WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | A Fuller Life |
Reżyseria | Samantha Fuller |
Zdjęcia | Hilton Goring, Seamus McGarvey, Rachel Wyn Dunn |
Scenariusz | Samuel Fuller, Samantha Fuller |
Obsada | Samuel Fuller, Jennifer Beals, Robert Carradine, Joe Dante, Bill Duke, James Franco, William Friedkin, Mark Hamill |
Muzyka | Paul-Alexander Fuller |
Rok produkcji | 2013 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 80 min |
Gatunek | biograficzny, dokument, historyczny, wojenny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Midnight Sun Film Festival: Jaki ojciec, taka córkaSamantha Fuller
Samantha FullerMidnight Sun Film Festival: Jaki ojciec, taka córkaSF: Tak, bardzo osobisty był też „Park Row”, jego hołd złożony dziennikarstwu. Uwielbiam sposób, w jaki przeniósł ten świat na ekran. Nawet pomimo tego, że kręcił filmy fabularne, zawsze znajdował się w nich jakiś bohater oparty na prawdziwej postaci. Co więcej, jeśli przyjrzysz się jego filmom uważnie zauważysz, że prawie zawsze pojawia się w nich motyw Wielkiej Czerwonej Jedynki. On sam nigdy nie wspominał o tych szczegółach, więc bawię się w ich wyszukiwanie. MB: Dlaczego Twoim zdaniem był bardziej doceniany poza Stanami Zjednoczonymi? To we Francji odkryto jego twórczość na nowo i uratowano od zapomnienia. SF: Pierwszy raz miało to miejsce w latach 60-tych, kiedy do kin trafił „Shock Corridor” i w Europie okazał się on o wiele większym przebojem niż w Stanach. Mój ojciec poznał wtedy Godarda, zaprzyjaźnił się z twórcami francuskiej Nowej Fali, pracował nad scenariuszem opartym na „Kwiatach zła” Baudelaire’a. Poznał też moją matkę, Christę Lang, która pracowała jako modelka i aktorka. Zrobiła na nim wielkie wrażenie – była piękniejsza od Brigitte Bardot i niezwykle inteligentna, zagrała między innymi w „Alphaville”. To był piękny okres w jego życiu, ale moja matka wiedziała, jak bardzo pragnie zrealizować „Wielką czerwoną jedynkę” i to właśnie ona zachęciła go do tego, żeby wrócić do Stanów i wreszcie to zrobić. Na planie tego filmu ojciec był pełen życia, pracował z młodymi aktorami i spał po dwie godziny na dobę. Przyjęto go z entuzjazmem i wydawało się, że Hollywood jest gotowe przyjąć go z powrotem. Potem zdecydował się jednak nakręcić „White Dog”. MB: Film, który został uznany za rasistowski i nigdy nie trafił w Stanach do kin. SF: To było jedno wielkie nieporozumienie. Jakaś osoba z NAACP (Krajowe Stowarzyszenie Postępu Ludzi Kolorowych- przypis autorki) przyszła sprawdzić, czy film zawiera obraźliwe treści i trafiła akurat na scenę, w której pies atakuje czarnego mężczyznę. Wystawiła mu więc negatywną opinię nawet nie czytając scenariusza. Studio na to pozwoliło, bo właśnie zaczynała się era wysokobudżetowych widowisk jak „Szczęki” i wszyscy zaczęli się bać, że i tak nie zarobią na tym filmie żadnych pieniędzy. Wykorzystali więc to oskarżenie jako pretekst. Mojego ojca bardzo zabolała ta hipokryzja. Miał już wtedy 70 lat i po „White Dog” powrót do tamtego świata stał się już niemożliwy. Sam film, tak jak wcześniej „Shock Corridor”, został natomiast ciepło przyjęty we Francji, spakowaliśmy więc walizki i wróciliśmy do Paryża. „White Dog” zmienił moje życie – miałam wtedy sześć lat i zostałam w Paryżu aż do 22 urodzin. Jestem więc Paryżanką, nawet jeśli mówię po angielsku jak Amerykanka. To także pierwszy film mojego ojca, który bardzo dobrze pamiętam; każdego dnia byłam na planie, poznałam wspaniałego Ennio Morricone i zagrałam nawet małą rólkę – to ja jestem tą małą dziewczynką, do której należy tytułowy pies. MB: Czym kierowałaś się przy wyborze osób pojawiających się w The Fuller Life? Oprócz przyjaciół i aktorów, z którymi pracował jest tu także wszechobecny James Franco. Czy on w ogóle sypia? SF: Tamtego dnia wyjątkowo nie miał nic do roboty (śmiech). James jest wyjątkowym aktorem, przychodził do naszego domu jeszcze zanim stał się sławny i to, że znajduje się pod dachem Samuela Fullera robiło na nim wielkie wrażenie. Dobrze zna twórczość mojego ojca, nie pojawił się w filmie dla reklamy. Poza tym potrzebowałam w filmie kogoś młodszego, bo z wyjątkiem Jennifer Beals nie byłoby w filmie nikogo poniżej pięćdziesiątki, a ona sama się do niej zbliża. Franco to prawdziwy człowiek renesansu, wszystkim się interesuje i niczego się nie boi, wciąż pragnie uczyć się czegoś nowego. Przypomina mojego ojca za młodu, więc uznałam, że powinien przeczytać fragment książki dotyczący dzieciństwa. Każdy czyta zresztą w filmie fragment, z którym z jakiegoś powodu mógł się utożsamić. Wśród komentarzy na temat filmu często przewija się zdanie, że niewystarczająco dużo uwagi poświęciłam filmom ojca, ale od początku chciałam, żeby „The Fuller Life” ukazywał całe jego życie. Wykorzystuję bardzo krótkie fragmenty filmów ojca, bo za każdy z nich musiałam zapłacić, ale pokazuję każdy z nich. Co do jednego. MB: Dla mnie właśnie to było w Twoim filmie ciekawe. Już w scenie otwierającej film zaznaczasz, że Samuel Fuller w swoim życiu robił wiele rzeczy, nie tylko filmy. Wydaje się więc logiczne, że pokazujesz go w każdej z tych ról. SF: O jego filmach powstawały już dokumenty i nie chciałam robić kolejnego, mimo, że łatwiej byłoby wtedy zachęcić dystrybutorów. Chciałam pokazać ojca jako osobę, której udało się przetrwać. Dla mnie naprawdę był bohaterem. Nawet, gdy opowiadał o naprawdę przerażającym doświadczeniu zawsze dorzucał na końcu dowcip. Ja też swoje przeszłam, jako dziecko zmagałam się z rakiem, a on nauczył mnie żartować na każdy temat, nawet kiedy traciłam włosy po chemioterapii. Zawsze powtarzał, że najważniejsze jest to, że żyjemy, że bez względu na wszystko trzeba z tego korzystać, bo zawsze może być gorzej. To, co mówił znajdywało odzwierciedlenie w tym, co robił. Po tym, co przeżył wciąż był w stanie zrobić kanapkę swojemu dziecku i opowiedzieć dobranockę (śmiech). Cieszę się, że mogłam zadebiutować filmem, który o nim opowiada, choć mam wrażenie, że ochrania mnie pancerz ochronny – w „The Fuller Life” jest tyle miłości i dobrej woli, że ciężko go krytykować. Nie jest idealny, ale cieszę się, ze powstał. Zobaczymy, jak pójdzie z kolejnymi. Pragnę kontynuować dzieło ojca, ale nim nie jestem i wiem, że w przyszłości będę z nim porównywana. Potrzeba wielu lat i wielu filmów, żeby wspomniano o mnie w oderwaniu od Samuela Fullera. Jestem na to gotowa. |
O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch
więcej »Z Johnem Macleanem o stawianiu sobie ograniczeń i o tym, dlaczego wszystkie westerny są rewizjonistyczne rozmawia Marta Bałaga.
więcej »Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.
więcej »Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Taśmowa robota
— Jarosław Loretz
Midnight Sun Film Festival: Zawód: Reporter, Pisarz, Żołnierz, Reżyser
— Marta Bałaga
Zawód: Reporter, Pisarz, Żołnierz, Reżyser
— Marta Bałaga