale poigrać z ich oczekiwaniami.
FG: Tak, i zmusić do wejścia w inny rodzaj opowieści, inny rodzaj filmu. Oczekiwania widza mogą nie pokryć się z tym, czego się spodziewał na początku.
AP: Podoba mi się to, co powiedziałaś o estetyce komiksu. Czasem, kiedy pisaliśmy scenariusz rozmawialiśmy o tym, żeby myśleć o Salvo w kategorii…jak to się mówi po angielsku…noweli graficznej.
MB: Było to jedno z pierwszych rzeczy, które nasunęły mi się w trakcie oglądania filmu, zwłaszcza w początkowych scenach. Sposób, w jaki komponujecie kadry przypomina pod wieloma względami kadry komiksu, jak na przykład ujęcie, w którym widać wyłącznie oczy bohatera albo zarys jego sylwetki widziany od tyłu. Przypomina trochę tajemniczego mściciela.
FG: Zdecydowanie tak. Czasem ma się też wrażenie, że znajdujemy się wewnątrz gry komputerowej. Salvo początkowo jest taką maszyną do zabijania, cały czas pamiętaliśmy więc o komiksach i grach. Później wydarza się coś, co sprawia, że ta maszyna do zabijania nie może się już dłużej zachowywać jak maszyna. Wtedy też zaczyna się zupełnie inny rodzaj opowieści.
MB: Nawet później w pewnym sensie wciąż zachowuje się jak maszyna, nie wie jak postępować w obliczu wydarzeń, które następują. Pamiętam, że po pokazie waszego filmu w Cannes słychać było głosy, że jest to „zamierzenie zły film”, zwłaszcza jeśli chodzi o aktorstwo głównego bohatera, który czasem wydaje się drewniany.
AP: Wyszło to już na etapie rozwijania scenariusza. Na początku był on bardziej złożony, było w nim więcej miejsca na rozwój bohaterów. Potem postanowiliśmy jednak podążyć w bardziej radykalnym kierunku, wyciąć to, co nie było konieczne i wycinać do momentu, w którym pozbycie się kolejnych elementów oznaczałoby już pozostanie z niczym.
MB: W filmie, którego korzenie tkwią osadzone mocno w rzeczywistości Palermo, w głównej roli zdecydowaliście się obsadzić obcokrajowca. Nie baliście się tak postąpić?
FG: Nie. Od samego początku, nawiązując też do tego, o czym rozmawialiśmy wcześniej, było dla nas jasne, że potrzebujemy silnej prezencji, charyzmatycznej osobowości, wyrazistej twarzy, wyrazistych oczu. Zobaczyliśmy film „The Time that Remains” Elia Suleimana, gdzie Saleh Bakri zagrał jedną z głównych ról, poprzez twarz i ruchy jego ciała można było dostrzec jego udręczoną duszę. Właśnie tego szukaliśmy. Bardzo nam się spodobał, spotkaliśmy się z nim, wysłaliśmy mu scenariusz i krótki metraż i nasz projekt bardzo mu się spodobał. Dobrze się ze sobą czuliśmy, Saleh jest niezwykłą osobą. Postanowiliśmy więc zrobić z nim film. Poza tym, nie ma tam aż tak wielu słów, uznaliśmy więc, że nauczenie się tych paru słów nie będzie stanowiło dla niego aż takiego problemu, że ostatecznie uda nam się osiągnąć to, chcemy. Nie było to łatwe, ale wydaje mi się, że ostateczny rezultat można uznać za udany. Oczywiście włoska publiczność może wyczuć, że nie jest on Sycylijczykiem. Także aktorka grającą Ritę, Sara Serraiocco, nie jest z Sycylii, ale pochodzi z naszego regionu. Spodobał nam się pomysł, że od samego początku możesz słyszeć świat wokół nich, świat Palermo, bo reszta aktorów pochodzi właśnie stąd i mówi z silnym akcentem z Palermo. Poza tym, podobało nam się, że od początku widz zdaje sobie sprawę, że tych dwoje nie pochodzi stamtąd.
MB: Są outsiderami, ale jest to ukazane w bardzo subtelny sposób, bo najprawdopodobniej tylko włoscy widzowie zdadzą sobie sprawę z tej różnicy.
AP: Nawet dla niech będzie to bardzo subtelna różnica, bo wiele osób, nawet pochodzących z Sycylii, nie zauważa, że sama bohaterka nie pochodzi stamtąd. Sara spisała się na medal także jeśli chodzi o język. Jeśli chodzi o Salvo to ludzie zdają sobie sprawę, że nie pochodzi on z tamtego regionu, że nie jest Sycylijczykiem, ale jeśli ktoś nie wie o tym wcześniej może to przeoczyć. Sposób, w jaki mówi z pewnością wyróżnia się na tle świata, który go otacza. To pokrywało się z naszą wizją tego bohatera, który jest samotnym, wyizolowanym samurajem.