Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Philip Gröning
‹Żona policjanta›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŻona policjanta
Tytuł oryginalnyDie Frau des Polizisten
Dystrybutor Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Data premiery20 marca 2015
ReżyseriaPhilip Gröning
ZdjęciaPhilip Gröning
Scenariusz
ObsadaAlexandra Finder, David Zimmerschied, Pia Kleemann, Chiara Kleemann, Horst Rehberg, Katharina Susewind, Lars Rudolph, Fabian Stromberger
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiNiemcy
Czas trwania175 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Wenecja 2013: Sypiając z wrogiem

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Philipem Gröningiem, reżyserem prezentowanego w konkursie głównym filmu „The Police Officer’s Wife”, o relacjach między ludźmi, śpiewaniu i Tarkowskim rozmawia Marta Bałaga.

Marta Bałaga

Wenecja 2013: Sypiając z wrogiem

Philipem Gröningiem, reżyserem prezentowanego w konkursie głównym filmu „The Police Officer’s Wife”, o relacjach między ludźmi, śpiewaniu i Tarkowskim rozmawia Marta Bałaga.

Philip Gröning
‹Żona policjanta›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŻona policjanta
Tytuł oryginalnyDie Frau des Polizisten
Dystrybutor Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Data premiery20 marca 2015
ReżyseriaPhilip Gröning
ZdjęciaPhilip Gröning
Scenariusz
ObsadaAlexandra Finder, David Zimmerschied, Pia Kleemann, Chiara Kleemann, Horst Rehberg, Katharina Susewind, Lars Rudolph, Fabian Stromberger
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiNiemcy
Czas trwania175 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Marta Bałaga: Skąd wziął się pomysł na taki film?
Philip Gröning: To film o przekazywaniu sobie miłości między matką a dzieckiem i destrukcyjnym związku między mężem i żoną. To właściwie dwie różne historie, które przyszły mi do głowy tego samego popołudnia, podczas montażu „Wielkiej ciszy” (dokument, który Philip Gröning zrealizował w 2005 roku – przypis autorki). Po prostu nagle mnie naszły, początkowo nie byłem nawet pewny, czy warto o tym robić film, ale ta myśl do mnie wracała, nie dawała mi spokoju. Potem postanowiłem zbadać, co właściwie dzieje się w pełnych przemocy związkach, oraz, także z powodów osobistych, jakie są moje najwcześniejsze wspomnienia z dzieciństwa, jaka była moja więź z matką, ojcem, kiedy byłem bardzo mały. Zdałem sobie sprawę jak bardzo te dwa tematy dotyczą fundamentalnej emocjonalnej rzeczywistości istot ludzkich. Zastanawiałem się, jakie są najgłębsze relacje, które można nawiązać z innymi ludźmi. Gdy te dwie historie się wreszcie zazębiły, postanowiłem zrobić ten film.
MB: Zastanawia mnie struktura filmu. Podziałem na rozdziały trochę przypomina mi „Lśnienie”.
PG: „Lśnienie” jest podzielone na rozdziały?
MB: Na dni tygodnia. Taki podział sprawia, że mamy czas na to, żeby zdać sobie sprawę ze zbliżającego się zagrożenia, w Twoim filmie jest tak samo. Dlaczego się na to zdecydowałeś?
PG: Na pewno nie z powodu „Lśnienia” (śmiech). Wiedziałem, że powstało wiele filmów na podobny temat, kiedy je oglądasz zaczynasz sobie myśleć: no dobra, teraz historia pójdzie w tą stronę, będę się identyfikować z tym bohaterem, jakoś przetrwam te dwie godziny a na koniec poczuję się lepiej, bo mnie to nie dotyczy. Podział na rozdziały wydaje się tworzyć poczucie dystansu, ale w istocie pozwala głęboko zanurzyć się w to, co się dzieje na ekranie. Gdyby nie te małe „wysepki”, trudniej byłoby w pełni poczuć bliskość matki i dziecka lub grozę związku dorosłych. Dzięki temu masz czas na złapanie oddechu. Jako widz, jako człowiek, musisz się sam się nad wszystkim zastanowić i złożyć te części w jedną całość. Podział na rozdziały sprawia, że jako widownia odpływasz w trans, musisz wyszkolić sobie zmysł orientacji. Tak właśnie działa ludzki umysł, teraz tu sonie siedzimy, ale nagle możemy pomyśleć o czymś zupełnie innym, co nie ma nic wspólnego z tą rzeczywistością.
MB: Chciałeś złagodzić tym film?
PG: Raczej nadać mu głębię. Przypomina to mozaikę lodu unoszącego się na wodzie, każdy z tych małych kawałków jest oddzielony od innych. Mamy początek i koniec każdego rozdziału, ale one w pewnym sensie są ruchome, porusza nimi widz i jego świadomość. Ludzie odnajdują w filmie bardzo różne znaczenia, sądzą, że zobaczyli film, w którym umiera matka, inni – że ojciec, pewna dziennikarka powiedziała mi, że według niej to matka zabija dziecko, a ojciec – matkę. Mnie to nawet nie przyszło do głowy (śmiech). Dzięki tej ruchomej strukturze musisz sam złożyć film w logiczna całość. Może to być bolesne, na początku będzie Cię to irytować.
MB: Zapraszasz widza do gry?
PG: Chcę zmusić go do pracy, do odkrycia na własna rękę, co ten film ma wspólnego z nim samym. Jak na razie wydaje się, że zamiar się powiódł. Nie jest to klasyczna narracja, a ludzie potrzebują…w Niemczech mówimy na to „gestalten” (po niemiecku oznacza to „ułożyć”, „nadać formę” – przypis autorki). Potrzebują zamknąć fabułę, odnaleźć jej kształt. Jako, że ta narracja ci na to nie pozwala, musisz spróbować zrobić to sam. Dlatego też głęboko cię to dotyka, bo musisz włożyć w to własny wkład. Poza tym rozdziały w pewnym sensie ratują przed tym, żeby nie utonąć tej historii, wiesz, że raz na jakiś czas będziesz mógł odpocząć.
Ta struktura od samego początku była przeze mnie zaplanowana, od początku wiedziałem, że będzie to opowieść o miłości i przemocy, i że przybierze właśnie taką formę.
MB: Poprzez nietypową strukturę czasem wydaje się, że zrównujesz ze sobą punkt widzenia zwierzęcia i człowieka.
PG: Chciałem, by widzowie sami byli w stanie dokonać sądu, porównać tą historię z własnymi doświadczeniami, zobaczyć siebie w takiej sytuacji. To, o czym opowiada film dzieje się wszędzie, w każdym zakątku świata, dlatego też można powiedzieć, że główny bohater film to także ty, widz. Chciałem zadać pytanie: w jaki sposób ty odnajdujesz się w tej historii? Jesteś katem czy ofiarą? Kim jesteś? Wszystkie te elementy stanowią naszą rzeczywistość; lis przechodzący przez ulicę, matka budząca dziecko, człowiek bijący drugiego człowieka, śmierć. Dlatego też nie ma podziałów, nie decyduję, który z epizodów jest ważniejszy od drugiego. To wszystko składa się na nasze życie.
MB: To bardzo intymny film. Jednak wydaje mi się, że nie interesuje Cię szukanie rozwiązań ani stawianie tez.
PG: Opowiada o bardzo głębokich emocjonalnych spotkaniach. Miedzy matką a dzieckiem, małżeństwem. Nie zamierzam nikogo obwiniać, nie będę szukać rozwiązania. Ta historia nie jest oparta na żadnym z moich przyjaciół czy krewnych, jest oparta na wywiadach, które przeprowadziłem z wieloma kobietami i mężczyznami żyjącymi w takich związkach. Powoli zrozumiałem, że opierają się one na wzajemnej zależności, postępującej izolacji, która dodatkowo wzmacnia tą zależność. W życiu stykamy się z sytuacjami, które sięgają tak głęboko, że stawianie prostych odpowiedzi byłoby aroganckie. Może właśnie dlatego zdecydowałem się wprowadzić osobę starca, który przygląda się sytuacji jak gdyby był ślepym Terezjaszem. On się temu przygląda i wie, co się stanie, ale nie może nic na to poradzić. Za każdym razem, kiedy ludzie się zakochują, mają dzieci, to, następuje zupełnie ich przytłacza. Każdy z nas dorasta samodzielnie, dlatego też nie ma jednego, uniwersalnego rozwiązania.
MB: Wspomniałeś o postaci starca. W przypadku Twojego filmu rzeczywiście każdy zauważa coś innego, po pokazie wśród dziennikarzy rozgorzały dyskusje na temat jego roli. Kim on właściwie jest?
PG: Nie wiem. Mógłby być każdym; policjantem w późnym okresie życia, kiedy wszystko już się rozpadło, jego ojcem, wieszczem. Myślę, że jego rola w filmie przypomina trochę grecki chór. Ten chór patrzy, ale nic nie robi, odwraca głowę.
MB: Czy jacyś reżyserzy inspirują Cię w sposób szczególny?
PG: Niewielu, gdy byłem młody nigdy nie chodziłem do kina. Chciałem zostać astrofizykiem, potem psychoanalitykiem, a już najlepiej malarzem. Gdy byłem młodszy oglądałem filmy Andy’ego Warhola, kochałem je, także Tarkowski wywarł na mnie duży wpływ. Uwielbiam zakończenie „Lustra”, gdy babka wchodzi do lasu a pozostawione dziecko zaczyna biec i w tak fantastyczny sposób krzyczeć. Kocham ten krzyk. Kamera za nimi podąża i wtedy zarówno matka, jak i babka, które są właściwie tą samą postacią, znajdują się razem w tym samym ujęciu, tak jakby Tarkowski chciał połączyć dzieciństwo starszego autora i tego dziecka, to chwila, gdy czas w pewnym sensie się podwaja.
Jednak musze przyznać, że w większym stopniu inspirowało mnie malarstwo i nauka. W czasie wolnym częściej myślę o fizyce nuklearnej niż o filmach.
MB: Wiele scen filmu przypomina video-art. Zdjęcia są w Twoim filmie bardzo ważne.
PG: Chcemy nawet zorganizować wystawę w muzeum. Tak, są dla mnie bardzo ważne, dlatego też sam jestem operatorem. Muszę być pewien, że ujęcie będzie dokładnie takie, jak to sobie zaplanowałem. Nie pracuję tak, jak przystało na typowego reżysera filmowego, raczej jak malarz. Biorę aktorów i kamerę i po prostu zaczynam kręcić, często nie wiem nawet gdzie zmierza dana scena. Dlatego też wolę robić to sam, bo trudno byłoby wyjaśnić innej osobie czego chcę.
Jeśli chcesz postawić widowni pewne pytania to wydaje mi się, że łatwiej zrobić to za pośrednictwem filmu fabularnego. Możesz w większym stopniu sprawować kontrolę nad tym, co się dzieje, redukować niepotrzebne rzeczy, dzięki temu uwaga widowni będzie się skupiać na tym, na czym chcesz. Jeśli chodzi o filmy fabularne to wcześniej dokładnie się przygotowuję, prowadzę badania. Wydaje mi się, ze fikcja jest uboga, gdy nie opiera się na mocnych podstawach, dlatego też bardzo się cieszę, ze mogłem porozmawiać z tymi kobietami i mężczyznami. Natomiast jeśli chodzi o dokumenty, przygotowuje się w tak znikomym stopniu, jak to tylko możliwe. Wcale nie chcę wiedzieć, co się stanie, bo jeśli będę wiedział, zacznę myśleć o tym, jakie ujęcia nakręcić a w dokumencie ważna jest spontaniczność. W przypadku fabuły jest to niemożliwe, musisz kontrolować tak wiele elementów, że właściwie wyklucza to element zaskoczenia, znika podczas prób i przygotowań.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Dobry western powinien być prosty
John Maclean

20 XI 2015

Z Johnem Macleanem o stawianiu sobie ograniczeń i o tym, dlaczego wszystkie westerny są rewizjonistyczne rozmawia Marta Bałaga.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Bo biblioteka była zamknięta

Z filmu wyjęte:

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Taśmowa robota
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Pani Zemsta
— Marta Bałaga

W drodze
— Marta Bałaga

Ze szkoły drukarskiej na festiwal w Wenecji
— Marta Bałaga

Samotność w wielkim mieście
— Marta Bałaga

Umarli milczą
— Marta Bałaga

Happy Ending
— Marta Bałaga

Mała najbliższa ojczyzna
— Marta Bałaga

Obcy wśród nas
— Marta Bałaga

Ladies Punk
— Marta Bałaga

Anarchy in Sweden
— Marta Bałaga

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.